MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

01/06/2013 07:31:00

Co czuje kobieta, gdy ma mężczyznę w łapach

Co czuje kobieta, gdy ma mężczyznę w łapachDoświadczenie uczy? - bzdura! Marchewkowa martyrologia. Co czuje kobieta, gdy ma mężczyznę w łapach. Jak można tęsknić po czterech godzinach. Co robić z młotkiem, czyli rady ojca. W czym spała, śpi i spać będzie sąsiadka.
Żyjąc przez kilka ładnych lat w pojedynkę, wyidealizowałem sobie życie w związku. Tak właśnie, wyidealizowałem! Gdybym jeszcze nie miał w tej materii żadnego doświadczenia, ale przecież miałem ich trochę, a nawet bardziej niż trochę! Perełka ma różne, dziwne przyzwyczajenia – np. regularne pory posiłków, i – jakby tego było mało – te posiłki są bardzo urozmaicone. Trzeba przyznać, że dziewczyna ma fantazję i nawet z jakichś prostych produktów potrafi wyczyniać różne cuda. Nawet głupie płatki owsiane są tak przyozdobione różnymi dodatkami, że wydają się być jakąś wyszukaną i skomplikowaną potrawą, dziełem sztuki wręcz i aż szkoda tego jeść.

Perełka bardzo lubi marchewkę. Dodaje ją do wszystkiego, nawet do... marchewki. Niech sobie je, nawet tonę dziennie, ale niech nie daje mi do tarcia. Nienawidzę tego! To jest tak cholernie monotonne zajęcie, że flaki mi się przewracają, kiedy to robię. Ona uważa, że w związku powinien istnieć jakiś podział czynności, że należy się uzupełniać, a ja mam gdzieś jakieś uzupełnianie się i uzupełnianie w ogóle – mam nastrój, to robię, nie mam – nie robię, a tak się składa, że rzadko ów nastrój miewam, a ta ciągle wymyśla jakieś prania, sprzątania, zakupy, no i to – pieprzone - tarcie. Gdyby jeszcze sama to wszystko robiła, to bym jakoś to zniósł. Kobieta, kiedy poczuje, że ma już mężczyznę w łapach, to wtedy pokazuje swoją prawdziwą twarz. Znika gdzieś to milutkie, wdzięczne, słodkie stworzonko, promieniujące czarującym uśmiechem, a w jego miejsce pojawia się diabeł. Ciągle coś nie tak, a nawet jeśli coś zrobię, to i tak jest źle, bo to „coś” zrobiłem albo za wcześnie, albo za późno, lub niestarannie, a zdarza się nawet, że wszystko naraz czyli za późno, za wcześnie i jeszcze źle na dodatek. Muszę też słuchać, jak ona sobie wyobrażała i nadal jeszcze wyobraża sobie nasz związek ( już ja się postaram wybić jej to wszystko z głowy).

Otóż mężczyzna – naczytała się pewnie o tym w jakiejś „Tinie”, albo innej „Pani Domu” - ma być zdecydowany, rzutki, szorstki, lekko brutalny, trochę szalony, mocno stojący na ziemi, a jednocześnie wyrozumiały, miękki, czuły, romantyczny. Musi umieć słuchać i nie chodzi tu tylko o słuchanie w sensie posłuszeństwa, bo wiadomo, że ma być posłuszny (ale też ma nie być, bo damy gardzą przecież pantoflarzami!), lecz również, żeby zawsze wysłuchiwał kobiety, kiedy ta chce się wygadać. Niestety, ale nie znam takiej, która by się nie chciała wygadać ( i już pewnie takiego fenomenu nie spotkam).

Zdaniem Perełki nie posiadam żadnej z tej cech, a już na pewno nie jestem romantyczny. Podstawą do takich sądów były pewne powtarzające się zdarzania. Otóż Perełka ilekroć wracała z pracy, jej pierwsze pytanie brzmiało:

- Bardzo tęskniłeś?
Ja zamiast odpowiedzieć, że bardzo i opisać katusze spowodowane jej nieobecnością, pytałem: - Tęskniłem? Za kim?
-Za mną. - odpowiadała Perełka i widać było po minie, że coś się jej nie podoba.
-Za tobą?! Zwariowałaś? Przecież nie było cię tylko cztery godziny. - chciałem tak odpowiedzieć, ale ugryzłem się w język, a zamiast tego wypowiedziałem z udawanym uniesieniem następującą kwestię: - Och tak, nawet nie wiesz jak bardzo! Perełka po jakimś czasie zorientowała się jak fałszywie brzmią moje słowa, więc już pytać przestała. Odpadło mi również tarcie marchewki.

Minął chyba już ze trzeci miesiąc naszej znajomości i Perełka jest coraz bardziej zdegustowana moją osobą – kilka, a nawet kilkanaście razy dziennie potrafi powiedzieć „ A ja głupia myślałam, że...” i tu wymienia coś, co można określić mianem pobożnych życzeń. Naprawdę, najtęższe pióro nie jest w stanie opisać ile bólu, rozczarowania, żalu kryje się w tych słowach.

O kawie i śniadaniach podawanych do łóżka przez pierwsze dwa tygodnie naszej znajomości, już pisałem, więc powtarzać nie będę, ale spróbuję wymienić inne, liczne oczekiwania, a tym samym rozczarowania. Aha, jeszcze jedno – jestem fanatycznym wręcz przeciwnikiem żarcia i żłopania kawy w łóżku, bo uważam, że jest to niehigieniczne, dopuszczam jedynie spożywanie alkoholu i palenie. Wracamy do „A  ja myślałam...”, a myślała tak:  jak dziennikarz, to bez wątpienia osoba o szerokich horyzontach, rozległych zainteresowaniach. Oczami wyobraźni widziała się u mojego boku w galeriach, muzeach, teatrach, operach, na koncertach, długie rozmowy o wspólnie przeczytanych książkach,obejrzanych filmach, spektaklach. Miało nadzieję biedactwo, że od czasu, do czasu pójdziemy gdzieś się pogibać, albo podłączymy się do jakiegoś melanżu, liczyła również na to, że pozna mnóstwo ciekawych ludzi, z którymi przecież dziennikarz musi mieć do czynienia. Spodziewała się też, przynajmniej od czasu do czasu na jakieś kwiaty czy to z jakiejś okazji, czy bez. Tak właśnie myślała Perełka, a tu lipa.

Przeczytaj również:
W naszym angielskim domu cz I
Jak przestałem być Clooney'em
Żelki w dekolcie

Od czasu do czasu próbuję jej tłumaczyć, jakim absurdem jest wszelkie ruszanie się z domu w sytuacji, gdy wszystko ma się w zasięgu ręki. Wszystko jest w internecie, pogadać można przez Skype' a, a zakupy zrobić online, poimprezować też można nie ruszając tyłka z domu. A ile przy tym kasy się zaoszczędzi, nie wydając na transport, bilety do kina, do teatru, muzeów itp. Ponadto, nie wydatkując energii wydajemy mniej na jedzenie. Poza tym wszelkie wychodzenie na zewnątrz grozi śmiercią lub kalectwem. Samochód może przejechać, i to na śmierć nawet, można nogę złamać, albo zostać pobitym, łatwo złapać grypę, a przy większym pechu nawet HIV! Teraz Perełka wymyśliła sobie, żeby wyskoczyć na dwa tygodnie do jakiegoś Egiptu! Nie mam najmniejszej ochoty brnąć w piachu, albo piec się na słońcu, pocić się, a wykąpać można się w wannie. A piramidy, rafę i wielbłądy widziałem już wcześniej i wcale mnie to nie zachwyciło. Poza tym nie wytrzymam czterech godzin lotu bez palenia. Chciała, żeby jej jakieś obrazki poprzybijać do ściany. Poprzybijałem, a ona, że krzywo. Oczywiście, że krzywo – skoro przybiłem krzywo, to nie może być prosto. Logiczne chyba, nie? A ona wtedy do mnie, że wcześniej trzeba wszystko wymierzyć, że jej ojciec zawsze tak robił. No mój akurat nie. Opowiadał mi kiedyś, co zrobił, żeby mama odczepiła się od niego ze wszelkimi robotami domowymi. Jak trzeba było coś przybić, to przywalił się młotkiem w palec, celowo. Trzeba było wymienić żarówkę, to zachwiał się upadł razem z żyrandolem, gdy przykręcał śrubkę, to skaleczył się śrubokrętem. Jak mnie przekonywał, święty spokój, którego później doświadczał, wart był tych drobnych poświęceń.

Perełka się dziwi, a nawet złości, gdy mieszam herbatę, lub kawę okularami. Owszem mieszam, ale nie okularami tylko ich częścią, czyli tym, co się zakłada za uszy. Czy nie można łyżeczką? Można, ale w tym celu trzeba podnieść się z fotela, a bardzo tego nie lubię, kiedy nie ma ważnego ku temu powodu, czyli pożaru w pokoju obok albo trzęsienia ziemi, lub czegoś w tym rodzaju. Następnie trzeba udać się do kuchni i tę łyżeczkę znaleźć, wrócić i dopiero wtedy pomieszać. No co? Uszy mam czyste, a poza tym mieszam sobie, nie komuś.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 4)

staryznajomy

94 komentarze

2 czerwiec '13

staryznajomy napisał:

czy to pisał wonsaty?
podoba mi się Twoja klawiatura (żeby nie napisać "Twoje pióro" )

profil | IP logowane

andypolo

243 komentarze

1 czerwiec '13

andypolo napisał:

Masz chłopie wielkie pióro.

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska