MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Strona 77.6 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 76.6 | 77.6 | 78.6 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

Str 77.6 z 91

temat zamknięty | nowy temat | Regulamin

Korba102

Post #1 Ocena: 0

2009-05-25 08:33:47 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Czas pracuje dla pedofilów?
Grzegorz Górny 16-09-2008, ostatnia aktualizacja 16-09-2008 00:38
W Holandii już słychać głosy lekarzy i polityków, którzy tłumaczą, że pedofilia, tak jak homoseksualizm, jest naturalną skłonnością pewnego odsetka ludności – pisze Grzegorz Górny, publicysta

Pedofilia jest dziś powszechnie uważana za zboczenie. Media się oburzają, gdy zostaje ujawniony kolejny przypadek wykorzystania seksualnego dzieci. Donald Tusk nazwał niedawno złapanego na Podlasiu pedofila kreaturą, która nie zasługuje na miano człowieka. Premier nie jest w swych odczuciach odosobniony: nawet zatwardziali kryminaliści nie mają litości dla współwięźniów pedofilów. Jednocześnie w świecie akademickim i kulturze masowej rozpowszechnia się klimat przyzwolenia na traktowanie dziecka jako obiektu seksualnego.

Przewodniczący założonej w 2006 roku w Holandii pedofilskiej partii Dobroczynność, Wolność i Różnorodność (NVD) Ad van der Berg twierdzi, że w swej działalności wzoruje się na lobby gejowskim. Jeszcze 100 lat temu homoseksualizm, nazywany wówczas sodomią, był powszechnie potępiany jako zboczenie. Dzisiaj w krajach zachodnich jest on nie tylko tolerowany, ale nawet traktowany życzliwie przez władze i dużą część społeczeństw. Zwiększa się liczba państw, w których legalizowane są związki jednopłciowe, łącznie z prawem do adopcji dzieci.

Ad van der Berg nie ukrywa, że marzy mu się, aby podobna ewolucja nastąpiła w odniesieniu do pedofilii. Przypomina, że mocny impuls w kierunku akceptacji homoseksualizmu wyszedł ze świata akademickiego. Środowiska pedofilskie, próbując usprawiedliwić i usankcjonować swój proceder, także powołują się na autorytet nauki, a zwłaszcza psychologii. Jednym z pionierów w tej dziedzinie był Wilhelm Reich, uczeń Zygmunta Freuda, twórca pojęcia rewolucja seksualna i główny popularyzator psychoanalizy w USA. Uważał on nieskrępowane niczym współżycie seksualne za konieczny warunek zdrowia psychicznego, dlatego radził, by podejmowane było jak najszybciej, nawet przed osiągnięciem pełnoletności.

Życie seksualne według Kinseya

Nowy impuls pedofilskim postulatom nadał jednak Alfred Kinsey, autor osławionych raportów na temat życia seksualnego Amerykanów w latach 40. i 50. XX wieku. Kinsey twierdził, że dzieci – nawet w pierwszych latach życia – nie są pozbawione seksualności i mogą nawiązywać kontakty płciowe z osobami dorosłymi. Dowodził, że już noworodki mają rozwinięte potrzeby seksualne, które mogą być zaspokajane. W swoim „Raporcie o mężczyźnie” badacz precyzował nawet, do ilu orgazmów w ciągu godziny zdolne są dzieci poniżej czwartego roku życia. Twierdził, że gdyby społeczność wyzbyła się krępujących ją zahamowań, to połowa chłopców mogłaby doznawać orgazmu przed osiągnięciem wieku trzech lub czterech lat.

Jak Kinsey doszedł do takich wniosków? Otóż jego badania oparte były na wywiadach z osobami dorosłymi, które miały kontakty seksualne z dziećmi i na tej podstawie rozpoznawały oraz interpretowały zachowania swoich małoletnich partnerów. Głównymi autorytetami w dziedzinie dziecięcej seksualności okazali się więc pedofile gwałcący dzieci poniżej czwartego roku życia.

W raportach Kinseya znajdują się szczegółowe opisy zachowań dzieci podczas stosunków z dorosłymi. Reakcje nieletnich to m.in. „ekstremalne napięcie z gwałtownymi konwulsjami”, „wykrzywione usta”, „spazmatyczne skurcze”, „wytrzeszcz oczu”, „zaciskające się dłonie”, „szloch lub gwałtowny płacz, czasem z obfitymi łzami, szczególnie u młodszych dzieci”. Kinsey pisze, że dzieci „bronią się przed partnerem i mogą podjąć gwałtowne wysiłki, aby uniknąć orgazmu, chociaż czerpią niewątpliwą przyjemność z tej sytuacji”.

Amerykański badacz zlekceważył relacje 80 proc. molestowanych dzieci, które miały zaburzenia emocjonalne po kontaktach płciowych z osobami dorosłymi, i mówiły o swoim strachu związanym z tym doświadczeniem. Uznał, że reakcje te są wynikiem pruderyjnych ograniczeń konserwatywnego społeczeństwa, w którym dzieci zostały wychowane.

Kinsey w swoich badaniach zmienił też pojęcie normy i normalności. Uznał mianowicie, że normalne jest każde zachowanie seksualne, które jest fizycznie możliwe do wykonania. W ten sposób do rangi normy pierwszy raz podniesione zostały takie formy aktywności płciowej, jak homoseksualizm czy właśnie pedofilia.


Dla dobra dzieci

Ruch pedofilski zyskał tym samym naukową podstawę dla swoich roszczeń i zaczął coraz bardziej otwarcie występować ze swymi postulatami. Podobnie jak niegdyś środowiska gejowskie powoływały się na raporty Kinseya, walcząc o akceptację dla swoich żądań, tak powołują się na niego pedofile. Powtarzają za nim, że stosunki z dziećmi są seksualną normą, i że są one dla osób małoletnich korzystne. Główne hasło tego środowiska brzmi: chcemy dobra dla dzieci, dlatego domagamy się dla nich prawa do współżycia z dorosłymi.

Do najbardziej znanych promotorów pedofilii na świecie należą m.in. Richard Farson (psycholog, autor książki „Prawa człowieka dla dzieci”;), Hubertus von Schönebeck (założyciel stowarzyszenia „Przyjaźń z dziećmi” i autor „Niemieckiego manifestu dziecięcego”;) czy Tom O’Carroll (przewodniczący międzynarodowej organizacji PIE – Pedophile Information Exchange).

Dla popularyzacji pedofilii szczególnie dużo zrobił zmarły w 2006 r. holenderski działacz gejowski i seksuolog dr Frits Bernard. To on ukuł pojęcie tzw. pedofilii pozytywnej, twierdząc, że współżycie z dorosłymi wyzwala w dzieciach osobowość i wspiera ich rozwój emocjonalny. Zapytany przed śmiercią, jaki czynnik może spowodować społeczną akceptację pedofilii, odpowiedział jednym słowem: „czas”.


Coraz młodsi partnerzy

Lobby pedofilskie nie traci czasu i zdobywa coraz większe wpływy w środowiskach psychiatrów, dążąc do tego, by pedofilia została wykreślona z rejestru zaburzeń seksualnych, tak jak niegdyś homoseksualizm. Za swój sukces uważa orzeczenie Sądu Najwyższego USA, który w 1999 roku uznał, że likwidacja pedofilskich stron internetowych naruszałaby konstytucyjną zasadę wolności słowa.

Środowiska pedofilskie dążą również do obniżenia wieku prawnej dopuszczalności stosunków seksualnych. Na Węgrzech zmniejszono niedawno do 14 lat wiek dzieci, które mogą brać udział w filmach pornograficznych. W Danii z kolei obniżono granicę wieku, od której seks nie jest już zakazany, do lat 12. W tym samym kraju na skutek ostrego protestu ruchu obrońców zwierząt zakazano pornografii o charakterze zoofilskim. Jak widać, więcej oburzenia wywołuje wykorzystywanie seksualne zwierząt niż dzieci.

Dla popularyzacji pedofilii szczególnie dużo zrobił dr Frits Bernard. To on ukuł pojęcie tzw. pedofilii pozytywnej, twierdząc, że współżycie z dorosłymi wspiera rozwój emocjonalny dzieci
Tego typu rozwiązania prawne nie byłyby możliwe bez poparcia politycznego. Wielkie afery obyczajowe w Portugalii i Belgii ujawniły, że członkami siatek pedofilskich byli także znaczący politycy. W Portugalii aresztowano m.in. posła partii socjalistycznej, byłego ministra pracy czy byłego ambasadora w RPA.

W Belgii na ławie oskarżonych zasiadł pedofil związany z elitami liberalnej Partii Reform i Wolności. Okazało się też, że stosunki płciowe z osobami małoletnimi utrzymywał lider belgijskich socjalistów wicepremier Elio Di Rupio. Nie został oskarżony o pedofilię tylko dlatego, że chłopiec, z którym współżył, skończył akurat 16 lat, a w belgijskim prawodawstwie pedofilia dotyczyła kontaktów seksualnych z dziećmi przed 16. rokiem życia. Czyn ten jednak nie zdyskredytował go jako polityka.

Pojawienie się dziecka jako podmiotu (czy raczej przedmiotu) zachowań seksualnych było związane z działalnością liderów pokolenia ,68. Lewicowy publicysta amerykański Paul Berman w swej książce „Władza i idealiści” opisuje, dlaczego przywódca rewolty studenckiej w 1968 r. Daniel Cohn-Bendit porzucił działalność rewolucyjną i przez dwa lata kierował przedszkolem we Frankfurcie nad Menem.

Jego aktywność mieściła się w ramach ówczesnego projektu Nowej Lewicy, którego celem było „przeprowadzenie radykalnej operacji chirurgicznej na narodowym charakterze Niemców”. W centrum tego planu znajdowała się edukacja seksualna. Jak pisze Berman, „nauczyciele chcieli uwolnić naturalną seksualność małych dzieci”. W ten sposób zamierzano podkopać tradycyjny model wychowania i zniszczyć ośrodek formowania osobowości autorytarnych.


Uwolnić seksualność

Do czego prowadziły takie eksperymenty z dziećmi, można się dowiedzieć ze wspomnień Klausa Rainera Röhla, byłego redaktora naczelnego pisma „Konkret”, które w największym stopniu przygotowało grunt pod wybuch rewolty 1968 r. w Niemczech.

Tak opisuje on nastroje panujące w swoim środowisku: „po dalszej wnikliwej lekturze Wilhelma Reicha i Herberta Marcuse nikt nie zadowalał się polityczną indoktrynacją. Skoro własna seksualność była zmarnowana – co przejawiało się na przykład w tym, że ktoś uparcie wierzył w romantyczną miłość albo wzbraniał się przed zerwaniem swego narzeczeństwa (...) – to przynajmniej dzieci powinny być wychowane w duchu uwolnionego seksu. Także wczesne formy seksualizmu, jak faza analna, powinny być w pełni przeżywane przez dzieci. (...) Po fazie analnej dzieci powinny wejść możliwie wcześnie na następny stopień seksu i onanizować się publicznie. (...) Zatroskana matka zwróciła się do kolektywu z takimi słowami: » Moje dziecko ma już cztery lata i nie potrafi się prawidłowo onanizować«. Uwolniona seksualność budzona była i na inne, drastyczniejsze sposoby, jak obowiązkowe przyglądanie się stosunkom płciowym albo pedofilne zabawy z pięcioletnią dziewczynką”.

Zainteresowanie pedagogiką przedszkolną przez aktywistów generacji ,68 nie było specyfiką czysto niemiecką. W Stanach Zjednoczonych zajął się tym np. Bill Ayers – przywódca lewackich bojówek Weather Underground.Dziś liderzy pokolenia ,68 odżegnują się od jakichkolwiek skojarzeń z pedofilią. Jednak procesy mające na celu uwolnienie naturalnej seksualności dzieci zostały uruchomione, zakorzeniając się choćby w kulturze masowej.


Złamać tabu

Czasopisma i audycje telewizyjne dla młodzieży pełne są seksualnych podtekstów, a nawet wprost zachęt do rozpoczęcia życia seksualnego. W szkołach rozdawane są prezerwatywy i przekazywana jest wiedza o środkach antykoncepcyjnych, co przez uczniów odbierane jest jako zachęta do inicjacji płciowej. W ten sposób w świadomości społecznej utrwalany jest obraz osoby niepełnoletniej jako zdolnej do utrzymywania kontaktów seksualnych.

Nic więc dziwnego, że działacze lobby pedofilskiego pytają – jeżeli stosunki między dwiema osobami małoletnimi stają się czymś powszechnym i normalnym, to dlaczego tak samo nie potraktować relacji seksualnych między dorosłym a dzieckiem? Ich zdaniem takie kontakty są nawet korzystniejsze dla dziecka, które dzięki temu wprowadzone zostaje w świat relacji seksualnych przez kogoś doświadczonego.

Wbrew pozorom nie są to mrzonki garstki dewiantów. Środowiska pedofilskie to setki mniej lub bardziej jawnych grup, stowarzyszeń, pism czy stron internetowych z forami dyskusyjnymi i listami przebojów. Liderzy partii NVD uważają, że naukowa akceptacja pedofilii oraz kulturowe przyzwolenie na traktowanie dziecka jako obiektu seksualnego doprowadzą w końcu do zalegalizowania tego zjawiska. W Holandii już słychać głosy lekarzy i polityków, którzy tłumaczą, że pedofilia, tak jak homoseksualizm, jest naturalną skłonnością pewnego odsetka ludności.

Czy kolejne tabu obyczajowe zostanie więc złamane? Na pierwszy rzut oka nic dzisiaj na to nie wskazuje. Ale pół wieku temu nikt w Europie też nie wyobrażał sobie, że mogą zostać zaakceptowane i zalegalizowane rozwiązania, które dzisiaj w wielu krajach są normą. Czy zapewnienia dr. Bernarda, że czas pracuje na korzyść jego środowiska okażą się prawdziwe?

News z sieci

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 25-05-2009 08:39 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #2 Ocena: 0

2009-05-25 10:20:49 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Szpieg MI-6 zostawiła w autobusie torebkę z tajemnicami
Oficer wywiadu naraziła na zdemaskowanie dziesiątki agentów.

Szpieg w spódnicy jechała autobusem na lotnisko w kolumbijskiej Bogocie. W torebce miała ukryte tajemnice operacji antynarkotykowych. Jednak, gdy agentka wysiadała z autobusu całkowicie o niej zapomniała. Jej błąd kosztował brytyjskich podatników miliony.

Informacje które oficer łącznikowa MI-6 straciła razem z torebką ukryte były na pendrivie. Były na nim nazwiska agentów, ich dane kontaktowe i dane z działalności za ostatnie 5 lat - donosi "The Times".

Według gazety przerwano kilkanaście operacji i wycofano z kraju agentów. Nim "The Times" dotarł do informacji o zagubionej torebce, wywiad próbował całą sprawę wyciszyć.

British spy loses secrets in a handbag
A BRITISH agent has thrown the war against drug traffickers into chaos by leaving top secret information about covert operations on a bus in South America.

In a blunder that has cost taxpayers millions of pounds and put scores of lives at risk, the drugs liaison officer lost a computer memory stick said to contain a list of undercover agents’ names and details of more than five years of intelligence work.

It happened when the MI6-trained agent left her handbag on a transit coach at El Dorado airport in Bogota, Colombia. Intelligence chiefs were forced to wind up operations and relocate dozens of agents and informants amid fears the device could fall into the hands of drugs barons.

The incident, which was hushed up by the Serious Organised Crime Agency (Soca), the agent’s employer, is an embarrassment for the government. It is another blow for Jacqui Smith, the home secretary, who has ultimate responsibility for Britain’s anti-drugs operations and the safeguarding of criminal intelligence.
Chris Grayling, the shadow home secretary, said: “This is an extremely sensitive part of Home Office operations and is the latest in a series of big data errors. It underlines why this government, and Jacqui Smith in particular, has to get to grips with security protocols.”

The agency yesterday confirmed the data loss but said it had happened soon after Soca had been set up in 2006, “whilst staff were still working to the data-handling policies of precursor agencies”.
News z sieci
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #3 Ocena: 0

2009-05-25 10:48:56 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Będzie "wielka czystka" w brytyjskim parlamencie
Z brytyjskiego parlamentu zniknąć może po następnych wyborach nawet połowa obecnych posłów - prognozuje "The Times". Do odejścia zmuszą ich ostatnie afery finansowe, przegrana w wyborach i osiągnięcie wieku emerytalnego - informuje serwis PAP.
David Cameron, lider opozycyjnych konserwatystów, którzy wyprzedzają w sondażach rządzącą Partię Pracy, powiedział, że otwiera listy kandydatów partii na wybory dla wszystkich chętnych. Dodał, że w polityce trzeba nowych twarzy.

"The Times" prognozuje, że z 646 posłów w Izbie Gmin aż 325 odejdzie lub zostanie odwołanych przez wyborców. Takie wnioski wynikają z przedstawionej przez dziennik analizy przeprowadzonej przez dyrektora ośrodka danych wyborczych na Uniwersytecie w Plymouth Colina Rallingsa.

Zestawia on liczbę posłów poszczególnych partii, którzy według źródeł partyjnych odejdą z powodu skandali lub ze względów wiekowych (170 posłów Partii Pracy, 55 konserwatystów oraz 10 z innych partii) oraz tendencje w sondażach. Te ostatnie sugerują, że mandaty utraci 60 deputowanych. Roszady między frakcjami sprawią, że odejdzie kolejnych 30 parlamentarzystów. Zmiany dotkną więc 325 posłów.

Opinię publiczną w Wielkiej Brytanii wzburzyły ujawnione ostatnio przypadki nadużywania przez posłów parlamentarnego systemu refundacji wydatków. Dopuścili się ich zarówno posłowie Partii Pracy, jak i konserwatystów. Prasa wytknęła przykłady nadużyć również członkom gabinetu premiera Gordona Browna.

Jak pisze w niedzielę agencja Associated Press, część wydatków posłów pod względem prawnym jest legalna. Niektóre mogą jednak pociągnąć za sobą odpowiedzialność karną.

Niedzielny "Daily Telegraph" podał, że około 200 posłów zatrudniało członków rodziny jako swój personel. Jest to praktyka formalnie dopuszczalna, ale krytykowana, jako nieprzejrzysta finansowo. Dziennik zauważa, że pozwalało to na obciążanie podatników bieżącymi wydatkami domowymi posłów.

Najgłośniejszym dotąd skutkiem afer wokół wydatków posłów jest decyzja przewodniczącego Izby Gmin Michaela Martina o ustąpieniu ze stanowiska. Martin, krytykowany za swą postawę wobec skandali, ustąpi 21 czerwca.

Partia Camerona nie ucierpiała w sondażach na skutek skandali. Jednak jej lider zadeklarował w niedzielę, że otwiera listy na wybory dla osób niezwiązanych z partią i polityką. "Jeśli chcesz pomóc nam oczyścić politykę, przyjdź i zostać kandydatem konserwatystów" - powiedział w rozmowie z BBC.

Premier Gordon Brown powinien zwołać wybory przed czerwcem 2010 roku. Niektóre sondaże z ostatnich dni wskazują, że większość obywateli chciałabym, żeby premier uczynił to jeszcze w tym roku.

"The Times" zauważa, że prognozowana "czystka" w parlamencie oznaczałaby największe zmiany od 1945 roku. Wówczas w Izbie Gmin zasiadła połowa nowych posłów - ale wtedy był to skutek II wojny światowej.

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 25-05-2009 10:51 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #4 Ocena: 0

2009-05-25 21:17:03 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

W. Brytania: zginęły kolejne dyski z danymi

Skradziono poufne dokumenty zawierające informacje m.in. o romansach pozamałżeńskich wysokich rangą oficerów RAF, budząc w brytyjskim resorcie obrony obawy, że mogą oni paść ofiarą szantażu - podał PAP za dziennikiem "Guardian".
Według gazety kradzieży trzech twardych dysków z tymi danymi dokonano we wrześniu ubiegłego roku, ale RAF nie ujawniła, że znajdowały się na nich także informacje "potencjalnie niebezpieczne", takie jak szczegóły dotyczące życia seksualnego oficerów (np. korzystania przez nich z usług prostytutek) czy konsumpcji narkotyków. Nie wiedział o tym nawet ówczesny minister obrony Des Browne. O tym, jak poważne skutki może mieć kradzież, napisano tylko w wewnętrznej notatce resortu obrony.

Dane dotyczą około 500 osób i nie są zakodowane. "Te informacje zawierały szczegóły wyroków karnych, śledztw, szczegółów zadłużenia, stanu zdrowia, konsumpcji narkotyków, korzystania z usług prostytutek i romansów pozamałżeńskich łącznie z nazwiskami stron trzecich" - napisano w notatce, cytowanej przez "Guardiana".

"Te dane stanowią idealny cel dla zagranicznych służb wywiadowczych, dziennikarzy śledczych i szantażystów. Co więcej, jeśli informacja o życiu prywatnym personelu RAF, a zwłaszcza bardzo wysokich rangą oficerów, zostanie upubliczniona, reputacja tych służb dozna uszczerbku" - podkreślono.

Do kradzieży doszło w bazie w Innsworth (hrabstwo Gloucestershire) 11 września. Ministerstwo obrony poinformowało w niedzielę, że od tego czasu przeprowadzono rozmowy ze wszystkimi osobami, których dane znajdowały się na dyskach, by zorientować się, jakie skutki może to mieć dla nich i dla ich rodzin, oraz by służyć poradą ws. działań minimalizujących ewentualne szkody.

Najwyżsi rangą oficerowie, których dane skradziono, mieli dostęp do ściśle tajnych informacji.

Notatka ma zostać ujawniona w poniedziałek wieczorem w telewizji BBC2.
News z sieci
A już myślałem że będę w szoku i nic już nie zginie w UK a jednak norma wykonana
Jakich mają emigrantów przy sterach takie mają wyniki.

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 25-05-2009 21:19 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #5 Ocena: 0

2009-05-26 06:21:06 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

NHS gubi dane pacjentów
NHS w ciągu zaledwie kilku miesięcy zgubiło dane dziesiątek tysięcy pacjentów - informuje Press Association powołując się na "The Independent".
Między styczniem a kwietniem b. r. w NHS zarejestrowano 140 wycieków poufnych danych.

Wśród najbardziej jaskrawych przypadków złamania procedur bezpieczeństwa wymieniono między innymi działania jednej z przychodni w której zgrano dane 10 tys. pacjentów na niezabepieczony laptop, który został później skradziony z domu jednego z lekarzy. Inny opisywany przypadek to zgubienie pendrive'a zawierającego dane 6 tys. pacjentów. W tym wypadku dane były zaszyfrowane, jednak na pendrivie naklejono karteczkę z hasłem umożliwiającym dostęp do nich.

Brytyjski Information Commisioner Richard Thomas nakazał pilne sprawdzenie procedur bezpieczeństwa ochrony danych w placówkach służby zdrowia.
News z sieci
zaczyna się potop informacji o zaginaniu prawa a nie zaginięciu danych
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #6 Ocena: 0

2009-05-26 20:23:34 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Ważny komunikat Ambasady RP w Londynie
W związku z wprowadzeniem nowego systemu przyjmowania wniosków paszportowych ambasada RP informuje, że w przypadku ubiegania się o paszport dla dziecka (także dziecka urodzonego w Wielkiej Brytanii) konieczne będzie przedstawienie polskiego aktu urodzenia.
Konsul będzie mógł wydać pierwszy paszport dla dziecka poniżej 1 roku życia w oparciu o brytyjski zupełny (certified copy) akt urodzenia jeśli uwzględniono w nim występowanie w imionach oraz nazwisku dziecka oraz w danych rodziców polskich znaków diaktrycznych (ą,ć,ę,ł,ń,ó,ś,ź,ż).

W przypadku, gdy ojciec dziecka jest nieznany, niezbędne będzie, w przypadku wnioskowania o każdy paszport, okazanie polskiego zupełnego odpisu aktu urodzenia dziecka.

Więcej informacji o tym, jak uzyskać polski akt urodzenia można znaleźć pod adresem <a href="http://www.londynkg.polemb.net/index.php?document=31" target="_blank" target="_new">http://www.londynkg.polemb.net/index.php?document=31</a>.

Jednocześnie ambasada informuje, że:

- w brytyjskim urzędzie stanu cywilnego - Register Office - można poprosić o uwzględnienie polskich znaków w imionach i nazwisku dziecka oraz w danych rodziców. W związku z powyższym należy uwzględnić prawidłową pisownię imion i nazwisk dzieci oraz rodziców w trakcie rejestracji urodzenia dziecka w brytyjskim Register Office.

- w Register Office można także poprosić o odręczne wystawienie aktu urodzenia dziecka, w którym uwzględnione zostaną polskie znaki diaktryczne.
news z sieci
jak nieznany"W przypadku, gdy ojciec dziecka jest nieznany, niezbędne będzie, w przypadku wnioskowania o każdy paszport, okazanie polskiego zupełnego odpisu aktu urodzenia dziecka."
Faktycznie nieraz polki nie kontrolują z kim współżyją "kobiety
lubia brąz"

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 26-05-2009 20:34 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #7 Ocena: 0

2009-05-26 21:11:52 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Pracowałam w nielegalnym przedszkolu
Przez lata dziwiłam się, jak to możliwe, że w praworządnej Szwajcarii szefowa nigdy nie miała do czynienia z policją

Jest takie miejsce w jednym z dużych miast słynącej z praworządności Szwajcarii, gdzie od 20 lat zatrudnia się nielegalnie emigrantów z całego świata. Pracowałam tam od kwietnia 2007 r. do lutego 2009 r.

To prywatna instytucja zorientowana na dzieci do czwartego roku życia, prowadzona przez 55-letnią Żydówkę.

Posadę znalazłam przez internet. Nagłówek: "Dobrze płatna praca w...". O ile na początku szokowało mnie to miejsce, o tyle z czasem weszło mi w krew, nie widziałam już ani przekrętów, ani oszustw.

Przedszkole znajduje się w najdroższej dzielnicy. Pracują tam dziewczyny z całego świata, zmieniając się co parę miesięcy, często są zwalniane, rotacja jest bardzo intensywna. Właścicielka nie wyrabia potrzebnych w Szwajcarii pozwoleń na pobyt i pracę, to praca na czarno, o dziwo, w miejscu publicznym, powszechnie dostępnym dla każdego.
To przedszkole jest teoretycznie dla dzieci angielskojęzycznych, ale przychodzą także inne. Swoje dzieci zapisują tu obcokrajowcy z całego świata, przebywający w okolicy na stałe lub czasowo – z powodu pracy czy choćby urlopu; ale także Szwajcarzy, ludzie, którzy zawsze żyją w zgodzie z prawem, niemający zielonego pojęcia, że całe to przedszkole działa nielegalnie.

Show u drzwi

Najważniejsza czynność opiekunki to show u drzwi. Trzeba być niesłychanie miłym dla rodziców i dzieci, kiedy ktokolwiek z rodziców jest w środku. Później drzwi są zamykane. I nikt już nie dba o nic.

Otwieramy o siódmej. Kończymy o szóstej. Podczas tych 11 godzin nie ma przerw. Jeśli chcę jeść, biorę cokolwiek z lodówki, ale jeść muszę poza kuchnią, bo może akurat jakiś dwulatek bije niemowlęta. Do przedszkola codziennie przychodzi 25-30 dzieci, bywa, że i więcej. Mój rekord to 38. Jest co robić.

Moja żydowska szefowa oraz koleżanka ( – Nigdy nie mów, że pracujesz dla mnie, mów, że pracujesz ze mną – powtarza) wpadła na genialny pomysł: otóż możesz tu przyprowadzić dziecko o dowolnej porze w godzinach otwarcia, na jak długo chcesz i bez zapowiedzi. Przyjmuje wszystkich, w każdym wieku. – To jest biznes – mówi. Świetna definicja. Biznes. Nie przedszkole.
Przedszkole jest duże, cztery pomieszczenia dla dzieci, mnóstwo zabawek, wiele z nich dostajemy od rodziców, którzy się wyprowadzają ze Szwajcarii. Dwie łazienki, kuchnia, sypialnia dla maluchów, dwa przedpokoje i pokój, w którym mieszkam. Gdy po godz. 18 wszyscy idą do domu, mam swoje ładne, nowe mieszkanie z balkonem. Nasza szefowa uwielbia antyki i blaszane obrazki na ścianę. Gust nie jest jej mocną stroną. Zresztą wystarczy na nią spojrzeć, ubiera się zawsze w biały podkoszulek i dżinsy. Od nas wymaga podobnego ubioru, ale tego nie przestrzegamy.

Posiłki dla starszych dzieci są o 11.30 i 14.30, niemowlęta karmimy na żądanie. Co jedzą starszaki? Ma to piękną nazwę: tuna salad – najtańszy makaron, do którego szefowa dodaje tuńczyka z puszki, spaghetti – makaron z ketchupem, gulasz – ryż z gulaszem z puszki, meat salad – ryż z posiekaną najtańszą, śmierdzącą nieziemsko kiełbasą. Wilk jest syty i owca cała – rodzice mają wspaniałe złudzenie, a szefowa oszczędza pieniądze. Lunch: chleb z nutellą lub dżemem. Kilkudniowy. Nigdy świeży. Nierzadko smarowałam zielone ze starości kromki dla naszych międzynarodowych bogatych dzieci.

A dzieci są zewsząd: Azja, Europa, Afryka, Australia, wszystkie kraje, egzotyka wliczona – Surinam na przykład, ale 40% to dzieci Żydów.
Jeśli nie pada i zimą nie ma dużego mrozu, wychodzimy z dziećmi na plac zabaw. Jedna opiekunka i sześcioro-ośmioro dzieci w środku wielkiego miasta, dla mnie zawsze duży stres. Wyprowadzamy tylko te maluchy, które umieją mówić. Reszcie smarujemy błotem buciki, spodnie, kurtki i wciskamy bujdy rodzicom, że ich dziecko było na spacerze, o tak, kilka godzin na świeżym powietrzu, a jakże, świetnie się bawiło. Rodzice nie posiadają się ze szczęścia.

Nadgodziny
W naszym przedszkolu możesz się spóźnić po dziecko, ile tylko chcesz. Możesz je przyprowadzić o czwartej i odebrać o ósmej. Któraś z dziewczyn będzie musiała zostać. To płatne ekstra 20 franków za godzinę, jeśli masz wtedy dwoje dzieci z dwóch różnych rodzin, zarabiasz podwójnie, zapłacą ci gotówką do ręki. Inna sprawa, że po 11-godzinnym dniu harówy jesteś już tak zmęczona, że padasz na twarz.
Wiesz, jak się pilnuje tych dzieci? Nikt tego nie widzi, więc pozwalasz sobie na wiele. Jesteś w przedszkolu sama, a drzwi są zamknięte. Surfujesz po internecie. Gotujesz obiad. Idziesz wziąć prysznic. A niemowlęta drą się w wózkach. Ciebie już to nie obchodzi. Ile możesz znieść?

Rachunki są wysyłane rodzicom pocztą i pieniądze wpływają do banku na konto szefowej. Miesięcznie ok. 40 tys. franków, podejrzałam kiedyś rachunki. Zresztą policzyć łatwo, cena dnia dla dziecka, które przebywa u nas pięć godzin i dłużej, to 80 franków, dla reszty 15 za godzinę.
Nigdy nie używam słowa boss. Właścicielka to moja koleżanka. I rzeczywiście pracuję z nią, nie dla niej. Dostaję co miesiąc gotówkę do ręki. Mieszkam w mieszkaniu zarejestrowanym na nią. Sama. Zakupy robi ona. Ja kupuję tylko ekstra rzeczy, których mi brakuje. Jesteśmy bardzo nisko opłacane. Gdybym brała 20 franków na godzinę, tak jak za nadgodziny, zarobiłabym moją pensję w kilka dni. Za 11 godzin dziennie, 55 tygodniowo, dostaję tyle, ile zarabia przeciętna au pair z 30-godzinnym tygodniem pracy, opiekująca się jednym, dwojgiem dzieci.
Nikt dotąd nie sprawdzał w żadnych instytucjach, skąd moja szefowa ma tyle pieniędzy i na jakich zasadach zarabia. A przecież to Szwajcaria, kraj, gdzie wszystko musi być zgodnie z prawem.
Widać pod latarnią najciemniej.
Dziewczyny
Przedszkole istnieje 20 lat. Sama pracowałam tam dwa. W końcu uciekłam, tak jak Amanda, Brazylijka, z którą pracowałam około sześciu miesięcy, moja największa przyjaciółka i podpora, tak jak Aga, Polka, jak Cristine, pół-Angielka, pół-Meksykanka, która również wpadła w kłopoty zdrowotne z powodu przepracowania, wycieńczenia i niedożywienia. Wiele dziewczyn zostało zwolnionych, Sarah, Kanadyjka, była zbyt powolna, tam trzeba pracować szybko i wydajnie, to nie tylko opieka nad dziećmi, ale i codzienne sprzątanie po posiłkach, odkurzanie, czyszczenie łazienek, pieluchy, smarki, mocz oddawany na podłogę przez dzieci oduczane noszenia pampersów.
Malutkie dzieci są jak psy. Jedno zaczyna płakać, dołączają kolejne, myślą, że coś złego się dzieje. Kiedy jeden pies zaczyna wyć, inne natychmiast dołączają. Trzeba to wytrzymać.
Andrea, Węgierka, została zwolniona, Sylvia, też Węgierka, odeszła sama, Barbara, Czeszka, po dwóch latach zrezygnowała, Aga, Polka, odeszła.
Nasza żydowska szefowa to postać równie kontrowersyjna, co charyzmatyczna i fascynująca. Nigdy nie potrafiłam jej jednoznacznie ocenić. Jedno jest pewne: nie da się jej nie zauważyć. Mimo 55 lat (nikt nie zna jej wieku, tylko ja podpytałam drugą żonę jej byłego szwajcarskiego męża, który dał jej papiery i pozwolenie na pobyt, żeniąc się z nią) wygląda na 35, ma długie czarne włosy, przepiękną twarz, jej ciało pokrywają tatuaże, które zasłaniają blizny po wypadku samochodowym. Była w śpiączce przez rok. Zawsze uważałam, że dano jej drugie życie. Ona tak właśnie żyje, jakby każdy dzień miał być ostatni. Weekendy spędza w barach, tańczy, śpiewa, pije wino.
Dla nas jest bardzo surowa. Cóż, dba o swój biznes. Wrzeszczy, kiedy popełniamy błędy, ale zawsze można z nią pogadać o kłopotach. Szuka nam mężów i umawia na randki.
Wiele razy rozmawiałyśmy z dziewczynami o tej instytucji, każda z nas dziwiła się, jak to możliwe, że tak długo nasza szefowa nie miała do czynienia z policją, nie było też żadnych kontroli. Byłyśmy w tej dziedzinie przeszkolone: nikomu nie mów, gdzie pracujesz, na pytania odpowiadaj, że jesteś turystką i odwiedzasz mnie, a ja jestem twoją znajomą. Jak długo tu jesteś? Dwa tygodnie.
Ale sąsiedzi mnie znają, mam tu wielu znajomych. Widzą mnie codziennie od wielu miesięcy.
Nigdy się nie bałam, że wpadnę. Nawet nie byłam szczególnie ostrożna. Po prostu pracowałam tam, żyłam, miałam znajomych, dom.

