Str 63.7 z 91 |
temat zamknięty | nowy temat | Regulamin |
Korba102 |
Post #1 Ocena: 0 2009-04-11 08:45:21 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Tajemnicza "Inka" już jutro będzie wolna
W Wielką Sobotę o poranku, po odsiedzeniu 8 lat więzienia (bez jednego dnia), Halina G. - "Inka", skazana za pomoc w zabójstwie b. ministra sportu Jacka Dębskiego, opuści Zakład Karny na warszawskim Grochowie. Odsiedziała całą karę, jest wolnym człowiekiem.
Kobieta, o której pisano, że jej uroda zawróciła w głowie ministrowi Dębskiemu oraz hersztowi międzynarodowej mafii "Baraninie", od początku całej sprawy chciała pozostać anonimowa. Mówiła w sądzie, że ona sama jest także ofiarą tej zbrodni.
Nigdy nie chciała rozgłosu, także teraz będzie od niego stronić. Wiadomo, że chce zmienić wszystko w życiu. Wyjedzie z Polski razem z Francuzem, którego poślubiła, będąc za kratami. Z więziennej bramy pójdzie wprost do auta swego męża, który - jak pisała "Gazeta Wyborcza" - będzie tam na nią czekać. Zapewne znów nic nie powie - nigdy nie zdecydowała się porozmawiać z mediami.
W sądzie zawsze zasłaniała włosami twarz przed kamerami telewizji i aparatami reporterów. Gdy policyjni antyterroryści prowadzili ją na salę rozpraw, oczy ukrywała za wielkimi ciemnymi okularami.
W kobiecym więzieniu "Inka" pracowała. Była zdyscyplinowana, nie wiązała się z żadnymi nieformalnymi grupami, nie należała do subkultury "grypsujących". Jak powiedziała rzeczniczka Służby Więziennej Luiza Sałapa, skazana nigdy nie wystąpiła o warunkowe przedterminowe zwolnienie, choć miała takie prawo. Teraz, po odsiedzeniu całej kary, ma wolną rękę - może pozostać w kraju lub go opuścić i zacząć nowe życie.
W wielkanocną sobotę minie 8 lat od zabójstwa Jacka Dębskiego - byłego ministra sportu w rządzie AWS. Zginął w Warszawie w pobliżu restauracji, z której wyszedł nocą z "Inką" (bawili się tam w szerszym towarzystwie). Zastrzelił go płatny zabójca "Sasza", śledzący ich nocny spacer wzdłuż Wisły.
Dzień później "Inka" sama poszła na policję, mówiąc, że była świadkiem zabicia swego towarzysza. Później stwierdziła: "tak wyszło, że ja wystawiłam Jacka". W sądzie mówiła, że śledczy zasugerowali jej takie słowa. Były one wszechstronnie analizowane przez prokuratorów, adwokatów i sędziów w kolejnych procesach.
O zlecenie zabójstwa był oskarżony Jeremiasz Barański - "Baranina" - daleki kuzyn Dębskiego, który zdołał naciągnąć go na zainwestowanie 400 tysięcy dolarów. Pieniądze przekazane Barańskiemu przepadły, a Dębski zaczął dopominać się ich zwrotu.
W trakcie procesu w Wiedniu "Baranina" popełnił samobójstwo w więzieniu. Także "Sasza" odebrał sobie życie w areszcie, tuż po zatrzymaniu go i przedstawieniu zarzutu. "Inka" jest więc jedynym żyjącym do dziś sprawcą związanym z tą zbrodnią.
Sprawą zabójstwa Dębskiego sądy zajmowały się dwa razy. Badano, czy "Inka" powinna odpowiadać za pomoc, czy też za współudział w zbrodni - jak chciała wdowa po ministrze Jolanta Dębska.
Po pierwszym wyroku 8 lat więzienia dla "Inki" apelacja uchyliła orzeczenie, a warszawski sąd okręgowy drugi raz wymierzył taki sam wyrok - najłagodniejszą z kar przewidzianych za zabójstwo, uznając że "Inka", wyprowadzając Dębskiego z lokalu, udzieliła pomocy zabójcy. Sąd konsekwentnie nie stosował w tej sprawie nadzwyczajnego złagodzenia kary, o które wnosiła nie tylko obrona, ale także prokuratura, doceniając informacje kobiety pomocne w rozwikłaniu sprawy.
Sądy uznały, że "Inka" - choć ujawniła kierowanie zbrodnią przez "Baraninę" i jej wykonanie przez "Saszę" - swoją rolę umniejszała i kwestionowała własną winę, dlatego nie było nadzwyczajnego złagodzenia kary dla skazanej. Sąd też stwierdził prawomocnie, że kobieta przez kilka lat współpracowała z Barańskim, o którym wiedziała, że jest przestępcą, ale brak dowodów, by znała ona treść uzgodnień "Baraniny" i "Saszy".
News z sieci
Odsiedziała swoje a teraz z mężem- a point of departure
Wiele informacji zabierze ze sobą chociaż żyje lecz jak długo?
Domniema się że w tą akcję zamotany jest świat polityki, nikt tego nie demontuje i nie potwierdza.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
|
|
Post #2 Ocena: 0 2009-04-11 10:01:12 (16 lat temu) |
Anonim
|
Usunięte
|
 
|

|
|
Korba102 |
Post #3 Ocena: 0 2009-04-11 11:19:20 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Jak to kiedyś powiedział ktoś w TVP z niecierpliwością czekamy na ujawnienie prawdy i rozliczenie ludzi co mięli związek z eksterminacją Polaków walczących o suwerenność.
Nie dokona się tego jak nie będziemy zaczynać od ludzi polityki, gdyż oni zawsze będą stać na drodze do poznania prawdy.
Polityk musi czuć jarzmo ujawnienia nieprawdy, to słowo „lustracja” ono ma rozdzielić plew od ziarna.
Fakt że IPN w niektórych przypadkach przesadza lecz to ma też oddźwięk polityczny i w kraju gdzie większa cześć ludzi winnych żyje bez wskazania winy będzie manipulowało dowodami w torowaniu łatwego przejścia przez dżunglę polityki, w tym wszystkim cierpi tylko obywatel, ten szary obywatel.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #4 Ocena: 0 2009-04-11 13:54:21 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Stulatek walczył ze złodziejem
101-letni Polak, weteran II wojny światowej, został okradziony w swym domu w Oksfordzie. Nie oddał jednak pieniędzy bez walki.
Kazimierz Michalski, który przeżył zesłanie do rosyjskiego gułagu, podkreślił, że jeszcze kilka lat temu zbiłby napastnika na kwaśne jabłko.
Złodziej zaproponował emerytowi, że naprawi w jego domu nieszczelny dach. Gdy zaskarbił sobie zaufanie staruszka, wykorzystał moment nieuwagi i wyciągnął portfel z wiszącej w przedpokoju kurtki. W środku było 400 funtów. Leciwy Polak wyjaśnił gazecie "Oxford Mail", że miał je przekazać na stypendia dla polskich studentów.
Zażywny staruszek, nie myśląc ani chwili, rzucił się w pogoń za złodziejem. "Nie mogłem go dogonić, w końcu mam 101 lat" - mówił dziennikowi. Jak dodał, jeszcze kilka lat wcześniej dobrałby się przestępcy do skóry, gdyż w młodości był bokserem.
Oksfordzka Polonia jest zaszokowana atakiem na weterana
News z sieci
Właśnie to jest zdrowe drzewo ze zdrowym rodowodem. Dobrze że już nieład rady go złapać gdyż gdyby to uczynił, i zrobił samosąd to jeszcze poszedł by na małą odsiadkę znając absurdalne prawo w GB
Nieraz dobrze jest nie bronić się jak to ma miejsce w wielu krajach, w krajach gdzie prawo może obrócić się przeciwko ofierze – POPRAWNOŚC POLITYCZNA !!!
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #5 Ocena: 0 2009-04-11 13:56:48 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Kazimierz Michalski
Stanął przed sądem za obrabowanie 101-latka
Mężczyzna, który próbował obrabować 101-letniego polskiego weterana wojennego z Oxford, Kazimierza Michalskiego, stanął dzisiaj przed sądem.
46-letni Stephen Gilespie z Goose Greek Close (Wolvercote) został oskarżony o kradzież w domu weterana polskiego pochodzenia w Summertown.
Wydarzenie miało miejsce 10 marca. Gilespie zaproponował emerytowi, że naprawi w jego domu nieszczelny dach. Gdy zaskarbił sobie zaufanie staruszka, wykorzystał moment nieuwagi i wyciągnął portfel z wiszącej w przedpokoju kurtki. W środku było 400 funtów. Leciwy Polak wyjaśnił gazecie "Oxford Mail", że miał je przekazać na stypendia dla polskich studentów.
Sąd zatrzymał mężczyznę w areszcie do rozprawy, która odbędzie się 1 czerwca, kiedy to zostaną mu przedstawione zarzuty.
News z sieci [ Ostatnio edytowany przez: Korba102 11-04-2009 13:57 ] Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
|
Korba102 |
Post #6 Ocena: 0 2009-04-11 14:05:54 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Znalazłeś wymarzoną nieruchomość - co dalej?
Po znalezieniu oferty, która spełni nasze oczekiwania, należy jak najszybciej sporządzić umowę przedwstępną (dla bezpieczeństwa lepiej to zrobić w formie notarialnej).
Podczas jej podpisywania należy sprzedającemu wpłacić zaliczkę lub zadatek, których wysokość to zwykle 10% wartości transakcji. Proszę zwrócić uwagę, że zaliczka i zadatek to dwie różne rzeczy. W przypadku zadatku, gdy rozwiązanie umowy nastąpi z winy kupującego, wówczas przepada wpłacona kwota natomiast, jeśli do transakcji nie dojdzie z winy zbywcy, kupujący otrzymuje dwukrotność wpłaconego zadatku (w przypadku zaliczki zwraca tylko tyle ile wpłacono).
Następnie wraz z umową przedwstępną należy udać się do banku lub doradcy finansowego po kredyt. W większości przypadków wszystkie formalności może załatwić za nas pełnomocnik, istnieją także przedstawiciele doradców finansowych w Wielkiej Brytanii oraz Irlandii. Formalności związane z załatwieniem kredytu trwają od 4 do 6 tygodni. Po otrzymaniu od banku zgody na kredyt należy niezwłocznie podpisać umowę końcową w formie aktu notarialnego.
W przypadku kupna mieszkania od dewelopera cały proces wygląda podobnie, z tym że kredyt jest wypłacany przez bank zgodnie z harmonogramem wpłat transzy ustalonym przez dewelopera w umowie.
Umowa przedwstępna i ostateczna
Zarówno przy kupnie nieruchomości na rynku pierwotnym, jak i wtórnym podpisujemy dwie umowy - na początku umowę przedwstępną, która jest dokumentem, w którym deklarujemy chęć zakupu oraz wpłacamy pewną kwotę w formie zaliczki (lub pierwszej transzy na rynku pierwotnym). Od tej umowy każda ze stron może odstąpić, co jednak wiąże się z karami finansowymi (patrz: zadatek i zaliczka). Oczywiście można rozwiązać umowę za porozumieniem stron, bez konsekwencji finansowych, w praktyce jednak takie sytuacje zdarzają się niezmiernie rzadko.
Umowa końcowa, zwana powszechnie aktem notarialnym jest dokumentem, który przenosi wszelkie prawa do nieruchomości na nabywcę. Dokument ten poświadcza, że faktycznie staliśmy się właścicielami.
News z sieci [ Ostatnio edytowany przez: Korba102 11-04-2009 14:14 ] Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #7 Ocena: 0 2009-04-11 21:07:49 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Żaryn: Toczy się walka o wizję historii
Sprawa Lecha Wałęsy jest tylko pretekstem. Prawdziwa walka prowadzona przez pokolenie, które ma dziś władzę, jest walką o wizję historii - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" odwołany szef Biura Edukacji Publicznej IPN Jan Żaryn.
W wywiadzie dla TOK FM Żaryn skrytykował decyzję IPN o przyznaniu w 2005 r. Wałęsie statusu pokrzywdzonego; kilka godzin później został odwołany ze stanowiska.
Pytany, czy żałuje swych słów, Żaryn mówi: "Mogę tylko powiedzieć, że nie kłamałem i nie zamierzałem kłamać w przyszłości. Być może jednak nie zawsze należy mówić prawdy głośno, bo może to narazić także instytucje takie jak IPN. Więcej powiedzieć nie mogę. Może opiszę to w pamiętnikach".
Żaryn dodaje, że jego istnienie w Instytucie jest "bez wątpienia" mniejszą wartością niż istnienie IPN jako instytucji, a o to toczy się walka
inna beczka
Wałęsa nie jest "pokrzywdzonym"? "Ręce opadają"
Ręce opadają - w ten sposób szef klubu PO Zbigniew Chlebowski odniósł się do wypowiedzi dyrektora Biura Edukacji Publicznej IPN Jana Żaryna, według którego Lech Wałęsa dostał bezprawnie status pokrzywdzonego. Zapowiedział też, że w ciągu 2 tygodni do Sejmu trafi nowela ustawy o IPN.
Żaryn powiedział w środę w radiu TOK FM: - Jest pewna zaszłość, która zdarzyła się za czasów prof. Leona Kieresa (poprzedniego prezesa IPN). Wałęsa otrzymał wtedy status pokrzywdzonego. Otrzymał go w sytuacji niewyjaśnionej, jeśli chodzi o życiorys. W kontekście obowiązującej wówczas ustawy status pokrzywdzonego mogli otrzymać tylko ci, wobec których nie było żadnego śladu, który wskazywałby, że w jakimś okresie życia dana osoba była zarejestrowana jako tajny współpracownik.
- Ręce opadają, kiedy słucham pracowników Instytutu Pamięci Narodowej, którzy w ten sposób kwestionują wyrok niezawisłego sądu. Sąd prowadził postępowanie w sprawie Lecha Wałęsy i uznał, że jest on osobą pokrzywdzoną - powiedział Chlebowski.
W listopadzie 2005 r. Wałęsa otrzymał od IPN status pokrzywdzonego przez aparat bezpieczeństwa PRL. Przed wyborami prezydenckimi w 2000 r. Sąd Lustracyjny orzekł, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb specjalnych PRL.
Zdaniem szefa klubu PO, wypowiedź Żaryna, to "przykład brnięcia w skandaliczne oświadczenia pracowników IPN". - One tylko utwierdzają nas w przekonaniu, że trzeba bardzo szybko dokonać daleko idących zmian - podkreślił.
Chlebowski zapowiedział, że w ciągu 2 tygodni nowela ustawy o IPN - która ma uniemożliwić politykom zasiadanie w kolegium IPN - trafi do marszałka Sejmu.
- Podstawowe zmiany w naszym projekcie dotyczą Kolegium IPN. Chcemy, aby wzmocnione merytorycznie Kolegium przejęło na siebie ciężar odpowiedzialności za kierowanie tą instytucją - powiedział Chlebowski.
Wiadomo, że Platforma nie będzie domagała się odwołania prezesa IPN Janusza Kurtyki ze stanowiska - zapowiedział to w sobotę premier Donald Tusk
News z sieci
W Polsce Poprawność Polityczna –znaczy milczeć lub pomijać ważne aspekty historii. Zbyt głośne pokrząkiwanie w stronę jakiegoś polityka może przynieść nie obracalny obieg sprawy do zwolnienia włącznie.
Brak autocenzury w toku myślenia również IPN uzależniony??? psst...
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #8 Ocena: 0 2009-04-11 21:46:11 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Mieszkania socjalne nie dla imigrantów
Setki tysięcy Polaków oraz imigrantów z innych krajów Europy Wschodniej, którzy osiedlili się w Wielkij Brytanii w ostatnich dwóch latach stanowi jedynie 1 procent osób korzystających z mieszkań socjalnych – informuje “The Guardian”.
W środę 16 stycznia 2008 roku odbyło się forum rządu brytyjskiego poświęcone problemom imigracji. Na spotkaniu rozmawiano między innymi o tym, że ponad 90 procent osób przybyłych w ciągu ostatnich dwóch lat do Wielkiej Brytanii, żyje w zatłoczonych mieszkaniach wynajmowanych od prywatnych właścicieli, często w bardzo trudnych warunkach.
Według raportu autorstwa Joanne Roney z rady miejskiej w Sheffield wynika, że wielu imigrantów, zwłaszcza tych którzy przybyli do UK na krótki okres, zgadza się na życie w bardzo trudnych warunkach mieszkaniowych, ponieważ otrzymują oni minimalne pensje i oprócz tego muszą wysyłać pieniądze do domu.
Na terenach rolniczych wielu przybyszy z Europy Wschodniej mieszka po prostu w przyczepach kampingowych, w warunkach, które pozostawiają wiele do życzenia.
40 procent pracowników, którzy pracują ponad 48 godzin tygodniowo, mieszka w lokalach zapewnionych przez pracodawców. Oznacza to, że bardzo często nie mogą oni odmówić pracy po godzinach.
Na forum, któremu przewodniczył minister do spraw imigracji Liam Byrne, ustalono, że lokalne władze muszą stworzyć programy pomocy nowo przybyłym imigrantom.
Z powodu aktualnych przepisów imigranci mają utrudniony dostęp do mieszkań socjalnych. Z raportu wynika, że obcokrajowcy stanowią jedynie 5 procent osób korzystających z mieszkań socjalnych, z czego 1 procent to imigranci z Europy Wschodniej. Dane te zaprzeczają powszechnie panującej opinii, że imigranci żyją na koszt państwa.
Milan Horvat, imigrant ze Słowacji, jest jedną z osób mających problemy z właścicielami wynajmowanych mieszkań. „Płaciłem czynsz w wysokości 220 funtów co dwa tygodnie, ale właściciel powiedział, że jest to nieprawdą, ponieważ nie mam na to potwierdzenia” – mówi Milan Horvat. Nieporozumienie z właścicielem mieszkania sprawiło, że Słowak wraz ze swoją rodziną znalazł się na bruku.
Polacy oraz inni imigranci z Europy Wschodniej nie mogą ubiegać się o mieszkanie socjalne w ciągu pierwszego roku pobytu w Wielkiej Brytanii. Przeciętny koszt wynajmu mieszkania to około 100 funtów tygodniowo, często więc imigranci zmuszeni są do życia w zatłoczonych mieszkaniach u znajomych czy rodziny.
News z sieci
Ja to tak nazywam: jaka jest różnica miedzy emigrantem rezydentem a emigrantem jako emigrant?.
Rezydent emigrant to my ludzie z UE przybyliśmy tu ponieważ no bo tak, każdy powód jest podstawą która legalizuje nas w każdym zakątku UE lecz to nie znaczy ze otrzymamy wszelakie przywileje jakie powinniśmy otrzymać.
Emigrant jako emigrant to człowiek który wtargnął tu z zewnątrz z poza UE, ja nazywam ich najeźdźcami oni otrzymują właśnie to co powinno nam się należeć.
W przepisach jak już niejednokrotnie wspominałem jest napisane
Status ubiegającego się o cokolwiek w GB musi być LEGALNY – rezydent lub czasowy rezydent
Nie wiza studencka, turystyczna, biznesowa, tylko rezydencja daje prawo do przywilejów.
A tu taka skucha, od nas wymagają przestrzegania przepisów tego kraju_- Wchodząc do Rzymu zachowuj się jak Rzymianin powiadają ,a ci najeźdźcy? nic nie musza wystarczy im tu być jak pasożyt i chłonąc wszystko bez względu na sens.
Paranoja
[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 11-04-2009 21:48 ] Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #9 Ocena: 0 2009-04-11 22:05:43 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Mieszkania komunalne!
O Council Housing mogą ubiegać się osoby, które na stałe zamieszkują Wielką Brytanię, pracują etatowo lub prowadzą swoją działalność gospodarczą oraz nie są właścicielami żadnych nieruchomości.
Kto ma pierwszeństwo?
Większość urzędów miejskich (council) używa systemu punktowania, bądź głosowania (system locata) na wybrane lokum, analogicznie – im więcej otrzymasz punktów, tym większe szanse na otrzymanie mieszkania. Są sytuacje, w których Council dodaje dodatkowe punkty (extra priority), jeśli np. starasz się o mieszkanie w dzielnicy, w której mieszkasz już od dłuższego czasu. Osoby, które zaś mają ciężką sytuację życiową i potrzebują mieszkania, mają pierwszeństwo do takiej pomocy np.:
osoby, które mieszkają w ciężkich warunkach mieszkaniowych. Np. jeśli w twoim obecnym domu panuje przeludnienie, pomieszczenie które zajmujesz z rodziną jest za małe, bądź jeśli nie ma pomieszczeń sanitarnych w zajmowanym lokalu, jeśli warunki mieszkaniowe mają wpływ na pogorszenie twojego zdrowia;
jeśli jesteś narażony na przemoc ze strony osób z którymi mieszkasz w tym samym budynku, bądź wynajmujesz razem z nimi mieszkanie;
jeśli stałeś się ofiarą przemocy na tle rasowym bądź seksualnym w swojej dzielnicy;
jeśli grozi ci utrata mieszkania i stanie się osoba bezdomną;
Jeśli sprawujesz opiekę nad krewnym, osobą chorą lub niepełnosprawną i potrzebujesz mieszkać blisko niej.
W takiej sytuacji przedstawiciel z Councilu może odwiedzić takie mieszkanie, zanim podejmie decyzję – jak złe warunki panują w naszym mieszkaniu.
Są również czynniki, które mają negatywny wpływ na ilość przyznanych punktów, jakimi mogą być nasze problemy z prawem, złamanie zasad umowy o wynajem mieszkania, czyli (tenancy agreement).
Podsumowując, jeśli wiesz, że masz pierwszeństwo do otrzymania lokum komunalnego, musisz uargumentować i podać jak najwięcej informacji, które mogą mieć wpływ na ilość przyznanych punktów.
Jakie dokumenty?
Aplikacje o Council Housing możesz dostać w każdym councilu. Są one także dostępne na ich stronie internetowej. Ważne jest, aby mieć przepracowany przynajmniej rok na terenie Wielkiej Brytanii. Często wymaganym dokumentem do udokumentowania swojego statusu jest rezydentura (tymczasowa lub stała). Jeśli pracujesz na umowę o pracę (employed) musisz mieć przeprowadzoną rejestrację pracowniczą w Home Office. Osoby zatrudnione będą musiały wykazać swoje zarobki, okazując ostatnie pay slipy lub PIT P60. U osób samozatrudniających się będzie to roczne rozliczenie i książka rachunkowa (invoice book).
Dodatkowymi dokumentami jest Insurance Number, paszporty wszystkich osób uwzględnionych w aplikacji, wydruki comiesięczne z konta bankowego oraz informujące o stanie oszczędności. Jeśli masz dzieci, będą potrzebne ich akty urodzenia.
Dobrze jest sobie przypomnieć wszystkie nasze poprzednie adresy zamieszkania w przeciągu ostatnich pięciu lat.
Oczekiwanie na rozpatrzenie aplikacji?
Czynniki wpływające na szansę otrzymania mieszkania i na okres oczekiwania na nie:
Ile jest dostępnych lokali w dzielnicy, w której się starasz o mieszkanie;
Jakiego typu i jakiej wielkości mieszkania poszukujesz (np. w wielu dzielnicach jest niewielka ilość wielopokojowych mieszkań);
Ile osób miało większą ilość punktów niż ty. Jeśli uważasz, że nie została ci przyznana wystarczająca ilość punktów, można poprosić o jeszcze jedno rozpatrzenie aplikacji.
Jednakże, jeśli twoja sytuacja jest naprawdę poważna i nie możesz czekać długo na decyzję, Council może przydzielić ci zakwaterowanie tymczasowe (np. hostel), dopóki nie znajdzie odpowiedniego dla ciebie mieszkania.
Warto wiedzieć
W aplikacji możesz uzasadnić, gdzie i na którym piętrze chciałbyś mieszkać – np. na parterze, ponieważ poruszasz się na wózku inwalidzkim. Możesz również wybrać inną dzielnicę – „mniej popularną”, w której możesz mieć większe szanse na otrzymanie lokum.
News z sieci
   Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #10 Ocena: 0 2009-04-11 22:46:47 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Kryzys po norwesku
W zależności od pory roku w Norwegii pracuje 80-120 tys. Polaków. Mimo kryzysu niewielu naszych rodaków zamierza wracać do kraju. Są jeszcze branże, w których czekają na nich setki wakatów.
Norwegia jawi się Polakom jako spokojna przystań na kryzysowym europejskim rynku pracy. Niestety nawet tutaj sytuacja w niektórych branżach uległa znacznemu pogorszeniu. Jest jednak szansa na szybką poprawę sytuacji.
- Pomimo zwolnień w norweskich firmach nie można mówić o gwałtownym wzroście bezrobocia - mówi Małgorzata Mrozińska-Kruk z wydziału ekonomicznego polskiej ambasady w Oslo. - Według ostatnich prognoz, wyniesie ono na koniec roku 4-4,5 proc. Sytuacja ma się zacząć poprawiać już na początku przyszłego roku. Wskaźniki te na tle innych krajów Europy wyglądają bardzo optymistyczne. Dostrzegają to nasi rodacy przyjeżdżający tu z Wielkiej Brytanii i Irlandii.
Zdecydowana większość Polaków zatrudniona jest w przemyśle ciężkim i budownictwie
W zależności od pory roku w Norwegii pracuje 80-120 tys. Polaków. Mimo kryzysu niewielu naszych rodaków zamierza wracać do kraju. Są jeszcze branże, w których czekają na nich setki wakatów.
Norwegia jawi się Polakom jako spokojna przystań na kryzysowym europejskim rynku pracy. Niestety nawet tutaj sytuacja w niektórych branżach uległa znacznemu pogorszeniu. Jest jednak szansa na szybką poprawę sytuacji.
- Pomimo zwolnień w norweskich firmach nie można mówić o gwałtownym wzroście bezrobocia - mówi Małgorzata Mrozińska-Kruk z wydziału ekonomicznego polskiej ambasady w Oslo. - Według ostatnich prognoz, wyniesie ono na koniec roku 4-4,5 proc. Sytuacja ma się zacząć poprawiać już na początku przyszłego roku. Wskaźniki te na tle innych krajów Europy wyglądają bardzo optymistyczne. Dostrzegają to nasi rodacy przyjeżdżający tu z Wielkiej Brytanii i Irlandii.
Rośnie liczba pozwoleń
W roku 2008 pozwolenie na pracę w Norwegii otrzymało 52289 Polaków. Z czego 29887 dostało je po raz pierwszy, a 28302 przedłużyło po raz kolejny. Najwięcej zezwoleń wydano Polakom w Oslo. Nasi rodacy odebrali ponad połowę wszystkich pozwoleń wydanych imigrantom w 2008 roku. Do wspomnianych wyżej liczb należy doliczyć jeszcze kilkadziesiąt tysięcy pracowników sezonowych pracujących w Norwegii przeważnie na czarno.
- Zdecydowana większość Polaków zatrudniona jest w przemyśle ciężkim i budownictwie, a więc w sektorach najbardziej dotkniętych kryzysem. Najgorzej jest w branży budowlanej gdzie nastąpił całkowity zastój w inwestycjach prywatnych. Sytuacja ta będzie wymagać od naszych rodaków przebranżowienia - mówi Małgorzata Mrozińska-Kruk. - Nie spodziewamy się, aby w wyniku trudności gospodarczych nasi rodacy zaczęli masowo opuszczać Norwegię. Większość z nich przyjechała tu na stałe i nie zamierza wracać do Polski.
Załamanie w budownictwie
Według danych Stowarzyszenia Producentów Mieszkań Boligprodusentenes forening, sprzedaż nowych nieruchomości spadła w ostatnim kwartale ubiegłego roku do rekordowo niskiego poziomu. Norwegowie kupili w tym czasie o 70 proc. mniej mieszkań niż w analogicznym okresie 2007 roku. Najgorsza sytuacja jest w Oslo i na północy Norwegii, gdzie sprzedaż nowych mieszkań została niemal zupełnie zahamowana.
Zdaniem analityków z DnB NORD, pracę w sektorze prywatnym może stracić nawet 100 tys. osób, najwięcej w branży budowlanej. Do pracowników najbardziej zagrożonych bezrobociem należą dekarze, zbrojarze, operatorzy maszyn budowlanych, hydraulicy, elektrycy i architekci. Według danych Norweskiego Urzędu Pracy (NAV), teraz na zatrudnienie czeka około 100 tys. bezrobotnych. Liczba Polaków zarejestrowanych oficjalnie w urzędach pracy wzrosła w ostatnim czasie do 1700. W Norwegii bez pracy jest teraz ponad 11 tys. cudzoziemców. W stosunku do ubiegłego roku bezrobocie wśród imigrantów wzrosło o 2,5 tys.
Pieniądze na walkę z kryzysem
Pogarszająca się sytuacja gospodarcza zmusiła rząd Norwegii do działania. Władze w Oslo uruchomiły program mający na celu pobudzenie norweskiej gospodarki. Jest on finansowany z pieniędzy pochodzących z funduszu majątkowego, na którym gromadzone są zyski ze sprzedaży ropy. Pomoc trafia do sektorów najbardziej zagrożonych kryzysem, przede wszystkim do budownictwa.
Ze środków pochodzących z funduszu rząd planuje uruchomić inwestycje infrastrukturalne, budowę dróg i budynków użyteczności publicznej. Zajęcie przy realizacji tych projektów znajdą też nasi rodacy tracący zatrudnienie w sektorze prywatnym. Polacy będą pracować także przy remontach szkół, urzędów i domów opieki.
Pracy nie zabraknie
- W obecnej sytuacji gospodarczej największe szansę na pracę w Norwegii mają polscy kucharze, pracownicy służby zdrowia i opiekunowie. Zatrudnienie znajdą też kierowcy, pracownicy odnowy biologicznej, masażyści i kosmetyczki - mówi Aleksandra Cygańska doradca Eures w norweskim urzędzie pracy NAV. - Niestety nie posiadamy żadnych ofert dla budowlańców. Wiele firm z tej branży przeprowadza teraz redukcję zatrudnienia.
Pomimo to, że Norwegia od lat poszukuje wyspecjalizowanych informatyków, nadal w sektorze IT pracuje niewielu Polaków. W zeszłym roku naszym komputerowcom wydano zaledwie siedemdziesiąt pozwoleń. Aby zachęcić rodaków do przyjazdu, norweski rząd i pracodawcy chcą podjąć współpracę z polskimi uczelniami. Na stronach internetowych szkół miałyby się pojawiać aktualne oferty pracy z tej branży. Setki ofert zatrudnienia czekają też na Polaków w gastronomii i hotelarstwie. W tym ostatnim sektorze jesteśmy drugą najchętniej zatrudnianą grupą cudzoziemców, zaraz po Szwedach. Od kandydatów na stanowiska pracodawcy wymagają doświadczenia w zawodzie i komunikatywnej znajomości języka angielskiego.
Ach ten język
W dobie kryzysu piętą achillesową naszych rodaków jest brak znajomości języka norweskiego, który nie tylko utrudnia im znalezienie pracy, ale też stanowi barierę uniemożliwiającą awans zawodowy. Zdają sobie z tego sprawę władze Norwegii, które rozważają dofinansowanie jego nauki na poziomie podstawowym. Dotychczas panowało przekonanie, że obowiązek ten powinien spoczywać na pracodawcach.
Jako wzór może im posłużyć program pilotażowy wprowadzony przez gminę Larvick, która we współpracy z lokalnym urzędem pracy NAV uruchomiła kursy językowe dla pracujących imigrantów oraz ich rodzin. Na czas zajęć matka ma zapewnioną opiekę nad dziećmi. Na potrzebę znajomości podstaw norweskiego zwracają też uwagę polskie agencje rekrutujące rodaków do pracy w tym kraju. Większość z nich wysyła pracowników na krótkie kursy uwzględniające naukę słownictwa zawodowego. Te kilka tygodni szkolenia wystarczy by kierowca sprzedający bilety w autobusie mógł bez problemu obsłużyć pasażera.
News z sieci Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|