Już wkrótce w Wielkiej Brytanii mężczyzna, który skorzysta z usługi prostytutki, może zostać aresztowany pod zarzutem gwałtu. Takie zasady chce wprowadzić nowa minister spraw wewnętrznych Zjednoczonego Królestwa Jacqui Smith.
Lek na całe zło?
Pani minister chce ponadto, aby policja mogła zamykać domy publiczne. Przyświeca jej także inny szczytny cel - zmiana mentalności mężczyzn, którzy do tej pory bezkarnie korzystali z usług prostytutek.
Pomysł wydaje się sensowny, tylko czy jest realny? Mężczyźni, którzy robią sobie wypad na panienki, bo mają akurat taki pomysł na wieczór i troszkę pieniędzy do przepuszczenia, mają czuć ciężar odpowiedzialności za los kobiet, które zostały sprzedane do agencji towarzyskiej i wciągnięte siłą w prostytucję. Być może groźba kary to jedyny sposób, by taką odpowiedzialność wymusić. Przecież facet, który w sobotni wieczór wyrusza do Soho, ma wybór: może sobie przygarnąć jakąś panienkę lub nie. Dziewczyna, którą gang wystawił na ulicy, takiego wyboru nie ma, ryzykuje życie, zdrowie, właściwie wszystko. Nie chce być prostytutką, ale nią jest, a człowiek, który przychodzi do niej po seks, nie chce jej pomóc i nic go nie obchodzi ,czy ona stoi na ulicy z własnej woli, czy została do tego zmuszona.
Pomysł pani minister Smith jest wart uwagi ze względu na wyraźnie określony zakres odpowiedzialności za prostytucję i handel kobietami. Przywykło się myśleć o tym jak o obrzydliwym procederze, któremu winne są gangi i nikt więcej. Tymczasem sprawa wygląda inaczej.
Świat w zasięgu ręki
Współpraca policji ze wszystkich właściwie krajów Europy wyklucza w zasadzie uchylenie się od odpowiedzialności w wypadku korzystania z usług dziewczyn z agencji. Przestępstwo popełnione w Polsce przeciwko jakiemuś obywatelowi Unii Europejskiej jest przestępstwem także w innych krajach. Przestępstwa zaś i kodeks karny, czy to się komuś podoba, czy nie, wiążą się ściśle z moralnością. Nie można być świnią w Belgii i kochającym ojcem w Wielkiej Brytanii. No bo jak ocenić mężczyznę, który dwa razy dziennie wyznaje żonie miłość, głaszcze dzieci po główkach, ma dorastającą córkę, ale wieczorem idzie do burdelu i tam rżnie jakąś zgwałconą wcześniej przez bandziorów Ukrainkę, pokrzykując przy tym dziarsko. Nic go nie obchodzi, co czuje ta dziewczyna, nie wie, jaka jest jej przeszłość ani co z nią będzie, kiedy już przestanie nadawać się na dziwkę. To właśnie z powodu takich facetów, szczęśliwych i zadowolonych z siebie ojców rodzin, prostytucja ma się dobrze i nie można jej skutecznie zwalczać. To z ich powodu porywane są dziewczyny na wschodzie Europy, a spasione alfonsy z Turcji i Rumunii liczą swoimi tłustymi paluchami tysiące euro pochodzące z nierządu. Pomysł, żeby z tym skończyć i obarczyć odpowiedzialnością za korzystanie z płatnego seksu także miłośników takich rozrywek, może się okazać jedynym skutecznym narzędziem walki z handlem ludźmi.
Pani minister Smith planuje także kampanię medialną, która ma propagować jej pomysły. Kampania ma być ostra i klarowna: żadnych metafor, żadnych dwuznaczników. Jeśli korzystasz z usług prostytutki, jesteś winny jej upodlenia i degradacji. Koniec. Miejmy nadzieję, że kampania taka zamknie usta mężczyznom, którzy będą chcieli bagatelizować lub spłaszczać ten problem. A, że tacy się znajdą, nie można mieć co do tego wątpliwości.
Kto lubi prostytucję?
Traktowanie kobiety jak taniego - bo ileż może kosztować numer z prostytutką - środka na stres jest tak popularne, że większym powodzeniem cieszą się chyba tylko rozgrywki ligowe oglądane w telewizji. To jest w przypadku wielu środowisk kulturowy przymus. I nie chodzi tu wcale o jakichś frustratów z kompleksem małego członka czy wstydzących się swoich upodobań seksualnych staruszków. Chodzi o całe grupy zawodowe czy wręcz społeczne, w których istnieje ciche przyzwolenie na korzystanie z usług dziewczyn na telefon. Faceci organizujący firmowe imprezy, na które zaprasza się dziewczyny z agencji, ludzie jeżdżący całymi grupami do krajów takich jak Tajlandia, by tam rozerwać się w towarzystwie miejscowych dziewczyn. Turyści odwiedzający takie miasta jak Amsterdam. Wszyscy ci ludzie chcą seksu, płatnego seksu, bo uważają, że jest to atrakcyjne, nie przynosi im ujmy i jest w tym fun.
Nie istnieje właściwie żadna sankcja moralna, która potępiałaby takie zachowanie. Oczywiście jest nauka Kościoła. Ale kto z tych panów przejmuje się Kościołem? I jaką popularnością cieszą się dziś te nauki? Jest ruch feministyczny, ale to z kolei wywołuje uśmiech politowania i wzgardę. Nie istnieje więc realnie żadna siła, która byłaby przeciwwagą dla niemoralnego i bestialskiego z samej natury zachowania niektórych mężczyzn. Prawo nie zabrania przecież nierządu, zabrania jedynie czerpania z niego korzyści przez osoby trzecie. Jest to oczywiście przepis martwy i nie mający przełożenia na realia. Przecież cały seksbiznes opiera się na tym, że osoby trzecie, a nawet czwarte, czerpią zyski z nierządu. To wielopoziomowe piramidy, które u podstaw mają cierpienie i nieludzkie poniżenie tysięcy kobiet. Na ich szczycie natomiast znajdują się zadowoleni z siebie mężczyźni będący w gruncie rzeczy przestępcami. Czy coś im za to grozi? W praktyce nic.
Jak na razie żaden kraj nie podjął na poważnie próby zwalczenia prostytucji. Wielka Brytania jest pierwsza. Istnieje za to wiele krajów, które chcą prostytucję oswoić. Proponuje się jej upaństwowienie, bo przecież legalna już jest. Proponuje się, by obłożyć prostytutki podatkiem i kontrolować je, tak jak się kontroluje prywatne firmy. Podobno było tak kiedyś i system taki zdawał egzamin. Być może, ale w czasach, kiedy na kontynencie istniały duże, centralnie zarządzane państwa, przeminął. Dzisiaj żaden rejestr prostytutek i ich kontrolowanie niczego dobrego nie przyniosą, poza tym, że wyasygnowany na ten cel budżet zostanie rozparcelowany pomiędzy grupkę osób, które zgłoszą się do wykonywania tych, z natury niewykonalnych zadań.
W czasach, na które powołują się zwolennicy upaństwowienia prostytucji, nie było także zorganizowanych gangów działających na międzynarodową skalę. Policja była sprawniejsza i mniej skłonna do przekupstwa niż dziś. No i państwo, które regulowało te kwestie, miało prawdziwy autorytet, a nie papierowy. Dziś każdy kraj Unii to zlepek jakichś nie do końca rozpoznanych interesów i dążeń, które politycy europejscy próbują skleić w jedną całość. Problem prostytucji jest w tym wszystkim jednym z bardziej marginalnych. Od czasu do czasu ktoś próbuje go podnieść po to, by zwrócić na siebie uwagę. Przeważnie czynią tak mężczyźni. Teraz zrobiła to kobieta polityk. Może udaj się jej to, co nie udało się tylu przed nią. Może przekona mężczyzn, że seks z dziewczyną zmuszoną do nierządu to przestępstwo i wstyd.
News z sieci
Zastanawiam się jaki czynnik powoduje taki tok myślenia, argumentem może być wpływ ba uzależnienie etyki od nacisków ze strony kultur ISLAMSKICH za wszystko karać! może faktycznie UK sprzyja muzułmanom bardziej jak oni sami muzułmanie we własnych krajach.
Wielka Brytania powinna zmienić Herb lub dołożyć doń półksiężyc z opisem halal z zielonym tłem. To wszystko ma znamionko walki z religią inna jak islam?