MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Strona 50.9 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 49.9 | 50.9 | 51.9 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

Str 50.9 z 91

temat zamknięty | nowy temat | Regulamin

Korba102

Post #1 Ocena: 0

2009-02-19 18:41:43 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Handlarze narkotyków opanowali internet

Przynajmniej w Wielkiej Brytanii - wynika z raportu ONZ.

Brytyjska młodzież najczęściej kupuje narkotyki w sieci - twierdzą autorzy raportu przygotowanego przez ONZ.

W internetowych aptekach dostać można środki zawierające heroinę, metadon czy kodeinę. Wszystkie dostępne są bez recepty.

Sieć stała się także głównym narzędziem handlarzy narkotyków. Dzięki niej koordynują dostawy i piorą pieniądze. Do transportu narkotyków coraz częściej wykorzystywane są firmy kurierskie. Ich pracownicy często przewożą heroinę, kokainę,ekstazy czy marihuanę.

Jednorazowo przewożone są niewielkie ilości narkotyków, ale takich zleceń jest bardzo dużo. Brytyjskie władze zapowiedziały już dokładne kontrole firm świadczących takie usługi.

Last Updated: 3:51PM GMT 18 Feb 2009
Rogue online pharmacies are "promoting drug abuse among vulnerable groups" and unlawfully selling an array of controlled substances.

It includes the heroin substitute methadone, codeine, and other stimulants without prescription.

At the same time, traffickers are using international and domestic courier services to smuggle more serious illegal drugs such as heroin, cocaine, ecstasy and cannabis.

The report added: "Cybercrime is of particular concern as drug traffickers are among the main users of encryption for internet messaging and by this means evade law enforcement, coordinate shipments of drugs and launder money.

"A coordinated, global response is needed to meet this challenge."

INCB President Hamid Ghodse said: "In the UK in the last two or three years there have been some seizures from these illicit pharmacies who have been active in selling within the UK and elsewhere."

The report also found: "Drug traffickers have realised that using courier services is a relatively secure method of illegal drug transportation."

It added: "Although relatively small amounts of drugs are smuggled in individual letters or parcels, they add up to significant quantities, which reflects the importance attached by drug trafficking organisations to that smuggling method."

It said small courier companies are more frequently targeted because larger ones are more closely tracked by authorities.

News z sieci

UK to jedyne państwo gdzie narkotyki są na równi ważnym aspektem jak jedzenie w izbie gmin dokonuje się przepychanek i przy tym pozbywa się przepisów pozwalających dla władzy wykonawczej możliwości karania z posiadanie takowych.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #2 Ocena: 0

2009-02-19 19:01:22 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Pozwolę sobie na małe przypomnienie!

Boga prawdopodobnie nie ma!

Dzień jak co dzień. Wstajesz rano, myjesz się, ubierasz, coś jesz i wychodzisz do szkoły czy pracy. Czekasz na przystanku na swój autobus, który dopełniając rutyny ma zawieźć cię na miejsce. Już wyjeżdża zza zakrętu i zaraz się zatrzyma. Przyglądasz mu się - reklamę szynki i papierosów zastąpiło hasło: Boga prawdopodobnie nie ma. Przestań się martwić i zacznij żyć. Wsiadasz i myślisz: No to będzie awantura; w skrajnych przypadkach rezygnujesz z przewozu czyniąc wcześniej znak krzyżaNieruchomościSzukasz ciekawych ofert? Najlepszy serwis nieruchomości!www.oferty.net.

Taka akcja miała miejsce w styczniu w Londynie. Zapoczątkowała ją dziennikarka, która chciała zademonstrować sprzeciw wobec plakatów chrześcijańskich takich jak: Jezus Cię zbawi, albo Czy Syn Człowieczy zastanie wiarę na Ziemi, gdy przyjdzie? Okazało się, że niemal każdy, jeśli dysponuje odpowiednią gotówką, jest w stanie na dwa tygodnie wykupić powierzchnię na środkach miejskiej komunikacji. Efektem tego była rzeczona kampania Boga prawdopodobnie nie ma, która ze względu na swój nowatorski charakter i kontrowersyjny temat, wszczęła dyskusję. W każdym razie na pewno w kraju nad Wisłą.

Księża i katoliccy publicyści różnie podchodzili do tematu. Byli tacy, którzy to zdarzenie paradoksalnie uznali za dobry powód do refleksji nad Bogiem i jakością wiary każdego człowieka, zwracając uwagę na użycie wyrazu „prawdopodobnie”. Taki ton rozmowy - moim zdaniem - jest o wiele lepszy i mądrzejszy niż obraz zacietrzewionego komentatora w sutannie, ubolewającego nad postępującym zepsuciem, jakie niesie nam kultura Zachodnia i pustym, bezwartościowym życiem prowadzonym przez ateistów, utożsamianych w jego oczach z nihilistami. Od razu nasuwa mi się pytanie: czy tego typu akcja byłaby możliwa w Polsce?

Teoretycznie tak. Prawo nie zabrania. Z drugiej strony w kodeksie karnym jest przepis o obrazie uczuć religijnych. A jak wiadomo tolerancję ludzie mają różną, jednych obraża billboard reklamujący ubrania z modlącą się nastolatką, a inny złożyłby doniesienie w prokuraturze dopiero, gdyby ktoś wszedł do kościoła, otworzył tabernakulum, wysypał hostie na ołtarzu i je podeptał.

Załóżmy, że mamy ludzi o zdeklarowanych poglądach ateistycznych, którzy mogą wyłożyć pieniądze na taką kampanię. Jakaż agencja podjęłaby się takiego zadania? W kraju, w którym urodził się papież Jan Paweł II, gdzie przez tydzień po jego śmierci nie można było pójść do kina albo obejrzeć w telewizji czegoś innego, prócz programów wspominających zmarłego; w kraju, w którym jest podobno 95 procent katolików, choć w części niepraktykujących, religia jest przedmiotem, na który jest się zapisanym odgórnie, a rekolekcje powodują trzydniową przerwę w prowadzeniu zajęć? Gdyby takie plakaty zajęły przestrzeń miejską, myślę, że byłby to temat numer jeden we wszystkich serwisach informacyjnych, do wieczornych programów publicystycznych zaproszeni byliby politycy o jasno zdeklarowanych poglądach, zarówno prawicowych jak i lewicowych, dalej jakiś ksiądz i ateista. Może ze świata artystów, ale lepiej z jakiejś ateistycznej i antyklerykalnej organizacji.

Ze ściągniętych krawatem lub koloratką gardeł wydobywały się wzajemne oskarżenia, w toku dyskusji przechodzące w coraz mniej merytoryczne, ze względu na trudny przedmiot dyskusji – uczucia i wiarę. Emocje brałyby górę, być może doszłoby do rękoczynów, a już na pewno do nieprzystających okolicznościom wyzwisk. W przerwie pokazano by relację na żywo z wiecu niezadowolenia połączonego ze zrywaniem owych plakatów czy też oblewania ich farbą, następnie relację z zamieszek wywołanych przez spotkanie się przeciwstawnych racji. Jedni mówiliby o obrazie uczuć religijnych, odwracaniu się od tysiącletniej kultury, laicyzacji i zepsuciu. Drudzy o ograniczaniu wolności, prawie do własnych poglądów i dyskryminacji. Nikt nikogo oczywiście nie przekona, a wszystko skończy się jak zwykle, czyli nijak.

Ksiądz mówiłby o tym, że ateiści nie widzą jakościowej różnicy między zwierzętami i ludźmi, że nie znają takich uczuć jak miłość, wierność i odpowiedzialność, bo nie kierują się żadnymi prawami moralnymi. A poza tym całym swoim jestestwem reprezentują pustkę i brak zasad. Ich życie jest bezcelowe. Ateista wyjaśniałby, że on nie reprezentuje pustki, a racjonalność, że jest jednostką myślącą, ponieważ nie przyjmuje gotowych recept, jak np. przykazania. Że badania socjologiczne nie wykazały zaniku moralności u osób niewierzących i da za przykład Czechy i Estonię, gdzie odsetek praktykujących sięga 20 procent. A zakończyłby ryzykownie, że ateistami się rodzimy, dopiero w procesie socjalizacji stajemy się religijni. Ewentualnie wspomniałby o karze śmierci, której zdecydowanie częściej domagają się środowiska związane z Kościołem i gdzie tu miejsce na przykazanie: Nie zabijaj? Czerwony ze złości polityk prawicowy mógłby wkroczyć do akcji kwestią o „cywilizacji śmierci”, czyli prawie do aborcji i eutanazji. Na ulice wyszliby jeszcze „wszechpolacy” w pogoni za manifestującymi gejami i lesbijkami. Oni również poczuwają się do wzięcia udziału w ogólnonarodowej wrzawie, której celem jest „oby moje było na wierzchu”. Lewicowcy ubolewaliby nad dużą ilością świąt, w większości kościelnych, dyktujących wolne dni w kalendarzu, przez które gospodarka państwa nieustannie cierpi. Mógłby wspomnieć jeszcze o sprawie zawieszonego krzyża w sali sejmowej świeckiego, przecież, państwa. A ateista mógłby odpalić granat - pedofilia w Kościele - lub zwracając się do księdza zapytać, dlaczego gdy żołnierze zabijają na wojnie, dostają rozgrzeszenie, a gdy kobieta zajdzie w niechcianą ciążę i usunie, go nie dostanie. Zapewne żaden z gości nie chciałby podać ręki reprezentantowi przeciwnych ideałów.

Być może do programu śniadaniowego byłaby zaproszona artystka Dorota Nieznalska, która została uznana za winną obrazy uczuć religijnych dwóch członków LPR za swoją instalację „Pasja” przedstawiającą zdjęcie penisa na tle krzyża (dodam, że greckiego równoramiennego, a nie łacińskiego tradycyjnego dla katolików) i film przedstawiający ćwiczącego na siłowni mężczyznę. Artystka wyraziłaby żal nad zaściankowością i ignorancją zarówno sądu jak i ludzi, którzy ukamienowali ją nawet nie zastanawiając się cóż ta instalacja może znaczyć, a według autorki służyła ona podkreśleniu wciąż panującego patriarchatu w naszej kulturze. Być może naczelny miesięcznika „Machina” będzie musiał jeszcze raz opowiedzieć, dlaczego trzy lata temu na okładce pisma pozwolił umieścić Matkę Boską Częstochowską z twarzą Madonny, a twórcy kampanii „Tiszerty dla wolności” przyznać ile osób kupiło koszulkę z napisem: Nie płakałem po papieżu.

Moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna twoja. Wszystko fajnie, ale w teorii, bo gdzie wolność słowa, skoro chcąc zakomunikować o swoich mniej popularnych poglądach, ściągam na siebie ostracyzm. Mam się nie wychylać, bo większość mnie zmiażdży? Albo prowadzić nieustające wojny, z których wyniknie jedynie to, że każda ze stron jeszcze bardziej będzie pewna swojego stanowiska. No to może nałożyć tabu na wszelkie publiczne manifestowanie swoich poglądów religijnych czy też antyreligijnych? Mniej krytykować, starać się zrozumieć i pilnować swojego nosa. Amen.
Zastanawiam się dla czego to ma bardziej aspekt strony katolicko-chrześcijańskiej a nie porusza się faktu że jak niema od katolików to również od żydów - Jahwe, muzułmanów- Allacha, świadków Jehowy- Jahwe a listę można pisać nieskończenie, gdyż wiara to dobry interes i pochodne mnożą się jak grzyby po deszczu, lecz kto finansuje tych co nakręcają młyn niechęci

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 19-02-2009 19:02 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #3 Ocena: 0

2009-02-20 22:23:41 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Muzułmanie postawili na swoim - decyzja rozzłościła chrześcijan
Brytyjscy bibliotekarze w wyniku skarg muzułmanów dostali polecenie, by kłaść Koran i Biblię wyżej niż inne książki. Rozpętała się burza - informuje "Rzeczpospolita".
Zdaniem Związku Organizacji Muzułmańskich (FMO) w hrabstwie Leicestershire Koran powinien znajdować się powyżej zwykłych książek. – Wszystkie teksty religijne powinny mieć swoje miejsce na najwyższych półkach bibliotek. Nie tylko Koran, ale również Biblia. Tego wymagają szacunek oraz zasada równości – twierdzi rzecznik organizacji Suleman Nagdi.

Po konsultacji z FMO brytyjska Rada ds. Muzeów, Bibliotek i Archiwów podległa Ministerstwu Kultury kazała bibliotekom przenieść świętą księgę islamu z dolnych na górne półki. W hrabstwie Leicestershire większość bibliotek już wykonała polecenie.

Na tym sprawa się jednak nie skończyła. Przeniesienie Biblii na górne półki rozzłościło chrześcijan. Twierdzą, że księga nie powinna leżeć tak wysoko, ponieważ w ten sposób staje się niewidoczna.

– Biblia zawsze powinna być w zasięgu ręki – twierdzi wiceprzewodniczący Christian Institute Simon Calvert. Jego zdaniem biblioteki nie powinny działać pod dyktando jednej grupy społecznej. – Muzułmanie mają prawo decydować o Koranie, ale nie o Biblii – podkreśla. Jeśli rozporządzenie nie zostanie wycofane, chrześcijańskie organizacje chcą złożyć skargę w resorcie kultury.
News z sieci
Tak powinni umieścić obydwa wydania jak i Biblię tak i Koran na najwyższej półce lecz regały powinny być w piwnicy. Jak myślicie kto będzie przeciwny takiej lokalizacji???
Odpowiem krótko Islamiści, dla czego Koran? On to nie może być w żadnym zaciemnieniu gdyż bóg muzułmański jest w tedy w piekle.
Wierzący w Allacha mają inne prawa i bramki w UK a pozostałe religie w niełasce
Wniosek jest jeden ! wyznawcy Mahometa przekupują innowierców odnośnie możliwości dominacji na wyspach
:-Y
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #4 Ocena: 0

2009-02-22 21:32:03 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

UK: Polacy chcą jak najszybciej uciekać z Wysp Brytyjskich. Dokąd?
Brak pracy i coraz większa niechęć miejscowych składniają rodaków do wyjazdów.
Już ponad 700 tysięcy Polaków z najmłodszej emigracji mieszkającej na w Wyspach Brytyjskich chce stamtąd jak naszybciej uciec - wynika z raportu portalu Money.pl, który przytacza dziennik "Polska".

Powodem jest oczywiście brak pracy i coraz większa niechęć miejscowych do Polaków. Bezrobotnych na Wyspach jest dziś ponad 2 mln osób, a pod koniec roku ma być 3 mln. Pierwsi zwykle tracą pracę Polacy.

Marcin Studniarczyk mówi gazecie, że ma już serdecznie dość Wielkiej Brytanii. Do Londynu wyjechał trzy lata temu i wciąż nieźle zarabia (projektuje strony internetowe) ale coraz poważniej zastanawia się nad wyjazdem.
Podobnie jak Marek myśli coraz więcej Polaków zamieszkujących w Wyspy i Irlandię, czyli obecnie blisko 1,2 mln osób, gdyż topnieją świadczenia socjalne (zwłaszcza cudzoziemcom), a miejscowi protestują przeciw zatrudnianiu imigrantów.

Szacuje się, że najwięcej Polaków chce jechać do Australii, która już ogłosiła, że przyjmie 300 tysięcy młodych i wykształconych osób.

Australii wciąż jeszcze nie uderzył tak mocno kryzys, zarobki są więc niezłe. I tak np. lekarz czy inżynier mogą zarobić nawet 6-7 tysięcy dolarów australijskich (ok. 15-18 tysięcy złotych).
News z sieci
Troszeczkę news wyssany z palca a szczególnie fakt wyjazdu do kraju takiego jak Australia ponieważ tam przechodzi się taka samą rozmowę jak, za czasów przed przystąpieniem Polski do UE w przypadku wjazdu do UK i po ujemnym odczuciu ze strony rozmawiającego z Tobą urz. Emigracyjnego możesz zostać odmownie potraktowany.
Tak samo jeżeli wchodzi o wjazd do Nowej Zelandii.
Na Antypodach można legalnie podjąć pracę tylko w przypadku pozytywnego przejścia punktacji w Ambasadzie na podstawie złożonej dokumentacji przez aplikanta z punktacji określonej według stopnia znajomości j ang. oraz zapotrzebowania na rynku pracy orz niezależność finansową – Twój zawód musi być atrakcyjny dla rynku pracy w Australii czy Nowej Zelandii dobrze jak posiadasz jakieś osiągnięcia naukowe. Nawet jak nam się uda przekonać oficera emigracyjnego i wpuści nas na ten kontynent to w przypadku przyłapania nas na nielegalnej pracy to zostaniemy deportowani na nasz koszt do kraju z którego przylecieliśmy.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #5 Ocena: 0

2009-02-22 22:30:52 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Muzułmańskie szkoły w Wielkiej Brytanii uczą nienawiści
Zgwałcona kobieta jest współwinna przestępstwu, a czytanie książek o Harrym Potterze powinno być zakazane – takie informacje mogą znaleźć brytyjscy uczniowie, wchodząc na strony internetowe szkół muzułmańskich - podaje dziennik "Rzeczpospolita".
Jeszcze niedawno na witrynach tych szkół – które działają w Wielkiej Brytanii – znajdowało się wiele odsyłaczy do stron islamskich fundamentalistów. Część z nich już zamknięto. Pozostałe znajdą się pod obserwacją resortu ds. dzieci, szkół i rodziny.

Jak pisze "Rzeczpospolita", po otwarciu niektórych linków uczniowie podstawówek mogli bowiem przeczytać, że oddawanie się rozrywkom, takim jak granie w chińczyka, szachy czy warcaby, równe jest maczaniu rąk w świńskiej krwi. Innym razem, że rolą kobiety jest siedzenie w domu. Na stronie Feversham College w Bradford znalazł się nawet odnośnik kierujący do strony islamskich ekstremistów wzywających do świętej wojny – dżihadu.

- Nie twierdzimy, że nauczyciele muzułmańskich szkół nawołują do terroru. Jeśli jednak uczeń widzi, że wszystko co reprezentuje islam jest dobre, a co zachodnie kojarzone jest ze złem i diabłem, to jak takie dziecko ma się odnaleźć w brytyjskim społeczeństwie? – pyta w "The Daily Telegraph" Denis MacEoin, autor raportu ministerstwa o stronach internetowych. Eksperci alarmują, że promowanie takich treści przez szkoły może działać na dzieci destrukcyjnie i prowadzić do segregacji oraz tworzenia gett.

Z decyzją nie zgadzają się dyrektorzy muzułmańskich szkół. - Wbrew temu, co stwierdza raport, tysiące uczniów w naszych szkołach ma zapewniony najwyższy poziom nauczania – zapewnia w "The Daily Telegraph" dr Mohamed Mukadam, szef Stowarzyszenia Muzułmańskich Szkół na Wyspach
News z sieci
To co Pisza to wszyscy wiedza w UK tyle że dżihad to wysiłek dokonany przez muzułmanina czy muzułmankę a nie wojna, do dżihadu można zaliczyć np. rzucenie palenia lub tez ciężki poród przez kobietę no jeszcze wyciagnięcie zawleczki z granatu a nie walka z innowiercami to nie jest wysiłek a utopia w wierze islamskiej.

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Adacymru

Post #6 Ocena: 0

2009-02-22 23:45:11 (16 lat temu)

Adacymru

Posty: n/a

Konto usunięte

NIech sie Rzeczpospolita zajmie tym co sie dzieje w polskich szkolach. Wg powiedzenia: pilnuj swojego pod nosem, a nie czyjego pod lasem....
Ada

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

vitek

Post #7 Ocena: 0

2009-02-23 00:46:22 (16 lat temu)

vitek

Posty: 3922

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 19-06-2007

Skąd: Yorkshire

W Australii to jest raj lekarz i inżynier mogą zarobić 16,000 zł czyli £3,000
za takie pieniądze w UK nie wstali by z łóżka :-)
The Mythbuster

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Strona WWW

Korba102

Post #8 Ocena: 0

2009-02-23 07:08:57 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Brytyjczycy zamykają się na pracę obcych
Chodzi głównie o przybyszy spoza Unii Europejskiej.
Imigranci spoza UE nie powinni podejmować wykwalifikowanej pracy w Wielkiej Brytanii, chyba, że na ofertę nie odpowiedział wcześniej żaden brytyjski pracownik – twierdzą tamtejsi urzędnicy.- Rząd musi kontrolować przepływ zagranicznej siły roboczej i dopasowywać ją do aktualnych okoliczności gospodarczych - twierdzi Jacqui Smith z brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych.
BBC podaje, że jest to odpowiedź na coraz poważniejsze problemy, z jakimi boryka się rynek pracy na Wyspach.

Skala problemu jest znaczna - liczba pracowników urodzonych poza Wielką Brytanią sięga już 3,8 milionów.
News z sieci
Tak oni nawet w nocy myślą kto tu jest nielegalnie. Pamiętam że parę lat temu pamiętam debatę w Brytyjskim Parlamencie by umożliwić wjazd z krajów Północnej Afryki i Południowej Azji około 80 tyś imigrantów by mieszali kary gdyż ta narodowa potrawa zasługuje na szczególną uwagę Dopiero po ataku Konserwatystów obalono ten chory projekt Liberałów podają statystyki iż ludzie z tych krajów co niby wcześniej napłynęli do ULK w ogóle nie kwapili się do pracy a wręcz przeciwnie wystawili ręce po pieniądze i stworzyli ogromne ścieżki do council po domy a nie mieszkania. Chodziło głównie o ludzi z Somali Pakistanu itp. Teraz się okaże na ile skutecznie oni będą wprowadzali te ID dla Emigrantów z poza Unii Europejskiej.
Jak znam życie to umrze naturalną śmiercią, za dużo tych imigrantów pracuje w publicznych i ważnych resortach kraju.
:-]:-]:-]

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 23-02-2009 20:47 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #9 Ocena: 0

2009-02-23 21:17:03 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Wystawią czeki brytyjskim bankom
Bank Anglii zamierza w najbliższym czasie wspomóc brytyjskie banki większą ilością gotówki. Bank przystapi do drukowania pieniędzy, choć i Bank Anglii, i rząd w Londynie wyjaśniają to inaczej.
Gubernator Banku Anglii - Mervyn King - już wcześniej sygnalizował, że jeśli nie poskutkują cięcia stopy procentowej, może uruchomić dodatkowy dopływ gotówki na rynek. Dziennikarze podchwycili to jako zapowiedź puszczenia w ruch pras drukarskich i zalania rynku funtami. Mervyn King dementował te uproszczenia, mówiąc o "quantative easing", czyli "uwalnianiu pieniądza".

Miałoby to polegać na wypisywaniu bankom czeków w zamian za przejęcie ich - często wątpliwych - aktywów. Sekretarz stanu w brytyjskim ministerstwie skarbu, Stephen Timms, wystawiany regularnie na żer mediom, powiedział BBC, że rząd prowadzi obecnie rozmowy z niezaleznym Bankiem Anglii jak tego dokonać.

Jest to metoda sprawdzona w latach 90. w Japonii, gdy nie poskutkowało tam obniżenie stopy procentowej do zera. Podobna sytuacja rysuje się dziś w Wielkiej Brytanii, gdzie gospodarka ani drgnęła pomimo obniżenia stopy procentowej z 5 do 1 procenta.
News z sieci
Londyńskie City słynie z premii. Według obliczeń Centre for Economics and Business Research w ciągu ostatnich czterech lat brytyjscy bankierzy otrzymali ekstra nagrody w wysokości ponad 31 mld funtów! Po to wystawia czeki dla Angielskich banków a one będą miały z czego wypłacić Bonusy swoim menagerom.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #10 Ocena: 0

2009-02-24 06:59:00 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Chcemy polskiej rewolucji na Wyspach
Co do poprawy, co do zmiany, czego Brytyjczycy mogliby się od nas nauczyć?

Pracowitości, dbania o rodzinę, oszczędności i większej higieny, zwłaszcza miejsc publicznych. Tego waszym zdaniem mieszkańcy Wysp mogliby się nauczyć od Polaków. Problem jednak w tym, że Brytyjczycy wcale nie garną się do nauki.

Co zmieniłbyś na Wyspach? Czego mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa mogliby się nauczyć od setek tysięcy polskich emigrantów? Z odpowiedzią na takie pytania, nie mieliście większych problemów. Gorzej z adresatami tych oczekiwań. - Nie jestem przekonana czy Brytyjczycy mogą się czegoś od nas nauczyć, bo chyba taką nauką wcale nie są zainteresowani – mówi Katarzyna, dziennikarka od 5 lat mieszkająca na Wyspach. Są też i inne opinie. Maciek, muzyk od trzech sezonów pracujący w Irlandii, podkreśla że do zauważenia potrzeby nauki, konieczna jest zmiana mentalności, a na to jednak nie ma co liczyć. - Przecież oni się w ogóle niczym nie interesują oprócz życia gwiazd ekranu no i piłki nożnej – tłumaczy. Być może jednak u nas samych też nie jest lepiej.

Anglia do wymiany, Anglicy do szkół

Zawsze jednak warto próbować, ponieważ "lista życzeń" skierowanych do Anglików, Szkotów, Walijczyków i Irlandczyków, jest naprawdę długa. Zacznijmy od rodziny. - Jeśli chodzi o stosunki międzyludzkie i relacje rodzinne to są to pola do dyskusji – uważa Joanna. - Jest tu mnóstwo starych samotnych ludzi, którymi nie zajmuje się rodzina, tylko raczej patrzą w stronę państwa, jeśli trzeba im pomocy. Bardzo wielka samotność, siedzą całymi dniami w tych małych bunkierkach, patrząc w telewizor i pięć razy na dzień karmiąc kota. Tak latami czekają na śmierć – dodaje.

O szeroko rozumianych tradycjach rodzinnych, mówi wielu emigrantów. Na przykład Monika, pracująca w jednej z organizacji polonijnych. - Rodziny brytyjskie nie mają takich tradycji w jakich my Polacy zostaliśmy wychowani. Na przykład rodziny nie spędzają razem za wiele czasu. Szczerze to nawet nie interesują się rozwojem rodzinnym, często nawet nie wiedzą gdzie podziewają się ich pociechy – wylicza. W tym temacie pada wiele argumentów: o małej gościnności (Wyspiarze raczej nie zapraszają do swoich domów), o świętach bez... świątecznej atmosfery (tylko zakupy i wizyty w pubach), o braku zdrowych relacji międzyludzkich (sąsiedzi z jednej ulicy często nawet się nie znają).

Trafiają się jednak kamyczki, wrzucane także do własnego ogródka. Mówi Marcin, na Wyspach wraz z rodziną od prawie pięciu lat. - Popatrzmy na inne narody: Chińczycy, Hindusi, Ukraińcy, Węgrzy. Znam osoby z każdej tej nacji i widzę jak się zachowują. Pomagają sobie zupełnie bezinteresownie podczas gdy my dosłownie wbijamy sobie nóż w plecy żeby przypadkiem ktoś nie miał lepiej od nas. Nie mówię oczywiście o wszystkich, ale zdecydowana większość z nas, tak postępuje.

Bez wątpienia denerwuje nas podejście angielskich gospodarzy do pracy. - Tutaj po prostu brakuje zdrowego podejścia do pracy – uważa Zbyszek, budowlaniec, od kilku lat mieszkający w Wielkiej Brytanii. - Zdrowego, czyli poważnego, bo z tego co widzę to trochę jest tak, że Anglikom to bez różnicy czy są, czy ich nie ma, czy leżą czy stoją – dodaje. - No to nie jest ich mocna strona. Tutaj jest trochę jak na południu Europy, tylko im jeszcze sjesty brakuje – uważa Maciek. Z kolei Marcin wiąże to z dwoma – jego zdaniem jedynymi - cechami, których Brytyjczycy mogą się od nas nauczyć: punktualności i lojalności. - Zgadza się, jesteśmy pracowici. Nie można tego ukryć bo pomimo kryzysu, coraz większej niechęci do zatrudniania obcokrajowców z Europy Wschodniej, nadal jesteśmy drugą po Anglikach siłą napędową gospodarki. Pracujemy, płacimy podatki, czasami wydajemy pieniądze. Wiem to po sobie. Firma, w której pracuje zatrudnia około 15 osób, w tym mnie jako jedynego obcokrajowca. Szef mnie kocha, daje podwyżki, około trzech na rok i jest zadowolony, że zawsze na czas przyjeżdżam do pracy – podsumowuje. W łańcuszku tych cech często pojawia się także oszczędność. Nasi rozmówcy podają wiele przykładów na to w jaki sposób Brytyjczycy marnują swój czas, a przede wszystkim pieniądze (bezsensowne zakupy, przerost zatrudnienia, marnotrawienie materiałów).
Polska: niech nas zobaczą

To czego oczekujemy, czego chcielibyśmy Brytyjczyków nauczyć jak w zwierciadle odbija się w tym co chcielibyśmy na Wyspach zmienić. Te sprawy, wzajemnie się przenikają. - Irytująca może być taka udawana grzeczność wielu Brytyjczyków i ich poprawność polityczna. Teraz w dobie kryzysu gospodarczego, dopiero wychodzi prawdziwe oblicze Brytyjczyków i dopiero teraz otwarcie mówią co sądzą o emigrantach, ot choćby z Polski.

Pewnie gdyby nie fakt, że jest tutaj nieciekawa sytuacja gospodarcza, pewnie nadal przyglądalibyśmy się ich megahipokryzji – uważa Katarzyna. Schodzimy do spraw przyziemnych. - Przydałaby się zmiana podejścia co do czystości. Mam tu na myśli problemy począwszy od wyrzucania śmieci na higienie kończąc. Warunki w szpitalach, całej służbie zdrowia, restauracjach czy butikach z żywnością pozostawiają wiele do życzenia. Nie ma tu żadnej odpowiedzialności za wszelkie błędy, a nawet krzywdy, wystarczy powiedzieć "sorry" – mówi Monika. Kończymy na sprawach przyziemnych, w bardzo dosłownym tego znaczeniu: angielscy kierowcy. - Spędzam codziennie najmniej 2-3 godziny za kółkiem i pomimo że jestem tutaj już tyle czasu to nie obejdzie się bez parunastu przekleństw, omdleń oraz ataków białej gorączki na to jak jeżdżą – ocenia ich umiejętności Marcin.

Lista potencjalnych zmian jest długa. Jedzenie (Joanna: raczej niedobre i niezdrowe, warzywa bardzo drogie i mięso sztuczne), pogoda (Karolina, od ponad 4 lat na emigracji: tęsknie za gorącym latem jakie mamy na południu Polski skąd pochodzę. Tęsknie też za śniegiem i sportami zimowymi. Wiosna też jest w Polsce przepiękna i zawsze wprawia mnie w euforyczny nastrój), służbą zdrowia (Maciek: strach przed otruciem, złą diagnozą, po prostu dr Quinn), a nawet miary (Marcin: O zgrozo, ja wiem i rozumiem że cala ich unikatowość polega na tych właśnie różnicach, ale goncie Europę! Nie można tak ciągle operować w tych swoich archaicznych miarach). Czuć, że bez wątpienia mamy ochotę na polską, obyczajową rewolucję na brytyjskiej ziemi.

A czy jesteśmy w stanie nauczyć ich... siebie, naprawdę przekonać do Polski i Polaków? Tego chciałaby Beata, mieszkająca od 15 lat na Wyspach dziennikarka i działaczka organizacji polonijnych. - Marzy mi się, żeby w UK rozkwitała polska kultura, żebyśmy zaistnieli tutaj nie tylko jako dobrzy budowniczy, hydraulicy, pracownicy fabryk i farm, ale także jako ludzie twórczy, reprezentujący ciekawą opcję kulturową. Chciałabym, żebyśmy odnaleźli się tutaj i potrafili wykazywać się twórczo; w muzyce, sztuce i innych dziedzinach. Chciałbym też, żeby Anglicy zainteresowali się nami - żeby uczyli się polskiego jako języka obcego, żeby chodzili do polskich restauracji i żeby jeździli do Polski na wakacje, chodzili do kina na nasze filmy – mówi. Czy jej marzenie ma kiedykolwiek szanse się spełnić?
News z sieci
Co tu zmienić? Moim zdaniem nic, to jest niemożliwe, to jakby Polakowi odebrać bigos czy flaki. Anglia nie zasługuje na zmiany tu trzeba tylko zmienić tok rozumowania. A tego się nie zmieni, mentalność pozostaje mentalnością. Nawyk wprowadzania absurdów w życie bez zgody ludzi – demokracja na swój sposób, niedemokratyczny styl demokracji.
Coś w rodzaju demokracji socjalistycznej. Wszyscy mogą stanowić prawo ale tymi wszystkimi mogą być wyłącznie wybrani.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Strona 50.9 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 49.9 | 50.9 | 51.9 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,