MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

31/05/2006 09:39:01

Ostatnie lata Rządu Polskiego w Londynie

Rozmowa z Walerym Choroszewskim, działaczem niepodległościowym z Londynu. Czy Rząd Polski w Londynie przewidywał w końcu lat osiemdziesiątych upadek PRL? - Muszę uczciwie stwierdzić, że byliśmy zupełnie zaskoczeni i nieprzygotowani do tak szybkich zmian, jakie nastąpiły w kraju. W Polsce przecież na przełomie 1989 i 1990 roku miała miejsce rewolucja. Nie w tym oczywiście sensie, że zabijano ludzi, ale w tym sensie, że zmieniły się poglądy wielu ludzi i zmienił się cały system rządzenia.

Prawdą jest również, że już kilka lat wcześniej, powiedzmy od roku 1987, bardzo wielu ludzi przypuszczało, że najpóźniej za kilka lat muszą nastąpić i nastąpią zmiany w kraju. Szybkie więc przygotowanie się do nich, aby być gotowym za rok czy za dwa lata, nie wchodziło w grę. Staraliśmy się więc obserwować zachodzące w kraju zjawiska, oceniać je, a nawet do pewnego stopnia na nie wpływać, co jednak było praktycznie zupełnie niemożliwe.

Na podstawie jakich informacji Rząd Polski w Londynie oceniał i przewidywał zbliżające się wydarzenia w kraju?
- Oficjalnych kontaktów z krajem nie utrzymywaliśmy. Spotykaliśmy się natomiast z Polakami, z różnych zresztą sfer, odwiedzającymi Wielką Brytanię. Drugim źródłem naszej wiedzy o sytuacji w kraju była prasa, radio i telewizja, a trzecim polskie ośrodki niepodległościowe, z którymi nawiązaliśmy kontakty w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. W ich liczbie najbliżej współpracowaliśmy z KPN Leszka Moczulskiego oraz PPS Jana Józefa Lipskiego, oraz takimi działaczami podziemnymi jak: Anna Walentynowicz, Kornel Morawiecki,  Władysław Bartoszewski, Jan Fałat,  Janusz Kamocki, Romuald Szeremietiew i inni.
Były też trzy spotkania w austriackim Ramsau. Tam spotykaliśmy się z działaczami niepodległościowymi z kraju. Ja się tam czułem wspaniale, szczególnie w czasie jednego ze spotkań  z młodymi z Polski. Oni czuli i myśleli zupełnie jak ja. To było niesamowite. To był chyba także ostatni moment, kiedy czułem się wśród rodaków z Polski jak wśród swoich. Później, w miarę upływu czasu, tych ostatnich dwunastu czy trzynastu już lat, czuję że się zdecydowanie oddalam od dzisiejszej Polski.

Czy przewidywaliście Państwo kolejność zbliżających się zmian w starej ojczyźnie?
- Dużo o tym rozmawialiśmy i dyskutowaliśmy na każdym posiedzeniu rządu, które odbywały się co dwa tygodnie - nie licząc posiedzeń poszczególnych komisji rządowych. Także na każdym posiedzeniu Rady Narodowej, na której premier wygłaszał zawsze expose, którego główna część poświęcana była omówieniu i ocenie bieżącej sytuacji w kraju.

Z przebiegiem tych dyskusji i naszymi ówczesnymi obserwacjami zapoznać się dziś można czytając protokoły posiedzeń Rady Narodowej. Pamiętam, jak w roku 1988 i 1989 najbardziej martwiła nas kampania prezydencka, która mogła skończyć się dla Polski wybraniem przypadkowego prezydenta. Mam tu na myśli Tymińskiego -  przewodniczącego partii X, który w naszych kręgach oceniany był jako agent obcego wywiadu. Nie wiedzieliśmy oczywiście, czy był to agent sowiecki czy jakiś inny, ale widzieliśmy w nim przedstawiciela zupełnie obcych Polsce interesów. Może właśnie dlatego z wielkim zadowoleniem przyjęliśmy wybór Lecha Wałęsy, na którego zresztą tu agitowaliśmy. Przewidywaliśmy też, że jeżeli prezydentem zostanie Wałęsa, to insygnia prezydenckie zostaną przekazane z Londynu do Warszawy. Tak też się stało.

Czy wszyscy członkowie rządu myśleli podobnie?
- W tym czasie to było praktycznie jedyne słuszne rozwiązanie. Tymiński w żadnym wypadku nie wchodził w rachubę. To, że on przeszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich, było dla nas ogromnym zaskoczeniem. Na tym etapie nie było u nas żadnej różnicy zdań.
Wątpliwości pojawiły się przy ocenie faktu, jak daleko posunęła się już wówczas demokratyzacja kraju? Różnica zdań dotyczyła oceny obrad „okrągłego stołu”. Tutaj była dość istotna różnica w ocenie tego faktu. Część z nas nie uznała „okrągłego stołu” za autentyczny, społeczny przełom. Wielu  uważało, że był on pewnego rodzaju manipulacją. I że się on zakończył  zgodnie z wcześniej opracowanym scenariuszem komunistycznym. Że dawni działacze partyjni dobrali sobie za uczestników „okrągłego stołu” odpowiadających im i łatwych do sterowania partnerów.
Ta różnica zdań była widoczna też potem, kiedy przyszło do decyzji: czy i w jakich okolicznościach przekazać insygnia prezydenckie do Polski. Na Radzie Prezydenckiej wystąpiłem z propozycją, aby wcześniej wysłać do kraju kilku ministrów, którzy by zbadali, za zgodą oczywiście władz polskich, sytuację w kraju i którzy złożyliby nam później odpowiednie sprawozdanie. Dopiero też wówczas rząd polski w Londynie podjąłby decyzję o zwrocie insygniów do kraju. Uważałem, że należy być ostrożnym i nie spieszyć się z decyzją – zwłaszcza ze względu na kontraktowy charakter pierwszego Sejmu.
Mój projekt został przyjęty tylko w części. Prezydent Kaczorowski bowiem, w chwili wyjazdu naszych wysłanników do Polski, w moim odczuciu praktycznie zdecydowany już był na przekazanie insygniów prezydenckich Lechowi Wałęsie. Ponadto zespół został tak dobrany, aby znaleźli się w nim wyłącznie ludzie przychylnie nastawieni do przekazania insygniów. Decyzja o ich przekazaniu nastąpiła więc faktycznie już w chwili wyboru wysłanników, lub nawet przedtem. Mnie, mimo mojej prośby, prezydent Kaczorowski do wyjeżdżającego zespołu nie włączył. Nie wiadomo zresztą, czy moja obecność w zespole mogłaby coś zmienić?
Trzech ministrów naszego rządu, w ich liczbie i ja, wypowiedziało się ostatecznie przeciwko natychmiastowemu przekazaniu insygniów prezydenckich do kraju. Uważaliśmy, że powinno to nastąpić dopiero po całkowicie wolnych wyborach do sejmu i senatu.. Pozostali członkowie rządu, w mniejszym lub większym stopniu, choć pomysłem zwrotu insygniów nie byli zachwyceni, przychylili się do decyzji o bezzwłocznym przekazaniu insygniów prezydenckich do Polski.
Ja następnie, jako jedyny minister Rządu Polskiego w Londynie, zaprotestowałem i zgłosiłem chęć ustąpienia. Zapowiedziałem też, że do Polski na taką uroczystość nie pojadę. Porozumiałem się też z prezydium Niezależnej Grupy Społecznej, z ramienia której byłem w rządzie z zapytaniem, czy mam ustąpić z zajmowanego stanowiska. Prezydium zadecydowało o moim pozostaniu w składzie rządu, zostawiając mi decyzję, co do wyjazdu do Polski na uroczystości przekazania insygniów prezydenckich Lechowi Wałęsie. Do Warszawy więc nie pojechałem, co zostało przyjęte niezbyt dobrze - zarówno w Polsce, jak i wśród moich kolegów w rządzie, łącznie z prezydentem Kaczorowskim.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska