Dziennik „The Guardian” w miniony weekend opublikował informację, z której wynika, że organizacja Road Haulage Association (RHA) przesłała w zeszłym tygodniu do ministra Michaela Gove'a dokument informujący o 68-proc. spadku eksportu towarów od stycznia. RHA wezwała jednocześnie rząd do pilnej interwencji w tej sprawie. Główna bolączka eksporterów to biurokracja i uciążliwe wypełnianie dodatkowych formularzy, kontrole graniczne oraz brak odpowiedniej liczby agentów celnych – obecnie na granicach pracuje ich 10 tys., a wg branży eksportowej powinno ich tam być co najmniej pięć razy tyle.
Dane RHA zostały potwierdzone przez Richarda Ballantyne'a, dyrektora naczelnego British Ports Association, który podkreślił, że jego dane o transporcie w styczniu „zasadniczo zgadzają się” z tym, co przedstawiła Road Haulage Association.
Rząd zaprzecza
Tymczasem strona rządowa twierdzi, że przepływ towarów w niektórych dniach stycznia osiągnął 95 lub nawet 100 proc. normalnego poziomu. – Nie potwierdzamy tych liczb. Wiemy, że istnieją pewne konkretne problemy i pracujemy z firmami, aby je rozwiązać - powiedział rzecznik rządu i dodał: - Dzięki ciężkiej pracy włożonej przez przewoźników i handlowców, aby przygotować się na koniec okresu przejściowego Brexitu, na Kanale La Machne nie ma kolejek, zakłócenia na granicy były jak dotąd minimalne, a transport jest obecnie bliski normalnego poziomu, pomimo pandemii Covid-19.
Największe zakłócenia w transporcie miały miejsce w Irlandii Północnej, gdzie kupujący czasami borykali się z pustymi półkami w supermarketach. W zeszłym tygodniu Gove przyznał, że istnieją „poważne problemy” w funkcjonowaniu nowej granicy na Morzu Irlandzkim i wezwał UE do opóźnienia do 2023 roku stosowania unijnych norm celnych i produktowych.
Większość brytyjskich eksporterów, od firm rybackich po szkółki roślin, narzeka na poważne problemy. Eksporterzy skorupiaków byli zaskoczeni zakazem eksportu nieprzetworzonych małży, takich jak ostrygi i przegrzebki. O ich trudnej sytuacji pisaliśmy
w tym artykule.