Barbara Pokryszka wpisała się w historię walki o prawa pracowników w Wielkiej Brytanii. O jej postawie pisaliśmy
tutaj . Teraz rozmawiamy o tym, co jest najważniejsze w egzekwowaniu praw pracowniczych i dlaczego nie wolno odpuścić.
MojaWyspa: Jak Pani sądzi, jakie prawa pracownicze najczęściej łamią pracodawcy?
Barbara Pokryszka: Odkąd stałam się rozpoznawalna jako osoba walcząca o prawa pracownicze, zwraca się do mnie wiele osób z prośbą o pomoc, wsparcie i radę w trudnej sytuacji w pracy. Na podstawie tych informacji, długo mogłabym opowiadać o przypadkach łamania praw pracowniczych. Zacznijmy od tego, że wielu pracowników, zwłaszcza imigrantów zatrudnianych do prostych prac, w ogóle nie ma żadnych umów, po prostu pracują na czarno. Taki pracownik to najtańszy pracownik, pracodawca nie odprowadza za niego żadnych składek, nie płaci podatków, bo w ogóle nie zgłasza takiego pracownika. Bardzo łatwo pozbyć się takiego pracownika, bo ten - nie mając w ręku umowy - nie będzie w stanie udowodnić, że pracował u danego pracodawcy. Dodatkowo, taki człowiek jest też źle traktowany przez innych pracowników, bywa oskarżany o nieuczciwą konkurencję czy zaniżanie płac. Tymczasem nie można zapominać, że to nie pracownik dyktuje warunki swojego zatrudnienia lecz pracodawca.
Imigranci doświadczają tej zależności w sposób szczególny, ponieważ nader często są osobami oderwanymi od rodzin, jakiegokolwiek zaplecza, często nie znają języka, są zdani sami na siebie i najzwyczajniej są zmuszeni walczyć o byt z dnia na dzień, aby przeżyć w sensie biologicznym, jak w średniowieczu.
Inne grzechy pracodawców?
Mogą np. podwyższać normy i wydłużać czas pracy zmuszając do nadgodzin (zazwyczaj niepłatnych), nie przestrzegać procedur dyscyplinarnych, nie zezwalać na wykorzystanie urlopu wypoczynkowego, nie płacić za odbyty urlop, zwalniać bez respektowania odpowiednich procedur. Pracodawca może też nagminnie stosować mobbing w stosunku do swoich pracowników i traktować go wręcz jako sposób dyscyplinowania podwładnych. Pracodawcy są też często na bakier z prawami człowieka, zdarza się, że poniżają pracowników na wszelkie możliwe sposoby, tak by pracownik uwierzył że jest niewiele wart.
Dlaczego?
To daje pracodawcy wymierne korzyści materialne – skoro pracownik jest nic nie wart, dlaczego nie zapłacić mu poniżej płacy minimalnej? Takie postępowanie skazuje pracownika niejednokrotnie na skrajne ubóstwo, ale to już pracodawcy nie obchodzi. Tak więc jeśli już mimo wszystko godzimy się na i tak niekorzystny dla nas kontrakt musimy się przygotować na sytuacje, że pracodawca będzie chciał wycisnąć z nas jeszcze więcej, niż jest to za zgodą obu stron przewidziane w kontrakcie. I wtedy właśnie pojawia się kwestia walki o swoje prawa.
Na ile łatwiej jest „poniewierać” imigrantami? A może to jest tak, że zły pracodawca traktuje źle wszystkich, bez względu czy jest to Anglik czy Hindus lub Polak, a dobry wszystkich traktuje równo?
Zły pracodawca źle traktuje wszystkich pracowników, ponieważ jest nastawiony na doraźny i jak najszybszy zysk i jest mu wszystko jedno, czy wyzyskuje Anglika, czy obcokrajowca, zysk nie ma narodowości. Gorsza sytuacja imigrantów wynika z kilku źródeł. Bardzo często są to osoby zatrudniane do prostych prac, nie wymagających wysokich kwalifikacji, choć nierzadko wykonujący te prace imigranci bywają ludźmi dobrze wykształconymi. Jedną z podstawowych barier jest nieznajomość czy też słaba znajomość języka, co bywa wykorzystywane, a wręcz nadużywane przez pracodawcę. Kolejną barierą bywają różnice kulturowe, które dodatkowo izolują imigrantów zarobkowych, np. specyfika brytyjskiego życia społecznego w znacznej części opiera się na różnych niepisanych zwyczajach, znanych i rozumianych tylko przez tych, którzy wychowali się w tej kulturze, ale niekoniecznie jasnych dla przybyszów. Nie można też zapominać o nieznajomości prawa brytyjskiego wśród imigrantów, którzy przyjeżdżają na Wyspy w desperackim poszukiwaniu jakiegokolwiek zarobku, a którzy mogli nawet nie znać prawa obowiązującego w ich krajach ojczystych. Na to wszystko nakłada się dość perfidna polityka prowadzona przez wielu pracodawców tak chętnie zatrudniających obcokrajowców, zwłaszcza pochodzących z różnych krajów i kręgów kulturowych, co ułatwia takiemu pracodawcy stosowanie starej zasady „dziel i rządź”.
Żeby skłócić ze sobą pracowników?
Tak, to świadoma metoda niektórych pracodawców, którzy celowo wykorzystują różnice narodowościowe po to, aby w zarodku niszczyć ewentualną solidarność między pracownikami, a co przejawia się m.in. w preferowaniu pracowników jednej narodowości kosztem innej, w szczuciu ludzi przeciwko sobie, tworzeniu klimatu konkurencji podbudowanej różnicami narodowymi, nawet zaszłościami historycznymi np. między Polakami a Litwinami. Takie postępowanie gwarantuje pracodawcy, że pracownicy będą się żarli między sobą, a więc z tymi narodowymi klapkami na oczach nie będą w stanie dostrzec, że mają „wspólnego wroga” w postaci tak samo wszystkich wyzyskującego ekonomicznie pracodawcy, czyli nie będą się jednoczyć, współpracować, podzieleni nie będą w stanie solidarnie i skutecznie walczyć o swoje prawa i interesy, które obiektywnie mają te same.
czytaj dalej >>>
Barbara Pokryszka na zgromadzeniu przed wyborami na mera Londynu