Pierwszy dzień radomskich pokazów upłynął pod znakiem ciemnych, nisko wiszących chmur i silnego, nieraz bardzo zimnego wiatru. Nic dziwnego, że publiczności na lotnisku Sadkowo było mniej niż w poprzednich edycjach imprezy.
Pilotom takie warunki zasadniczo nie przeszkadzają w lataniu – większość współczesnych samolotów radzi sobie i w burzy śnieżnej. Jednak niska podstawa chmur utrudnia latanie pokazowe, bo ogranicza pułap ewolucji a patrzącym z dołu nie daje szans na obserwowanie całości manewrów pionowych.
Dlatego w taką pogodę piloci i zespoły prezentują tak zwane niskie warianty programów, gdzie mniej jest figur w płaszczyźnie pionowej. To dla niektórych typów maszyn prawdziwy pech, gdyż nie mogą pokazać w czym są najlepsze. Cierpią szczególnie piloci F-16 i MiG-29, które - posiadając ogromny "nadmiar ciągu" - mogą dosłownie stanąć na ogonie i pionowo wzbijać się w niebo, ciągle przy tym przyspieszając. Jednak w Radomiu po 200 metrach ginęłyby w chmurach.
Popisy zeszły więc niżej, a piloci serwowali serie zakrętów, do maksimum wykorzystując możliwości swoje i swoich maszyn. Komentujący pokazy ekspert wojskowy, były pilot Su-22 mjr Michał Fiszer zdradził nawet, że maszyna tego typu została w Radomiu użyta... niezgodnie z instrukcją, gdyż jej pilot wykonał ciaśniejszy skręt niż przewidują przepisy. Wszystko jednak odbywało się z zachowaniem bezpieczeństwa.
Jednym z bardziej widowiskowych momentów był pokaz włoskiej maszyny typu Alenia G-222, znanej też jako Spartan, która zadziwiła zwinnością i dynamiką godną lekkiego samolotu sportowego a nie powietrznego muła, który może zabrać 10 ton ładunku. W rękach doświadczalnego pilota dwusilnikowy "grubas" kręcił wiraże z przechyleniem 90 stopni, a do lądowania schodził niemal nurkując. Widzowie zamarli na chwilę, gdy jeden z ciasnych wiraży na wznoszeniu maszyna wykonała z wyłączonym prawym silnikiem. Taka sztuczka to w normalnej sytuacji awaria – na pokazach zaś dodatkowa atrakcja.
Interesująco wypadł również rosyjski samolot szkolno-treningowy MiG-AT, nowa konstrukcja, do której przymierzają się polskie zakłady PZL Mielec. Niewielki samolocik w piaskowym kamuflażu wykonał krótki, lecz intensywny pokaz, potwierdzając, że biuro konstrukcyjne Mikojan i Guriewicz nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa, mimo iż ostatnio większość zamówień z Rosji i na eksport – dostawała konkurencja: OKB Suchoja.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.