Izrael - Adolfa Hitlera zemsta zza grobu?
Chyba jeszcze nigdy Izrael nie miał aż tak złej prasy. Barbarzyństwo wojny w Gazie sprawia, że coraz powszechniej pojawia się teza dotąd świętokradcza: a może państwo żydowskie to po prostu bardzo zły pomysł?
Gdyby nie Adolf Hitler, Izraela w ogóle by nie było. Przerażony potwornością Zagłady świat milcząco zgodził się, by umożliwić Żydom wywalczenie sobie własnego państwa. W ten sposób Führer pośmiertnie zemścił się na swoich zwycięzcach. Mieli nie zaznać spokoju. Z tym, że najbardziej - o ironio - ucierpieli muzułmanie. Których, jak wiadomo, Hitler szczerze... podziwiał.
Wojna w Strefie Gazy jest głupia i niepotrzebna - choć Henryk Szafir pisze w ostatnim "Wprost", że to "jedna z najbardziej sprawiedliwych wojen" w historii współczesnego Izraela, gdyż ma "uwolnić ludność cywilną od hamasowskiego terroru". Ów terror to chałupnicze rakietki, od których giną w południowym Izraelu średnio 4 osoby rocznie. Armia osiągnęłaby znacznie większe rezultaty, uwalniając ludność cywilną od terroru osłów i mułów. Od ich kopnięć ginie w Izraelu znacznie więcej ludzi, niż od ataków Hamasu.
Brutalna pacyfikacja Gazy, wbrew nadziejom, trwa. Pochłonęła już ponad 900 ofiar cywilnych - w tym co najmniej 300 dzieci. Ponieważ jest to, jak mówią we Francji, wojna bez mediów, nie bardzo wiemy, co się dzieje naprawdę. Wiadomości z Gazy skrupulatnie filtruje Izrael, który nie dopuszcza na teren walk dziennikarzy.
To stosunkowo nowa praktyka. Odbiorcy przyzwyczaili się bowiem do "telewizyjnych wojen" prowadzonych przez USA we współpracy z CNN. Sekretność działań Izraela wywołuje podejrzenia. Drastyczność przeciekających informacji - wystąpienia "antysemickie" w Europie. Tak powszechne, że zaniepokojenie nimi wyraził wczoraj izraelski MSZ.
Tyle że pod "antysemityzm" podpada chyba nieco zbyt wiele zjawisk. Fizyczną i werbalną agresję należy potępić jednoznacznie. Ale systemowa krytyka państwa Izrael, jakoby również "antysemicka", to jednak trochę co innego. Jeśli rozumować inaczej, otrzymujemy sytuację sprzed września roku 1939. Kiedy to media wiedziały, że w III Rzeszy dzieją się dziwne rzeczy - ale mogły krytykować tylko poszczególne wydarzenia, nie ideę hitlerowskiego państwa jako takiego. Podobnie nietykalna jest dziś idea państwa Izrael.
Zwłaszcza w Polsce strach przed piętnem "antysemityzmu" jest tak kolosalny, że na demonstracjach przeciw wojnie w Gazie próżno wypatrywać polityków jakiejkolwiek opcji. Zresztą Polska, trzymająca z USA, siłą rzeczy musi trzymać również z Izraelem. Choćby nie wiem co.
Hamas - dziecko... Izraela
Prawdziwym powodem wojny w Gazie nie są rakietki Hamasu. Obecne władze Izraela muszą po prostu zdążyć przed inauguracją Obamy, czyli 20 stycznia, nabić sobie jak najwięcej punktów na lutowe wybory do Knesetu. I przestraszyć wrogów - którzy po kompromitacji ofensywy roku 2006 przeciw Hezbollahowi jakoś zwątpili w legendarną niezwyciężoność CaHaL, Cva Hagana LeIsrael, Armii Obrony Izraela.
Izrael, rozpieszczony pupil USA, popełnia dokładnie te same błędy, co jego protektor. Chwalipięctwo "precyzyjnymi, chirurgicznymi bombardowaniami" w Gazie, które trafiają w szkoły pod kuratelą ONZ, dziwnie przypomina tragiczne kompromitacje lotnictwa USA podczas "humanitarnych" bombardowań Belgradu - oraz w Iraku.
Poza tym Izrael ściągnął sobie Hamas na głowę dokładnie tak, jak USA talibów. Talibów wymyśliło i sfinansowało w latach 80. CIA. Hamas - wywiad Izraela, kilka lat później. Gdyby nie Izrael, który wspierał Hamas jako przeciwwagę dla Organizacji Wyzwolenia Palestyny Jassira Arafata, dzisiejszych problemów by nie było.
Państwo Izrael - odszkodowanie za Holokaust
Wspólnota międzynarodowa zadośćuczyniła Żydom za dopuszczenie do Shoah podarowaniem im w roku 1947 własnego państwa. Prezent zbyt kosztowny nie był: na biednej Palestynie nikomu specjalnie nie zależało. Odszkodowania najlepiej zaś płacić z cudzej kiesy. W tym wypadku - mieszkańców Palestyny.
Ideologia, która stała za powstaniem Izraela, była nader wzniosła. Wygnańcy mieli wreszcie posiadać własne państwo, by już nikt, nigdy, nie mógł ich mordować. Na swój sposób chwytało to za serce. O ile udało się zapomnieć, że Izrael powstał nie pośrodku pustyni, ale na terenach na których ktoś już mieszkał. Palestyńczycy.
Dla nich sytuacja była kuriozalna. Oto po blisko 1900 lat nieobecności w Palestynie pojawiają się Żydzi i mówią: to jest nasz kraj, bo 1900 lat temu mieliśmy tu swoje państwo. To mniej więcej tak, jak gdyby do Gdańska zawitali Goci i stwierdzili: Spieprzać. Myśmy tu byli pierwsi.
Dlatego w Izraelu archeologia ma znaczenie wręcz strategiczne. Musi udowodnić "prawo" Izraela do Izraela. A z tym są kłopoty. W Jerozolimie wciąż nie udaje się znaleźć najmniejszego śladu monumentalnej architektury z czasów króla Salomona. Dochodzi do wstydliwych kompromitacji - jak wówczas, gdy "sensacyjna" głowica rytualnego berła z Pierwszej Świątyni, kupiona przez izraelskie muzeum za pół miliona dolarów, okazała się falsyfikatem.
Co gorsza, nawet izraelska nauka potrafi zadać swemu państwu cios w plecy. Dość przypomnieć radykalne tezy prof. Szlomo Zanda - który twierdzi, że współcześni Palestyńczycy to tak naprawdę starożytni Żydzi, których Rzymianie wcale nie wysiedlili po klęsce powstania w roku 73.
Po co komu Izrael?
Izrael albo Gazę głodzi, albo z nią wojuje. Ostatnia ofensywa, w marcu ubiegłego roku, nie była jednak tak krwawa. Wszelako prosty i jednoznaczny obraz kreowany w mediach jest daleki od rzeczywistości. To nie jest wojna żydów z muzułmanami. To jest wojna niektórych żydów i muzułmanów z innymi muzułmanami.
W Gazie, zdobytej przez Izrael w roku 1967 na Egipcie, mieszka palestyńska biedota. To potomkowie osób wysiedlonych z palestyńskich wiosek - likwidowanych buldożerami przy okazji prawie każdej wojny Izraela z Arabami. (Dobrym przykładem jest duży wolny plac przy Ścianie Płaczu. Tam była ludna palestyńska dzielnica, wyburzona w ciągu kilku dni.)
W Gazie rządzi radykalny Hamas - którego nie lubi mniej radykalny Fatah, rzadzący na zamożnym, palestyńskim Zachodnim Brzegu. W więzieniach Gazy siedzą głównie ludzie Fatahu, zaś Hamasu nie lubi w regionie właściwie nikt. Ani Egipt, gdzie spokrewnione z Hamasem ruchy wciąż grożą przejęciem władzy, ani okoliczni naftowi szejkowie.
Dlatego izraelska wojna z Gazą bynajmniej nie jest w świecie arabskim krytykowana zbyt głośno. Izrael, choć zakrawa to na kpinę, jest Arabom potrzebny. Szczególnie tym zamożnym - do dyscyplinowania tych biednych. "Święty terror", nowa książka Terry Eagletona, rozwija słowo "terrorysta" nieco inaczej, niż przywykliśmy po 9/11. Terrorysta to biedak, doprowadzony do szaleńczej rozpaczy swym ubóstwem w świecie bogactwa. Terror trzeba potępiać. Potępienie terrorysty nie jest już takie proste.
Komu jest potrzebny Hamas?
Tak naprawdę Izrael to nie naród - to niezborny konglomerat wielu skłóconych frakcji, które jednoczy wyłącznie religia - i arabskie zagrożenie. Ponieważ znaczenie religii w Izraelu słabnie, kraj spaja teraz niemal wyłącznie strach. Dlatego z reguły rządzą nim byli wojskowi. Kult militarnej siły jest zresztą w Izraelu tak silny, że o ile w Europie (może poza Polską) jeden pomnik przypada średnio na 10 tysięcy poległych żołnierzy, to w Izraelu na... siedemnastu.
Z tych przyczyn sytuacja wydaje się tragicznie wręcz beznadziejna. Na terenie Izraela krzyżuje się zbyt wiele zawiłych interesów i zależności, by dały się one rozwiązać w jakiś efektowny medialnie sposób: na przykład kolejnym "planem pokojowym" kolejnego prezydenta USA. To prawda - wielu Izraelczyków chciałoby się jakoś z Palestyńczykami dogadać. Świadczy to o tym, że tak naprawdę nie ma jednego Izraela. Prezentowane przez oficjalną propagandę państwo-monolit od długiego czasu jest fikcją.
Izrael, czyli kogel-mogel
Tuż po wywalczeniu niepodległości posłowie do Knesetu mawiali, że właściwie obrady mogłyby się toczyć po polsku. Obecnie w Izraelu całkiem dobrze można się porozumieć po rosyjsku. Pewien wywodzący się z amerykańskich Żydów ochotnik na wojnę 1967 roku, zestrzelony za linią frontu, biegł w stronę własnych pozycji ze straszliwym okrzykiem "Gefiłte fisz! Gefiłte fisz!" - bo tylko tyle umiał "po żydowsku". Filet z ryby, który zapamiętał z brooklyńskich delikatessen, uratował mu wówczas życie, ale dobrze symbolizuje też, czym jest Izrael.
Obecnie rozpada się system kibuców, na którym opierała się naturalizacja imigracji. Zresztą, do niespokojnego Izraela prawie nikt już imigrować nie chce. Państwo jest podzielone niezwykle głęboko. Liberalna obyczajowo władza nijak nie może sobie poradzić ze skrajną konserwą religijną - walczącą z prawami gejów, a nawet... z samym państwem Izrael. Ultraortodoksi z sekty Neturei Karta uznają Izrael za twór nielegalny, gdyż według Tory prawomocne państwo żydowskie powstanie dopiero po przybyciu Mesjasza. W związku z tym Żydzi z Neturei wspierają... Hamas - odmawiający Izraelowi prawa do istnienia.
Cypi Liwni, czyli złudne nadzieje
Cypora "Cypi" Liwni, kreowana na liberałkę szefowa partii Kadima i izraelskiego MSZ, miała być nową nadzieją na jakieś porozumienie z Palestyńczykami. Pytana o ofiary wśród ludności cywilnej mówiła jednak bezlitośnie: Izrael działa tylko we własnym interesie. Nadzieja na nowe otwarcie okazała się krótkotrwała. Politycy, dla których konflikt jest racją bytu, wiele tu nie pomogą. Cypi walczy o wyborczy wynik Kadimy, nie o pokój.
Zaś naiwne eksklamacje komentatorów, że Palestyńczycy i Żydzi powinni się nauczyć żyć w pokoju, świadczą tylko o bezradności wobec stopnia powikłania sporu. Równie dobrze można było zalecać współżycie w miłości Polakom i Ukraińcom w roku 1944 na Wołyniu.
Zakończenie konfliktu? Już za 50 lat
Oczywiście, ta sprawa się jakoś rozwiąże. Zwycięży silniejszy - ale nie militarnie, tylko pod względem siły witalnej. Żydowskie społeczeństwo Izraela gwałtownie się starzeje - jak każde społeczeństwo zachodnie. Żydzi mają też znacznie mniej dzieci, niż Arabowie. Już za 50 lat Arabów będzie w Izraelu więcej niż Żydów. Arabowie zaś coraz mocniej identyfikują się z Palestyńczykami. Arabscy posłowie do Knesetu jednogłośnie potępili swoje władze za operację w Gazie.
I tak się ten konflikt rozwiąże. Stopniowo i ewolucyjnie. Nie powstaną dwa osobne państwa - żydowskie i palestyńskie, jak chciało ONZ w roku 1947. Będzie wciąż Izrael: ale inny. Arabowie będą w nim zyskiwali coraz większą reprezentację polityczną. W końcu - przejmą władzę, którą Żydzi oddadzą podobnie jak biali Afrykanerzy w RPA. Oczywiście, bogaci Arabowie. Palestyńska elita z Zachodniego Brzegu Jordanu. W życiu palestyńskiej biedoty z Gazy wiele się nie zmieni. Tyle tylko, że nikt nie będzie już na niej testował nowej amerykańskiej broni.
Bowiem we współczesnym świecie żydowskie państwo Izrael, mające skądinąd wielu wrogów nawet wśród Żydów, straciło rację bytu - jest anachroniczne i same z nim kłopoty. Najwyższy czas zamknąć rozdział Shoah i żyć w świecie dzisiejszym. W którym nikt już mordować Żydów nie zamierza - więc specjalne państwo do samoobrony przestało im być potrzebne.
Żydzi, naturalnie, tego nie zrozumieją. To się stanie niejako samo, w sposób naturalny: jak kres apartheidu i rozpad Związku Radzieckiego. Bo w procesie historycznym - choć straszliwie powolnie - mimo wszystko zwycięża rozsądek.
News z sieci
Świat zapomina o krzywdzie jaką robią narody islamskie innym narodom a już o własnej strukturze nie wspomnę. Gdy Islam podkłada bomby, gdy islam nie patrzy na humanistyczny aspekt życia,to teraz nagle obudziły się instynkty człowieczeństwa!
Dobrze że jest ktoś kto pozwala sobie na danie kopa ludziom z cienia Mahometa, oni chcą być chronieni, teraz nagle świat zapomina,że to jest konflikt nie z armią a ludźmi,przez których przemawia terroryzm, to oni nie liczą się z innymi,Hamas z wielką łatwością udaje rozpacz a z drugiej strony będzie trzymał zawleczkę z granatem w tłumie. Przecież ci co nie wierzą w przekaz Mahometa nie są godni stąpać po ziemi Pana którym jest Allah. Zasłaniają się kobietami i dziećmi
a w tym właśnie przypadku jest zbrodnią, godną potępienia, kto może poręczyć,że islamista kierując kobiety i dzieci do miejsc w których być może, będą odpalać rakiety na inne państwo,a w tym przypadku jest to Izrael,nie robi tego celowo. W islamie nie ma takiego pojęcia jak ochrona bezsilnych i chorych liczy się cel, zadać ból oraz strach innym.Takim przykładem może być Katyń,gdzie jedni zwalali winę na drugich za popełnione zbrodnie. Cel uświęca środki!
[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 14-01-2009 07:36 ]
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz