David Cameron staje wobec najpoważniejszego testu wyborczego, od kiedy objął władzę w maju 2010 r. Boris Johnson jest dla brytyjskiego premiera szansą na przerwanie trwającego od kilku tygodni pasma porażek. To, że konserwatyści poniosą spore straty, jest więcej niż pewne – rząd przeprowadza bardzo ostry program oszczędnościowy, redukując świadczenia socjalne i zatrudnienie w sektorze publicznym, więc automatycznie przekłada się to na poparcie w sondażach.
Na dodatek przez kilka ostatnich tygodni spadały na rząd kolejne problemy –
groźba strajku kierowców cystern i
braku paliwa na stacjach, zbyt bliskie relacje ministrów i samego Camerona z magnatem medialnym Rupertem Murdochem (przedwczoraj komisja Izby Gmin uznała, że nie jest on właściwą osobą do kierowania międzynarodowym koncernem), wreszcie
nawrót recesji . Ta ostatnia, ogłoszona w zeszłym tygodniu informacja jest podwójnie bolesna – była niespodziewana, a poza tym w sytuacji, gdy strefa euro coraz bardziej skłania się ku stymulowaniu wzrostu, ministrowi finansów George’owi Osborne’owi trudno będzie bronić polityki cięć budżetowych.
W efekcie poparcie dla konserwatystów w sondażach spadło w weekend do 29 proc. – najniższego poziomu od ośmiu lat, a w jutrzejszych wyborach utracą na rzecz Partii Pracy ok. 350 miejsc we władzach lokalnych. Mogą się pocieszać dwiema sprawami – wspomniane 29 proc. to i tak więcej, niż laburzyści mieli po dwóch latach po swoim ostatnim zwycięstwie, a w kwestiach gospodarczych Osborne nadal cieszy się większym zaufaniem wyborców niż jego odpowiednik w laburzystowskim gabinecie cieni, Ed Balls.
Ale opozycyjna Partia Pracy nie będzie mogła mówić o zwycięstwie, jeśli nie uda jej się odzyskać władzy w Londynie. Głównymi konkurentami w walce o stanowisko burmistrza są ubiegający się o reelekcję Boris Johnson z Partii Konserwatywnej oraz sprawujący tę funkcję w latach 2000 – 2008 Ken Livingstone. Obaj nie tylko są bardzo wyrazistymi – nawet nieco ekscentrycznymi – politykami, lecz także nie ukrywają wzajemnej niechęci. Ale obecnie więcej atutów ma Johnson – dzięki temu, że w niektórych sprawach nieco się dystansuje od swojej partii, jest jedynym konserwatywnym politykiem, którego popularność nie ucierpiała. Poza tym jego rządy okazały się zaskakująco udane – np. liczba zabójstw wśród nastolatków wskutek użycia noży i broni palnej, co było najważniejszym tematem podczas poprzedniej kampanii, spadła o połowę. Według sondaży Johnson ma nad Livingstone’em kilkupunktową przewagę, co powinno wystarczyć do zwycięstwa. Pytanie jeszcze, czy zakończy to złą passę partii Camerona.
Poparcie dla konserwatystów spadło w sondażach do 29 proc.
Autor: Bartłomiej Niedziński
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Chcesz mieć zawsze aktualny serwis gospodarczo-prawny?
Zamów pełne wydanie Dziennika Gazety Prawnej w internecie.