Szkoła życia
Poznałam wiele historii dziewczyn z całego świata. Połączyło nas przedszkole. Każda z nas dostała tam wielką szkołę życia. Pewnie teraz tam pracują nowe dziewczyny. Show must go on. Szefowa plus dwie pracownice, plus około trzydzieściorga dzieci, w tym półroczniaki. Zanim oddasz dzieciaka w ręce obcych, dobrze się najpierw zastanów.
Do dziś nie wiem, na ile nas szefowa wykorzystywała, na ile nam pomagała. Nas, dziewczyny, łączyło to, że pochodziłyśmy z ubogich krajów, każda miała kłopoty finansowe i każda podreperowała budżet w tej placówce. Naszą pracą postawiłyśmy szefowej ogromny dom w Izraelu ( – To moje bezpieczeństwo – powtarzała zawsze, wiadomo, w końcu może wpadnie), widziałam zdjęcia, właśnie ów dom wykańcza, za poduszki do pokoju gościnnego na poddaszu zapłaciła pół mojej miesięcznej pensji. Dzięki nam szefową stać na wynajmowanie 200-metrowego mieszkania w nowiusieńkim bloku w rozrywkowej dzielnicy... i mieszkanka w mieście dla drugiej pracownicy oraz na płacenie rachunków za przedszkole.
Pamiętam nagłówek w internecie: "Dobrze płatna praca...".
I nadal nie wiem, czy bardziej moją szefową kocham, czy jej nienawidzę.
News z sieci
Kiedyś był program o tych przedszkolach i żłobkach i tu w UK to norma
Tu większa część działających firm jest nielegalna i one też są zatrudniane w NHS i te późniejsze zaginięcia danych w różnych instytucjach.



[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 26-05-2009 21:13 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #8 Ocena: 0

2009-05-27 20:50:27 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Anglia: aresztowano kolejnego geja-kanibala!
W domu Anthony'ego Francisa Morleya (35) w Yorkshire znaleziono częściowo zjedzone zwłoki Damiana Oldfielda (33). Morley wpadł przez... głupie uwagi w restauracji. Ich treść zaniepokoiła obługę, która zawiadomiła policję.
Ciału Oldfielda brakowało kawałka prawej nogi. Pokrojone w kostkę mięso znaleziono w rondelku na kuchence. Morleya zatrzymano pod zarzutem morderstwa. Policja zwróciła się do społeczności gejowskiej z prośbą o pomoc w ustaleniu okoliczności spotkania ofiary z mordercą.

Nie jest to pierwszy głośny przypadek kanibalizmu wśród gejów.

W roku 2001 wielkiego szumu narobiła sprawa Armina Meiwesa (44), który zabił i zjadł Bernda-Jürgena Brandesa. Brandes pozwolił się zjeść dobrowolnie. Mężczyźni spotkali się poprzez stronę internetową "The Cannibal Cafe", poświęconą fetyszowi kanibalizmu.

Meiwes wpadł, gdyż po spożyciu około 10 kilogramów Brandesa chwalił się tym w internecie, by przyciągnąć więcej ofiar. Zespół Rammstein poświęcił temu wydarzeniu piosenkę "Mein Teil" z płyty "Reise, Reise" z roku 2004. Uznając przypadek Meiwesa za naturalną konsekwencję paranoi konsumpcyjnego stylu życia. Meiwes odsiaduje obecnie wyrok dożywocia.

Kolejny przypadek miał miejsce również w Niemczech, w roku 2005. Ralf M. zabił swego partnera, rozczłonkował i zamroził do dalszego spożycia. W tym samym roku inny Niemiec, Thomas S., udusił i zjadł swą młodszą kuzynkę.

W zeszłym roku Luis Calva Zepeda, biseksualny mężczyzna z Meksyku, wraz ze swym partnerem zamordował i spożył swą byłą dziewczynę. Wywołało to wielką dyskusję na temat propagowania w internecie ekstremalnych fetyszy seksualnych.

Najdrastyczniejszym przykładem tego zjawiska jest niewątpliwie Dolcett - legendarny grafik, skrzętnie ukrywający swą tożsamość. Publikuje on w internecie rysunki swych nieprawdopodobnie wręcz drastycznych fantazji seksualnych. Są one za to jak najbardziej heteroseksualne. W jego świecie kobiety ofiarują się jako pożywienie dla mężczyzn.

Miłośnicy twórczości Dolcetta bronią jego trudnych do zaakceptowania, krańcowo sadystycznych wizji za pomocą argumentów o swobodzie wyrazu artystycznego. Podkreślają też, że jego twórczość to czysta fantazja, która nie ma nic wpólnego z rzeczywistością. Podobnie jak makabryczne filmy w rodzaju "Piły" czy "Hostelu".

Jednak z przypadków wiernego adaptowania tych wzorców w życiu rzeczywistym można wnosić, że pozornie nieszkodliwe fantazje mogą się stać inspiracją dla przerażających zbrodni. Co więc z odpowiedzialnością za twórczość, którą się upublicznia?

Oczywiście najłatwiej jest wykreślić te przypadki ze świadomości jako przejawy obłędu, eliminującego sprawców ze zdrowego społeczeństwa. Jednak czy to nie łatwizna? Ostatecznie, wszyscy skazani ostatnio przez sądy kanibale byli jak najbardziej poczytalni.

Współczesna cywilizacja medialna gloryfikuje przemoc, epatuje makabrą, usprawiedliwia wojny i wyznacza podwójne standardy wobec cierpienia. Czy nie jest przez to choć po części winna rodzeniu się podobnego "obłędu" w podatnych umysłach?

I czy nie ponosi też pewnej odpowiedzialności ta najzupełniej "normalna" publiczność, dla której kręci się wciąż kolejne, wciąż bardziej makabryczne, sadystyczne i krwawe części "Piły"?

Czy granica między fantazją a rzeczywistością nie staje się dziś zbyt cienka, byśmy mogli udawać, że nas, "normalnych", to wszystko nie dotyczy?

****************************************************************
Kanibalizm
Krótki wstęp i zarys terminologii

Kiedy w 1992 roku paleoantropolog z University of California w Berkeley - Tim White - opublikował wyniki badań kości odnalezionych w osadzie Anasazi, w stanie Colorado, raport wywołał falę protestów wielu naukowców. Ludzkie szczątki z XII wieku nosiły ślady świadczące o tym, że co najmniej siedem osób zostało w tym miejscu ugotowanych i zjedzonych przez nieznanych osobników. Co bardziej konserwatywni naukowcy twierdzili, że nacięcia na kościach, świadczące o usuwaniu z nich tkanek miękkich oraz obecność mioglobiny (białka występującego wyłącznie w ludzkich mięśniach) w odnalezionym niedaleko skamieniałym kale, nie jest wystarczającym dowodem na to, że zostali oni zjedzeni. Z biegiem czasu do literatury i prasy fachowej przenikało coraz więcej odkryć o podobnej wymowie, z Etiopii, Francji czy Chorwacji. Sugerowały one, że proceder zjadania ludzkiego mięsa pojawiał się już od czasów człowieka neandertalskiego.

Kanibalizm to bardzo rozpowszechniona w świecie zwierząt praktyka, polegająca na spożywaniu mięsa osobników tego samego gatunku. Występuje u pajęczaków, owadów, ryb, ptaków a nawet nielicznych ssaków. Termin "kanibalizm" początkowo faktycznie dotyczył tylko ludzi, jednak jego definicja szybko rozprzestrzeniła się na inne żywe stworzenia. Prawdopodobnie po raz pierwszy nazwa ta pojawiła się w dziennikach marynarzy, którzy wraz z Krzysztofem Kolumbem wyprawili się do Wschodnich Indii. Przypuszcza się, że ekspedycja miała styczność z plemieniem Karibów - uprawiającym praktyki rytualnego pożywania ludzkiego mięsa - i omyłkowo przekręciła jego nazwę, określając tym samym jego członków jako "kanibów", terminem brzmieniowo zbliżonym do hiszpańskiego słowa "canibales"- spragniony, okrutny.

Badania nad kanibalizmem doprowadziły jednak do pojawienia się innego terminu, który zasięgiem swym obejmował tylko gatunek ludzki. Antropofagia, gdyż o tym terminie mówię, to zbitka dwóch słów pochodzących z języka greckiego: anthropos - człowiek, phagein – pożerać. O antropofagii mówić możemy tylko wtedy, kiedy dochodzi do sytuacji, w której jeden człowiek spożywa mięso innego człowieka. Odmianą antropofagii jest również nekrofagia (gr. nekros - martwy), polegająca na zjadaniu przez człowieka ludzkiego mięsa, pochodzącego od osób martwych.

Dla uporządkowania terminologii dotyczącej kanibalizmu przydatne są jeszcze dwa określenia, istotne zwłaszcza dla antropofagii uprawianej przez plemiona pierwotne. Są to "egzokanibalizm", czyli kanibalizm zewnętrzny, występujący wtedy, gdy dane plemię, kultura czy narodowość spożywa mięso ludzkie pochodzące od osobników z innego plemienia, kultury czy narodowości; oraz "endokanibalizm", czyli kanibalizm wewnętrzny, gdy osobniki pochodzące z danej wspólnoty terytorialnej czy kulturowej, spożywają ludzkie mięso pochodzące od osobników tej samej grupy.

Rodzaje antropofagii

Pomimo wielkiego sceptycyzmu części antropologów, znaleźli się naukowcy, którzy poświęcili wiele czasu badaniu zagadnienia ludzkiego kanibalizmu. Wynikiem ich pracy jest wyodrębnienie kilku rodzajów kanibalizmu stale powtarzającego się w historii ludzkości.

Kanibalizm religijny lub rytualny występuje wtedy, gdy spożywanie ludzkiego mięsa wynika z przekonań religijnych, wierzeń lub uprawianych przez grupę kanibali różnorakich rytuałów, zwykle dotyczących sfery życia pozagrobowego. Kulturą, która przez współczesnych najczęściej identyfikowana jest z antropofagią, są starożytni Aztekowie. Według wierzeń Aztekowie (właściwie Mexikowie, Aztekowie to nazwa potoczna) to lud, który przybył przed wiekami na tereny dzisiejszego Meksyku z mitologicznej krainy zwanej Aztlan (termin Azteca oznaczał pierwotnie "ludzi z Aztlan" i odnosił się do jednego plemienia, które w XIII wieku przybyło na Płaskowyż Meksykański, i podbiło oraz zasymilowało mieszkającą tam ludność). Kanibalizm Azteków wynikał z ich wierzeń religijnych - uważali oni, że składanie ludzi w ofierze oraz ich zjadanie wiąże się z zachowaniem równowagi pomiędzy światem ludzi a kosmosem. Prawdą jest, że w azteckiej kulturze ludzkie ofiary i kanibalizm uprawiano na wielką skalę, niektórzy naukowcy twierdzą nawet, że rocznie Aztekowie poświęcali w ten sposób tysiące osób, zwykle młodych, sprawnych mężczyzn. Gdyby jednak na ołtarzu bogom oddawano wszystkich osobników mogących zapewnić kulturze przetrwanie, Aztecy szybko zakończyliby swój żywot. Dlatego też większość ofiar stanowili jeńcy wzięci do niewoli podczas wojen z sąsiednimi plemionami (często zdarzało się nawet, że dwa plemiona celowo "umawiały się" na wojnę, aby zapewnić sobie nawzajem odpowiednią ilość ofiar). Taki rodzaj antropofagii nosi nazwę kanibalizmu wojennego i, po Aztekach, uprawiało go jeszcze wiele kultur.

Jedną z nich było, nie mniej słynne w tej dziedzinie, plemię Irokezów, jedna z najbardziej rozwiniętych cywilizacyjnie kultur Indian Ameryki Północnej. Nazwa plemienia pochodzi od algonkińskiego (rodzina językowa w Ameryce Północnej posługująca się językiem algonkin), które oznacza "wąż" lub "przerażający człowiek". Podczas toczonych przez Irokezów wojen plemię zjadało schwytanych jeńców wierząc, że zaspokoi to boga wojny. Indianie ci wierzyli również, że spożywanie mięsa wrogów prowadzi do zaabsorbowania fizycznych i psychicznych cech ofiary. Jeśli zatem martwy jeniec odznaczył się w wojnie wyjątkowym męstwem, zjadające go osoby przejmowały, według wierzeń, część jego odwagi i siły. Prawdopodobnie tego typu kanibalizm wojenny uprawiany był przez plemiona papuaskie (Nowa Gwinea), nawet podczas II wojny światowej. Poza rytualnym i religijnym wymiarem takich praktyk, pomagał on również w prosty sposób pozbyć się ciał jeńców, oraz zapewnić sobie dostatek pożywienia na długi czas.

Jak widzimy na powyższych przykładach, kanibalizm zewnętrzny (wojenny) był powszechnie praktykowany przez kultury pierwotne. Mimo to, wśród plemion, funkcjonował także kanibalizm wewnętrzny, najczęściej przyjmujący formę tzw. antropofagii pogrzebowej. Kultura preinkaskich plemion Wari z amazońskich lasów tropikalnych, prawdopodobnie pierwszych mieszkańców Ameryki Południowej, miała w zwyczaju zjadać zmarłych z własnej kultury. Praktyka ta poparta była przekonaniem, że konsumpcja zmarłego członka rodziny czy grupy prowadzi do tego, że jego duch jest przejmowany przez członków społeczności i na zawsze pozostaje wśród bliskich. Uważano również, że jest to najbardziej godny szacunku sposób postępowania ze zmarłymi członkami plemienia. Dopiero rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa i misji ewangelizacyjnych, oraz pojawienie się chorób związanych z praktyką zjadania ludzkiego mięsa (Kuru - choroba mózgu przypominająca chorobę Creutzfeldta-Jakoba, wywoływana przez priony spożywane wraz z mięsem człowieka zakażonego), przyczyniło się do znacznego ograniczenia, egzo- i endokanibalistycznych praktyk religijnych oraz rytualnych plemion na całym świecie.

Jeść, aby przeżyć

Zgoła odmiennym rodzajem kanibalizmu zanotowanym przez naukowców jest tzw. kanibalizm surwiwalowy (lub kanibalizm w celu przetrwania). Występuje on w sytuacjach, w których podczas klęsk głodowych brakuje pożywienia, gdy jedynym sposobem na przeżycie jest spożywanie mięsa pochodzącego od martwych osobników tego samego gatunku. Historia kanibalizmu notuje wiele przypadków tego typu praktyk, sam wiek XX obfituje w kilkanaście przypadków, w których ludzie doprowadzeni do skrajności przez panujące warunki uprawiali antropofagię.

Zacznę jednak od roku 1846, kiedy to grupa złożona z przedstawicieli dwóch rodzin - Donnerów i Reedów - prowadzona przez George’a Donnera, zdecydowała się wyemigrować przez góry Sierre-Nevada, do stanu Kalifornia. Grupa liczyła około setki osób (źródła podają różne liczby, najczęściej powtarzającą się jest - 89) i miała ze sobą około 20 pojazdów, w tym jeden wagon kolejowy. Kiedy podczas przeprawy przez góry, nieoczekiwanie zmieniła się pogoda, podróżnicy zmienili trasę na dłuższą. W trakcie podróży zaczął sypać śnieg i w rezultacie grupa Donnera utknęła w samym centrum zamieci, nie mogąc się cofnąć ani iść dalej. Kiedy podróżnikom skończyły się zapasy, postanowili pożywiać się ciałami zmarłych z głodu i wycieńczenia towarzyszy. Nadmienię tylko, że spośród wszystkich członków ekspedycji (złożonej z dorosłych, starców i dzieci), ocalało tylko 46 osób.

Podobnie w sytuacji ekstremalnego głodu na Ukrainie w latach 30tych, ofiarą kanibalizmu surwiwalowego padło kilkaset tysięcy osób (niektórzy naukowcy mówią nawet o kilku milionach!). Radziecki polityk, I Sekretarz KC KPZR, Nikita Chruszczow wspominał nawet, że jeszcze w latach 40tych XX wieku obserwował na Ukrainie matki robiące przetwory z własnych dzieci, jednak trudno dać wiarę tym przesłankom, nie popartym żadnymi dowodami. Równie hipotetyczne, ale jak dotąd jednak nieodrzucone, są wypowiedzi jakoby podczas wielkiego głodu w Chinach w latach 1959-1961, rodziny wymieniały się dziećmi, aby nie musieć zjadać własnych. Te makabryczne historie nie zmieniają faktu, że do praktykowania kanibalizmu w celu przetrwania niewątpliwie tam dochodziło.

Jednak najsłynniejszym przypadkiem tego typu kanibalizmu jest na pewno historia urugwajskich rugbistów, którzy w 1972 roku wraz z grupą krewnych i przyjaciół, lecieli samolotem z Argentyny do Chile (w sumie 45 osób). W trakcie lotu nad Andami samolot podróżujących uległ awarii w wyniku, której piloci zmuszeni byli posadzić go na samych szczytach zaśnieżonych gór. Podczas katastrofy zginęło 13 pasażerów, a ci, którzy przeżyli zmuszeni byli, z braku jakichkolwiek zapasów, zjeść ich ciała. Rozbitkowie przebywali w górach przez 72 dni, a kiedy w końcu zostali odnalezieni, do domów wróciło jedynie 16 osób.

Zabić, aby jeść

Najbardziej makabryczne i kontrowersyjne przypadki antropofagii, do dziś stanowiące zagadkę dla psychiatrów i ekspertów od kryminalistyki, dotyczą jednak tzw. kanibalizmu przestępczego. Kiedy jedna osoba zabija drugą, w celu spożycia jej mięsa, lub dokonuje mordu z innego powodu, lecz towarzyszy temu proceder kanibalistyczny, możemy niewątpliwie mówić o kanibalizmie kryminalnym (przestępczym). O ile poprzednimi dwoma rodzajami kanibalizmu zajmują się głównie antropolodzy i psychiatrzy, o tyle ten znajduje się głównie w sferze zainteresowań kryminalistyki i psychologii kryminalistycznej. Naukowcy z tych dziedzin zdołali wyselekcjonować cztery główne podtypy tego typu praktyk:
kanibalizm seksualny, traktowany jako zaburzenie psychofizyczne, w którym zjadaniu ludzkiego mięsa towarzyszy satysfakcja seksualna, bądź też rozładowanie frustracji seksualnej;
kanibalizm będący formą agresji, wynikający z wielkiej potrzeby dominacji i kontroli nad drugą osobą i ekspresji tej potrzeby;
kanibalizm epikurejski (lub odżywczy), gdy głównym powodem spożywania ludzkiego mięsa są jego wartości odżywcze i zamiłowanie do jego smaku;
kanibalizm przestępczo-rytualny, związany głównie z przestępstwami popełnianymi przez osoby deklarujące praktyki satanistyczne;
Kanibalizm seksualny uznawany jest za najbardziej odrażający ze wszystkich czterech zjawisk i dotyczy przestępców, którzy kojarzą konsumpcję ludzkiego mięsa z seksem, bądź też osiągają wtedy satysfakcję seksualną (taką jak podczas normalnego stosunku seksualnego). Często, jak na przykład w przypadku Alberta Fisha - amerykańskiego malarza pokojowego i dekoratora wnętrz - kanibalizm wiąże się z innym zaburzeniem, jakim jest pedofilia. Fish, który od lat 20tych zamordował i zjadł kilkoro dzieci, otwarcie przyznawał się psychiatrze sądowemu - dr Frederickowi Werthamowi - że doświadczał wielkiej satysfakcji seksualnej podczas fantazjowania na temat zjadania ludzkiego mięsa, a jego zbrodnicza działalność była tylko realizacją owych marzeń. Ofiarami rekordzisty w dziedzinie kanibalizmu seksualnego, słynnego Rzeźnika z Rostova (Ukraina), Andrieja Chikatilo, padały głównie młodzi chłopcy i dziewczęta. Chikatilo, z zawodu nauczyciel, zamordował, okaleczył i zjadł, co najmniej 44 osoby. Osiągał on satysfakcję seksualną nie tylko podczas znęcania się nad swoimi ofiarami, lecz także podczas ich jedzenia. Najsmaczniejszymi częściami ciała, według Chikatilo, są piersi, genitalia i wewnętrzne narządy płciowe.

Edward Gein, farmer z Plainfield (Wisconsin, USA), który w 1957 roku został oskarżony o zabicie 3 osób (prawdopodobnie zabił ich znacznie więcej- w jego domu znaleziono szczątki 15 kobiet, chociaż Gein twierdził, że są to pozostałości po zwłokach, które skradł z pobliskiego cmentarza), był główną inspiracją dla scenarzysty i reżysera słynnego Milczenia owiec. Gein zamordował swego brata oraz właścicielki dwóch pobliskich sklepów. Odbywał także stosunki seksualne ze zwłokami i, podobnie jak filmowy Buffalo Bill, ćwiartował ciała swoich ofiar i obdzierał je ze skóry, z której szył później damskie ubrania, w których zwykł chodzić w domu. Związek pomiędzy nekrofilią a kanibalizmem wykazuje także Jeffrey Dahmer, homoseksualista, który w 1992 roku oskarżony został o seksualne molestowanie, okaleczanie i zabicie 17 młodych chłopców (o kanibalizm Dahmer nie został oskarżony, gdyż w większości systemów prawnych nie istnieją żadne zapisy dotyczące takich praktyk). Wiemy, że odbywał on wielokrotne stosunki seksualne ze swoimi ofiarami przed i po śmierci, a ich ciała ćwiartował i przechowywał w wielkich plastikowych beczkach i w lodówkach.

Na pograniczu kanibalizmu seksualnego i epikurejskiego plasuje się słynna sprawa Armina Meiweza, informatyka z Rotenburga (Niemcy), który w 2002 roku zabił i zjadł 42-letniego inżyniera Bernda Brandesa. Sprawa Meiweza okazała się być precedensowa dla niemieckiego wymiaru sprawiedliwości, a to dlatego, że Brandes przed śmiercią nagrał film, w którym przyznał, że z własnej nieprzymuszonej woli zgadza się na to, by zostać zabitym i zjedzonym. Zarówno Meiwez jak i Brandes znani byli z tego, że należą do internetowej społeczności zrzeszającej ludzi o kanibalistycznych zainteresowaniach. Poznali się, gdy Meiwez zamieścił na forum jednego z serwisów internetowych dla kanibali ogłoszenie o poszukiwaniu osoby, która zgodziłaby się zostać przez niego zjedzona. Zgłosił się Brandes. Niejako "na próbę" Meiwez obciął koledze (z którym notabene bardzo się zaprzyjaźnił) penisa, którego wspólnie upiekli i zjedli, po czym zabił Brandesa, poćwiartował, a fragmenty jego ciała długo przechowywał i sukcesywnie zjadał. Gdyby nie fakt, że po jakimś czasie opublikował drugie tego typu ogłoszenie, sprawa pewnie w ogóle nie wyszłaby na jaw.

Kanibalizm jako forma agresji, to najbardziej powszechna odmiana antropofagii przestępczej. Główną motywacją, którą kierują się przestępcy tego typu, jest manifestacja władzy i kontroli nad ofiarą, przejawiająca się poprzez znęcanie się, torturowanie i jedzenie ludzkiego ciała. Zwykle kanibalizm agresywny wiąże się z seksualnym, jak było w przypadku Edmunda Kempera, amerykańskiego mordercy swojej matki i jej przyjaciółki, dziadków i sześciu młodych kobiet. Niektóre ofiary Kemper gwałcił przed i po śmierci, mimo to głównym motywem zabójstw było uczucie gniewu wobec rodziny (głównie matki) i chęć odwetu na niej. Dowiadujemy się tego z ust samego Kempera podczas procesu. Morderca, zanim zaczął zabijać, wielokrotnie fantazjował nad zabiciem, znęcającej się nad nim psychicznie, matki i zjedzeniem jej. Marzenie to, jak sam twierdził, zmotywowało go do wcielenia swoich fantazji w życie.

Najrzadziej występującą odmianą kanibalizmu przestępczego, jest antropofagia epikurejska. Występuje ona wtedy, kiedy morderca zabija człowieka powodowany wiarą w specjalne, odżywcze właściwości ludzkiego mięsa, bądź też z zamiłowania do jego smaku. W 1981 roku mieszkający we Francji Japończyk Issei Sagawa dał upust swoim fantazjom, mordując przyjaciółkę, która odrzuciła jego zaręczyny. Dopuścił się także wielokrotnego gwałtu na zwłokach, po czym oddzielił od zwłok piersi i pośladki, które potem, z ciekawości jak smakują, zjadł. Uznany za niepoczytalnego, został zatrzymany na rok w szpitalu psychiatrycznym, po czym wrócił do Japonii, gdzie zdobył nawet pewnego rodzaju (pozytywną!) sławę. Z kolei w 1994 roku, Francuz Nicolas Claux, pracownik dziecięcego prosektorium, zamordował przypadkową osobę. Wielokrotnie wcześniej wykradał z prosektorium fragmenty ciał, aby je potem zjeść, tym razem jednak chciał spróbować świeżego ludzkiego mięsa. Był jednym z niewielu kanibali, którzy jedli ludzkie mięso na surowo.

Skąd kanibalizm? - hipoteza

Istnieje bardzo wiele hipotez na temat pochodzenia kanibalizmu i jego podłoża psychologicznego. Część z nich zdaje się być zupełnie niedorzeczna, inne, przez stopień ich skomplikowania, nieco niezrozumiałe. Przytoczę tutaj tylko jedną z nich – tą, która wydaje mi się najbardziej prawdopodobna i poparta wystarczająco dużą ilością dowodów.

W świecie zwierzęcym kanibalizm jest zjawiskiem powszechnym, ale dokładne dane dotyczące pochodzenia kanibalizmu wśród ludzi, są dla naukowców tajemnicą. Niemniej jednak archeolodzy są zgodni, co do tego, że ludzie praktykowali kanibalizm już od neolitu - końcowej fazy epoki kamienia. Istnieją również dowody świadczące o tym, że także człowiek neandertalski miał w zwyczaju zjadać swoich ziomków. Świadczy to o tym, że kanibalizm jest prastarym zjawiskiem, niemal od samych początków towarzyszącym gatunkowi homo sapiens.

W artykule wspomniałam również o wywoływanej przez priony chorobie mózgu zwanej Kuru. Badania nad plemionami Papuasów w Nowej Gwinei dowiodły, że 80% populacji związanej z niegdysiejszymi praktykami kanibalistycznymi, posiada dziś mutację genetyczną uodparniającą na choroby prionowe. Podobną mutację zaobserwowano u 3-4% ludzkości żyjącej na wszystkich kontynentach świata. Nasi przodkowie prawdopodobnie byli kanibalami, a my posiadamy po prostu antropofagię w genach.

Popkultura

Na zakończenie chciałam jeszcze wspomnieć o specyficznej "modzie na kanibali", panującej od lat 80tych, głównie w filmie. Pierwszym obrazem filmowym, w którym kanibalizm odgrywał główną rolę był Antropofagus, powstały we Włoszech w 1980 roku. Podobnej tematyki dotykał jego sequel z 1982, zatytułowany Absurd. Od tamtej pory obserwujemy istny wysyp filmów o kanibalach, że wspomnę tylko o Ravenous - filmie inspirowanym rzeczywistymi wydarzeniami, których centralną postacią jest niejaki Alfred Packer (patrz: Ciekawostki), Milczeniu Owiec, gdzie poszukiwany przez agentkę Buffalo Bill nosi cechy seryjnego mordercy Edmunda Kempera, czy Dramacie w Andach - filmie z 1993 roku, ekranizującego opisany w artykule przypadek kanibalizmu surwiwalowego z 1972 roku. Lista filmów z elementem antropofagicznym jest obszerna, a chętnych do zapoznania się z nimi odsyłam do poszukiwań własnych.

Ciekawostki:

plemiona Papuasów z Nowej Gwinei praktykowały kanibalizm do lat 60tych XX wieku, kiedy to został on prawnie zakazany;
pierwszym człowiekiem skazanym w Ameryce za kanibalizm (1886), był Alfred Packer, autor słynnego zdania: "the breasts of man...are the sweetest meat I ever tasted" ("Ludzka pierś... to najsłodsze mięso jakie kiedykolwiek próbowałem";);
w 1996 roku, podczas wojny domowej w Liberii, zanotowano przypadki jedzenia przez żołnierzy serc wrogów. Charles Taylor - premier Liberii - został również oskarżony o założenie organizacji "Top 20", w której wysoko postawieni i bogaci obywatele kraju oddawali się rytualnym praktykom kanibalistycznym;
w 1999 roku zanotowano kilka przypadków kanibalizmu, związanego z kultem Szatana. Najsłynniejsze z nich wydarzyły się w Helsinkach i w Kijowie;
w Niemczech funkcjonuje około 800 stron internetowych dla kanibali;
w latach 90tych w Chinach pracownice kliniki Sin Hua i Luo Hu w Hongkongu uprawiały tzw. kanibalizm aborcyjny, polegający na spożywaniu ludzkich płodów, pobranych podczas zabiegów usunięcia ciąży;
Nicolas Claux, francuski kanibal, jest już od kilku lat na wolności i prowadzi jeden z modniejszych salonów tatuażu w Paryżu;
W latach 70tych dyktator Ugandy Imi Amin pozbawił życia około 300 tysięcy opozycjonistów, ciała wielu z nich zjadając;
w polskim prawie nie istnieje zapis o kanibalizmie.


Kalendarium wydarzeń zawartych w artykule:

1864: Grupa Donnera;
lata 20te: Albert Fish;
lata 30te: Głód na Ukrainie;
II wojna światowa: Papuasi zjadają ciała japońskich przeciwników;
1957: Edward Gein;
1959-1961: Głód w Chinach;
lata 60te: prawny zakaz praktyk kanibalistycznych w Papui;
lata 70te: Imi Amin, Uganda;
1981: Issei Sagawa;
lata 90te: kanibalizm aborcyjny w Chinach;
1991: Jeffrey Dahmer;
1992: Andriej Chikatilo;
1994: Nico Claux;
1996: "Top 20";
1999: kanibalizm satanistyczny;
2001: Armin Meiwes.

Autor: squirel
News z sieci
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #9 Ocena: 0

2009-05-27 21:31:54 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Skandaliczne przeoczenie polskich posłów
Za kilkanaście miesięcy Polsce grożą ogólnopolskie wybory uzupełniające w celu wyłonienia jednego europosła ustalił serwis internetowy tvp.info. Nasz kraj utracił też prawo do dodatkowego obserwatora w europarlamencie. A wszystko przez przeoczenie parlamentarzystów.
Nikt nie przewidział takiej sytuacji, bo przy uchwalaniu ordynacji było wielkie zamieszanie tłumaczy Andrzej Grzyb (PSL), szef sejmowej komisji ds. UE.

Nowa kadencja europarlamentu będzie wyjątkowa. W jej trakcie prawdopodobnie wejdzie w życie Traktat z Lizbony, w związku z czym niektórym krajom wzrośnie liczba przysługujących deputowanych. Europejscy przywódcy zabiegają, by proces ratyfikacji dokumentu zakończył się w przyszłym roku.

W związku z tym kraje, którym w trakcie kadencji zwiększy się liczba deputowanych, wybiorą "nadprogramowych" europosłów już podczas najbliższych wyborów. Do wejścia w życie traktatu będą oni jednak mieli status obserwatorów. Oznacza to prawo do uczestnictwa we wszystkich posiedzeniach, ale bez prawa do głosowania. Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, obserwatorzy automatycznie staną się deputowanymi.

Polska o tym jednak zapomniała, choć po ewentualnym wejściu traktatu w życie liczba naszych eurodeputowanych wzrośnie z 50 do 51. Siłą rzeczy nie skorzystamy też z prawa do wysłania obserwatora do PE. Gdy była przyjmowana nowelizacja ordynacji wyborczej, nikt nie przewidział takiej sytuacji. Przyznam, ze było wtedy spore zamieszanie mówi Andrzej Grzyb (PSL), szef sejmowej komisji ds. UE.

- Szkoda, że Polacy przegapili taką szansę. Taki obserwator od początku bierze udział w pracach i nie musi się później wdrażać, ani uczyć wszystkich procedur. Byłby o wiele skuteczniejszym posłem, niż osoba, która dopiero co trafia do europarlamentu zaznacza europosłanka Genowefa Grabowska (SDPL), która w komisji konstytucyjnej PE pracowała nad zapisami dotyczącymi obserwatorów.

Większym problemem może być jednak wyłonienie dodatkowego eurodeputowanego. Niewykluczone, że aby wybrać jednego posła, będzie trzeba przeprowadzić ogólnopolskie wybory uzupełniające. Po prostu wejdzie następny kandydat z listy pociesza się Waldy Dzikowski (PO). Jego optymizm studzi jednak Państwowa Komisja Wyborcza. Obecna ordynacja nie przewiduje takiej możliwości. Ustawodawcy zapisali co robić w przypadku, gdy europoseł zrezygnuje z mandatu, nie ma jednak ani słowa o dodatkowym miejscu. Nie może wejść następny poseł z listy. To nie jest takie proste wyjaśnia Lech Gajzler z PKW.

- To będzie problem, który trzeba będzie rozwiązać w najbliższym czasie przyznaje Grzyb. Nie wyobrażam sobie, by dla jednego europosła robić osobne wybory. Trzeba będzie zmienić prawo dodaje. I przypomina, że dodatkowego europosła nie będzie można wybrać np. przez parlament, jak to zrobiono po naszym wejściu do UE, gdy nominowani deputowani pracowali w PE przez dwa miesiące do wyborów i rozpoczęcia się nowej kadencji. To była tylko jednorazowa możliwość mówi Grzyb.

Jednak sama działająca wstecz nowelizacja ordynacji już po wyborach może nie wystarczyć. Powód? Trybunał Konstytucyjny ograniczył możliwość nowelizacji prawa wyborczego. Uznał, że można to robić nie później, niż na pół roku przed wyborami. Trudno uwierzyć, że uzna nowelizację dokonaną już po wyborach.
News z sieci
. Kilka setek tyś. Pójdzie ekstra z kieszeni podatnika tak mała gafa
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Post #10 Ocena: 0

2009-05-27 22:08:14 (16 lat temu)

Uczestnik nie jest zarejestrowany

Anonim

Usunięte

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Strona 77.6 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 76.6 | 77.6 | 78.6 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,