Niepoważny problem
Młody Afgańczyk, który zginął w walce o miejsce w ciężarówce, był jednym z półtora tysiąca imigrantów, którzy – marząc o przeprawie do Wielkiej Brytanii – oblegają port w Calais. Rząd w Paryżu milczy, policja straszy, a miejskie władze winą obarczają... Polaków.
Etienne Pinte, deputowany z Yvelines w regionie Nord-Pas-de-Calais, nie przebierał w słowach, gdy pisał list otwarty do ministra ds. imigracji. „Ani władze miasta, ani organizacje humanitarne nie mogą dłużej znosić tej sytuacji. Dlaczego Brytyjczycy odrzucają imigrantów z Afganistanu, Iranu, Somalii czy Pakistanu, jednocześnie otwierając bramy dla tysięcy Europejczyków ze Wschodu, w szczególności dla Polaków?” – pytał lokalny francuski polityk.
Pinte zażądał, aby minister z Paryża sprowadził do Calais brytyjskich dyplomatów: „Niech zobaczą, w jakich warunkach ci biedni uciekinierzy muszą koczować z winy tysięcy polskich imigrantów, którzy zajęli ich miejsca w Londynie”.
Można powiedzieć, że deputowany z Yvelines ma kłopoty z logicznym myśleniem. Ale można też uznać, że Etienne Pinte jest już tak zdesperowany, że nie wie, co mówi.
Dżungla
Nad portem w Calais unosi się gęsta mgła. Gdy przebija się słońce, widać kontury wysp brytyjskich – słynnych klifów. Z wydm dobrze widać promy, tnące taflę morza. Wokół, w małych grupkach, koczują Afgańczycy, Somalijczycy, uciekinierzy z Iranu i Iraku. Chronią się między drzewami, pod rozwieszonymi kocami, pod paroma warstwami ubrań. Kiedy jedni śpią, inni czuwają. Odkąd zamordowano 25-letniego Afgańczyka, boją się – także policji.
Rano przez tę „dżunglę” przedziera się policyjny patrol. Kto może, ucieka. Niektórzy – na drzewa. Większość nie ma pozwolenia na pobyt we Francji. Policja zatrzyma ich tymczasowo. Niektórym zgodnie z obowiązującym od roku prawem wyda nakaz deportacji (na jego mocy od końca 2007 r. z Francji wydalono ponad 29 tys. osób). Z wyjątkiem Irakijczyków, Irańczyków i przybyszów z Pakistanu – te kraje odmawiają przyjęcia rodaków z powrotem.
Bliżej portu, na betonowych płytach, rdzewieją porzucone kadłuby statków. Dwie rodziny z Pakistanu i Somalii urządziły tu prowizoryczne mieszkanie. Paroletnie dzieci bawią się, tańczą wokół ogniska. „Tam mamy toalety – 27-letni Adam, ojciec dzieci, pokazuje francuskiemu dziennikarzowi płytę kilka metrów dalej. – Bez wody, papieru. Przyzwyczailiśmy się.
Na noc rodzina wspina się do górnej części kadłuba. O świcie tu też przyjeżdża policja. „Chcą nas wykurzyć gazem łzawiącym – mówi Adam, Somalijczyk. – Lepiej od razu by nas zagazowali”. Na ciepły posiłek koczownicy mogą liczyć raz dziennie. A koło merostwa wolontariusze rozdają chleb i wodę. Z „dżungli” nikt nie wywozi śmieci, co drugi ma tu grypę, zapalenie oskrzeli. Leki dowożą czasem ochotnicy z organizacji „Lekarze bez Granic”.
W prowizorycznym hangarze, bliżej centrum miasta, może spać kilkadziesiąt osób. To jedyne takie miejsce, przygotowane przez organizacje pomocowe. „Wybieramy kobiety w zaawansowanej ciąży i małe dzieci – mówiła francuskim mediom Marie, wolontariuszka z Pomocy Katolickiej. – W ciągu dnia mogą wziąć ciepły prysznic”.
10-letni Azouz chowa twarz w ubraniu matki. Oboje próbowali dostać się do Anglii – już dziesięciokrotnie. Po drugiej stronie Kanału La Manche jest ojciec rodziny i dwie córki. Gdyby nie oni, Somalijka dawno by zrezygnowała. Podobnie 12-letni Abdoul z ojcem: w Londynie chcą odnaleźć brata i siostry. Afrykę opuścili kilkanaście miesięcy temu.
News z sieci
No i jeszcze nas obwinią za to że Al kaida w chodzi w tłum z bombą w Bagdadzie. Czy ktoś mi powie co może wnieść do spodarki człowiek bez wykształcenia??? Ja mam odpowiedź na takie pytania. Ludzie bez wykształcenia więcej czerpią jak dają. To jak zużyty akumulator ładujesz, ładujesz i jeszcze raz ładujesz a silnik i tak nie zostanie uruchomiony. My Polacy jesteśmy akumulatorami uformowanymi o wysokim ładunku intelektualnym gotowym, do startu i uruchomienia każdego silnika napędzającego gospodarkę obcego jak i rodzimego kraju. To nas się boją, ponieważ my jesteśmy bardziej wydajni. Pracodawca gdy zatrudni jednego z naszych widzi różnicę jaka pozostaje po wykonanej czynności.
To nie chęci a wykształcenie dają takie możliwości a dopiero na samym końcu pozostaje improwizacja i czynią to ci co są inteligentni i mają łatwość w przyswajaniu sobie nowych umiejętności.
Nie wystarczy wprowadzić na rynek ludzi bez wykształcenia z chęci pomocy dawania pracy
Wykształcenie i mentalność ludzi pracujących wnosi wiele dodatnich aspektów do gospodarki dengo kraju. Dzięki tym ze aspektom można dawać tym co już nic nie mogą robić, gdyż wiek i stan zdrowia nie pozwala im być paliwem w tej machinie.
A dlaczego Francja wnosi pretensje do Anglii że właśnie nam daje większe możliwości
Francja sama łamie prawo nie deportując nielegalnych emigrantów z terenu UE i dając im możliwość na podejmowanie prób pokonania granicy nielegalnie by w ten sposób pozbyć się problemu prymitywnych ludzi.
Francuzi zawsze byli samolubni i gardzili innymi kulturami a zwłaszcza Polakami. Dla własnej wygody współpracowali Hitlerowskimi Niemcami tak jak Rumunia
Problem z emigrantami spychają na inne kraje a najlepiej by te inne kraje przejęły te wrzody na własne ty...
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz