MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Strona 68 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 67 | 68 | 69 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

Str 68 z 91

temat zamknięty | nowy temat | Regulamin

Korba102

Post #1 Ocena: 0

2009-04-22 22:34:09 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

UK: podatki w górę
Brytyjski minister finansów Alistair Darling przemawiając w Izbie Gmin powiedział w środę, że pod koniec tego roku brytyjska gospodarka zacznie wykazywać tendencję wzrostową. Zapowiedział także podwyżki podatku od dochodów osobistych i akcyzy na paliwo oraz używki.
Jeszcze w 2009 roku Darling oczekuje spadku PKB o 3,5%. Jednak w 2010 roku ma nastąpić wzrost PKB o 1,25%, a w 2011 o 3,5% - poinformował.

Jednocześnie brytyjski minister finansów zapowiedział, że w przyszłym roku podatkowym będzie obowiązywać nowy próg. Osoby, które zarobią ponad 150 tys. funtów zapłacą 50% podatek od dochodów przekraczających tę kwotę.

Potwierdzono, że Wielka Brytania wprowadzi wzorowany na rozwiązaniach niemieckich program "złomowania" starych samochodów. Użytkownicy starych pojazdów, którzy postanowią zmienić je na nowe dostaną 2000 funtów.

Od września o dwa pensy na litrze wzrośnie akcyza na paliwo. Później przez cztery kolejne lata, będzie na początku każdego roku podatkowego zwiększana o wysokość inflacji plus jeden pens.

Zostanie także podniesiona akcyza na alkohol (pięć pensów na "pincie";) oraz papierosy (ok. 2%).

15 mld funtów mają wynieść oszczędności w administracji publicznej, choć będą wprowadzone dopiero za kadencji następnego parlamentu. Dodatkowe oszczędności począwszy od roku 2013-14 mają wynieść dziewięć mld funtów.

Zwolnienie z opłaty skarbowej uiszczanej przy zakupie nieruchomości zostanie przedłużone o dalsze 4 miesiące (przy cenach nieruchomości nieprzekraczających 175 tys. funtów).

Zwiększone wpływy do budżetu mają zostać spożytkowane przede wszystkim na podniesienie dochodów emerytów oraz wsparcie rynków pracy w najbardziej zagrożonych bezrobociem częściach kraju. Darling zapowiedział także sfinansowanie programu wprowadzenia brytyjskiej młodzieży na rynek pracy.

Deficyt wydatków publicznych w roku budżetowym 2008-09 sięgnął rekordowej sumy 90 mld funtów (6,2 proc. PKB) wobec przewidywanego przez rząd jeszcze w listopadzie deficytu w wysokości 78 mld funtów. W obecnym roku obrachunkowym na sfinansowanie swoich wydatków rząd będzie musiał pożyczyć 175 mld funtów.

Z ogłoszonych w środę danych wynika, iż liczba bezrobotnych powiększyła się o 177 tys. w ciągu trzech miesięcy do końca lutego i wynosi obecnie 2,1 mln. Jest to najgorszy wynik od lutego 1997 r., na krótko przed dojściem laburzystów do władzy. Stopa bezrobocia wynosi 6,7 proc.

News z sieci
mają nas
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #2 Ocena: 0

2009-04-22 22:49:37 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Profile pełne nienawiści do polskich emigrantów na Facebooku
"Polacy, wyp… z Anglii! Jestem dumnym Brytyjczykiem, nienawidzę Polaków, bo szukają w Anglii azylu i zabierając nam pracę, doprowadzają kraj do kryzysu ekonomicznego" – takie i wiele podobnych opinii przeczytać możemy na portalu Facebook w postach grupy tytułującej się "Get the Poles out – say no to asylum" - o sprawie pisze goniec.com.
Grupa założona przez niejakiego Barryego Butchera ma jak dotąd 43 członków. Oprócz tego, co już o sobie wiemy z publikacji prasy bulwarowej, możemy się od nich dowiedzieć wielu nowych szczegółów. Według internautów, Polacy starają się w Wielkiej Brytanii o azyl, a także "kradną z banków informacje o Brytyjczykach". Najczęściej powtarzanym przeciwko nam argumentem pozostaje jednak to, że pracując za niższe stawki i wysyłając pieniądze do kraju, doprowadziliśmy Wielką Brytanię do ekonomicznego kryzysu.

Większość wpisów na forum grupy napisana jest pozbawionym znaków interpunkcyjnych fonetycznym językiem, zawierającym liczne błędy ortograficzne. Ostatni wśród postów należy do byłego rzecznika Zjednoczenia Polskiego, Wiktora Moszczyńskiego, który działalność grupy określa mianem "hańby" – Mam nadzieję, że Facebook wkrótce tę stronę zamknie – pisze.

Nie jest to jednak jedyny profil na Facebooku, który sprzeciwia się obecności Polaków na Wyspach. W akcie solidarności z prezenterem radia BBC1 Chrisem Moyles’em użytkownicy portalu powołali do życia grupę "Wspieraj Chrisa przeciw Polakom!".

W listopadzie ubiegłego roku Moyles powiedział na żywo, że Polacy są dobrzy m.in. w prostytucji. Wywołało to protest środowisk polonijnych, w wyniku którego zarówno stacja BBC, jak i sam Moyles przeprosili Polaków. Strona profilu informuje o tym zdarzeniu, dodając jednak co nieco od siebie.

"Myślę, że jeśli Polakom przeszkadzają wypowiedzi Moylesa, to powinni wypieprzać do siebie, bo odkąd tu przyjechali, zaniżają stawki i pozbawiają nas pracy" – czytamy we wpisie. – "Teraz wielu z nich wyjechało, bo na skutek kryzysu pieniędzy i pracy jest o wiele mniej, ale przypuszczam, że ci łajdacy tu wrócą, gdy tylko sytuacja się poprawi" – czytamy dalej.
News z sieci
Nic dziwnego co drugi Brytyjczyk jest analfabetą, o ograniczonych możliwościach.
Najwięcej zainteresowani są kosztem wydatków na cider i ile dostanie beneftu.
Państwo nie nagłaśnia faktu wydatków na DARMOZJADÓW z krajów Azji i Afryki
Temat tabu POPRAWNOŚĆ POLITYCZNA kochaj afrykanina i azjatę pozostali to zło tym bardziej ze chodzi o obywateli UE to oni są tymi co ciągną wszelkie przywileje pozbawiając tym samym większych możliwości barania przez rdzennych obywateli tego kraju.
Szkoda tych Brytoli, oni sami się zaganiają w ten ciemny i ślepy zaułek

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 22-04-2009 22:51 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #3 Ocena: 0

2009-04-23 08:12:31 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Gontarczyk i Cenckiewicz ujawnili tajne dokumenty?
Sprawą akt "Bolka" zajmuje się prokuratura.


Śledztwo w sprawie ujawnienia tajnych dokumentów w książce Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii", dotyczy najprawdopodobniej notatki służbowej por. Krzysztofa Bolina z gdańskiej delegatury UOP, sporządzonej w 1991 roku - ustaliła "Rzeczpospolita".

Według dziennika, pochodzi ona z akt sprawy o kryptonimie Arka. W swojej notatce Bolin mial odnotować, że w teczce znajduje się 15 informacji pochodzących od tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek". Według Cenckiewicza i Gontarczyka tym agentem był Lech Wałęsa.

Śledztwo w sprawie notatki prowadzi Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy. Śledczy sprawdzają w nim między innymi, czy pisząc o wykradaniu akt „Bolka” w książce "SB a Lech Wałęsa" sami historycy nie ujawnili tajemnicy państwowej.


Sledztwo w sprawie ujawnienia tajnych dokumentów w książce Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” prowadzi Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy.

O dochodzeniu poinformował portal trojmiasto.pl zastępca prokuratora okręgowego w Gdańsku Ryszard Paszkiewicz. – Po analizie materiałów zdecydowaliśmy się na wszczęcie śledztwa w sprawie ujawnienia tajemnicy państwowej – powiedział. Prokurator Paszkiewicz jest synem byłego szefa SB w Gdańsku Sylwestra Paszkiewicza, opisanego w książce Cenckiewicza i Gontarczyka.

– Pułkownik Paszkiewicz to mózg gdańskiej bezpieki, znał doskonale przeszłość Lecha Wałęsy. W roku 1981 dbał o to, by nie wpłynęła ona negatywnie na pozycję Wałęsy w „Solidarności” – mówi „Rz” Cenckiewicz.

Ryszard Paszkiewicz zapewnia, że w związku z tą sprawą nie podejmował żadnych decyzji. Czy powodem przeniesienia śledztwa do Bydgoszczy było pojawienie się w książce nazwiska jego ojca? – Być może jest tam nazwisko, książki nie czytałem – mówi. I zastrzega: – Decyzję podejmowała Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku.

Prokurator apelacyjny Ireneusz Tomaszewski zapewnia, że fakt, iż śledztwo będzie prowadzone w Bydgoszczy, nie ma nic wspólnego z przeszłością ojca prokuratora Paszkiewicza. – Mogę tylko ujawnić, że przeniesienie jest związane z materią tego postępowania – powiedział „Rz”.

Jak ustaliła „Rz”, w śledztwie chodzi najprawdopodobniej o zamieszczoną na stronach 471 – 474 notatkę por. Krzysztofa Bolina z delegatury Urzędu Ochrony Państwa w Gdańsku z 1991 roku. Dotyczy ona akt sprawy o kryptonimie „Arka”. Bolin odnotował, że w teczce miało się znajdować 15 informacji pochodzących od tajnego współpracownika o pseudonimie Bolek. Jak napisali Cenckiewicz i Gontarczyk, agent „Bolek” to Lech Wałęsa.

Notatki Bolina nie było wśród dokumentów UOP, które na prośbę prezesa IPN Janusza Kurtyki Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego odtajniła na potrzeby tej książki. Dokument był już jednak publikowany – cztery lata temu w piśmie „Głos” Antoniego Macierewicza, który zapewnia, że nikt nie interesował się złamaniem przez niego tajemnicy państwowej.

Autorzy książki „SB a Lech Wałęsa” są zaszokowani śledztwem. – To zamach na wolność badań naukowych – mówi Sławomir Cenckiewicz.

Za ujawnienie tajemnicy państwowej grozi kara więzienia od trzech miesięcy do pięciu lat.

News z sieci
Wystarczy opieczętować SCIŚLE TAJNE lub NIEJAWNE by ściągnąć tych co ujawnią rąbek tajemnicy z akt.
MSW powinno spalić wszystko ponieważ we wszystkich teczkach jest pieczęć niejawne!
To były pieczęcie za KOMUNY i to już nie jest istotne?

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 23-04-2009 08:14 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #4 Ocena: 0

2009-04-23 09:00:24 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Istnieją dowody zbrodni katyńskiej?


W rosyjskich archiwach wciąż mogą znajdować się kluczowe dokumenty. A jeśli nie, to powinny być protokoły ich zniszczenia - mówi rosyjski historyk Nikita Pietrow

Rodziny Polaków zamordowanych w Katyniu bezskutecznie domagają się rehabilitacji bliskich w rosyjskich sądach.

Rosyjska główna prokuratura wojskowa przez kilkanaście lat prowadziła śledztwo w sprawie Katynia. Ale rosyjscy sędziowie argumentują, że dla nich wciąż nic nie jest jasne. Przede wszystkim nie wiadomo, w jakich okolicznościach i dlaczego Polacy zostali zabici, bo nie istnieją żadne dokumenty dotyczące dochodzeń przeciwko nim, rozpraw sądowych, wyroków, potwierdzenia rozstrzelania.

Rosyjska prokuratura, zamykając śledztwo cztery lata temu, utajniła większość akt. Jakie dowody dotyczące zbrodni katyńskiej mogą kryć się w rosyjskich archiwach? Rozmawiamy z Nikitą Pietrowem, historykiem i członkiem władz Stowarzyszenia Memoriał. Pietrow, badacz epoki stalinowskiej, przekazał nam informacje o nieznanych organizatorach zbrodni na Polakach oraz ich zdjęcia. Materiały "Gazeta" opublikowała w grudniu.

Wacław Radziwinowicz: Rosyjskie sądy odrzucają wnioski o rehabilitację Polaków zamordowanych w 1940 r. przez NKWD. Tłumaczą, że nie ma dokumentów dowodzących, iż byli ofiarami represji politycznych. Czy rzeczywiście takie dokumenty nie istnieją?

Nikita Pietrow: Po pierwsze, nie jest tak, że człowieka nie można rehabilitować bez dokumentów. Papiery na temat losu Ralfa Wallenberga, szwedzkiego dyplomaty zamordowanego przez NKWD [uratował tysiące Żydów na Węgrzech podczas II wojny światowej] nie istnieją. Tak samo jest w przypadku cara Mikołaja i jego najbliższych zamordowanych przez bolszewików bez sądu i śledztwa. A jednak wszyscy zostali rehabilitowani.

Dlaczego?

- Bo, jak to się u nas mówi, w pewnym momencie pojawiła się "wola polityczna". I władze państwowe orzekły, że można bez oglądania się na formalności potwierdzić oczywistą prawdę: i Wallenberg, i carska rodzina padli ofiarą zbrodni bolszewickich.

W przypadku zbrodni katyńskiej "woli politycznej" nie ma. Potrzebne są dokumenty, a one nie istnieją...

- To wcale nie jest takie pewne. Istnieje dowód na to, że dokumenty były i że mogły przetrwać. 3 marca 1955 r. Aleksandr Szelepin, ówczesny szef KGB, sporządził notatkę przeznaczoną dla Nikity Chruszczowa. Poinformował go, że w archiwach, w wydzielonym pokoju, przechowywane są teczki personalne 21 857 Polaków rozstrzelanych przez NKWD.

Proponował je zniszczyć, by w przyszłości uniknąć ewentualnej "dekonspiracji naszej operacji i uniknąć jej negatywnych dla nas skutków". Ale jednocześnie proponował, by zachować protokoły posiedzeń "trojki" dotyczących Polaków.

"Trojki" to znaczy...

- To był taki quasi-sąd, który przy Stalinie zaocznie skazywał ludzi oskarżanych o przestępstwa polityczne. W przypadku jeńców polskich w skład "trojki" wchodził Wsiewołod Mierkułow, Bogdan Kobułow i Leonid Basztakow.

Ci trzej wysoko postawieni funkcjonariusze NKWD otrzymywali wykazy Polaków przebywających w obozach jenieckich w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku oraz więzieniach na Zachodniej Ukrainie i Zachodniej Białorusi. W Moskwie, nie przesłuchując nikogo, nie przeglądając żadnych dokumentów, podpisywali się pod tymi listami, skazując znajdujących się na nich ludzi na śmierć.

Praktyka wskazuje, że w archiwach protokoły posiedzenia "trojek" przechowywano zawsze z protokołami o wykonaniu wyroków. To takie same listy jak te które podpisywała "trojka". Na nich dowódcy komand egzekucyjnych odfajkowywali nazwiska kolejnych rozstrzelanych. Po zakończeniu egzekucji na odwrocie kartek pisali: "My, tacy i tacy, w takim i takim dniu, w takim i takim miejscu wypełniliśmy decyzję o rozstrzelaniu".

Taki dokument nawet dla dzisiejszych sądów rosyjskich byłby przekonującym dowodem, że Polacy zabici w Katyniu rzeczywiście padli ofiarą represji politycznych.

Anatolij Jabłokow, były prokurator rosyjskiej głównej prokuratury wojskowej w początku lat 90. prowadził śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej i przesłuchiwał Szelepina. Twierdzi, że według dawnego szefa KGB protokoły posiedzeń katyńskiej "trojki" - wbrew jego woli - zostały zniszczone.

- A pytał pan Jabłokowa, czy ma pewność, że Szelepin go nie okłamał?

Pytałem. Powiedział, że nie jest pewny.

- No właśnie. Ja z kolei wiem, że nie ma protokołu zniszczenia tych dokumentów. Dobrze znam zasady, które obowiązywały w archiwach radzieckich. Jeśli niszczono jakikolwiek papierek, zawsze sporządzano dokument potwierdzający przeprowadzenie tej procedury.

Do zeznań Szelepina podchodziłbym z rezerwą. My, członkowie Stowarzyszenia Memoriał, w końcu lat 80. próbowaliśmy wyjaśnić tajemnicę zbrodni katyńskiej. I nam wtedy odpowiadano, że nie istnieją żadne dokumenty potwierdzające udział władz ZSRR w zamordowaniu Polaków.


A potem pojawiła się "wola polityczna" i wypłynęła ściśle do tej pory tajna "teczka nr 1", a w niej podpisana przez Stalina, Berię i innych członków Biura Politycznego decyzja z 5 marca 1940 r., że więzionych przez NKWD Polaków trzeba zlikwidować.

Jeśli protokoły "trojek", czyli wyroki śmierci na prawie 22 tys. Polaków, nie zostały zniszczone, to gdzie one mogą się znajdować?

- Główna prokuratura wojskowa przez kilkanaście lat, do marca 2005 r., prowadziła śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej. Ze 183 tomów akt dotyczących dochodzenia utajniła 116. Tam mogą być ciekawe dokumenty. Protokoły, jeśli istnieją, mogą się znajdować w archiwach Łubianki.

A więc są niedostępne?

- Dlaczego? Mamy w Rosji ustawę o tajemnicy państwowej mówiącą, że to, co dotyczy represji, tajemnicą być nie może. Badacze mogą więc domagać się dostępu do dokumentów albo przedstawienia im dowodów, że zostały one zniszczone.


Źródło: Gazeta Wyborcza
Dobre ''Wiadomości'' dla LPR | Wrocław walczy z Katowicami o wielką inwestycję IBM Poleć znajomemu WydrukujKup licencjęPodyskutuj na forumPrzeczytaj 1 komentarz na Forum Dodaj swoją opinię » Istnieją dowody zbrodni katyńskiej? adamchelm 23.04.09, 07:09
Krótki podpis pod zdjęciem a tyle błędów. Sowieci w 1939 r. zatrzymali 240-250 tys. żołnierzy polskich różnych narodowści mi.in. polskiej, żydowskiej i ukraińskiej, w tym ok. 10-15 tys. »
Źródło: Gazeta Wyborcza
News z sieci
Dwadzieścia lat temu mogli zacząć upominać się o wyjaśnienia. Solidarność za bardzo była zajęta przetwarzaniem lewicy na prawicę. Kariera zaćmiła im umysły i oczywiście koalicja SLD z Solidarnością byli działacze PZPR wcielili się w szeregi wrogów co jest do tej pory’
Ręka rękę myje tyle że, za mydło i ręczniki oraz wodę musi zawsze płacić społeczeństwo.

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 23-04-2009 09:03 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

jasti

Post #5 Ocena: 0

2009-04-23 11:33:20 (16 lat temu)

jasti

Posty: 151

Kobieta

Z nami od: 21-08-2007

Skąd: Polska

Jednym słowem świat idzie ku zagładzie a ty nas próbujesz uświadomić o tym ???
jasti

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer gadu-gadu

Korba102

Post #6 Ocena: 0

2009-04-24 07:10:26 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Squatter camp for British-bound migrants to close
20 hours ago

CALAIS, France (AFP) — France will shut down a squatter camp in the Channel port of Calais that has drawn hundreds of migrants trying to reach Britain, Immigration Minister Eric Besson said Thursday.

Besson travelled to Calais after police raided a group of makeshift shelters in a sandy wooded area known as "the jungle," rounding up some 190 migrants on Tuesday, only to release them the following day.

"We will not let the situation deteriorate and you will not have to shut down your businesses," Besson told local business leaders who complained that the migrants were causing trouble in Calais.

"Soon, the jungle will no longer exist," he promised.

Hundreds of Afghans, Kurds, Eritreans and other would-be asylum-seekers have been camping in the Calais woodlands from where they try to sneak on board trucks that cross the Channel by ferry or train.

Local politicians and business leaders said the tent camp has mushroomed and that tensions between the migrants and residents are on the boil.

Factory manager Dominique Vanneste told Besson that his employees were subjected to "daily attacks" from migrants who had "become much more aggressive."

Calais Mayor Natacha Bouchart said the city, with 14 percent unemployment and 6,000 welfare recipients, "can no longer cope with the problem of the migrants."

The Calais "jungle" appeared after President Nicolas Sarkozy, then interior minister, shut down a Red Cross shelter in Sangatte in November 2002, under pressure from Britain.

The centre had been a source of tension between London and Paris since its opening in 1999, with London saying it served as a springboard for illegal migration into Britain.

Besson, who was due to hold a news conference later, has pressed London to do more to stem the tide of migration across the Channel and vowed to revisit the issue in talks with his British counterpart Phil Woolas.

The minister, a former Socialist who joined Sarkozy during his campaign for the presidency, has however ruled out opening "a new Sangatte" in Calais.

"Britain probably... needs to step up its controls, shoulder a bigger share of the financial burden, and especially ask itself why traffickers and migrants see Britain's illegal job market as a golden opportunity," he said Wednesday.

French immigration officials said Tuesday's police raid marked the first step toward shutting down the jungle and that other security operations are planned.

Rights groups dismissed the police sweep as a publicity stunt, but officials said the action was to clamp down on people smugglers.

Relief organisations estimate that between 600 and 800 migrants -- including Afghans, Eritreans, Somalis, Sudanese, Iranians, Nigerians and Kurds -- are sleeping rough in the Calais region.

"The migrants will not be abandoned," said an immigration official, adding that measures will be taken in concert with the charity organisations.

Besson last visited Calais on January 27 and promised that he would come up with a permanent solution to the problems posed by the migrants by May 1.

Zniknie najniebezpieczniejsza strefa bezprawia w Europie.

"Dżungla" koło kanału La Manche to lasy, w których koczują setki nielegalnych imigrantów. Przybysze z Afganistanu i Iraku żyją tam w szałasach. Chcą nielegalnie dostać się do Wielkiej Brytanii. Jest tam na tyle niebezpiecznie, że "dżunglę" rzadko odwiedzają nawet policyjne patrole.

Krwawe porachunki, napady i gwałty stały się tam codziennością - twierdzą francuscy policjanci.

Władze zamierzają część imigrantów wydalić z Francji, a część przekazać organizacjom charytatywnym. Bezpośrednim powodem likwidacji obozowiska są narastające konflikty pomiędzy imigrantami, a mieszkańcami Calais.


News z sieci
To prymitywne społeczeństwo powinno zostać deportowane a kosztami obciążyć kraje które są na granicy UE a resztą świata. Te kraje są winne temu że nie posiadają szczelnej granicy

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 24-04-2009 07:32 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #7 Ocena: 0

2009-04-24 07:30:59 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Cytat:

2009-04-23 11:33:20, jasti napisał(a):
Jednym słowem świat idzie ku zagładzie a ty nas próbujesz uświadomić o tym ???

Mi nie chodzi o ochronę świata a o prawdę.
Różnica polega na tym że kłamstwo jest wygodne, łatwo jest zamydlić oczy społeczeństwu innymi sprawami.
Ludzie – społeczeństwo tworzy wszystko co nas otacza politycy są tylko pośredniczący pomiędzy nami a innymi społecznościami tego globu.
Przepychana teoria wiary oślepia wszystkich a najbardziej samych wierzących.
Tylko zwierzęta są bezstronne żyją w symbiozie z naturą i zdobywają pokarm który jest im niezbędny do przetrwania.
My oślepiamy siebie nawzajem pod pretekstem niesienia pomocy innym budujemy społeczeństwo kalekie uzależnione od daniny. Pozwalamy na rozpowszechnianie się ludzi w formie pasożytów tego globu, dając im cokolwiek zmuszamy się do kontynuowania jej.
Pasożyt zawsze będzie pasożytem ta forma jest w genach.
Poco mam się starać kiedy musza mi dać.
Oni musza dostać a Ty nie! obywatelu świata zbudowanej Twoimi rekami cywilizacji? Ty zbudowałeś ta potęgę i co? masz dać wszystko tym pasożytom?
Zwróć uwagę pasożyty od 70 lat rozmnożyli się prawie sześć razy.
Skoro ich tac tylko na rozmnażanie to niech się mnożą w swoim kręgu.
Tu nie chodzi o ratunek dla świata, a o prawdę. Prawda daje większe możliwości, kłamstwa doprowadzają do kłótni a w rezultacie do wojny.
:-Y
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #8 Ocena: 0

2009-04-24 08:00:58 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Ballada o Tomaszku
Kim jest polski imigrant w Wielkiej Brytanii A.D. 2009?

To godzien szacunku lekarz, pielęgniarka, nauczyciel, ceniony rzemieślnik, przedsiębiorca o dobrej opinii czy raczej warszawski cwaniaczek, złodziejaszek o lepkich łapkach, typowy "łysol", który angielską uczciwość, łatwowierność i uprzejmość traktuje w kategoriach okazji do szybkiego i niekoniecznie uczciwego zarobku?

Historia, którą teraz opowiem, nie może być oczywiście generalizowana. Nie każdy z nas jest jak Tomaszek. Zdecydowałem się ją opowiedzieć ku przestrodze. Bo tak naprawdę wszyscy musimy być ostrożni i na takich "Tomaszków" wyczuleni. Potrafią naprawdę zakraść się pod nasze drzwi, wyłudzić wstawienie się za nimi, pomoc w urzędzie. I pozostawiają po sobie ruiny i zszarganą opinię polskiego środowiska, którą naprawić jest naprawdę bardzo ciężko.

Masz łeb i ch...j, to kombinuj

To popularne w Polsce powiedzonko usłyszeć można często także w Anglii, szczególnie w miejscach zamieszkanych przez polskich emigrantów zarobkowych. Z jednej z takich dzielnic – "sołtchamptońskiego" Shirley – gdzie ani pomyśl o pozostawieniu roweru przed domem lub nawigacji satelitarnej w samochodzie – pochodził Tomaszek. Piszę: pochodził, gdyż jakiś rok temu, wraz z narzeczoną, zmęczony wszechobecną polszczyzną uznał, iż pora sprezentować sobie mały awans społeczny i przeprowadzić się do lepszej, angielskiej dzielnicy, wolnej od rodaków i kolorowych.

Tak oto zostaliśmy sąsiadami. Nie powiem, serce nawet mile drgnęło, gdy żona, wyglądając przez okno powiedziała któregoś dnia:

– Słuchaj, ci nowi to chyba też Polacy. Nie wierzę, że Angielka by tak solidnie myła okna po przeprowadzce.

I spełniło się. Tomaszek i Magda okazali się bardzo wylewni. A sąsiedztwo dobrze zaadaptowanych i płynnie znających angielski Polonusów zdawało się ich bardzo cieszyć. I nie bez powodu. Tomaszek z moją pomocą szybko załatwił wszystkie związane z przeprowadzką formalności. Napisałem do landlorda list wytykający usterki w mieszkaniu, a nawet wybrałem się z Tomaszkiem do agencji, by posłużyć za tłumacza.

Pierwsza drobna refleksja, ale widocznie niewystarczająca, obudziła się w mojej głowie, gdy podczas pewnego, lekko zakrapianego duńskim piwem sobotniego wieczora Madzia pochwaliła się nam nową cukierniczką.

– Gdzie kupiłaś? – oczywiście padło pytanie.

– A kto mówi o kupieniu? Madzia wyczaiła ją w funciaku. – Zmieściła się w kieszeni kurtki, na takie zakupy bierze się kurtkę z dużymi kieszeniami. Masz łeb i ch...j, to kombinuj! – odpowiedział Tomaszek.

Angole to głupole

Mijały kolejne tygodnie i miesiące. Tomaszek zaglądał do mnie średnio raz na tydzień, zawsze z jakąś drobną prośbą. To list przetłumacz z urzędu, to zadzwoń zarezerwować prom, to kolejne pismo do Agencji wysmaż, jedź z nim do sklepu, banku, porozmawiaj z jego szefem... Nie powiem, jego arogancki język coraz bardziej działał mi na nerwy. – Panie, powiedz co te głupole-Angole tu znowu powypisywały... – zwykł mawiać.

Aż wreszcie pewnego zimowego wieczora zjawił się u mnie Tomaszek jakiś odmieniony, wylękniony, podenerwowany. Jego rozbiegane oczka latały po pokoju nie mogąc się zatrzymać na niczym konkretnym.

– Panie, źle się robi. W naszej firmie transportowej zaczynają prześladować Polaków – wyjąkał wreszcie. – Kryzys jest, coraz mniej przewozów, chyba będą likwidować nocne kursy, a w pierwszej kolejności do zwolnienia są Polacy...

– Jak to Polacy? – zapytałem niedowierzając. – Przecież nie można ot tak sobie, w ramach zwolnień zbiorowych, kierować się narodowością. Można wydajnością, rodzajem kontraktu, ale nie można do obywatela Zjednoczonej Europy powiedzieć "zwalniamy cię, bo nie jesteś Anglikiem".

– A ja ci, panie, mówię, że tak robią. Już przyczepili się do jednego łebka od nas, a ja podobno jestem następny.

Zjeżdżamy stąd

"Zjeżdżać" – słowo to robi ostatnio na Wyspach nową karierę. Może niekoniecznie zawrotną, ale można je usłyszeć tu i ówdzie. Bo ten i ów powtarza sakramentalne zdanie: "Chyba będziemy zjeżdżali...". Oznacza ono oczywiście postanowienie powrotu do Polski.

No i pewnego dnia, na początku tej wiosny Tomaszek i Madzia wypowiedzieli swoje sakramentalne "zjeżdżamy". – Zwolnili mnie, gnoje! Po prostu zadzwonili, że nie mam już przychodzić do pracy, tak z dnia na dzień – odparł Tomaszek zapytany o powód.

– Słuchaj, nie chcę się wtrącać, ale co tydzień przeglądam "Daily Echo" i jest tam sporo ogłoszeń o pracy dla kierowców ciężarówek. Nie udało ci się w tej firmie, ale po co zaraz takie rozwiązanie drastyczne? Pomogę ci napisać CV, weź od tych ludzi referencje i w tydzień znajdziemy ci nową robotę, może nawet z lepszą płacą – zaproponowałem nieśmiało.

– Nic z tego, zjeżdżamy stąd, decyzja już podjęta – odpowiedzieli solidarnie.

I nie było co dyskutować. Nie powiem, łezka w oku się zakręciła. To w końcu rodak. Zżyłem się trochę z człowiekiem przez ten rok. Poznałem jego problemy, wszedłem do środka jego życia pisząc jego listy, reklamacje, skargi do landlorda czy tłumacząc przy sporach z pracodawcą... Z jednej strony trochę mnie to irytowało, z drugiej... pozostanie chyba jakaś pustka. Zawsze miałem rodaka, który mieszkał kilka metrów od moich drzwi.

Jakże gorzkie czekało mnie rozczarowanie...
Paliwo za trzy tysiące...

Prawdziwe powody zjazdu, a raczej panicznej ucieczki sąsiadów poznałem nieco po ich pospiesznym zniknięciu, za sprawą znajomych znajomych. Ale wszystko w swoim czasie...

A wyjeżdżali naprawdę w pośpiechu. Pretekstem było załatwienie formalności w kraju. Jedno z nich miało wrócić po dwóch tygodniach, by – zgodnie z miesięcznym wypowiedzeniem – załatwić formalności związane ze zwolnieniem mieszkania, rozliczeniem ostatnich rachunków, podatku lokalnego i tym podobnych detali. Wcześniej jednak zabrali cały majątek – meble, sprzęt, odzież. Wszystko w panice pakowali na – prawdopodobnie wynajęty – samochód dostawczy. Zniknęli z naszego życia błyskawicznie – jak leżący zazwyczaj tylko kilka godzin i niezwykle rzadki na południu Anglii śnieg. Zostało puste mieszkanie i wybita na "do widzenia" szyba w salonie. Zniknęli, ale pozostał kac i to najgorsza jego odmiana – kac moralny, pogarszający się z każdą chwilą, gdy za sprawą znajomych zaczęły docierać do nas kolejne rewelacje na temat Tomaszka.

A więc po pierwsze: Tomaszek został oskarżony o kradzież paliwa i to nie kilku litrów. Jego szefowie, notując nieproporcjonalne nawet w branży transportowej straty paliwa, bez wiedzy kierowców zainstalowali w autach urządzenia GPS śledzące na bieżąco tryb pracy samochodu i zużycie paliwa. Zlokalizowanie winnego kierowcy było dziecinnie łatwe. Pozostała kwestia udowodnienia kradzieży. I to nie było trudne. Pewnego wieczora szefowie wybrali się za nim w trasę prywatnym samochodem. Znaleźli ciężarówkę zaparkowaną na poboczu, a na niej kanistry z nielegalnie ściągniętym z baku paliwem. Z kalkulacji firmy wynika, że spuszczając po trosze z baku Tomaszek skradł paliwo wartości ok. 3000 funtów. Pracodawca zawiózł go na posterunek policji, gdzie złożył oficjalne oskarżenie. Nie trzeba dodawać, że nasz bohater został zwolniony dyscyplinarnie...

Jesteśmy rozczarowani

Chociaż trudno było uwierzyć własnym uszom, afera z paliwem była zaledwie czubkiem góry lodowej. Rzekomy dwutygodniowy urlop minął, a nasz sąsiad nie wrócił, by rozliczyć się z landlordem. Dowiedziałem się o tym od kierowniczki agencji, telefonicznie.

– Jesteśmy rozczarowani – usłyszałem i mogłem jedynie przytaknąć.

Głupia sytuacja... Jako że to ja napisałem podanie o wcześniejsze wypowiedzenie umowy najmu, właśnie do mnie zwróciła się z pierwszym, niedowierzającym pytaniem: – Czy to możliwe, że mój sąsiad już nie wróci do Anglii?. Przy okazji dowiedziałem się, że na liście niecierpliwie oczekujących jego powrotu jest nie tylko agencja mieszkaniowa, ale także dostawca energii, operatorzy telefoniczni i sieci internetowej, o czym dobitnie świadczyły znalezione przy drzwiach rachunki... Krótko mówiąc, sąsiad uciekł z Anglii bezpowrotnie, nie płacąc ostatniego czynszu za mieszkanie, wszystkich bieżących rachunków i podatku lokalnego. Zgaduję, że nie zgłosił się także we wskazanym terminie na rozprawę sądową.

Zostawił mnie w naprawdę niezręcznej sytuacji wobec wspólnego landlorda, który dotąd zwykł łączyć nasze osoby. I trudno się dziwić, skoro na każdym kroku jawiłem mu się jako tłumacz Tomaszka. Jak teraz mam mu wytłumaczyć, że nie mam nic wspólnego z matactwami i nieuczciwością sąsiada Polaka? Nieważne, że od niemalże dwóch lat systematycznie i w terminie płacę czynsz, trzymam mieszkanie w nienagannym stanie, co potwierdzają kolejne inspekcje, rzetelnie płacę wszystkie rachunki. Dlaczego po niespełna dwóch latach uczciwej pracy muszę teraz znów kogoś przekonywać o mojej rzetelności?

Ilu takich Tomaszków?

Czy przykład Tomaszka jest odosobniony, a jeśli nie, to jak powszechne są podobne przykładny nieuczciwości naszych rodaków? W jakim stopniu takie przypadki wpływają na wizerunek Polaka w Wielkiej Brytanii?

Nie musi ich być wiele. Prawdę powiedziawszy wystarczy, by operator internetu bezprzewodowego i telefonii komórkowej "przejechał" się na kilku Polakach, którzy niespodziewanie wrócili do kraju nie regulując swoich rachunków. Najdobitniejszym dowodem, że coś jest na rzeczy niech będzie fakt, że obecnie w Southampton podpisanie umowy abonenckiej na telefon komórkowy czy modem internetowy dla Polaka praktycznie graniczy z cudem. A jeszcze rok temu obywało się to bez zbędnych formalności – wystarczył jeden dowód tożsamości i podpis. Teraz już się na nas poznali. To przykre. Coraz więcej agencji mieszkaniowych słysząc, że ma do czynienia z Polakami, prosi o wyższe niż zwyczajowe kaucje. Nie trzeba być naprawdę wyczulonym, by spotkać się w codziennym życiu z pewną ostrożnością, ot chociażby w sklepie RTV który chętnie sprzeda Polakowi każdy towar za gotówkę, ale nie rozłoży na raty...

Paradoks: to właśnie ci nieuczciwi, wracając do Polski rozprzestrzeniają wieści o tym, że Polacy w Anglii są źle traktowani, nie ma mowy o równości, są represjonowani w zatrudnieniu i życiu codziennym. I wieści te są trochę jak samospełniająca się wróżba – dzięki takim jak oni tu, w Anglii, cierpią przykładnie uczciwi polscy lekarze, nauczyciele, pielęgniarki, budowlańcy, sprzątacze, kucharze – ludzie solidnej, codziennej roboty, którzy tak naprawdę cenieni są tylko za jedno: że potrafią pracować tak ciężko, jak nikt inny.

Patetyczne? Może trochę. Ale zmęczony już jestem czytaniem kolejnych internetowych komentarzy w stylu: "Ja, mieszkający ciągle w Polsce proszę: Drodzy emigranci w Anglii, nie wracajcie...". A wręcz mam ochotę sparafrazować: "Drodzy jumole, łysole, cwaniaki, złodzieje... wróćcie do kraju. A ci, którzy tam są, niech zostaną. Nie musi nas tu być półtora miliona. Wystarczy sto tysięcy, ale takich, za których nie będziemy się wstydzić".
News z sieci
Złodzieje, dziwki, menele są w każdym społeczeństwie, tu niemożna wyróżniać jednych.
Ja sam się spotkałem z faktem kradzieży lecz nie mojej strony: ) złapano siniola który ukradł przewód audio z komputera otwartego w sklepie ze sprzętem elektrycznym i co? i złapała go ochrona, kazała włożyć jemu ten przewód w to samo miejsce i najlepsze jest to ze nie pamiętał z którego to miejsca wyciągnął, oczywiście wypuścili go. Ja zwróciłem im uwagę że to powinno być zgłoszone jako próba kradzieży do POLICJI ponieważ jeżeli złodziej nie poniesie konsekwencji z drobnej kradzieży to zrobi to ponownie w innym miejscu lub przyjdzie tu i ponowi próbę kradzieży.
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, zawsze jedna czarna owca będzie budowała opinię
dla pozostałych.
To jest nieuniknione tak jak Anglicy, oni przyjeżdżają do naszego kraju, jedni są normalni i zwiedzają a drudzy zachowują się jak zwierzęta.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #9 Ocena: 0

2009-04-24 21:01:29 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Brytyjczycy modlą się do... Jedi
Nowa religia ma na Wyspach ponad 400 tysięcy wyznawców.

Zwolennicy Jedi uważają się za ateistów. Deklarują, że kochają "Gwiezdne Wojny" i nie uznają żadnych podziałów. Nie ma dla nich znaczenia rasa, ani orientacja seksualna.

To nie jest żart. Bycie Jedi jest sposobem na życie - powiedziała Pam Fleming, oficer policji z Glasgow. - Wszyscy funkcjonariusze powinni być jak Jedi - dodaje.

Policjantka twierdzi, że wiara pomaga jej w walce z przestępcami. Jak twierdzi, metody stosowane przez bohatera filmów sprawdzają się zwłaszcza podczas przesłuchań.

Nie jest jedyna. Według oficjalnych statystyk w Anglii i Walii w religię "Gwiezdnych Wojen" wierzy prawie pół miliona ludzi.


News z sieci
Ludzie chcą wierzyć w cuś. To coś może być byleco. Od krzyża do butki telefonicznej włącznie co więcej?
Ile jest człowieczeństwa w samym człowieku?
Jedni potrzebują wiary, inni nakłaniają siłą do przejścia do tej w której broczą.
Wszak Boga niema więc nie martw się zawczasu, za to jest budka policyjna i jedi.
Człowiek jest miękki jak ciasto im bardziej wierzy tym więcej zawiści jest nim samym.

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #10 Ocena: 0

2009-04-25 09:43:12 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

UK: będą musieli ogłaszać ile zarabiają kobiety
W przyszłym tygodniu ma zostać ogłoszony projekt nowego prawa, którego głównym celem będzie zmniejszenie różnicy w zarobkach kobiet i mężczyzn w Wielkiej Brytanii - poinformował "The Guardian".
Zgodnie z nowymi przepisami wszystkie prywatne firmy zatrudniające więcej niż 250 osób oraz państwowe mające ponad 150 pracowników będą zobowiązane do ogłaszania statystki informującej, jaka jest w nich różnica między wynagrodzeniami kobiet i mężczyzn.

Harriet Harman, zajmująca się w rządzie Gordona Browna tzw. "pay gap", powiedziała, że jawność w kwestii płac to pierwszy krok w stronę zwalczenia nierówności.

"The Guardian" informuje, że w Wielkiej Brytanii kobiety pracujące na cały etat zarabiają średnio 17% mniej niż mężczyźni. Te, które pracują na część etatu zarabiają średnio aż o 36% mniej. Także premie, które otrzymują mężczyźni są średnio wyższe niż te otrzymywane przez kobiety - różnica wynosi 79%.

W drugiej połowie roku mają zostać ogłoszone w jaki sposób statystyki mają być przygotowywane i publikowane
News z sieci
Bardzo istotna ile zarabiają powinni jeszcze ujawnić ile z nich bierze kasę na benefisach głównie chodzi o kobiety MUSLIM, które są żonami o tych w ogóle się nie mówi wręcz udaje się głuchotę.
Praktyki z krajów Wschodnich są legalne w kraju o strukturze związków w monogamii a w świetle prawa wielożeństwo ściga się z urzędu.
No cóż ktoś powie że w końcu są u siebie??
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Strona 68 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 67 | 68 | 69 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,