
Epidemia to bardzo przykra rzecz. Nie dla wszystkich jednak. Niektórym przynieść może spore korzyści.
Już drugi tydzień ciągnie się medialna psychoza spod znaku pandemii świńskiej grypy. Wszyscy jesteśmy zagrożeni! - grzmią dziennikarze na całym świecie. Polskie gazety obawiają się, że zabraknie rąk do kopania grobów. A papież modli się za ofiary zarazy.

Pierwsza ofiara śmiertelna świńskiej grypy poza Meksykiem! - słyszymy z telewizora i na świat pada blady strach. Przecież następny możesz być właśnie ty! Liczba zmarłych, co prawda, mało imponująca. Ale gdy pierwszy raz ktoś rzuca "100!", drugi przebija "200!", zaczyna robić wrażenie.
Jednak zejdźmy na ziemię, dobrze? Liczba ofiar, co do których można mieć jako taką pewność, że zmarły na świńską grypę, nie sięgnęła jeszcze 30. Zarażonych jest coś około tysiąca. To ma być pandemia? Śmiech na sali.
Pandemię to mieliśmy na świecie 90 lat temu. W latach 1918-1919 na grypę "hiszpankę" zachorowało pół miliarda ludzi. Czyli co trzeci ówczesny mieszkaniec Ziemi! Z czego umarło kilkadziesiąt milionów. Może nawet sto, jak podają niektóre źródła. Jak to się ma do 20 zmarłych Meksykanów?
No właśnie - nijak się nie ma. Jasne, ofiar może być - i zapewne będzie - więcej. Kto wie, może na świńską grypę umrą setki ludzi. To nawet prawdopodobne. Tyle że na bardziej standardowe odmiany tej choroby rocznie umiera kilkaset tysięcy. Więc coś tu jest nie tak.
Gdy pojawiały się pierwsze doniesienia o ludziach umierających na świńską grypę i media zaczęły rysować nam przed oczami wizję apokalipsy, rodziły się też teorie spiskowe. Niektórzy dochodzili do wniosku, że zmutowany wirus powstał w tajnych laboratoriach i służyć ma przetrzebieniu światowej populacji. Kolejna inicjatywa tego typu to Codex Alimentarius.
Teoria szybko zjednywała sobie zwolenników. Przez kilka dni. Potem okazało się, że coś tu nie trybi, umarło tylko kilka następnych osób. Więc albo macherzy od losu dali ciała na całej linii - albo to jednak nie to.
Przyjmując jednak, że nie chodziło o zdziesiątkowanie populacji, wciąż musimy zmierzyć się z czymś, co niełatwo wyjaśnić: z powodu 20 ofiar (więcej umiera na malarię co każde 10 minut) media nakręcają histerię. Dlaczego?
Z pewnością wielu redaktorów robi to dając się ponieść panującej atmosferze. I dbając o wysoką oglądalność czy ilość kliknięć. Stąd zapewne tytuły z kopaniem grobów, czy 90 procentami zagrożonych świńską grypą Polaków. Nie dopatrywalibyśmy się w tym żadnego spisku.
Ale gdzieś się to wszystko zaczęło. Ktoś to rozkręcił, pierwszy rzucił hasło pandemii, skądś brały się kolejne, coraz bardziej zawyżone doniesienia o ofiarach i apokaliptyczne opisy wiszącego nad nami zagrożenia. Pęd mediów za sensacją, chęć podania newsa w jak najbardziej dramatyczny sposób? Może tak. Czy raczej - w jakimś stopniu na pewno. Ale czy tylko to? Czy jednak chodzi tu o coś jeszcze?
Spróbujmy poszukać jakiegoś rozwiązania tej zagadki. Jako podpowiedź potraktować można słowa minister zdrowia Ewy Kopacz, która opowiadała kilka dni temu, że oto do czynienia mamy ze szczególnie złośliwym mutantem (znaczy - z wirusem takim), przeciw któremu już przygotowywane są szczepionki. Dobrze byłoby po nie sięgnąć, gdyż - jak mówi pani minister:
Zaszczepieni mają szansę na przetrwanie.
Niezaszczepieni będą zaś, najwyraźniej, zgubieni. Nie są zaś z całą pewnością zgubione koncerny farmaceutyczne. Im już nie straszny kryzys. Szczepionki i leki przeciwgrypowe to dziś prawdziwe żyły złota. Dziwi kogoś, że indeksy wielkich producentów leków od kilku dni zyskują na światowych giełdach? Bo nas nie bardzo.
Czyżby więc szczególnie złośliwy mutant został wyhodowany w laboratoriach farmaceutycznych koncernów? To też dość popularna teoria. Ale, tak po prawdzie, niewiele za nią przemawia. Ten cały wirus świńskiej grypy, przynajmniej póki co, jest jakiś nijaki. Ofiar mało, jak na globalną wioskę, w której żyjemy, nie rozprzestrzenia się ekspresowo. To miałby być efekt pracy największych specjalistów?
Ale to, że histeria wokół świńskiej grypy - która pojawić mogła się w Meksyku całkiem naturalnie - jest na rękę koncernom farmaceutycznych, to rzecz dosyć oczywista. Więc sugestie, że to one właśnie pomogły rozkręcić to medialne szaleństwo... Cóż, po prostu musiały się pojawić. Pieniądze i wpływy, jakimi dysponują te firmy, dla szarych śmiertelników są wprost niewyobrażalne. Czemu więc nie miałyby użyć ich, korzystając z dobrej okazji, by realizować swoje wielkie interesy?
Is fecit qui prodest - mawiali starożytni. Ten zrobił, komu korzyść przyniosło. A komu przynosi korzyść zamieszanie ze świńską grypą, widać aż nadto wyraźnie. Ale to już byłby kolejny spisek.
News z sieci
Zupełnie jak namowa prezesa PiS’orów na głosowanie w wyborach na PO
![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif )