Wybuchowy region
Codzienna walka o przetrwanie zabiera im resztki energii
Według najnowszych raportów w Glasgow działa ponad 170 gangów młodzieżowych, a w niektórych dzielnicach średnia długość życia jest niższa niż we wschodnioafrykańskiej Erytrei. Mieszkańcom najuboższego regionu w Wielkiej Brytanii ani w głowie protesty.
Ryan Huges drżącą ręką otwiera drzwi do Cottage Bar, jednej z wielu mordowni, jakich nie brakuje przy Shettleston Street w okręgu East Glasgow. Mężczyzna ma na sobie szarą, ortalionową kurtkę i poszarpane tenisówki. (...) Huges opowiada, że rano zdążył się pokrzepić kilkoma piwami. Teraz przyszedł do baru, żeby „zatankować” więcej. Cottage Bar jest znany w okolicy z niskich cen gorzałki i rozgrywanego co wieczór turnieju pokera. Główną nagrodą jest butelka wódki.
Tak wygląda zwykły dzień Ryana Hugesa, żyjącego z zasiłku w wysokości 60 funtów, czyli 66 euro tygodniowo. Mężczyzna spędza cały dzień na bezcelowej włóczędze i piciu alkoholu. Najważniejszym wydarzeniem jest telewizyjna transmisja meczu drużyny Celtic F. C. Huges potrząsa przecząco głową na pytanie o pracę. Wygląda na dobrze po pięćdziesiątce, choć ma dopiero 39 lat. – I tak nie dostanę żadnej roboty – uważa. A urząd pracy? Po raz ostatni był tam kilka miesięcy temu. Urzędnik wyrzucił Hugesa za drzwi, bo cuchnął alkoholem. – To jest mi nawet na rękę – zawodowy spawacz wzrusza ramionami z rezygnacją.
W okręgu East Glasgow, najuboższym zakątku Wielkiej Brytanii ludzie pokroju Ryana Hugesa nie są wyjątkami. Można powiedzieć, że region został dotknięty katastrofą społeczną, a poczucie beznadziejności jest chlebem powszednim dla 123 tys. mieszkańców. Istniejące problemy dodatkowo zaostrzyła recesja, spowalniając rozwój drugiej co do wielkości gospodarki europejskiej. W East Glasgow jak w soczewce skupiają najgorsze „izmy” współczesnej Wielkiej Brytanii – fatalizm, pesymizm, alkoholizm. W Calton – najuboższej dzielnicy Glasgow długość życia mężczyzn wynosi zaledwie 53,9 lat. Według danych ONZ nawet mieszkańcy wschodnioafrykańskiej Erytrei żyją o 24 miesiące dłużej. Politycy zwracają uwagę, że w Calton znajduje się wiele ośrodków opiekuńczych dla uzależnionych mężczyzn i fałszują obraz danych statystycznych. Mimo to w okręgu East Glasgow średnia długość życia dla mężczyzn wynosi nieco ponad 70 lat i wypada znacznie poniżej brytyjskiej średniej.
Shettleston Street główna ulica w East Glasgow emanuje smutkiem i ubóstwem. Otyłe matki wbite w różowe spodnie dresowe odciągają marudzące dzieci od zagraconych wystaw. Na drzwiach wielu sklepów wisi kartka „To Let” – do wynajęcia. Skromna oferta handlowa ogranicza się do supermarketu Coop i sklepu z częściami samochodowymi, prezentującego chromowane felgi i wypasione komplety spoilerów. Swoje usługi oferują najróżniejsze solaria zachęcając do wejścia plakatami przedstawiającymi śródziemnomorskie plaże. W obskurnej budce z jedzeniem tłoczy się grupka nastolatków i wcina tłuste frytki. Przy nogach jednego z chłopaków szczerzy kły pies rasy bojowej – symbol statusu członków młodzieżowych gangów.
– Nie da się ukryć, że borykamy się z wielkimi problemami, a kryzys gospodarczy jeszcze bardziej zaostrza sytuację – potwierdza John Mason, krzepki 51-latek wbity w opięty garnitur. Poseł z ramienia Szkockiej Partii Narodowej (SNP) ma biuro w samym centrum biedy. Mason rezyduje wśród biurek z laminatu i plastikowych krzeseł niczym urzędnik oddziału kasy chorych. Na ścianie, za plecami polityka wisi szkocka flaga z białym krzyżem świętego Andrzeja.
John Mason słynie z ciętych, lakonicznych wypowiedzi. Okoliczni mieszkańcy cenią jego zaangażowanie na rzecz dzielnicy. Odwiedzają biuro poselskie, aby zasięgnąć rady polityka w różnych sprawach życiowych. Najczęściej mają kłopoty z długami i zaległościami w płaceniu czynszu. Mason stał się dla nich kimś w rodzaju pracownika socjalnego. Latem ubiegłego roku byłemu księgowemu udało się pokonać Margaret Curran, kandydatkę Partii Pracy w wyborach uzupełniających do Izby Gmin. Było to historyczne zwycięstwo SNP w bastionie Partii Pracy. Od dziesiątków lat labourzyści cieszyli się w regionie tak mocnym poparciem, że premierowi Gordonowi Brown w dalekim Londynie nawet przez myśl nie przeszła możliwość porażki.
Okazuje się, że w ręce szkockich nacjonalistów wpadło nawet „podwórko Browna”, jak napisał liberalny „Guardian” czyniąc aluzję do biedy panującej w East Glasgow. Po wygranych wyborach SNP utworzyła w szkockiej stolicy Edynburgu lokalny rząd i nie pozostawia cienia wątpliwości, że rozwój gospodarczy Szkocji widzi w odłączeniu kraju od Zjednoczonego Królestwa. – Przez wiele lat Partia Pracy nie spełniła pokładanych oczekiwań i wyborcy wystawili jej za to rachunek – uważa Mason. Podobny proces rozpadu starych struktur politycznych miał miejsce w innych regionach Europy, jak choćby w niemieckim Zagłębiu Ruhry. Tradycyjne partie socjaldemokratyczne tracą dotychczasowy, wierny elektorat, a dumna i świadoma swego znaczenia klasa robotnicza staje się wymierającym gatunkiem.
Mason zabiega przede wszystkim o głosy zdeklasowanych społecznie wyborców, wegetujących na dnie brytyjskiego społeczeństwa. Ludzie ci są zmęczeni i otępiali. Nie wznoszą płonących barykad, aby walczyć z przeznaczeniem. Są wśród nich rodziny, gdzie obydwoje rodzice jeszcze nigdy nie skalali rąk pracą, a status bezrobotnego przechodzi niejako z pokolenia na pokolenie. Wprawdzie oficjalny wskaźnik bezrobocia wynosi w Glasgow tylko około siedmiu procent, ale statystki nie uwzględniają pokaźnej grupy mieszkańców Glasgow żyjących na zasiłku, którzy dawno pożegnali się z myślą o podjęciu stałej pracy.
Istotnie, około połowa tutejszych mieszkańców zdolnych do pracy nie ma regularnego zajęcia, a prawie 40 procent dzieci dorasta w rodzinach bez stałego źródła dochodów. Dziennik „Times” napisał, że East Glasgow to „najbardziej wybuchowy i najuboższy region w Wielkiej Brytanii”. – Partia Pracy już dawno się stąd ulotniła – uważa poseł Szkockiej Partii Narodowej. Zatem nic dziwnego, że w East Glasgow poniósł sromotną kleskę model Nowej Partii Pracy lansowany przez Tony’ego Blaira, poprzednika Browna. Były premier liczył, że nowoczesny sektor usług stworzy wystarczającą ilość miejsc pracy, a problemy społeczne rozwiążą się same.
Przez długi czas Glasgow zawdzięczało dynamiczny rozwój przemysłowi stalowemu, zaopatrującemu duże stocznie rozlokowane wzdłuż rzeki Clyde. Bez zbytniej przesady można powiedzieć, że miasto było kuźnią potęgi Imperium Brytyjskiego. (...) Po drugiej wojnie światowej budowę statków przeniesiono do Azji i tak rozpoczął się upadek znaczenia Glasgow. W 1976 roku wygasły ostatnie piece hutnicze. Wprawdzie pod koniec lat osiemdziesiątych władzom miasta udało się doprowadzić do budowy ogromnego centrum handlowego na terenach dawnej stalowni Parkhead Forge, jednak nie zdołano zahamować rosnącego bezrobocia. Cóż, stwardniałe ręce hutników nie nadają się do obsługi kas fiskalnych.
Skutki nabrzmiewających problemów społecznych można zobaczyć kilka kilometrów od biura Masona na obskurnym osiedlu Easterhouse. Lokalne władze samorządowe wybudowały tu w latach sześćdziesiątych mieszkania socjalne. W zamierzeniach Easterhouse miał być wizytówką nowoczesnego East Glasgow. Po latach czynszówki stały się miejscem narastających problemów społecznych: wysmarowane graffiti klatki schodowe są areną walk młodocianych gangów o narkotyki albo urażoną godność.
Piekarz Craig McPhie nazywa młodych ludzi „straconym pokoleniem” i doskonale zadaje sobie sprawę z tego, o czym mówi. 45-letni mężczyzna prowadzi małą cukiernię w East Glasgow. Może dlatego jest znany w całej dzielnicy, ponieważ należy do nielicznych przedsiębiorców, którym udało się odnieść sukces. Craig McPhie zatrudnia 20 pracowników. Płaci od sześciu do dziewięciu funtów za godzinę. To przyzwoita stawka.
Mistrz piekarski zamierza dalej rozwijać firmę. Niedawno wystartował z nową ofertą – sprzedażą firmowych sandwiczy z dostawą do domu. Pilnie rozgląda się za zaangażowanymi pracownikami. Kwalifikacje nie są najważniejsze, bo każdego można przyuczyć do tego zajęcia. Jedynym wymaganiem stawianym przez właściciela jest odpowiednia motywacja. – Problem polega na tym, że nie udało mi się znaleźć nikogo chętnego, a jeśli chodzi o tutejszą młodzież szanse są znikome – narzeka Craig McPhie. Nie raz przekonał się, że wystarczy wieczorny mecz piłki nożnej, aby nowi pracownicy nie pojawili się następnego dnia w pracy. – Ludzie pozostają w domu i leczą kaca – stwierdza przedsiębiorca. Zatem nie miał innego wyjścia i zatrudnił trzy Gruzinki do pieczenia bułek i ciastek.
– Dawny etos pracy legł w gruzach – przyznaje George Redmond. Mimo to przedstawiciel labourzystów we władzach miasta, a prywatnie kierownik filii kasy oszczędnościowej w East Glasgow nie zamierza „popadać w marazm”. Zwraca uwagę, że w minionych latach przeznaczono duże środki finansowe na rewitalizację zaniedbanych czynszówek. W East Glasgow nie brakuje nowych, porządnie wyposażonych szkół. – Ludzie są zaprawieni w walce z przeciwnościami losu i powoli odzyskują wiarę we własne siły – uważa Redmond.
Polityk wiąże duże nadzieje z Igrzyskami Wspólnoty Narodów (Commonwealth Games) organizowanymi w Glasgow w 2014 roku. Z pewnością także East Glasgow odniesie korzyści z imprezy sportowej. Polityk komunalny opowiada o budowie nowej autostrady i areny sportowej. Przy tym wszystkim przemilcza najistotniejszą rzecz: jest mało prawdopodobne, aby rozwój gospodarczy miasta poprawił sytuację życiową mieszkańców, którzy już dawno znaleźli się na dnie drabiny społecznej. Nadal będą żyli z zasiłku i przesiadywali całymi dniami w podrzędnych knajpach przy Shettleston Street.
News z sieci
Gangi są wszędzie bez różnicy, jaki kraj to jest styl i moda w środowiskach młodzieżowych.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz