Bestie skończyły same?
Głośna była kilka lat temu sprawa zagłodzenia w roku 2012 na śmierć
4-letniego Danielka przez opiekunów. Magdalena Łuczak i Mariusz Krężołek dostali co najmniej 30 lat więzienia. Już ich nie ma na tym świecie, najpierw
powiesiła się matka, potem
samobójstwo popełnił ojczym. Nikt po nich nie płakał. Mówiono, że Krężołkowi mogli „pomóc” koledzy z innych cel. Bo grypsera pod każdą szerokością geograficzną nie lubi gwałcicieli i morderców małych dzieci.
Sprawa Danielka wstrząsnęła Wielką Brytanią. Wielokrotnie do rodziny wzywano bowiem opiekę społeczną, jednak jej pracownicy nie stanęli na wysokości zadania, dali wiarę słowom matki, gdy mówiła, że chłopiec ma siniaki, bo się przewrócił.
Nie doczekał kary
Skończył też prawdopodobnie ze sobą w roku 2009
Tomasz Kryczyk, jeden z dwóch Polaków podejrzewanych o brutalny gwałt i usiłowanie zabójstwa Australijki. Kryczyk i Michał Marchlewski mieli zaatakować i uprowadzić 24-letnią Australijkę.
Do zdarzenia doszło w przejściu podziemnym Telfer niedaleko parku rozrywki Fountainbridge w Edynburgu. Mężczyźni zaciągnęli kobietę do swojej kryjówki niedaleko Lidla i gwałcili przez siedem godzin. W końcu kobiecie udało się jakimś cudem uciec. Zeznała policjantom, że broniła się przed bandziorami, krzyczała, nie było jednak szans, by ktoś ją usłyszał, została bowiem zaciągnięta na odludzie.
- Zachowywali się jak zwierzęta – opisywał to co wyczyniali z ofiarą Polacy policjant Allan Jones.
30 gliniarzy zajmowało się wyjaśnieniem tej szokującej sprawy. Przeglądano wiele godzin zapisów z kamer przemysłowych, wreszcie dotarto do sprawców gwałtu.
Kryczyk zmarł w więzieniu w roku 2009. Strażnicy, którzy weszli rano do celi Polaka zobaczyli go jak wisiał na kracie okiennej. Próba reanimacji nie powiodła się. Pracownicy zakładu Saughton w Edynburgu mówili, że przed śmiercią odwiedziła go przyjaciółka, a on sam snuł plany na przyszłość. Poprosił nawet kobietę, by przyniosła mu ubranie sportowe.
Kryczyk choć mówił po angielsku, to nie wszystko rozumiał, co do niego mówiono. Z tego powodu sam się izolował. Po tym zdarzeniu w zakładzie karnym ogłoszono alarm, więźniowie przez dłuższy czas nie mogli wychodzić z cel. Dochodzenie nie ujawniło, by śmierć Polaka miała związek z osobą trzecią, stanęło na samobójstwie.
Została pamięć o mordzie
Prawdopodobnie podobnie będzie ze śmiercią Damiana. Lakoniczny komunikat ograniczy się do podania dnia i godziny, w której doszło do samobójstwa. Mimo upływu lat
pozostanie żywa jego zbrodnia nie tylko na Jersey. Bo w ciągu kwadransa 14 sierpnia 2011 roku jego spokojny dom w eleganckiej dzielnicy St. Helier spłynął krwią i odmienił psychikę miejscowych, którzy tak naprawdę nie wiedzieli, co to morderstwo.
- Ktoś wołał o pomoc – pamięta ten dzień sąsiad polskiej rodziny Bryan Ogesa, który próbował powstrzymać masakrę. - Widziałem jak Damian wybiegł na ulicę za żoną i dźgał ją nożem w plecy, kobieta osunęła się na ziemię. Obok niej leżał mężczyzna o siwych włosach. Miał nóż wbity w plecy. Była mała dziewczynka, ociekała krwią- dodawał.
Poza żoną i dwójką swoich małych dzieci Damian zamordował też teścia, 56-letniego Marka Garstkę, 34-letnią przyjaciółkę swej żony Martę De La Haye i jej pięcioletnią córeczkę Julię De La Haye. Wszystko stało się po barbecue w jego domu w St Helier.