Brytyjscy rybacy nie mogą sprzedawać żywych omułków, ostryg, małży i przegrzebków do krajów Unii Europejskiej. To ich dotychczasowe rynki zbytu, ale ponieważ UK nie udało się podpisać stosownej umowy z UE, od stycznia jest to niemożliwe. Francuzi szybko jednak znaleźli nowe źródło dostaw – z Norwegii, która mimo że też nie należy do unijnych struktur, to jednak zawarła porozumienie w tej sprawie z Brukselą.
Obecnie Wielka Brytania, jako kraj spoza UE, może eksportować do państw wspólnoty tylko takie zwierzęta, które zostały już poddane obróbce w oczyszczalniach. Niestety, na Wyspach nie ma wystarczającej infrastruktury umożliwiającej przygotowanie owoców morza do eksportu. Rząd w Londynie obiecał, że poruszy tę kwestię w rozmowach z Unią, ale na razie rybacy liczą straty, a ich kutry obrastają kurzem. Obecnie na teren UE mogą być transportowane z UK bez oczyszczania tylko te owoce morza, które żyły w wodach „klasy A” – najczystszych. Jednak większość brytyjskich wód nie należy do tej kategorii.
Brytyjski rząd zakomunikował wcześniej, że ograniczenia w eksporcie wymienionych owoców morza potrwają do 21 kwietnia. Wynikało to z tego, że strona brytyjska „oczekiwała”, że Bruksela zmieni w tym dniu swoje przepisy, aby dopuścić nieoczyszczone skorupiaki z państw trzecich. Okazało się jednak, że Komisja Europejska napisała 13 i 19 stycznia do czołowych firm brytyjskich wiadomość z potwierdzeniem, że obecny układ pozostanie w mocy.
Taka informacja zwiększyła obawy o przyszłość przedsiębiorstw i pracowników sektora rybackiego. -Problem ze skorupiakami polega na tym, że są one bardzo nietrwałe, więc istnieje wiele zagrożeń związanych z opóźnieniami - powiedział BBC Barrie Deas, dyrektor wykonawczy National Federation of Fishermen's Organisations. - Należymy do kategorii wysokiego ryzyka w porównaniu z innymi rodzajami eksportu – podkreślił.
W 2019 r. połowy skorupiaków w Wielkiej Brytanii wyceniono na 393 mln funtów.
opr. kk, MojaWyspa.co.uk