MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Strona 69 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 68 | 69 | 70 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

Str 69 z 91

temat zamknięty | nowy temat | Regulamin

Korba102

Post #1 Ocena: 0

2009-04-25 20:57:25 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Nie ma miejsc w londyńskich szkołach
Rady w Londynie donoszą, że w stołecznych szkołach podstawowych brakuje miejsc

Wyż demograficzny i kryzys gospodarczy coraz częściej skłania rodziców do posyłania dzieci do szkół lokalnych.

Na skutek krachu na rynku nieruchomości rodziny przestały wyprowadzać się z Londynu w momencie osiągnięcia przez dzieci wieku szkolnego. Jak wskazują badania, coraz więcej rodziców wybiera szkoły państwowe zamiast prywatnych.

Stołeczne rady przygotowały raport, który ujawnia, że we wrześniu zabraknie 2250 miejsc w szkołach, a liczba ta wzrośnie do ponad 5 tysięcy w przyszłym roku. Samorządy już zostały zmuszone do udostępnienia tymczasowych lokali i zwiększenia wielkości klas. Około 25 z 33 dzielnic Londynu zmaga się z niedoborem, który – jak ostrzegają radni – w 2014 roku wyniesie aż 18 300 miejsc.

Liderzy związku dyrektorów mówią, że skutki trwającego od 2001 roku wyżu demograficznego w połączeniu z recesją, która skłania rodziców do podejmowania innych wyborów edukacyjnych, będą odczuwalne również poza stolicą, a także w szkolnictwie średnim.

Organizacja London Councils, która prowadzi kampanię w imieniu londyńskich dzielnic, ostrzega, że szkoły mogą nie dać rady przyjąć we wrześniu wszystkich chętnych uczniów.

Przewodniczący rady Islington James Kempton mówi: – Skala problemu jest ogromna. Dzielnice starają się jak mogą, udostępniając tymczasowe sale lekcyjne, zwiększając liczebność klas powyżej 30 osób i zatrudniając dodatkowy personel. Mamy opracowany plan awaryjny, ale nie możemy zagwarantować, że obejmie on każde dziecko.

– Trudności pojawiły się już we wrześniu zeszłego roku, ale poradziliśmy sobie. One jednak nie znikną, a będą narastać. Jeżeli nie zaczniemy budować teraz, nie osiągniemy żadnej poprawy przed wrześniem 2010 roku. Z tym problemem rady same się nie uporają. Potrzebujemy pomocy od rządu – podkreśla.

Raport London Councils twierdzi, że przepełnienie jest skutkiem trwającego od 2001 roku wyżu demograficznego, który najbardziej odczuła stolica. W Londynie w okresie siedmiu lat odnotowano wzrost wskaźnika urodzeń o 20,5proc., przewyższający krajową średnią wynoszącą 16,8proc.. Między 2001 a 2007 roku liczba urodzeń w Barking & Dagenham wzrosła o 40 proc., w Greenwich o 36 proc., w Hounslow o 29 proc. i w Sutton o 28 proc.

Spośród 25 zgłaszających kłopoty władz lokalnych większość potrzebuje od 7 do 13 dodatkowych oddziałów, by zaspokoić popyt. Jedna z dzielnic – niezidentyfikowana w raporcie – prognozuje jednak, że trzeba będzie utworzyć aż 25 nowych klas.

Według raportu winny tej sytuacji jest również kryzys gospodarczy. "Powoduje on, że rodzice rzadziej posyłają dzieci do niepublicznych szkół, co zwiększa obciążenia dla sektora państwowego. Kryzys na rynku nieruchomości oznacza, że mniej rodzin przenosi się poza obszar stolicy" – czytamy w dokumencie.

Radni lobbują za 740 milionami funtów dotacji na nowe budynki z salami lekcyjnymi. Kempton dodaje, że popyt wzrasta również ze względu na poprawę jakości państwowego szkolnictwa podstawowego.

John Dunford, sekretarz generalny Association of School and College Leaders mówi: – Można było się tego spodziewać, i podejrzewam, że takie same trudności będą przeżywać szkoły średnie. Dużo mówi się o tym, że młodzież odchodzi z prywatnych ogólniaków, więc ten efekt na pewno będzie odczuwalny.

Sarah Teather, deputowana Liberalnych Demokratów z Brent East opowiada, że w jej regionie na liście oczekujących na wolne miejsce w szkole we wrześniu znajduje się setka dzieci. – Edukacja to fundamentalne prawo. Rodzice w Brent poważnie się stresują, kiedy słyszą, że ich dziecko nie może na razie zostać przyjęte, bo szkoły są pełne. To jest Londyn, na miłość boską, a nie prowincjonalne miasteczko w kraju Trzeciego Świata. To skandal, że rząd nie inwestuje w system wystarczającej ilości pieniędzy, by sfinansować miejsce w podstawówce dla każdego dziecka.

Rzecznik Ministerstwa ds. Szkół, Dzieci i Rodzin oświadcza: – Zgodnie z prawem władze lokalne muszą zapewnić każdemu dziecku objętemu obowiązkiem szkolnym odpowiednie miejsce w szkole.

– Szkoły w Anglii dostają siedmiokrotnie większe dofinansowanie na budowę i remonty; wzrosło ono z 700 milionów do 7 miliardów funtów rocznie. Dzięki tym bezprecedensowym podwyżkom funduszy nadrabiamy dziesięciolecia niedostatecznych inwestycji i poprawiamy standardy nauczania.

- Wyasygnowaliśmy już pieniądze dla szkół na okres 2008-11, wyliczając je w oparciu o podawane przez władze lokalne prognozy liczby uczniów, ale London Councils kwestionują dokładność tych przewidywań. czytamy ich raport z zainteresowaniem i weźmiemy go pod uwagę, podejmując w przyszłości decyzje dotyczące finansowania szkół – zapowiada rzecznik.

Nuws z sieci
W UK wszyscy kradną jak mogą nauczyciele udają, że uczą a uczniowie starają się jakoś przetrwać czas nauki.
Tu najwięcej dzieci polskich chodzi do szkół, ponieważ tak o nas piszą, lecz jak przejdziesz się po tych szkołach to nawet w niektórych ciężko jest trafić na BIAŁE dziecko, no cóż te z Azji i Afryki tez polskie?
Anglicy to debile może nie wszyscy, lecz jakaś część na pewno.
Poprawności nigdy nie zawile, to jest jedyny cel w życiu każdego anglika

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 26-04-2009 08:18 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #2 Ocena: 0

2009-04-25 21:09:13 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Ciemne interesy Partii Boga

Nazwa organizacji Hezbollah pochodzi z Koranu i oznacza "Partię Boga"

Tymczasem radykalna organizacja islamska finansuje działalność terrorystyczną z funduszy zarobionych na handlu narkotykami, diamentami i praniu brudnych pieniędzy.

Szejk Hassan Nasrallah, libański szef Hezbollahu przybrał niewinny wyraz twarzy podczas wygłaszania przemówienia telewizyjnego. "Od kiedy to niesienie pomocy palestyńskim braciom jest czymś niegodnym?" – zapytał. Jego słowa były reakcją na żenującą wpadkę podległej mu organizacji po odkryciu przez egipską policję siatki Hezbollahu w Egipcie. Podziemnia komórka miała wspierać Palestyńczyków ze Strefy Gazy w walce z Izraelem i uczestniczyć w porwaniach turystów izraelskich. Po sukcesie odniesionym przez władze egipskie, po raz pierwszy Hezbollah musiał przyznać, że nie ogranicza działalności tylko do terytorium Libanu, ale operuje także w innym państwie arabskim.

Już od dawna wiadomo, że Hezbollah prowadzi rozległe interesy na arenie międzynarodowej w oparciu o siatkę powiązań finansowych. Nielegalne transakcje służą do zdobywania pieniędzy potrzebnych na finansowanie partii i bojówek, których przedstawiciele zasiadają w libańskim rządzie i parlamencie, walkę z Izraelem oraz na prowadzenie działalności charytatywnej na terenie Libanu. Według raportów służb wywiadowczych oprócz datków finansowych przekazywanych przez Libańczyków żyjących poza granicami kraju Hezbollah zarabia krocie na handlu diamentami i narkotykami, na piractwie towarowym i praniu brudnych pieniędzy. Eksperci z USA, Europy i Izraela są przekonani o istnieniu na całym świecie nielegalnych kanałów przepływu pieniędzy kontrolowanych przez Hezbollah. Amerykańska agencja do walki z narkotykami wspólnie z policją Kolumbii i Meksyku rozbiła wiele gangów narkotykowych, utrzymujących ścisłe kontakty z zagranicznymi firmami libańskimi i działaczami Hezbollahu. Izraelski Instytut Antyterrorystyczny z Herzeliya uważa, że w rękach Libańczyków znajduje się miasto Maicao, leżące na półwyspie Guajira w Kolumbii , będące głównym ośrodkiem prania brudnych pieniędzy.

Okazuje się, że wcale nie jest łatwo udowodnić Hezbollahowi tego rodzaju powiązania. W Ameryce Południowej i Afryce ugrupowanie używa jako kamuflażu firm rodzinnych, typowych dla świata arabskiego. Założyli je przed dziesiątkami lat Libańczycy żyjący w Panamie, Wenezueli, Sierra Leone, Senegalu, czy Kamerunie. W mniejszym lub większym stopniu wspierają oni dobrowolnie organizację islamską. "Raz na rok lub pół roku Hezbollah wzywa libańskich przedsiębiorców z Afryki Zachodniej do wpłacania pieniędzy – można przeczytać w raporcie amerykańskiej organizacji pozarządowej International Assessment and Strategy Center. Bardzo trudno przeniknąć powiązania Hezbollahu. – Belgijskie służby wywiadowcze uważają, że klanowe struktury lokalnych gmin szyickich stanowią legalną i nielegalną bazę dla aktywności gospodarczej Hezbollahu" – informuje dokument. W Afryce ugrupowanie specjalizuje się w intratnym handlu diamentami, zmonopolizowanym przez libańskich szyitów. W 2003 roku skazano w Belgii za nielegalnych handel diamentami dwóch Libańczyków, sympatyków Hezbollahu. W 2003 roku wśród ofiar katastrofy samolotowej w Beninie znalazło się dwóch wysłanników Hezbollahu, przewożących w bagażu dwa miliony dolarów w gotówce.

Podobny schemat działalności Hezbollahu można zaobserwować również w Ameryce Łacińskiej. Za ostoję bezprawia uchodzi zwłaszcza region znajdujący się na pograniczu Argentyny, Brazylii i Paragwaju. Według informacji Stanów Zjednoczonych w miastach Ciudad del Este i Foz do Iguazu szefowie mafii z całego świata piorą co roku około dwunastu miliardów dolarów. Amerykańscy eksperci uważają, że działaczom Hezbollahu udało się wprowadzić do legalnego obiegu setki milionów dolarów pochodzących z handlu narkotykami, bronią i podrabiania markowych produktów. Ubijanie intratnych interesów w Ameryce Łacińskiej i Afryce umożliwia sieć powiązań rodzinnych i skorumpowani urzędnicy. Hezbollahowi przynosi szczególnie duże zyski handel narkotykami prowadzony we współpracy z potężnymi kartelami kolumbijskimi lub meksykańskimi. Znawcy tematu mówią nawet o istnieniu procederu określanego mianem "narko-islamu". W 2008 roku rozbito kolumbijski gang narkotykowy utrzymujący ścisłe kontakty z Hezbollahem. W oczach policji był to przekonujący dowód na istnienie partnerstwa między latynoskimi baronami narkotykowymi, a bliskowschodnimi islamistami.

Tam, gdzie pojawiają się bojówki szejka Nasrallaha operują także służby irańskie. O ich kooperacji świadczą różne wskazówki. To właśnie Hezbollah do spółki z irańskimi służbami wywiadowczymi odpowiada za dwa zamachy bombowe, przeprowadzone na obiekty izraelskie w Argentynie w latach dziewięćdziesiątych. Aktywność Hezbollahu i Iranu jest szczególnie widoczna na terenie Wenezueli. Antyamerykański prezydent Hugo Chávez jest przyjacielem irańskiej głowy państwa Mahmuda Ahmadinedżada i dostrzega w nim partnera w walce z Waszyngtonem. Amerykańskie służby śledcze przypuszczają nawet, że wenezuelskie urzędy państwowe przychylnie nastawione do firm Hezbollahu zaopatrują je w fałszywe paszporty.

Kolejną wskazówką świadczącą o ożywionej współpracy są "muzułmańskie ośrodki kulturalne", zakładane przez Teheran w krajach Afryki i Ameryki Łacińskiej. Według słów amerykańskiego sekretarza obrony Roberta Gatesa stanowią przykrywkę "do prowadzenia działalności misyjnej przez agentów Hezbollahu i Iranu". Michael Braun, były szef operacyjny amerykańskiej agencji rządowej do zwalczania narkotyków donosi o obecności irańskich Strażników Rewolucji w Ameryce Łacińskiej i o współpracy tej organizacji paramilitarnej z Hezbollahem.

Nabih Berri, przewodniczący libańskiego parlamentu i lider szyickiej partii Amal urodził się w Sierra Leone. Nic dziwnego, że utrzymuje ścisłe kontakty z afrykańskim państewkiem. Iran wyraźnie uaktywnił swą działaność na terenie Sierra Leone wykorzystując kontakty Berriego, sojusznika Hezbollahu. Pierwsze projekty przewidują zacieśnienie stosunków dyplomatycznych i budowę ośrodka kulturalnego we Freetown, stolicy kraju.
News z sieci

Za szmal wszystko idzie kupić tu muzułmanie kupują władzę i świecie również.
Spoko trzeba przejść na ISLAM i podbijesz świat

My się nie damy

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 25-04-2009 21:12 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #3 Ocena: 0

2009-04-26 08:00:59 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Pięciu Polaków ratowało Żydów. A reszta to antysemici?

Od kilku dni media każą się nam cieszyć tym, iż prezydent Obama uhonorował kilkoro Polaków. Ale może wcale nie powinniśmy mieć powodów do satysfakcji?

We wtorek Barack Obama przemawiał na Kapitolu z okazji Dnia Pamięci Ofiar Holocaustu. Wśród gości zaproszonych na uroczystość było również pięcioro polskich Sprawiedliwych – ludzi, którzy ratowali podczas wojny Żydów. Serwis Polskiego Radia – jako jedno z niewielu mediów – zwrócił uwagę na dokonanie przez Obamę nieco dziwnego zestawienia:


Amerykański prezydent wyraził też szacunek dla grupy polskich Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Jednak sposób w jaki odnotował ich obecność może przyczynić się do utrwalenia stereotypu o obojętności Polaków wobec zagłady Żydów.

Podczas uroczystości Barack Obama określił Holokaust mianem jednego z najbardziej barbarzyńskich aktów w historii i oddał hołd 6 milionom ofiar tej tragedii. Wymieniał też liczby: 7200 uratowanych duńskich Żydów, 5000 Żydów uratowanych w wiosce Le Chambon we Francji oraz... pięcioro sprawiedliwych kobiet i mężczyzn, którzy przybyli tu z Polski.

Przemowę amerykańskiego prezydenta możemy obejrzeć na oficjalnym profilu Białego Domu w serwisie You Tube
Obama nie wspomniał ani słowem o tym, że dokonania Polaków w dziele ratowania Żydów daleko wykraczały poza jakiekolwiek czyny mieszkańców Europy Zachodniej. Bloger witek zinterpretował słowa prezydenta USA bardzo dosadnie:

Wnioski nasuwają się same: biedni, nieliczni, okupowani od wiosny 1940 roku Duńczycy uratowali prawie 20 tys. swoich żydowskich sąsiadów, w samej jednej wiosce francuskiej uratowano ich 5 tysięcy, a tradycyjnie antysemickiej, żydożerczej Polsce tylko 5 ludzi zdobyło się na ten heroiczny czyn.

Witek zapewne sporo przesadza, lecz sprawa jest rzeczywiście zastanawiająca. Możemy być dumni z tysięcy Polaków ryzykujących własne życie w obronie życia Żydów. I bynajmniej nie jest z naszej strony bezczelnością domaganie się od świata, w tym Ameryki, by doceniono ten fakt.

Niestety, w kontekście przemowy Obamy można uznać, że poświęcenie Polaków nadal czeka na należne mu uznanie.
News z sieci
My nie umiemy zachować się normalnie a co dopiero godnie, głowy państwa spychają się z krzesła. Krajanie na obczyźnie wyzywają się od bydła nachylającego się nad talerzem z gównem itd. Walczymy tylko o swoje a nie potrafimy zadbać o wizerunek.
Cóż taki Burak Obama( AMERYKANIN) może wiedzieć o Polsce? Skoro sam pochodzeniem swoim sięga korzeniami do rodu pasożytów. Widzi dwóch debili, co warczą do siebie jak psy a trzeci wcześniej informuje publicznie, że nie będzie kandydował na szefa NATO a później ogórek w umyśle zmiękł zmieniając zdanie.
Polacy to anty semici! Ja sam zabiłem jednego wieczorem i zamurowałem zwłoki w pobliskim kościele.

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 26-04-2009 08:12 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #4 Ocena: 0

2009-04-27 21:57:08 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Ratujmy rodzinę
Jeśli rodzina nie spełnia swych funkcji, zagrożone jest społeczeństwo i mamy wiele oznak takiego stanu rzeczy

Wielka Brytania w niewielu sprawach przoduje, ale jeśli chodzi o patologię społeczną, z pewnością tak jest.

Zaniedbanych i w rezultacie bez kontroli jest u nas wiele dzieci: mamy wysokie wskaźniki nieobecności w szkole, a przemoc i przestępstwa wśród młodzieży, nawet morderstwa, tak się w ostatnich latach nasiliły, że stanowią codzienną treść wiadomości w mediach. O samookaleczeniach wśród dzieci nie słyszano od 25 lat, a dziś to zjawisko powszechne.

Rosnący poziom dysfunkcji społecznych jest odzwierciedleniem fragmentacji rodziny. Nasze oczekiwania wobec rodziców i ich odpowiedzialności za dobro dzieci nigdy nie były niższe. Pomimo licznych tragedii i wielu spraw, w których badano zaniedbania ze strony rodziców i państwa wobec dzieci, niewiele się zmienia – dowodem może być śmierć Baby P.

To, że coraz więcej dzieci u nas jest poszkodowanych wynika z faktu, że o wiele więcej ich jest wychowywanych przez samotnych lub żyjących bez ślubu rodziców, a rząd nadal wyznaje politycznie poprawny mit, że jest to normalne.

Opublikowany ostatnio przez Krajowy Urząd Statystyczny raport o trendach społecznych pokazuje nowy etap rozpadu tradycyjnej rodziny. Dzisiaj posiadanie dziecka to pierwsze poważne wydarzenie w życiu dorosłej osoby, przed małżeństwem. Obecnie 30 procent kobiet w wieku poniżej 30 lat rodzi, nie mając ukończonych lat 25, ale tylko 24 procent kobiet w wieku poniżej 30 lat to mężatki. Państwo może się starać ze wszystkich sił wydobyć dzieci z ubóstwa ekonomicznego, ale nie zdoła wydobyć ich z ubóstwa emocjonalnego wynikającego z sytuacji rodziny.

Fakty są takie, że dzieci wychowywane przez rodziców niemających ślubu są bardziej narażone na zaburzenia rozwojowe. Jedna na dwie pary niemające ślubu rozpada się przed pierwszymi urodzinami dziecka.

Skazane na obojętnych ojców i różnych opiekunów, dzieci dorastające w takich rodzinach są bardziej narażone na fizyczne prześladowania, niepowodzenia w szkole, wagarowanie, depresję i inne choroby psychiczne oraz sięganie po narkotyki i alkohol. Ich droga życiowa jest mniej bezpieczna i mniej stabilna. Jako osoby dorosłe są mniej zdolne do tworzenia trwałych i odpowiedzialnych związków, więc problem przechodzi z pokolenia na pokolenie.

Tragedia polega na tym, że koszta rozpadu rodziny znane są od dawna, a mimo to są uparcie ignorowane przez polityków obu partii. Od początku lat 70. wzrasta liczba rozwodów i par żyjących bez ślubu, co jest odzwierciedleniem liberalizacji praw dotyczących rozwodu, przemian opinii publicznej i pojawienia się feminizmu. Raport Finera z 1974 roku jako pierwszy dostrzegł to zjawisko, stwierdzając, że skutkami rozpadu małżeństw będą w przypadku dzieci gorsze wyniki w nauce i rozwoju, przestępczość i problemy emocjonalne.

W 1990 roku kontrowersyjny socjolog amerykański, Charles Murray ostrzegał, że w Wielkiej Brytanii pojawia się grupa społeczna będąca rezultatem coraz większej liczby nieślubnych związków. Nie był to przejaw reakcyjnej moralności prawicy. Potwierdzenie tych tez zawierała opublikowana w 1993 roku książka "Familie without Fatherhood" socjologów Normana Dennisa i Georga Erdosa. Wykazali oni, że nawet gdy warunki ekonomiczne są takie same, dzieci samotnych matek radzą sobie gorzej, a często znacznie gorzej, niż dzieci małżeńskie. Okazało się też, że dzieci rodziców rozwiedzionych radzą sobie gorzej zarówno od dzieci adoptowanych, jak i tych, które straciły rodzica.

Dennis i Erdos przypisali te zjawiska niechętnej małżeństwu feministycznej ideologii lat 70. i 80. W środowiskach wielkomiejskich mężczyźni zostali relegowani na margines życia rodzinnego. Badacze ci wskazywali też na związek między samotnym rodzicielstwem a przestępczością i zależnością od pomocy społecznej. Ale mimo że ich tezy były słuszne i są obecnie popierane przez polityków tak różnych jak Frank Field i Iain Duncan Smith, zostały zagłuszone przez coś, co nazwałabym "szkołą feminizmu Polly Toynbee" propagującą politycznie poprawny program, przed którym chylą pokornie czoła politycy obu partii.

Do obecnego rozbicia rodziny przyczyniły się obie partie. Prawne i podatkowe rozwiązania niekorzystne dla małżeństw były przyjmowane przez kolejne rządy. W latach 80. torysi zreflektowali się, że krąg biedy należy przełamywać, dbając zarówno o ekonomiczne, jak i emocjonalne potrzeby dzieci. Wprowadzona przez Nigela Lawsona reforma podatków zapoczątkowała znoszenie ulg dla par małżeńskich, nie udało mu się bowiem zrównoważyć opodatkowania osób przez przerzucenie niewykorzystywanej ulgi na niezarabiającą i na ogół wychowującą dziecko małżonkę. Plan ten rozbił się o skałę feministycznej ignorancji i uprzedzeń.

Kiedy w 1997 roku do władzy doszła Partia Pracy, doradcy tacy jak profesor Halsey i Norman Dennis, którzy chcieli wspierać tradycyjną rodzinę, zostali zmarginalizowani i zatriumfował irracjonalny feminizm. Pierwszy budżet Gordona Browna oznaczał, jak podkreślała z wielką satysfakcją w tamtym czasie Harriet Harman, "koniec założenia, że rodzina składa się z mężczyzny, który zarabia na chleb, i kobiety, która siedzi w domu". Te posunięcia laburzystów nie tylko uwzględniały fakt, że kobiety mają płatną pracę i potrzebują pomocy w opiece nad dziećmi, ale agresywnie promowały ten program zachętami podatkowymi i szerokim rozwojem instytucji opiekujących się dziećmi. Zamiar obcięcia świadczeń samotnym rodzicom, by zniechęcać ich do polegania wyłącznie na zasiłku, został zarzucony, ponieważ w partii zawrzało i groził bunt.

Od lat 70. samotni rodzice otrzymują więcej wsparcia od państwa niż pary małżeńskie z taką samą liczba dzieci. Jak zauważa Jill Kirby w "The Price of Parenthood", ta niekorzystna dla pełnych rodzin polityka umacniała się za rządów Partii Pracy, a system podatkowy pozwalał rządowi zacierać granicę pomiędzy ulgami podatkowymi a pomocą socjalną. Obecny system penalizuje zarówno małżeństwa, jak i jawne związki partnerskie. Najbardziej cierpią rodziny o średnich dochodach; płacą relatywnie wysokie podatki i zazwyczaj mają kredyt hipoteczny do spłacenia.

Korzyści płynące z bycia samotnym rodzicem są tak znaczne, że Shaun Bailey, kandydat torysów w Hammersmith stwierdził w swym raporcie "No-man's-land" z 2005 roku, że: "Wszyscy wiedzą, iż lepiej być samotnym rodzicem, nie łudźmy się. My szybko potrafimy się zorientować, co przyniesie nam najwięcej pieniędzy. To jest przykład pułapki, w jakiej znaleźliśmy się dzięki polityce rządu, która zniechęca nas do wychowywania dzieci w pełnych rodzinach".

Partia Pracy chciała ograniczyć zależność samotnych rodziców od państwa, nakłaniając ich lub przymuszając do podjęcia pracy, ale nic z tego nie wyszło, ponieważ system świadczeń socjalnych przeciwdziała takim zamierzeniom. Rezultat to dziesiątki tysięcy samotnych matek bez wykształcenia i kwalifikacji, które w istocie są w związku małżeńskim, ale z państwem. Jeśli ojciec dziecka realnie istnieje, zazwyczaj jest bezrobotny i nie ma na nic wpływu.

Czy da się coś zmienić? Owszem, ponieważ tak być nie musi. Większość krajów europejskich wciąż wspiera małżeństwo systemem podatkowym i świadczeniami socjalnymi, i nie ma powodów, by w Wielkiej Brytanii było inaczej. Jako jedyni w Europie mamy takie liberalne i indywidualistyczne podejście, które okazało się rujnujące dla jednostek i dla społeczeństwa. Trzeba będzie jednak wielkiej politycznej odwagi, by zmienić system podatkowy, który zniechęca do małżeństwa i zachęca do samotnego rodzicielstwa. Będzie to oznaczało kulturową przemianę, której początek powinno dać obalenie fałszywej argumentacji Partii Pracy, że wszelka zmiana systemu podatkowego oznacza penalizację i stygmatyzację dzieci samotnych rodziców. Potrzebne będzie nowe spojrzenie na potrzeby dziecka – przede wszystkim zrozumienie, że potrzebują one stabilnego związku rodziców i rodzicielskiej odpowiedzialności. Niestety, mimo wszystkich pięknych słów i programów, ten rząd wciąż robi coś odwrotnego.

News z sieci
Zepsutego juz nic nie jest w stanie zepsuć, menelstwo jest wszędzie w każdym kraju i tu nie ma co rzucać się z motyka na księżyc, by cokolwiek zmieniać a tu dopiero jest tego menelstwa
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #5 Ocena: 0

2009-04-27 22:14:09 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Niemcy: rynek pracy zamknięty do 2011 r.

Rząd Niemiec oficjalnie poinformował Komisję Europejską, że utrzyma ograniczenia na rynku pracy dla obywateli nowych krajów UE przez kolejne dwa lata, do 2011 r. - poinformowała PAP rzeczniczka ministerstwa pracy w Berlinie Heike Helfer.
Tym samym Berlin potwierdził decyzję, która zapadła już latem zeszłego roku.

Uzasadniono ją występowaniem poważnych zakłóceń na niemieckim rynku pracy, które dotykają przede wszystkim grupy osób pozostających bez pracy przez dłuższy czas i osób o niskich kwalifikacjach zawodowych oraz regiony wschodnich Niemiec.

Obecny kryzys gospodarczy grozi nasileniem się tych zakłóceń. "Przedłużenie środków przejściowych jest konieczne z punktu widzenia polityki dotyczącej rynku pracy" - napisano w przekazanej PAP informacji dla Komisji Europejskiej.

Wprowadzony wraz z rozszerzeniem UE w 2004 r. okres przejściowy obejmuje obywateli Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Węgier, Czech, Słowacji, Słowenii.

Niemiecki rząd argumentuje, że decyzję o utrzymaniu restrykcji podjęto po konsultacjach z partnerami społecznymi. Za ograniczonym dostępem do niemieckiego rynku pracy opowiedziały się szczególnie związki zawodowe, ale także niektóre organizacje pracodawców, jak Centralny Związek Niemieckiego Rzemiosła.

Za "poważne zakłócenia" występujące na rynku pracy w Niemczech władze w Berlinie uznają wysoki poziom bezrobocia. W 2008 r. bez pracy pozostawało średnio 3,3 mln osób, co odpowiadało stopie bezrobocia na poziomie 7,8 proc.

Szczególnie trudna sytuacja panuje we wschodnich krajach związkowych Niemiec, gdzie nadal widoczne są konsekwencje powojennego podziału Niemiec. W 2008 r. stopa bezrobocia na wschodzie sięgała średnio 14,2 proc. - zauważono w informacji niemieckiego rządu.

Ponad połowa niemieckich bezrobotnych (56,5 proc. w 2007 r.) to osoby pozostające bez pracy przez dłuższy czas.

W bieżącym i kolejnym roku niemiecki rząd oczekuje pogorszenia sytuacji na rynku pracy w związku z kryzysem finansowym i gospodarczym. "Mamy do czynienia z najgłębszą recesją od powstania Republiki Federalnej Niemiec" - oceniono w dokumencie. Aktualne prognozy instytutów badań gospodarczych zakładają spadek PKB Niemiec na poziomie od 3,7 proc. do 5 proc. OECD prognozuje nawet spadek na poziomie 5,3 proc.

"Konsekwencje dla niemieckiego rynku pracy trudno dokładnie ocenić, nie ma jednak wątpliwości, że kryzys gospodarczy już doprowadził do wzrostu bezrobocia i tendencja ta będzie się utrzymywać" - oceniono. Według szacunków, w 2010 r. liczba bezrobotnych w Niemczech może wzrosnąć do 4-4,6 mln.

W dokumencie przeznaczonym dla KE rząd w Berlinie podkreśla jednak, że utrzymanie okresu przejściowego na rynku pracy nie oznacza całkowitego zamknięcia tego rynku dla obywateli ośmiu nowych krajów członkowskich UE.

Od 1 stycznia 2009 r. wprowadzono ułatwienia dla absolwentów szkół wyższych z tych państw. Zniesiono m.in. wymóg przeprowadzenia kontroli w celu sprawdzenia, czy pracodawca nie był w stanie znaleźć pracownika niemieckiego bądź z innego "starego" państwa UE.

Oprócz Niemiec zamiar utrzymania restrykcji na rynku pracy sygnalizuje także Austria. W tym roku okresy przejściowe zniosą zaś Belgia i Dania.
news z sieci
Niemcy spoko

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 27-04-2009 22:15 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #6 Ocena: 0

2009-04-28 08:08:22 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Anglia: pracownik szpitala mógł zarażać pacjentów wirusem HIV

Ponad 12 tys. pacjentów z Lewisham w południowo-wschodnim Londynie zaproponowano badania, które mają wykazać, czy nie są zarażeni wirusem HIV lub narażeni na zapalenie wątroby typu C. Taką decyzję wydał lokalny oddział NHS po tym, kiedy okazało się, że jeden z jego pracowników jest nosicielem tych chorób - informuje goniec.com.

Wszyscy pacjenci NHS, którzy mogli mieć z nim kontakt, otrzymają stosowną informację i propozycję przebadania krwi. Władze NHS w Lewisham zapewniają, że prawdopodobnieństwo zarażenia się jest znikome, ale trzeba podjąć odpowiednie kroki.

Jednym z pierwszych, którzy otrzymali oficjalne pismo od NHS jest mieszkaniec Downham. Okazało się, że jego 11-letni syn może być zarażony którymś z wirusów.

- Byłem w szoku, kiedy dostałem list. Jakim cudem mogło do czego takiegoś dojść? Mój syn we wrześniu idzie do szkoły. Nie chcemy go niczym stresować, więc musieliśmy skłamać, kiedy powiedzieliśmy mu o badaniach – opowiada ojciec chłopca.

- Zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo zdenerwowani mogą być nasi pacjenci. Ale podkreślam, że ryzyko zarażenia się którymkolwiek wirusem jest znikome. Z pewnością nikt nie był narażony na zakażenie wirusem HIV. W przypadku zapalenia wątroby może być inaczej, ale uważam, że i w tym przypadku nie będzie żadnych problemów – podkreśla przedstawiciel NHS w Lewisham, dr Donal O’Sullivan.
News z innego.

Prawda ujrzała światło dzienne,teraz usiłują uspokajać ludzi by nie zrobiła się panika.Niestety ale tutaj nie żąda się badań od pracownika przy przyjęciu do pracy,czy potencjalny pracownik slużby zdrowia lub gastronomi nie jest nosicielem chorób wenerycznych,HIV czy HVC.W Polsce byłoby to niedpouszczalne by osoba bez takowych badań pracowała w tych resortach.Nie ma sie co dziwić że w angielskich szpitalach jest taki syf, sam sie o tym naocznie przekonałem oglądając program w tv angielskiej jak wezwany paramedyk udziela pomocy starszej pani która zraniła sie w głowę,nie dość że nie zmienił rękawiczek które założył kiedy wsiadał do ambulansu to jeszcze opatrywał pacjentke niby sterylnym gazikiem który obracał w tychże rękawiczkach po kolejnym wytarciu krwi,nie bacząc na to że jest on już nie sterylny a wręcz zainfekowany,pokazali jak robią to naprawdę i dla nich to normalka,toż to szok:-o Zresztą wystarczy popatrzeć kogo tam się zatrudnia i to bez tak ważnych badań,znając ich niechlujstwo nie można mieć pewności że nie zostałeś czymś zarażonym.Zapomina się również o tym że Ci zatrudniani tam ludzie pochodzą z krajów wysokiego ryzyka jeśli chodzi o tego typu choroby.I jak tu w UK się bezpiecznie leczyć,aż strach się bać:-Y

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 29-04-2009 21:35 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #7 Ocena: 0

2009-04-28 08:20:13 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Anglia: smród sparaliżował pracę sądu
Uciążliwy zapach czosnku całkowicie sparaliżował pracę sądu w Bristolu zmuszając wszystkich prawników, sędziów i urzędników do opuszczenia budynku - czytamy na portalu WENN.
Policja prowadzi śledztwo w sprawie nagrań z kamer przemysłowych, na których widać, jak niezidentyfikowany jeszcze mężczyzna oblewa grzejniki olejem czosnkowym.

News z innego.

Musi jakiś wampir :-o który miał być sądzony za spijanie krwi z jakiejś ofiary,chcący w ten sposób odroczyć rozprawę:-]
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Post #8 Ocena: 0

2009-04-28 09:57:01 (16 lat temu)

Uczestnik nie jest zarejestrowany

Anonim

Usunięte

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Post #9 Ocena: 0

2009-04-28 11:00:08 (16 lat temu)

Uczestnik nie jest zarejestrowany

Anonim

Usunięte

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

yanovitz

Post #10 Ocena: 0

2009-04-28 11:06:44 (16 lat temu)

yanovitz

Posty: 629

Mężczyzna

Z nami od: 10-12-2007

Cytat:

2009-04-28 11:00:08, krissotrent napisał(a):
Cytat:

2009-04-28 09:57:01, Bestia napisał(a):
Facet jest niezmordowany:-]:-]:-] Jestem pod wrazeniem:-o


On ma misję, słyszy głosy...


Pisze niezmordowanie bo prostu ma zobowiazania wobec swoich wiernych czytelnikow... znaczy sie czytelnika... wlasciwie to chyba tylko samego siebie.

Swoja droga dziwie sie administracji ze zezwala na zamieszczanie takich tresci jak np. powyzszy obrazek czarnoskorego pilkarza, o tekstach juz nawet nie wspominam.
Jeśli pracujesz z oddaniem przez osiem godzin, możesz w końcu zostać szefem, by pracować przez dwanaście. Robert Frost

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Strona 69 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 68 | 69 | 70 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,