MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Strona 64.7 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 63.7 | 64.7 | 65.7 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

Str 64.7 z 91

temat zamknięty | nowy temat | Regulamin

Korba102

Post #1 Ocena: 0

2009-04-12 09:27:33 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London


Wylęgarnie przestępców

Wiadomo, że młodzież staje się coraz bardziej agresywna. Wiadomo też, że wymiar sprawiedliwości coraz gorzej radzi sobie z "przestępcami w krótkich spodenkach". Wiadomo wreszcie, że mamy w Polsce kilkadziesiąt poprawczaków. Czy spełniają swoje zadanie?
Pierwszy poprawczak powstał w Polsce, kiedy nie tylko młodzieńcy prowadzili się niezbyt poprawnie, ale i nierzadko ich ojcowie nie słynęli z kindersztuby i kulturalnego zachowania. Rubaszna Polska Szlachecka była wówczas u szczytu sarmackiego rozbuchania, nic więc dziwnego, że pierwszy zakład poprawczy w Warszawie założyło Bractwo... Niemieckie. Niestety niewiele wiemy dziś o metodach wychowawczych stosowanych w tej placówce, choć można się domyślać, że na przykład kar cielesnych w niej nie żałowano.

W 1736 roku, a więc na długo przed powstaniem Konstytucji 3 maja, biskup rostowski otworzył w stolicy kolejny dom poprawczy. Podstawowym zadaniem placówki było poskramianie i poprawa złych i swawolnych ludzi - czytamy w jednym z opracowań historycznych na temat zakładów poprawczych w Polsce.

Módl się i pracuj!

… to hasło przyświecało zakładowi biskupa rostowskiego. Wychowankowie byli objęci obowiązkiem pracy i praktyk religijnych pod nadzorem duchownego. Modlitwa powinna była skłaniać do refleksji nad sobą. Praca za murami miała przygotować do zawodu, który - choćby i prosty - miał wychowankom zapewnić uczciwy zarobek i zawrócić ich ze złej drogi.

Minęło kilkadziesiąt lat. Zniknęła Rzeczpospolita, zniknęli pijani, rozzuchwaleni chuligani zwani szlachtą, rozbijający kolejne sejmy. Polska przeżyła nieudane powstania i nadal nie było jej na mapie, ale zakłady poprawcze jak trwały, tak trwały. W 1862 roku utworzono poprawczak dla chłopców na Mokotowie. Żeby się do niego dostać, trzeba było w cyrkule (ówczesnym komisariacie) wsławić się następującymi "zasługami": otrzymać karę policyjną lub sądową, przejawiać złe skłonności w postępowaniu lub być pozbawionym opieki rodziców. Celem działalności zakładu było skłonienie do poprawy, rozbudzenie uczuciowości, nauczanie pisania i czytania i budzenie pozytywnych zainteresowań.

A środki do tego celu? Każdy, kto czytał o losach Davida Copperfielda w "normalnej" szkole w wiktoriańskiej Anglii albo był kiedykolwiek we współczesnym poprawczaku, może wyobrazić sobie warunki, jakie panowały w XIX-wiecznym zakładzie na Mokotowie.

Dziś wiemy, że dyscyplina w tym zakładzie była trzymana żelazną ręką. Rodzice ani krewni nie mogli odwiedzać swoich dzieci zamkniętych w jego murach. W ciągu dnia chłopcy w wieku od sześciu (sic!) do szesnastu lat uczyli się i pracowali (a pewnie i po kryjomu dokazywali) wspólnie. Na noc rozdzielano ich do poszczególnych cel. Dzieci musiały nosić na mundurkach numery, nazwiska były niejawne. Rzekomo miało je to ustrzec przed ostracyzmem...

Możemy się tylko domyślać, co działo się z delikwentami, którzy nie podporządkowali się tym rygorom. Z drugiej strony anioły tam nie trafiały.

Poprawczak jak rodzina

Nadchodzi rok 1871, w Studzieńcu na Mazowszu powstaje Towarzystwo Osad Rolnych i Przytułów Rzemieślniczych oparte na wzorach francuskich. W rzeczywistości to poprawczak; zresztą zakład poprawczy istnieje tam do dziś. Przyjmuje tylko chłopców, widocznie dziewczyny nie były jeszcze tak niegrzeczne jak dzisiaj.

System wychowawczy w Studzieńcu był jak na swoje czasy nowatorski. Chłopcy tworzyli kilkuosobowe "rodziny" kierowane przez wychowawców. Każda grupa mieszkała w osobnym domu, co miało pomóc wychowawcy w zapanowaniu nad nią, a jednocześnie sprzyjało wzajemnemu dobremu oddziaływaniu.

Drugim elementem systemu był podział pobytu w ośrodku na klasy. Zaczynał się od pierwszej, a kończył na czwartej. Im wyższa klasa, tym większe uprawnienia, a nawet przywileje. Nagrody przyznawano temu, który w zgodnej opinii "rodziny" okazał się najlepszy i najbardziej wzorowy oraz godny naśladowania. Jednocześnie łatwo było za karę zostać zdegradowanym do niższej klasy.

Wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości rozpoczęło się tworzenie zrębów polskiego systemu prawnego: ustaw, kodeksów. W 1932 roku uchwalony zostaje kodeks karny, który zasadniczo zmienia kształt zakładów wychowawczych i sprawia, że konieczne staje się powołanie do życia nowych placówek. Na rok przed wybuchem II wojny światowej istnieje w Polsce już 8 poprawczaków dla chłopców i 3 dla dziewcząt.

Wylęgarnia przestępców?

Po wojnie początkowo władzę nad zakładami poprawczymi przejęło osławione Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego (dopiero później Ministerstwo Sprawiedliwości). Można się domyślać, jaki panował tam porządek i metody. Z biegiem lat istnienia PRL liczba poprawczaków systematycznie wzrastała, jakby przecząc powszechnie głoszonym sloganom, że w państwie ludowym zjawisko przestępczości (również u młodocianych) samoistnie się zmniejsza, szczególnie w porównaniu z nieludzkim kapitalistycznym Zachodem. W 1956 roku jest już 20 poprawczaków, a pod koniec lat 70. - 40.

Dziś działają w Polsce 34 zakłady poprawcze i - jak pisze na łamach "Wprost 24" Paulina Kaczanow - Poprawczaki w naszym kraju kształcą kryminalistów. Zakłady poprawcze to szkoły zbrodni, będące zarazem najdroższymi w kraju placówkami edukacyjnymi. Miesięczne utrzymanie wychowanka kosztuje podatników nawet 7 tys. zł. Za te pieniądze złodziej doskonali się u złodzieja, morderca dokształca mordercę. Resocjalizacja jest fikcją. Pracownicy zakładów poprawczych coraz częściej idą do pracy z obawą, czy uda im się wrócić do domu. W ubiegłym roku w każdym polskim zakładzie poprawczym osadzeni średnio trzykrotnie atakowali wychowawców. Kilkunastu pracowników zostało trwale okaleczonych. Największe siedliska agresji to zakłady w Ostrowcu Świętokrzyskim, Koronowie, Witkowie i Kcyni. Takiej demoralizacji nie ma w żadnej placówce dla pełnoletnich przestępców. Dlaczego zakłady, które mają wychowywać i przygotowywać do dorosłego życia, stały się jednymi z najbardziej niebezpiecznych miejsc w kraju?

W jednym z raportów Ministerstwa Sprawiedliwości na temat tzw. wydarzeń nadzwyczajnych w zakładach dla nieletnich odnotowano, że tylko w 2000 roku prawie co drugi mieszkaniec brał udział w ucieczkach, rozbojach, gwałtach, napaściach na wychowawców, kradzieżach. Wygląda na to, że współcześnie, podobnie jak w XIX stuleciu, w poprawczakach anioły bynajmniej nie siedzą.

W opisywanym przez raport okresie w trzech placówkach pracownikom udało się nie dopuścić do ucieczek - na 300 wspomnianych "wydarzeń nadzwyczajnych". Oto kilka ciekawszych przykładów: dwaj wychowankowie podejrzani o kradzieże i rozboje zbiegli z zakładu w Nowem nad Wisłą, kraty w oknie przecinając... palnikiem gazowym. Dwóch 17-latków z domu poprawczego w Ignacewie podczas szkolnych warsztatów najzwyczajniej w świecie wyszło przez bramę. Podejrzany o zabójstwo aptekarki z Suwałk uciekł z poprawczaka o zaostrzonym rygorze w Barczewie. Podobno trudniej do niego wejść niż z niego wyjść.

Ludzie i cwele w poprawczaku

Inną chorobą nękającą polskie zakłady poprawcze jest agresja wychowanków wobec wychowawców i wobec siebie nawzajem. Nie jest tajemnicą, że w poprawczaku od dziesiątek lat obowiązuje zapożyczony z prawdziwego kryminały podział na "grypserę" i "frajerów". Cały czas jestem bity - na korytarzu, w szkole, na warsztatach. Piorę ich rzeczy, majtki, skarpety. Jak się sprzeciwię, to biją. Chcą mnie wykorzystać seksualnie, rozmawiałem z wychowawcą, ale on niewiele może - to relacja jednego z wychowanków zanotowana przez wizytatorów Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.

I jeszcze jeden problem, którego nie widać przez mury poprawczaka. Kwestia przygotowania do zawodu i pracy w zakładzie wychowawczym. Jak twierdzi Paweł Włodkowic, autor wielu publikacji na temat zakładów dla nieletnich, jest z tym kiepsko: wychowawcy dają im najczęściej nożyczki i każą wycinać serwetki.

Wychowankowie kształcą się najczęściej w najprostszych zawodach, takich jak murarz, stolarz, palacz. W dodatku brakuje nauczycieli, ponieważ przy obecnych zarobkach pedagogów trzeba być prawdziwym entuzjastą, by zdecydować się na pracę z młodzieżą, która nie dość, że jest trudna, to nierzadko potrafi zaatakować nauczyciela lub wychowawcę.

Kolejny problem związany z poprawczakami - tym razem prawny - to fakt, że młodociany nie jest przestępcą, a jego pobyt w zakładzie poprawczym to nie kara, tylko działanie wychowawcze. Zatem morderca skazany na poprawczak wychodzi na wolność jako niekarany. Może zostać np. ochroniarzem. Poza tym ponad połowa wychowanków po uzyskaniu pełnoletności i tak trafia do więzień. Rośnie też lawinowo przestępczość nieletnich na wolności, a obniża się wiek małolatów popadających w konflikt z prawem. W ubiegłym roku prawie 3 tys. nieletnich zatrzymano za udział w pobiciu. To prawie dwa razy więcej niż w 2002 roku. Rośnie też liczba skazań. W 1999 roku sądy wydały 33 tys. wyroków na młodocianych, a w 2007 - już 47 tys. Dlatego pewnie powstał w ubiegłym roku kontrowersyjny pomysł Platformy Obywatelskiej, aby drastycznie zaostrzyć kary wobec nieletnich. Nowe prawo dotyczące karania nieletnich to efekt wieloletnich prac w Ministerstwie Sprawiedliwości. Gotowy projekt ma zastąpić przestarzałą ustawę z 1982 roku. Według twórców projektu zmian za przestępców będą uznawani już 10-latkowie; mają oni przebywać w poprawczakach do 18 roku życia (teraz do 21). Wprowadzona ma być też możliwość skazywania nieletnich w wieku od 15 do 18 lat nawet na 25 lat więzienia za najcięższe przestępstwa. Nowe przepisy popiera Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Karać czy wychowywać?

Problem przestępczości nieletnich wzbudza od dawna gorące spory i kontrowersje w społeczeństwie. Coraz młodsi przestępcy napędzają nam coraz większego stracha i budzą oburzenie. W rozlicznych opracowaniach, artykułach, audycjach telewizyjnych i na forach dyskusyjnych roi się od setek wypowiedzi. Oto tylko garść z nich:

- Powinno się ich zamykać w poprawczaku, ale w sumie potem wychodzą z niego jeszcze gorsi. A gdy uciekają, to z powrotem, a nie, że się czują potem bezkarni i wiedzą, że jeśli uciekną, to im nic nie zrobią (Iskra).
- Dodatkowo przydałoby się jeszcze przywrócić kary cielesne. I nie mówię tu o klapsach. 30 batów i cały dzień w dybach na miejskim rynku każdego nauczyłoby szacunku do prawa (Scipio).
- Mam dwóch synów w poprawczaku; byli już wszędzie i jadą na zaostrzone rygory. To, co się dzieje w tych poprawczakach, jest szokiem, jak wychowawcy traktują tych małolatów, chamy i nic więcej. Co tu dużo mówić - banda debili chce resocjalizować trudną młodzież. Sami powinni się resocjalizować (brak podpisu)
- Dzisiaj dzieci edukują się same dzięki większemu dostępowi do mediów, internetu, gdzie bez trudu można znaleźć prawa dziecka i sposoby, jak z tych praw skorzystać. Do tego rodzice gonią za pieniądzem i harują całymi dniami, żeby mieć co do gara włożyć. To nie dzieci są złe, ale dorośli, którzy je otaczają, i świat, w jakim przyszło im żyć.

News z sieci
Wiem z góry że wam się moja wypowiedź nie spodoba- powinni młodych ludzi jak i starszych z recydywą wyroków i za ciężkie przestępstwa usypiać, normalnie dokonywać eutanazji.
Ktoś powie ze to nie humanitarne! a czy ktoś wytłumaczy fakt postępowania takich ludzi ,
co za każdym razem dokonują coraz to cięższe przestępstwa. Czy to jest humanitarne?
Strata powietrza i pieniędzy publicznych. Taniej jest uśpić delikwenta.


Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #2 Ocena: 0

2009-04-13 08:50:05 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Rosyjski sąd: Katyń nie był zbrodnią
Po raz trzeci rosyjski Wojskowy Sąd Najwyższy podtrzymał decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej. Rosyjscy prawnicy reprezentujący rodziny 10 ofiar bestialskiej egzekucji wnosili o uchylenie postanowienia o umorzeniu śledztwa. Według adwokatów Polaków Rosja szykuje się na batalię sądową w Strasbourgu
"Federacja Rosyjska buduje linie obronne przed batalią w Strasburgu" - tak skomentował czwartkowe orzeczenie Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego Rosji Roman Karpiński, jeden z adwokatów reprezentujących przed rosyjskimi sądami rodziny 10 ofiar mordu NKWD na polskich oficerach w 1940 roku. Według Karpińskiego sąd przedstawił argumenty, których Moskwa będzie bronić przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Moskwa "będzie do końca negować oczywiste fakty" - powiedział Karpiński.

Kolegium utrzymało w mocy werdykt Moskiewskiego Okręgowego Sądu Wojskowego (MOSW), który orzekł, że zgodnie z kodeksem karnym z 1926 roku (przyjętym po drządami Józefa Stalina) zbrodnia katyńska jako przestępstwo pospolite uległa przedawnieniu. Według rosyjskiego sędziego Władimira Chomczika wznowienie śledztwa katyńskiego byłoby niezgodne z prawem. Sędzia wyjaśnił, że mord na polskich jeńcach nie przedawniłby się, gdyby był "przestępstwem kontrrewolucyjnym".

"To było żałosne, śmieszne i groteskowe" - tak Aleksandr Gurianow z Memoriału stowarzyszenia dokumentującego stalinowskie zbrodnie, ocenił wywód sądu na temat przedawnienia i fakt, że sąd tę kwestię rozstrzygał na podstawie stalinowskiego kodeksu karnego z 1926 roku. Także adwokat Karpiński nie zostawia na argumentacji sądu suchej nitki. "Jeśli zbrodnia katyńska uległa przedawnieniu, to na jakiej podstawie prawnej w 1990 wszczęto śledztwo? Na jakiej podstawie prawnej było ono prowadzone do 2004 roku? Gdzie wtedy były normy prawne, na które powołał się sąd?" - pytał rosyjski adwokat.

Stowarzyszenia Memoriał zwróciło też uwagę, że "sąd popełnił poważny błąd, mówiąc, że w trakcie ekshumacji w 1943 roku nikt z tej dziesiątki nie został zidentyfikowany". "To nieprawda - trzy osoby zostały wtedy zidentyfikowane: Wołk, Rodowicz i Milecki. Są na to dowody. Leżą w rosyjskich archiwach. Nie są utajnione" - powiedział Gurianow, który w Memoriale kieruje sekcją polską.

"W śledztwie nie zrobiono nic, aby ustalić, kogo rozstrzelano. A teraz każda instancja sądowa mówi, że jeśli nie zidentyfikowano, to znaczy nie rozstrzelano. Nieważne, że znaleziono górę trupów. Rozstrzelano tylko 22 osoby. Co z pozostałymi, to nikogo nie interesuje i interesować już nie będzie" - zgadza się z nim Anna Stawicka, druga prawniczka reprezentująca Polaków.

Po błyskawicznej, 40-minutowej rozprawie i krótkiej naradzie Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego Rosji oddaliło zażalenia rosyjskich adwokatów. Reprezentujący rodziny 10 ofiar mordu NKWD na polskich oficerach w Katyniu w 1940 roku prawnicy domagali się uchylenia postanowienia Głównej Prokuratury Wojskowej Rosji z 21 września 2004 roku o umorzeniu śledztwa w sprawie tej zbrodni i umożliwienia ich klientom zapoznania się z tym dokumentem, co wymagałoby jego odtajnienia. Dziś zapowiedzieli, że zaskarżą niekorzystną decyzję sądu do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu."W ciągu godziny nie da się przygotować takiego uzasadnienia, jak to, które odczytał sędzia. Dla mnie jest oczywiste, że zostało przygotowane wcześniej" - powiedziała Anna Stawicka. "Jesteśmy jednak zadowoleni, gdyż teraz wreszcie będziemy mogli skierować skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka" - dodała.

Wcześniej sędzia Władimir Chomczik podjął decyzję, że postępowanie toczyć się będzie przy drzwiach zamkniętych. Polscy dziennikarze musieli wyjść z sali rozpraw.

W przypadku uchylenia postanowienia o umorzeniu śledztwa zostałoby ono odtajnione, co umożliwiłoby rodzinom zamordowanych zapoznanie się z tym dokumentem. Prawnicy reprezentujący Polaków żądali też formalnego uznania rodzin pomordowanych za poszkodowanych. Wówczas krewni zabitych mogliby występować do sądu o pośmiertną rehabilitację krewnych, a także - w wypadku wznowienia dochodzenia - składać wnioski dowodowe.

To już trzecia nieudana walka rodzin ofiar pomordowanych w Katyniu z rosyjskimi sądami. Poprzednio - 16 i 25 grudnia 2008 roku - kolegium odraczało rozpatrzenie zażalenia reprezentujących Polaków prawników na wniosek przedstawicieli Prokuratury Generalnej Rosji i Głównej Prokuratury Wojskowej. Sędzia zgodził się wtedy z argumentacją GPW, która twierdziła, że upublicznienie jej postanowienia o umorzeniu śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej jest niemożliwe, gdyż zawiera ono informacje stanowiące tajemnicę państwową i mogłoby zagrozić interesom bezpieczeństwa narodowego Rosji.

Przedstawiciele prokuratury argumentowali też, że potrzebują czasu na zapoznanie się ze złożonym przez Stawicką i Karpińskiego uzupełnieniem do skargi kasacyjnej, informującym, że Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu przyjął już do rozpatrzenia podobną skargę obywateli polskich. Ale Anna Stawicka kwituje te wyjaśnienia śmiechem. "Prokuratorzy przez 1,5 miesiąca nie mogli przeczytać dwóch kartek naszego uzupełnienia do skargi. Dzisiaj żaden z prokuratorów nawet słowem nie odniósł się do tych dwóch kartek. Potwierdza to, że postępowanie odraczano, by poznać punkt widzenia rządu" - twierdzi prawniczka.

Do strasburskiego sądu pozwali Rosję krewni Jerzego Janowca i Antoniego Trybowskiego, którzy zostali rozstrzelani w Charkowie. W czwartek mija termin wyznaczony Rosji przez Trybunał na odpowiedź w tej sprawie. Trybunał wnioskował m.in. właśnie o przedstawienie mu postanowienia GPW o umorzeniu śledztwa katyńskiego.

News z sieci
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #3 Ocena: 0

2009-04-13 09:01:00 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Pożar zabił 18 osób w Kamieniu Pomorskim
Spłonął hotel. Bilans ofiar ciągle rośnie.

Pożar wybuchł około godziny pierwszej w nocy. W trzypiętrowym budynku w Kamieniu Pomorskim (Zachodniopomorskie), który pełnił funkcję hotelu socjalnego dla osób bez mieszkań, przebywało 77 osób - także dzieci.

Nie wiadomo, czy wszystkim udało się opuścić płonący budynek. Strażacy wciąż przeczesują zgliszcza. Wiadomo już, że co najmniej 18 osób nie żyje.

Rannych przewieziono do szpitali. Wiele osób ma połamane kończyny - ludzie skakali przez okna uciekając przed płomieniami.
Strażacy łapali dzieci wyrzucane przez rodziców z okien, dopiero później ich opiekunowie sami wyskakiwali - opowiadał w TVN24 Daniel Kopaliński, rzecznik komendanta straży pożarnej w Kamieniu Pomorskim.

Strażacy byli wstrząśnięci rozmiarami pożaru. Gdy przybyli na miejsce w ogniu stały całe dwa najwyższe piętra hotelu.

Na miejsce tragedii wybiera się premier Donald Tusk

News z sieci

Jeszcze jeden dowód na to ze w Polsce nie przestrzega się nowe przepisy Przeciw Pożarowe.
Z rozmów z osobami wynika że być może budynek mógł zostać podpalony ewentualne ogień został zaprószony.
Podejrzewam że przepisy od 2000 roku nakreślają restryktywnie warunki adaptacji pod hotele
Efekt zaniedbania ze strony służb komunalnych w Kamieniu Pomorskim
Znając poprawność polityczna sprawie łeb ukręcą tak jak to miało miejsce w pożarze W Norwegii

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 13-04-2009 09:02 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #4 Ocena: 0

2009-04-13 09:10:06 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Życie w wieży Babel

Wielokulturowość to wspaniała idea
Wyobraźmy sobie ludzi różnych ras, wyznań, kultur i języków żyjących w doskonałej harmonii. Wszyscy przecież jesteśmy częścią brytyjskiego tygla i wiemy, na czym to polega. I wszyscy zauważamy, że do harmonii w nim daleko. Doskonała idea zmienia się na naszych oczach we własną karykaturę.

Agnieszka poznała dwa lata temu Moussę. To czarnoskóry muzułmanin, którego rodzice urodzili się w Kenii. Moussa uwielbia karaibską kuchnię, kibicuje Chelsea Londyn i ma raczej tradycyjne wyobrażenie o roli kobiety. Odwiedza ją w wynajętym domu. Jego właścicielem jest małżeństwo irakijskich chrześcijan, którzy musieli uciekać przed prześladowaniami aparatczyków Saddama Husseina i na tej podstawie dostali w Wielkiej Brytanii azyl. Niemal od samego początku na Wyspach zmienili imiona na "bardziej angielskie" - Linda i Geoffrey, ale nadal, po 20 latach pobytu i zapuszczania korzeni w nowym kraju, w swoim domu stojącym przy tej samej ulicy, gdzie znajduje się dom, który wynajmują Agnieszce, mąż pali w ogródku aromatyczny tytoń w argili, a żona gotuje bamię, warzywo doskonale pasujące do baranich sznycli.

Na górze domu Agnieszki, w jedynce mieszka samotnie Litwin Darius. Dwa razy w tygodniu wpada do niego Helena, Słowaczka, z którą Polka pracuje w hotelu. To ona poznała ich ze sobą i udało jej się – jak mówi – zeswatać parę.

Czyż to nie wspaniała różnorodność?...

...I jej ciemna strona

Agnieszka boi się owego "tradycyjnego" podejścia Moussy do kobiet. Ona, katoliczka z góralskiej rodziny jest stałą bywalczynią forum dla polskich muzułmanek, a raczej żon muzułmanów. "Czy będę musiała nosić chustę na twarzy?" - pyta samą siebie, bo rozmowa z Moussą na ten temat zazwyczaj kończy się kłótnią. Ostatnio jej córka, ośmioletnia Ola, którą Agnieszka sprowadziła z Polski do Anglii przed rokiem, powiedziała przy śniadaniu, że nie ruszy parówek. – Bo ci co je jedzą, idą do piekła – odpowiedziała na pytanie dlaczego. – Parówki są ze świnek i Zeinab mówi, że ci co je jedzą, sami są jak świnki. Zeinab to koleżanka Oli ze szkolnej ławki, wychowana w pakistańskiej rodzinie muzułmanów.

Linda i Geoffrey nie mają najlepszego zdania o Moussie. Chyba to co ich spotkało w Iraku, wyzwoliło jakąś antyislamską traumę. Do Agnieszki mówią wprost, żeby dała sobie z nim spokój. – On cię nie będzie traktował jak partnerki – perroruje Linda. – I może zaraz się okaże, że będziesz musiała się nim podzielić z innymi – uderza kolejnym stereotypem Goeffrey. Agnieszka nie znosi i bamii, i baraniny... Ale jak tu nie zjeść, gdy gospodarze zapraszają i podsuwają talerz pod nos?

Razem ze Słowaczką Heleną Polka podlega w pracy pod supervisorkę z Indii. Choć jej angielski jest coraz lepszy, bo chodzi na bezpłatne lekcje ESOL, rzadko rozumie, co przełożona chce przekazać. – Koumi mówi szybko i bardzo niewyraźnie, jak dla mnie – żali się Agnieszka. – To zresztą nie tylko mój problem, ale też innych Polaków i Słowaków w hotelu. Mam ciągły stres z tego powodu.

Hinduska też się irytuje. I wrzeszczy. "Jeszcze się tego angielskiego nie nauczyłyście!? Wracajcie do tej swojej Polski!" - Agnieszka nie raz chciała iść do menedżera, ale zawsze coś ją powstrzymuje...

Trzecia siła etniczna

Polacy są już oficjalnie trzecią pod względem liczebności grupą etniczną w Wielkiej Brytanii. Taki wynik dała analiza danych statystycznych z lat 2004-2007 przeprowadzonych przez rządową agencję Office for National Statistics (ONS).

Wyprzedzają nas tylko Hindusi, którzy emigrowali z Indii od wielu lat, oraz Irlandczycy, spośród których zdecydowana większość żyje w Irlandii Północnej, będącej częścią Zjednoczonego Królestwa.

Polacy awansowali na trzecie miejsce w ciągu zaledwie trzech lat! Jeszcze w 2004 roku do polskiego pochodzenia przyznawało się 90 tys. mieszkańców Wielkiej Brytanii. Wtedy plasowało to polską diasporę na 12. miejscu na liście mniejszości narodowych. Trzy lata później było nas już – według raportu ONS "Population Trends" – 405 tysięcy, zaraz po przybyszach z Indii (613 tys.) i mieszkańcach Republiki Irlandii (420 tys.).

Ze statystyk wynika również, że po przystąpieniu Polski do Unii nasi rodacy wyruszyli tłumnie na podbój brytyjskiej prowincji. Przed rokiem 2004 prawie 60 procent polskich emigrantów mieszkało w Londynie. W tym samym czasie we wschodniej Anglii żyło zaledwie 8 tys. Polaków. Trzy lata później liczba ta wzrosła do 41 tys. i staliśmy się najliczniejszą mniejszością narodową w tym regionie detronizując Irlandczyków. Podobna sytuacja miała miejsce w Szkocji.

Siłą rzeczy, zmieniła się również struktura wiekowa polskiej emigracji. Jeszcze w 2004 roku aż 27 proc. brytyjskich Polaków to osoby powyżej 65 roku życia – była to głównie stara emigracja z czasów II wojny światowej. Kiedy przed obywatelami nowo przyjętych do Unii państw otworzył się brytyjski rynek pracy, żołnierze generała Andersa zostali przytłoczeni przez falę młodych, którzy ruszyli w świat w poszukiwaniu lepszego życia. W 2007 najstarsze pokolenie stanowiło już jedynie 5 proc. brytyjskiej Polonii, natomiast aż 54 proc. to ludzie w wieku 16-29 lat.

Czy ktoś liczy koszty?

Polacy są tylko częścią brytyjskiej wieży Babel. Na samym jej szczycie znajduje się oczywiście Londyn, który według danych, jakimi dysponują urzędnicy z ONS, jest najliczniej zasiedlonym przez emigrantów miejscem na Wyspach. Co trzeci mieszkaniec stolicy Zjednoczonego Królestwa urodził się poza jego granicami. W roku 2005 dzielnica Westminster stała się pierwszym miejscem w Wielkiej Brytanii, w którym rodowici Brytyjczycy stali się mniejszością. Rok później taki sam los spotkał Brent.

Stolica mówi 300 różnymi językami z całego świata. Pundżabi, gudżarati, urdu, turecki, arabski, polski, mandaryński, yoruba, portugalski – wszystkie te języki słyszymy codziennie w metrze, autobusach, supermarketach i barach, a połapanie się w tym lingwistycznym gąszczu to prawdziwe wyzwanie.

Londyn nie jest jednak odosobnioną enklawą wielkiej różnorodności. Na przykład policja w Suffolk zatrudnia tłumaczy aż 40 języków i dialektów! W ciągu roku policjanci musieli skorzystać z usług translatorów 808 razy. Najbardziej pożądanym językiem w Suffolk okazał się polski. Władających nim tłumaczy proszono o pomoc aż 281 razy. Zaraz za polskim plasuje się litewski (103 przypadki korzystania z usług tłumaczy). Na dalszych miejscach znalazły się języki: rosyjski, portugalski, kurdyjski, a także turecki, słowacki i rumuński. Na liście potrzeb lokalnej policji znalazły się także tak rzadkie odmiany języków, jak Wolof (używany w Senegalu), Tigrinya (Etiopia) i Tagalog (Filipiny).

- Naszym celem jest zapewnienie wszystkim mieszkańcom usług na jak najwyższym poziomie. Chcemy, aby każdy z kim się kontaktujemy, miał pewność, że został dokładnie wysłuchany i zrozumiany – mówi rzecznik komendy policji w Suffolk.

To oczywiście poprawna politycznie retoryka, ale brytyjscy podatnicy i media odkładają ją na półkę i wyliczają koszty takich translatorskich przedsięwzięć. I tak w tym przypadku policja tylko w ciągu jednego miesiąca wydaje blisko 20 tysięcy funtów, podczas gdy na przełomie lat 2007-2008 było to 16 tysięcy. Zatrudniani tłumacze zarabiają 33,83 funta za godzinę pracy w dni powszednie. Za pracę w nocy i w soboty dostają 50,75 funta za godzinę, a w niedziele i dni ustawowo wolne od pracy stawka ta wzrasta do 67,66 za godzinę pracy.

Policja to tylko jeden obszar usług publicznych, który musi sobie radzić z rosnącymi kosztami obsługi obcokrajowców. Trzeba pamiętać, że swoje wydatki ma opieka medyczna, sądownictwo, oświata... Lista jest długa.

Tłumacz w szkolnej ławce

Punktem zapalnym na osi "obcy – my" są szkoły, bo to w nich ogniskują się wszystkie problemy i konflikty, jakie niesie ze sobą wielokulturowość. Dla co siódmego ucznia szkoły podstawowej angielski nie jest językiem ojczystym. Innymi słowy, ponad 565 tysięcy dzieci w brytyjskich podstawówkach nie posługuje się angielskim w domu, co jest wzrostem o 25 proc. w porównaniu z danymi z roku 2004. Szkoły sobie z tym problemem nie radzą. Mimo że co roku rośnie budżet przeznaczony na wyrównywanie różnic w znajomości języka angielskiego wśród młodzieży szkolnej, a w roku 2010 ma on przekroczyć 200 mln funtów, system brytyjskiej oświaty rozpada się na oczach bezradnych nauczycieli, dyrektorów, samorządów i polityków.

Jednym z pomysłów na opanowanie tej językowej epidemii jest wprowadzenie w szkołach państwowych lekcji tzw. community languages. Dzieci otrzymują dzięki nim teoretyczne podstawy nauki języków, którymi posługują się w domach. Wydaje się jednak, że jest to ślepy zaułek. Różnorodność zaszła zbyt daleko, już teraz programem objętych jest 35 języków, a dyrektorzy szkół narzekają, że prowadzenie tych zajęć pochłania sporą część ich budżetu oraz odciąga nauczycieli od głównych zadań. - Mniejszości powinny same zadbać o naukę rodzimych języków wśród dzieci – diagnozuje sytuację Steve McCormack, nauczyciel pomocniczy w kilku londyńskich szkołach i przywołuje przykład polskich szkół sobotnich, w których Polonia sama organizuje i finansuje naukę ojczystego języka, kultury i historii kraju pochodzenia.

Pedagog zauważa, że szkoły brytyjskie muszą zmagać się z coraz większą liczbą dzieci imigrantów, których angielski – w najlepszym wypadku – jest bardzo słaby. Poświęcenie im czasu odbija się z kolei na edukacji innych uczniów. - Szokująco duża jest liczba dzieci pochodzących z białych rodzin brytyjskiej klasy robotniczej, których umiejętności czytania i pisania są tak słabe, że z wielką trudnością radzą sobie z prostymi zadaniami – mówi McCormack. Jego opinię potwierdzają dane statystyczne – jedna szósta uczniów kończących dwa etapy podstawowej edukacji (primary i secondary) nie potrafi płynnie czytać i pisać.

Problem mają również nauczyciele. Steve McCormack opowiada o swoim doświadczeniu w jednej ze szkół, gdzie przyszedł na zastępstwo i musiał poradzić sobie z lekcjami prowadzonymi w języku bengalskim. W innym przypadku musiał się z zmierzyć z dziewczynką z rejonu Afryki subsaharyjskiej, która przez to, że mieszkała w dzieciństwie we Włoszech, mówiła tylko po włosku. Tłumaczką nauczyciela została jej koleżanka z ławki pochodząca z Somalii, która z racji tego, że kraj jej pochodzenia był niegdyś włoską kolonią, mogła się komunkować w tym języku.

- Podobnie jest z dziećmi polskimi, które po opanowaniu w stopniu podstawowym języka angielskiego stają się tłumaczami dla swoich kolegów, którzy dopiero przyjechali i komunikacja z nimi jest niemal niemożliwa – mówi Kamila Grządzielska, nauczycielka pomocnicza w jednej z londyńskich szkół.
Polka zauważa, że doświadczenie polegające na niemożności komunikacji z uczniami jest dla nauczycieli bardzo stresujące i demotywujące. – Najgorsze jest to, że nikt nie ma pomysłu na wyjście z tego zapętlenia – dodaje Grządzielska.

Ciężar kulturowego tygla

Są jeszcze tacy, którzy uznają kulturalną różnorodność Wielkiej Brytanii za błogosławieństwo. Ci entuzjaści z alergią reagują na wszelkie przejawy krytyki obecnego stanu brytyjskiego społeczeństwa. Dr Roger Bower z British Council z furią zaatakował laburzystowską posłankę Ann Cryer, gdy ta wyłamała się z szeregu i zasugerowała, że rząd powinien wymagać od starających się o azyl imigrantów dowodów na to, że biegle posługują się językiem angielskim. - Zamiast cieszyć się z kulturalnej różnorodności tego kraju, osoby posługujące się obcymi językami uważane są za problem – dziwi się Bower.

Wydaje się, że ta polityczna poprawność ma najwięcej zwolenników wśród działaczy Partii Pracy właśnie. Nieżyjący już Robin Cook, jeden z prominentnych polityków laburzystów sformułował obowiązującą po tej stronie brytyjskiej sceny politycznej zasadę afirmacji wielokulturowej mieszanki następująco: "Pluralizm nie jest wcale ciężarem, który musimy z niechęcią zaakceptować. To raczej wielkie dobrodziejstwo, które przyczynia się do kulturalnej i ekonomicznej żywotności naszego narodu".

Ostatnie lata sprawiły jednak, że ta złota zasada zmieniła się w pusty slogan bez najmniejszego poparcia wśród społeczeństwa. Problem imigracji przekroczył w Zjednoczonym Królestwie masę krytyczną, a poglądy niegdyś uważanego za niegroźnego reakcjonistę sir Andrew Greena, szefa organizacji Migration Watch UK, przestrzegającej przed niekontrolowanym zalewem Wysp przez cudzoziemców, podziela zdecydowana większość Brytyjczyków.

Green nie potrafi ukryć swojej niechęci do kulturowego tygla, jakim stał się jego kraj. Przy okazji wydania przez jeden z samorządów poradnika dla imigrantów na temat zasiłków i praw im przysługujących po przyjeździe do UK powiedział coś, co wielu uzna za obraźliwe. – Zamiast wydawać pieniądze podatników na kolejne tego typu wydawnictwo, urzędnicy powinni być może pouczyć przyjezdnych, że w tym kraju nie plujemy na ulicę, a wchodząc do autobusu ustawiamy się w kolejce – stwierdził.

Wielu z nas odpowie pewnie, że sir Andrew powinien skierować swoje uwagi o podstawach kultury osobistej również do tak drogiej mu rodzimej młodzieży, jednak nie da się nie zauważyć, że wizja nieokrzesanej imigranckiej hordy najeżdżającej brytyjską cywilizację wcale nie jest rzadkością. Mimo pięknych deklaracji trzeba otwarcie przyznać, że czciciele multikulturowego, wielorasowego i różnorodnego językowo społeczeństwa przegrali już dawno z potocznymi i stereotypowymi opiniami o przybyszach.

* * *

Wielokulturowość to wspaniała utopia. Dla chrześcijan "wieża Babel" jest jednak symbolem pychy ludzi, którzy postanowili wbrew Bogu utrzymać jedność i pozostać jednym ludem. Skończyło się na tym, że Pan pomieszał budowniczym wieży języki i rozproszył ich po całej ziemi. Wielka Brytania ciągle jest w trakcie budowy swojej "wieży". Już jednak pojawiają się na niej rysy, które trudno spiąć jakąś klamrą. Tak pożądana wspólnota różnych kultur, języków i religii zaczyna obracać się przeciw jej twórcom. Jaki projekt przygotował Bóg dla Wysp Brytyjskich w zamian? Chyba lepiej, że jeszcze tego nie wiemy...

News z sieci

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 13-04-2009 12:04 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #5 Ocena: 0

2009-04-13 11:12:01 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Wspaniała utopia – Wielokulturowość
To coś jak już niejednokrotnie wspominałem nie będzie miało miejsca na tej planecie…?
Proste ile kultur tyle religii i przypisanych do nich ludzi, każdy człowiek innego wyznania będzie myślał w ściśle określonym kierunku idei spełnienia wiary.
To nie różnica karnacji skóry a wykształcenie i świadomość społeczeństwa.
*Mentalność wynagradzania pracowników i czerpanie korzyści z faktu niedokształcenia: amatorów łatwego życia – nie umiem nie pracuję a i tak dostanę.
*Mentalność wynagrodzenia pracowników i czerpanie korzyści z faktu wysokiego wykształcenia, mam dyplom więc dobrze zarabiam i nie życzę sobie, by za mój pot i trud jakikolwiek obcy leniwy element czerpał korzyść z mojego dobra.
Różnica w społeczeństwie istnieje od zalania dziejów , hierarchii statusu materialnego nikt nie przeskoczy.
Milionerzy magazynują dobra i chłoną wszystko jest możliwe i pomnoży majatek.

Średnia klasa zawsze krąży wokół świata tych pierwszych i zagląda czasem do biedniejszych by powspominać jak zaczynali lub co by to było gdyby był w tej kaście.

Bieda, bieda, bieda to jest najliczniejsza gęba głodomora wchłania wszystko i plemni się z zabójczą prędkością, zawsze liczy na jakoś to będzie, nie dba i nie jest w stanie zadbać, status już mu na to nie pozwala, lecz zawsze może liczyć na wsparcie
DRUGICH lub mniej licznych TRZECICH.
Ci trzeci „Milionerzy” by pomnożyć, to co już posiadają, wymyślają nowe formy wolontariatu z chęci zysku lub prania pieniędzy. Pomysł rodzi pomysł a kasa płynie strumieniami do wszystkich tych co organizują imprezę.

Z reguły wiara zawsze będzie czynnikiem decydującym o życiu w symbiozie z innymi społecznościami. Muzułmanie nie zaakceptują żydów i wiary od Judisz wywodzącej się katolickiej społeczności o innych nie będę się rozpisywał.
Polską społeczność osądza się o nietolerancję i agresywny charakter stosunków z ludźmi innych kultur, w końcu Brytyjczycy sami nas osądzają bez zdania racji, że wina niepowodzenia i całego zła ma wywód od Polskiej społeczności.
Nastaw policzek jak już dostałeś raz, lecz ciekawe dlaczego to właśnie my musimy być tym przysłowiowym chłopcem do bicia.
Proste wytłumaczenie to fakt pochodzenia.
UNESCO stworzyło broń przeciwko tolerancji dając pałeczkę do sztafety, tym ludziom co nie chcą biegać w tym maratonie ponieważ im wystarczy do szczęścia dywanik, i pod ręką woda z jedzeniem które mogą chłonąć bez końca od darczyńców. Wiara z reguły zababrania im przyjmowania tezy sprzecznej z tą wypisaną w Świentych Pismach.
Tolerancja rodem z Islamu ma inny wygląd, rodem od Chrześcijan całkiem inny, jak i pozostałych.
Wyliczają że co trzeci mieszkaniec w Londynie ma rodowód z poza GB lecz nikt nie chce powiedzieć głośno, jaka to społeczność dominuje, POPRAWNOŚĆ POLITYCZNA zabrania mówić o tym, lecz może głośno wspominać o innych mieszkańcach, z reguły są to obywatele z UE
Nas ludzi którzy wnoszą więcej może mniej, lecz na pewno wnoszą więcej, tyka się i kopie na każdym kroku popycha w formie wyżycia się za błędy z przeszłości, za chciwość Brytyjskiej Korony za UNESCO za tolerancje i POPRAWNOŚĆ POLITYCZNĄ.
Więc dalej będą się wyżywać za błędy w historii GB kop bliźniego swego, a jak już zakopałeś go na śmierć, to rozejrzyj się i doskocz do tego następnego. WIELOKULTUROWOŚĆ

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 13-04-2009 11:49 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #6 Ocena: 0

2009-04-13 16:23:24 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Zamordował i zgwałcił 14-latkę! Bo nie chciała aborcji
I nie dostał dożywocia. Bo przecież zabójstwo i nekrofilia to nic takiego, można się zresocjalizować.
Ta zbrodnia nie pozwala pozostawać obojętnym. Media szeroko opisywały morderstwo, do którego doszło 12 lipca 2008 roku. 18-letni Jakub udusił 14-latkę, która była z nim w czwartym miesiącu ciąży. Bo nie chciała się zgodzić na aborcję.

Potem ograbił zwłoki i odbył z nimi stosunek seksualny!

W tym tygodniu zapadł wyrok w jego sprawie. Sąd, biorąc pod uwagę wiek oskarżonego, nie skazał go na dożywocie, lecz na 25 lat więzienia. Co więcej, morderca i nekrofil będzie mógł starać się o przedterminowe zwolnienie.

Powtórzmy: zamordował nastolatkę, która była z nim w ciąży, a potem zbezcześcił jej zwłoki. A polski tzw. wymiar sprawiedliwości nie skazał go na karę dożywotniego pozbawienia wolności.

Zwyrodnialec, który w bardziej normalnych czasach wisiałby na szubienicy, wyjdzie z więzienia jako czterdziestolatek i będzie miał całkiem sporo czasu na kolejne wyczyny.



Ot, humanitarna postawa. Szkoda, że wobec mężczyzny, który ze swojego człowieczeństwa sam zrezygnował.

News z sieci
Może tak przywrócić KARĘ śmierci???


Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #7 Ocena: 0

2009-04-14 21:26:42 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Rosjanie obejrzą "Katyń". Początek pojednania?
Tak to oceniają media. Zapominając, że w sprawie Katynia kłóciliśmy się głównie my. I to przede wszystkim ze sobą.
Oczywiście, że dystrybucja "Katynia" zależała od zgody Kremla. Tam, jak było zawsze, od zgody Kremla zależy wszystko.

Ale Kreml sie zgodził. Wbrew opinii "Dziennika" przedstawiona w filmie Wajdy interpretacja historii wcale nie różni się aż tak bardzo od obowiązującej w Rosji. Dla Rosjan tragedia katyńska jest po prostu małą częścią wielkiej tragedii. Zabrzmi to brutalnie, ale kilkanaście tysięcy naszych rodaków to kropla w morzu milionów, zamordowanych przez stalinowskich oprawców.

Którzy to oprawcy wciąż wśród Rosjan żyją. To wzruszający staruszkowie, którzy cichutko pobierają emerytury i nikomu się nie chwalą, że ich praca zawodowa polegała na strzelaniu ludziom w głowę z pistoletu TT. Rosjanie nie są w stanie rozliczyć swej historii, gdyż musieliby uznać swą winę zbiorową - jak Niemcy tuż po wojnie.

Jednak wiemy, że w przypadku Niemców było to wymuszone i trwało ledwie 10 lat. Po roku 1955 byli SS-mani znów w zaciszu domowym przebierali się w czarne mundury.

"Koperta katyńska" była w ZSRR jednym z atrybutów władzy I sekretarza KPZR. "Sprawę nr 1" przekazywano nieoficjalnie niczym krwawe berło. Ten bezsensowny mord jest dla Rosjan równy może tylko zamordowaniu rodziny carskiej. A nawet straszniejszy - nie dokonano bowiem jeszcze zbiorowej ekspiacji.

Przepraszał Gorbaczow, przepraszał Jelcyn. Zapewne chceilibyśmy, by przeprosił również Putin. Zapewne tak byłoby uczciwie. I być może Putin przeprosi. Ale nie osiągniemy tego żadając rzeczy, na które Rosjanie zgodzić się nie mogą. Na przykład uznania Katynia za ludobójstwo i osądzenia winnych. Tego nie będzie, bo żaden naród nie uzna się dobrowolnie za naród zbrodniarzy.

Wajda to dla Rosjan "wielki Wajda". Oczywiście nad twórczością Wajdy możemy dyskutować, ale w Rosji to postać pomnikowa. W ramach Sezonu Polskiego, który potrwa od marca do końca roku, Rosjanie obejrzą oprócz "Katynia" wiele naszych filmów. Takie porozumienie podpisał minister Zdrojewski, i jest to dobra droga. Rosja pamięta nasze kino jeszcze z czasów ZSRR.

Barbara Brylska była tam wtedy ideałem kobiecości. Legendarna komedia "Ironia losu" z jej udziałem, co roku tradycyjnie wyświetlana na Sylwestra, doczekała się w zeszłym roku sequela. Stał się on najpopularniejszym filmem w dziejach rosyjskiej kinematografii. Oczywiście w Polsce nic o tym nie wiemy.

Polska kultura promowana będzie w wielu rosyjskich miastach, również na prowincji. Bogdan Zdrojewski słusznie mówi o nowym otwarciu w stosunkach z Rosją.

Rosjanie zgodzili się na bardzo szeroką promocję polskiej kultury. Co więcej, gotowi są współfinansować te przedsięwzięcia.

Być może ruszą także z miejsca działania komisji dwustronnej do spraw trudnych, której przewodniczy z naszej strony Adam Rotfeld, wreszcie człowiek jak najbardziej odpowiedni. Może w sprawie Katynia wypracujemy w końcu jakieś wspólne stanowisko.


Chcę zaproponować Rosjanom zupełnie nowy sposób przełamania tego problemu. Jeśli przyjmą nasz pomysł pozytywnie, może to być przełom.

Jest więc dużo dobrej woli. Dobrze, że w sprawy pojednania włączy się Wajda, dobrze, że jego stosunek do nich jest bardzo otwarty, a on sam podkreśla, jakie to dla niego ważne. "Katyń" nie jest przecież filmem antyrosyjskim. Żołnierze NKWD to w nim raczej bezduszne automaty niż krwawi bandyci. Co jest dość bliskie prawdy.

Narody godzą się wtedy, gdy dogadują się poszczególni ludzie. Wydaje się, że nasz nowy rząd prawdę tę rozumie.

****************************************************************
Szok! Dzieci bawią się w Katyń! "Zaj... cię, k...a!" (ZOBACZ)




Dzieci robią sobie "sweetuśne focie" w krematoriach Auschwitz. Nic więc dziwnego, że potrafią brutalnie wyśmiewać tragiczne momenty polskiej historii.

Bloger Bajbars zaprezentował film odnaleziony w You Tube.
Grupa nastolatków, właściwie jeszcze dzieci bawi się w...Katyń:
Można powiedzieć, że taka nagrana komórką "zabawa" nic nie znaczy. Czy rzeczywiście? Trudno uznać za normalne samo bawienie się w egzekucję. A tu w dodatku kpi się z tragedii, która dotknęła tysiące polskich rodzin.

Owszem, ci chłopcy zapewne nie widzą nic złego w symulowaniu zabójstwa polskich oficerów. Ale to nie znaczy, że ich czyn nie świadczy o czymś bardzo złym

News z sieci
Młodzież teraz robi to co przedstawiciele rządu.
Taki tok postępowania świadczy o poziomie edukacji i ogromnym wkładzie wychowania jaki wnoszony jest przez rodziców i CIAŁO pedagogiczne.
Zrozumiałem , dlaczego mało kogo oburza zaproszenie Putina na 1 września na Westerplatte. Przecież w wojnie która wtedy wybuchła , Wałęsa z Piłsudskim dali Ruskim popalić i dopiero potem, 17września, Jaruzel ich zamknął w Arłamowie.
A na marginesie czy ktoś pamięta, że radzieckim prokuratorem starającym się, o uznanie w Norymberdze, zbrodni katyńskiej za hitlerowskie LUDOBÓJSTWO, był ten sam Rudenko, który oskarżał wcześniej w moskiewskim procesie "szesnastu"...

Większa rozpacz jest za Papieżem Polakiem, jak za ludźmi którzy nigdy nie zdradzili ojczyzny i zginęli za Polskę i dla Polski w imię niepodległości.
Nikt nie rozliczał i nie chce rozliczyć tych oficerów co sprzedali kolegów we własnym interesie, by później stanąć obok zbrodniarzy a po wojnie ścigać tych co nie chcieli podporządkować się Sowieckiej niewoli

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 14-04-2009 21:29 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

galadriel

Post #8 Ocena: 0

2009-04-14 21:52:37 (16 lat temu)

galadriel

Posty: 15768

Kobieta

Z nami od: 29-01-2009

Skąd: Lothlorien

no dobra trudno uznac za normalne bawienie sie w egzekucje,zreszta teraz to pokolenie jakies dziwne jest...
-nie traktuj tego jako obrony dzieciarni ale;
przypomnialy mi sie czasy jak chodzilismy do kosciola na religie(wtedy nie byla w szkolach tylko w kosciele)i akurat w tvp lecial film Korzenie(Kunta Kinte)-no i przed religia bawilismy sie cala klasa(podstawowka)w targ niewolnikow.Katechetka byla oburzona jak nas "dorwala",zreszta trudno jej sie dziwic.Rzecz w tym ze nikt z nas nie wyrosl na rasiste,czy jakiegos sympatyka spolecznych niesprawiedliwosci(niewolnictwo).
"sciezka sprawiedliwych wiedzie przez..." (tak mi sie jakos przypomnialo,z Pulp Fiction,nie z Biblii)
Magowie byli ludźmi cywilizowanymi, o wysokiej kulturze i wykształceniu. Kiedy mimowolnie stali się rozbitkami na bezludnej wyspie, natychmiast zrozumieli, że najważniejszą rzeczą jest zrzucenie na kogoś winy. Ostatni Kontynent, Terry Pratchett

Do góry stronyOnline

Temat zamknięty

Korba102

Post #9 Ocena: 0

2009-04-14 23:25:17 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Ostrzeżenie przed biopaliwami

Brytyjska Agencja do spraw Środowiska wydała nieoczekiwane ostrzeżenie przed bezkrytycznym stosowaniem biopaliw, które nie zawsze są czystą alternatywą wobec paliw kopalnych. Według Agencji w przyszłości biomasa może wręcz stać się jednym z najpoważniejszych źródeł gazów cieplarnianych.

Brytyjska Agencja do spraw Środowiska doszła do takich wniosków analizując różne rodzaje biomasy oraz różne sposoby jej pozyskiwania i użytkowania. Raport Agencji stwierdza, że spalanie wiórów, odpadów drewna i płyt MDF wytwarza najmniej dwutlenku węgla, natomiast olej rzepakowy i szybko rosnące gatunki drzew, jak wierzba i topola - najwięcej.

Brytyjska Agencja ostrzega zwłaszcza przed zaorywaniem łąk pod plantacje rzepaku, co zwiększa niekorzystny bilans CO2. Tony Grayling, szef działu zmian klimatycznych w Agencji do spraw Środowiska powiedział, że przy najlepszym scenariuszu proces spalania biomasy w elektrowniach wytwarza o 98% zanieczyszczeń mniej niż spalanie węgla.

Wiele zależy jednak od wydajności bojlerów, rodzaju stosowanej biomasy i jej transportu. Jego zdaniem w przyszłości trzeba będzie wprowadzić rygorystyczne przepisy pozyskiwania biomasy, w przeciwnym razie do 2030 roku będzie ona odpowiadać za więcej szkodliwych gazów niż paliwa kopalne.
News z sieci
Jak to wszystko można udowodnić, lecz jakoś nikt nie chce głośno wspominać o wycince w dorzeczu Amazonii największe płuca naszej planety idą pod siekiery.
No cóż prawda jest za daleko, biomasę mają ci naukowcy zamiast mózgu

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 18-04-2009 13:19 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #10 Ocena: 0

2009-04-15 09:59:40 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Gwałcenie nastolatek sportem narodowym. Gdzie?
Różnice kulturowe bywają fascynujące. Czasem jednak mogą szokować. Tak, jak w tym przypadku.
Serwis Jamaica-Gleaner.com opublikował dziś wyniki badań nad seksualnością młodych Jamajczyków. Są wstrząsające.

Połowa dziewcząt mieszczących się w przedziale wiekowym 15-17 twierdzi, że była ofiarami przemocy seksualnej. Jedna trzecia przyznaje, że inicjację seksualną przeszła wbrew swojej woli.

Jednocześnie aż 19 na 20 ciężarnych nastolatek przyznało, że dziecka nie planowały. Ale to już z pewnością nikogo nie zdziwi tak, jak powszechność gwałtów.

Badacze, którzy zebrali te informacje, doskonale wiedzą, jak poradzić sobie z obydwoma problemami na raz. Najlepszym rozwiązaniem jest - uwaga - edukacja seksualna. Zaskoczeni? Pewnie nie bardzo.

Tak, w społeczeństwie, w którym gwałcenie nastolatek jest normą powszechnie przyjętą, wychowanie seksualne to coś, czego potrzeba najbardziej. Zapewne zmniejszy skalę seksualnej przemocy równie skutecznie, co liczbę ciąż wśród nieletnich - jak w słynącej z tego Wielkiej Brytanii.

A może by tak pomyśleć jednak o bardziej średniowiecznych metodach - jak na przykład... ściganie i karanie gwałcicieli?

News z sieci
To są miedzy innymi te kultury, które bardzo dużo wnoszą w styl życia Europejczyków i Amerykanów
Reggae i Marycha to jest to co im mózgi zapycha.
To są ideowe wzorce do naśladowania.

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Strona 64.7 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 63.7 | 64.7 | 65.7 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,