To było dwa lata temu i wiele lat po jej nawróceniu. Kiedy uświadomiła sobie, co dokonuje się w tym budynku, zesztywniała. Stała w milczeniu i nie wie, czy się modliła. A potem, w nocy, śniła o krwawych dzieciach. Jola jest jedną z osób, które czuwały na Ealingu, przed domem z początków XIX wieku, na którym widnieje płaskorzeźba Archanioła Michała, nad nią zaś niewiele mówiący szyld: Marie Stopes International. West London Centre. W domu pracują medycy i ich asystentki. Przed nim, przez czterdzieści dni Wielkiego Postu, gromadzili się ludzie. Rozdawali ulotki, mieli plakaty, w rękach różańce. Prosili Boga o pomoc.
Na hasło: „Aborcja w UK” jednym kliknięciem wchodzi się w ładny, sterylny świat internetowego holokaustu z symbolem uśmiechniętej kobiety. Od niej nie odwraca się oczu, jak od plakatów namolnych „katoli”, którzy podczas demonstracji dla życia epatują przechodniów zdjęciami rozczłonkowanych ciał. Strony z ładną kobietą, które informują nas, że mamy prawo do własnej decyzji, kołyszą wyobraźnię, mamiąc ją łatwością usunięcia dziecka. Jednym z ulubionych przymiotników jest „delikatnie”. Odsysanie próżniowe polega na delikatnym odessaniu płodu z macicy. Wykorzystuje się do tego mały, plastikowy ssak podłączony do pompy. Rozszerzenie i chirurgiczne usunięcie ciąży polega na delikatnym otwarciu szyjki macicy i usunięciu płodu za pomocą kleszczy i ssaka. Opis przy informacji o zabijaniu dziecka między 20., a 24 tygodniem życia, nie jest delikatny. Po prostu go nie ma.
W Wielkiej Brytanii, co roku dokonuje się około dwustu tysięcy aborcji, w większości na życzenie. Od 1967 roku zgładzono w ten sposób ponad sześć milionów dzieci, chociaż Brytania nie jest na wojnie. Holokaust zebrał nieco mniejsze żniwo, choć przyzwolenie nań, niedowierzającego cywilizowanego świata, było porównywalne z poziomem akceptacji aborcji.
W październiku 2012 roku, z inicjatywy dwóch konserwatywnych polityków: minister do spraw kobiet i równości Marii Miller oraz poseł Nadine Dorries, odbyła się w brytyjskim parlamencie debata nad obniżeniem granicy wykonywania aborcji poniżej 24. tygodnia życia. Swojego stanowiska Miller nie uzasadniała religią, czy świecką etyką, lecz argumentem nauki, tłumacząc że zgoda na tak późną aborcję jest absurdalna, skoro w szpitalach ratuje się młodsze dzieci. „To nie jest w porządku, że na oddziałach położniczych w całym kraju lekarze walczą o uratowanie życia wcześniaków urodzonych w 20. tygodniu, kiedy w sąsiedniej sali wykonywana jest aborcja w 24. tygodniu” apelowała Dorries. Do sprawy odniósł się premier, mówiąc że faktycznie, są pewne medyczne argumenty na jej korzyść. Jednym z nich jest fakt, iż zdaniem naukowców, nienarodzone dziecko czuje ból już między 11 a 13 tygodniem życia, inni zaś twierdzą, że czuje go nawet wcześniej. Medyczne argumenty, nawet jeśli są pewne, okazały się jednak za słabe, by mogły zmienić, obowiązujące w tym kraju prawo. Debata zakończyła się fiaskiem.
Duchowa Adopcja
Po apelu Magdy z zespołu Dei Trust, który w Niedzielę Palmową wygłosiła z ambony kościoła Boboli, prosząc o włączenie się do akcji Duchowej Adopcji nienarodzonych, do księgi wyłożonej w kaplicy Matki Bożej Kozielskiej zaraz po mszy wpisali się pierwsi chętni. Będą codziennie odmawiać jedną dziesiątkę różańca, przez dziewięć miesięcy, modląc się o anonimowe dziecko i jego rodziców. Duchowa Adopcja nie jest parafialnym wymysłem zespołu Dei Trust. Powstała po objawieniach w Fatimie, stając się odpowiedzią na wezwanie Maryi do modlitwy na różańcu, pokuty i zadośćuczynienia. Przez Polaków, Duchowa Adopcja łączona jest ze zobowiązaniem podjętym przez milion pielgrzymów na Jasnej Górze, w 1956 roku. Postrzeganym również jako podjęcie odpowiedzialności za duchowy stan Europy. Rok przed Milenium chrztu Polski, powtarzając tekst kardynała Wyszyńskiego pielgrzymi częstochowscy ślubowali: „staniemy na straży budzącego się życia. Walczyć będziemy w obronie każdego dziecięcia i każdej kołyski równie mężnie, jak nasi ojcowie walczyli o byt i wolność narodu, płacąc obficie krwią własną. Gotowi jesteśmy raczej śmierć ponieść, aniżeli śmierć zadać bezbronnym. Dar życia uważać będziemy za największą łaskę Ojca wszelakiego życia i za najcenniejszy skarb Narodu”.
Czuwania podejmowane przed klinikami aborcyjnymi podczas 40 dni Wielkiego Postu odbywały się nie tylko w Londynie, lecz w kilku innych brytyjskich miastach, a Polacy nie tyle organizowali własne grupy, ile inicjowali nasze uczestnictwo w międzynarodowej kampanii. Odbywa się ona dwa razy w roku, w kolejnej będziemy mogli spotkać się jesienią. Biorą w niej udział tysiące ludzi, wierzących w siłę wspólnej modlitwy. Jej efektem jest zamykanie ośrodków aborcyjnych, lecz przede wszystkim rezygnacja z aborcji. W 2011 roku katolicy modlili się w ponad 250 miastach, w dziewięciu krajach. Zebrano potem świadectwa 3599 matek, które nie uległy pokusie.
Wtorek, 19 lutego 2013 roku
Przed furtką wiodącą do budynku, jedna lub dwie osoby rozdają ulotki, informujące o tym, jak można pomóc kobietom, które są w stanie błogosławionym. Jeśli ktoś wyrazi zainteresowanie rozmową, wówczas jedna z osób czuwających – rozmawia. Pozostałe modlą się na pobliskim skwerze. Na transparentach widnieją różne napisy, jeden z nich brzmi: „Jesteśmy tutaj aby Ci pomóc”. Budynek znajduje się zaraz przy parku, więc sporo osób przechodzi obok i czasem do modlitwy dołączają się mamy z małymi dziećmi.
W ciągu dwóch godzin czuwania, do budynku weszło dziesięć, może dwanaście kobiet. Jola przez godzinę stała przy furtce, rozdając ulotki, więc miała dobry punkt widzenia. Były to w większości kobiety pochodzące z Afryki, Indii. Rzadko wchodziły ze swoimi partnerami, część mężczyzn czekała na nie przed budynkiem, w samochodach, w większości były jednak same. Niektóre wychodziły z budynku złamane. Jedna płakała.