MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

25/05/2013 07:50:00

Żelki w dekolcie

Żelki w dekolcieDziwna para. Nikt nie lubi Turbana. Żelki w dekolcie - wyprawa do Brighton. Sedeso-prysznic i kondomaterac. Sernik, czyli gąbka.
Do naszego domu, sprowadzili się nowi lokatorzy, para jakaś. Młoda kobieta, oraz mężczyzna w wieku średnio-dojrzałym. Ich wyjątkowość polega m.in. na tym, że – w przeciwieństwie do innych lokatorów – dysponują własnym pojazdem. Początkowo myślałem, że to ojciec z córką, ale kiedy - niechcący - podejrzałem ich przez uchylone drzwi, w sytuacji mocno jednoznacznej – przestałem tak myśleć.

Intrygujące było to, że para zamieszkała w dwóch osobnych, ale przylegających do siebie pokojach. Dlaczego nie w jednym? Przecież byłoby taniej. Na snuciu domysłów spędziliśmy z Perełką i Viktorią kilka godzin. Doszliśmy do niezbyt, w sumie, odkrywczego wniosku, że oboje mają coś do ukrycia, może swój związek, bo są muzułmanami i nie mogą żyć w nieformalnej relacji? Albo koleś jest żonaty i tylko bywa co jakiś czas u tej dziewczyny, albo... no właśnie, co? Ale gdzie diabeł nie może, tam Perełkę pośle. Nawiasem mówiąc Zły wcale nie musiał się fatygować, Perełka sama zdecydowała, że najprościej wybadać u źródła. Zapytała dziewczynę, o co w tym wszystkim chodzi. Już po niespełna godzinie, mieliśmy dość wyczerpujące "dossier" obojga.

Przeczytaj również:
W naszym angielskim domu cz. I

W naszym angielskim domu cz. II

Dziewczyna ma 25 lat, na imię Amali, urodzona w Londynie, ale korzenie pakistańskie. Ma ładną buzię, ale też sporą nadwagę. Jak wywiedziała się Perełka, jest to spowodowane chorobą nerek. Jej „chłopak” jest o 20 lat starszy i pochodzi z Afganistanu. Przybył na Wyspy jako uchodźca, mieszka tu już 25 lat. Dlaczego nie mieszkają razem? Bo każde z osobna bierze zasiłek mieszkaniowy. Gdyby mieszkali razem dostawaliby mniej kasy. O tym wszystkim dowiedziałem się podczas przypadkowego spotkania na schodach. Przy okazji wyszło, że szczerze nienawidzą landlorda. Chodzi o to, że Yassbir, nazywany przez nich „Turbanem”, który i tak dostaje od „councilu” pełną kwotę czynszu, żąda od nich dodatkowych 30 funtów. Od każdego z osobna. Uważają, to za bezczelność z jego strony tym bardziej, że w obu pokojach grasują myszy, a on nic z tym nie robi.

Oboje są niepraktykującymi muzułmanami. Zasad swojej religii raczej nie przestrzegają: ślubu nie mają, nie modlą się, on pija alkohol i pali papierosy. Okazuje się, że nie tylko oni – mówiąc o landlordzie – nazywają go „Turbanem”, bo wszyscy tak mówią, z wyjątkiem mnie. Ja starałem się tego unikać, jak ognia, by nie naruszać zasad tzw. poprawności politycznej, ale - prawdę mówiąc – to przecież nic w tym złego, facet w turbanie, to „turban” - taki skrót, dzięki któremu wszyscy wiedzą o kogo chodzi.

* * *

Lipiec, kilka dni upalnej pogody. Wybraliśmy się do Brighton. Nie cierpię tej, angielskiej podróbki Cannes, głównie plaży pokrytej okropnym, brudno – pomarańczowym, żwirem, który, przynajmniej ja, czuję nawet przez buty o grubych podeszwach. Gdy widzę plażowiczów, kroczących - jak gdyby nic - po tym żwirowym rżysku, doznaję arcy - niesympatycznego łaskotania w brzuchu. Wolałbym, oczywiście, do Eastbourne , ale o wyborze Brighton na cel podróży zdecydowały promocyjne ceny biletów.

Na peronie panował niemiłosierny tłok, podobnie było w wagonie. To istny cud, że udało się nam znaleźć wolne miejsca, tyle, że osobno. Spocząłem koło jakiejś blondyny wagi superciężkiej, która - zanim jeszcze dobrze usiadłem – poczęstowała mnie czarnymi żelkami, mówiąc, że świetnie robią na kolana. Podobno pomagają w wytwarzaniu jakiejś mazi w stawie kolanowym, dzięki czemu ów narząd działa lepiej i służy do późnej starości.

Moja towarzyszka podróży miała na sobie banalną jasną, perkalową, sukienką upstrzoną bladoróżowymi kwiatkami. Pasowały te kwiatki do bladoróżowej skóry właścicielki. Nie poświęcałbym jednak tyle czasu sukience, gdyby nie to, że była ona zaopatrzona w potężny dekolt, z którego wyłaniały się równie potężne, piegowate piersi. Wyglądały jak olbrzymie przepiórcze jaja. I właśnie kiedy wyjmowałem te żelki z torebki, uchwyciłem je tak niezręcznie, że niemal wszystkie wpadły w przestrzeń pomiędzy obiema piersiami. Pierwsza myśl była - wiadomo jaka – sięgnąć tam i je wydobyć. Tylko myśl, bo przecież nie odważyłbym się tego zrobić. Kobieta zręcznym ruchem zanurzyła dłoń w swoich obfitościach i wyjęła – chyba wszystkie – po czym podała mi je. Miały lekko słony smak, ale to chyba normalne, że podczas upałów ludzie się pocą.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska