MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Strona 43.9 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 42.9 | 43.9 | 44.9 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

Str 43.9 z 91

temat zamknięty | nowy temat | Regulamin

pako1279

Post #1 Ocena: 0

2009-01-09 23:46:06 (16 lat temu)

pako1279

Posty: 206

Mężczyzna

Z nami od: 06-03-2008

Skąd: Whitchurch

łaaaałłłłłłłłłłłłłł

cheeeeers

P.SSS> Korbrettti ale masz ciąggggg....
.
.
......

[ Ostatnio edytowany przez: pako1279 10-01-2009 12:24 ]

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

E-mail

Korba102

Post #2 Ocena: 0

2009-01-11 19:05:41 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Policja potwierdza: Polacy najbardziej narażeni na ataki
Szkocka policja potwierdza, że spośród wszystkich mniejszości w regionie Highlands Polacy są najczęstszymi ofiarami incydentów i przestępstw o podłożu narodowościowym i rasowym - podaje goniec.com.
Szefowie policji w regionie oświadczyli, że polscy obywatele są „najczęściej wybieranym celem” przez sprawców tzw. hate crimes. - Uważamy, że pracownicy z Polski są na nie narażeni z powodu nasilającej się w dobie kryzysu ekonomicznego konkurencji na rynku pracy – powiedział na łamach „The Press and Journal” rzecznik Northern Constabulary.

Opinia szkockiej policji została ujawniona w dzień po ogłoszeniu przez Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii sześciopunktowego planu zapobiegania rosnącej niechęci do imigrantów.

Rosnące zagrożenie potwierdzają również przedstawiciele polskiej mniejszości w Highlands. - Nie sądzę, by Polacy czuli się w północnej Szkocji bezpiecznie – mówi Grażyna Jeffreys, szefowa Stowarzyszenia Polaków w Aberdeen. - Jest wiele medialnych doniesień o kryzysie, a ludzie obwiniają za to w pierwszym rzędzie pracowników z zagranicy.

Posłanka do szkockiego parlamentu Mary Scanlon uważa, że niezbędne jest umożliwienie nauki języka angielskiego, by pomóc Polakom bezpiecznie zintegrować się z resztą społeczeństwa.
News z sieci
To jest nie nowiną to my będziemy zawsze na celowniku, gdyż to o nas piszą i mówią że zabieramy pracę, że zabieramy pieniądze podatników, że wszystko co jest z złe to za naszą przyczyną. Powinni dodać że konflikt w Gazie to również przez Polaków ponieważ około 40% Żydów jest pochodzenia z kraju znad Wisły. Widzi się nas białych a nie widzi darmozjadów z Afryki i Azji!
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #3 Ocena: 0

2009-01-11 19:14:53 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Rusza wielka budowa w centrum Londynu
19 stycznia rozpoczną się prace związane z przebudową stacji metra Tottenham Court Road w centralnym Londynie. Od 2018 roku będzie ona dodatkowo pełnić rolę stacji kolejowej - donosi serwis goniec.com.
Inwestycja jest częścią projektu pod nazwą Crossrail, którego efektem końcowym ma być szybka trasa kolejowa, łącząca Maidenhead w Berkshire z Shenfield w Essex. Trasa będzie przebiegać przez Heathrow i centrum brytyjskiej stolicy.

Obecnie ze stacji metra Tottenham Court Road korzysta około 150 tysięcy pasażerów dziennie. Szacuje się, że liczba ta zwiększy się o 50 tysięcy, kiedy zostanie otwarta stacja kolejowa.

Koszt przebudowy oszacowano na 1 miliard funtów. Jedną z najbardziej widocznych zmian, jakie czekają obecną stację, są nowe wejścia. Pojawią się dwa dodatkowe – od strony Dean Street i z Charing Cross Road. Oznacza to też, że budynki, które znajdują się w miejscu przyszłych wejść do stacji będą zburzone.

W związku z rozpoczynającymi się niebawem pracami budowlanymi, niektóre ulice będą zamykane i zmienią się trasy autobusów, które obowiązywać będą przez najbliższe lata. Nowego układu komunikacyjnego przy Centre Point należy spodziewać się od soboty, 17 stycznia.
News z sieci
To może dziwny temat lecz tylko pragnę nadmienić by od 17 stycznia dołożyć czas na pokonanie przejazdu przez ten rejon. Będzie więcej możliwości dla nas, oczywiście chodzi o pracę.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #4 Ocena: 0

2009-01-11 19:19:26 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Szpital przeprosił za zagłodzenie pacjenta
Szefostwo szpitala w Londynie, w którym zagłodzono na śmierć pacjenta przeprosiło rodzinę chorego – podaje "Daily Mail".
43-letni Martin Ryan z zespołem Downa trafił do szpitala po tym, jak przeszedł wylew. W jego wyniki mężczyzna nie mógł przełykać i miał być odżywiany przez specjalną sondę. Jednak przez brak komunikacji między pracownikami szpitala, nigdy nie został do niej podłączony. Ryan zmarł po 26 dniach głodówki.

Z wewnętrznego dochodzenia przeprowadzonego w szpitalu Kingston-upon-Thames wynika, że lekarze byli przekonani, że pielęgniarki podają pacjentowi pokarm przez rurkę w nosie. Nie mogli przeprowadzić zabiegu wprowadzenia sondy do żołądka, z powodu złego stanu mężczyzny, który pogarszał się z każdym dniem.

Dyrektor szpitala, jak i szefostwo NHS przeprosili osobiście rodziców Ryana. Wyrazy współczucia wyraził też personel, który zajmował się pacjentem. Szefowa regionalnego NHS Kate Grimes powiedziała, że postępowanie pracowników szpitala jest niewybaczalne.

- Po tym wydarzeniu postanowiliśmy otworzyć specjalny oddział dla niepełnosprawnych pacjentów po wylewach. Każdy z nich ma swój dokument, w którym sprecyzowane są specyficzne potrzeby i zalecenia, aby mieć pewność, że opieka jest dostosowana do konkretnego przypadku – dodała Grimes.
News z sieci
Dobrze że przepraszają, lecz czy to coś zmieni???
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #5 Ocena: 0

2009-01-11 20:23:34 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

"Izzat" czyli honor to podstawowe pojęcie dla wielu brytyjskich rodzin wywodzących się z Azji

W nowoczesnym państwie, jakim jest Wielka Brytania, rocznie setki dziewcząt są zmuszane do małżeństw z mężczyznami wskazanymi przez rodziców. Formalnie chroni je odpowiednia ustawa; w rzeczywistości zazwyczaj nikt nie interesuje się ich nieszczęściem.

Jednym z najbardziej poruszających aspektów historii Humayry Abedin – 33-letniej lekarki spotykającej się z Hindusem, którą rodzina podstępem wywiozła do Bangladeszu, uwięziła, odurzyła narkotykami i zmusiła do poślubienia niemal zupełnie obcego muzułmanina – była deklaracja, jaką złożyła tuż przed świętami Bożego Narodzenia przed siedzibą sądu w Londynie. – Jestem głęboko poruszona tym, co zaszło, ale nie chcę, by moich rodziców spotkała za to jakakolwiek kara – powiedziała pani Abedin, która właśnie uzyskała sądowy zakaz mający sprawić, że rodzina nie będzie mogła znowu jej porwać. – Jestem ich jedynym dzieckiem, a oni nadal są moimi rodzicami.

Niemniej jednak dawne szczęście rodzinne legło w gruzach, a więzy pokrewieństwa zostały de facto zerwane na zawsze. – To dlatego walka z małżeństwami pod przymusem jest taka trudna – wyjaśnia Jasvinder Sanghera, pisarka i bojowniczka o prawa człowieka, która w wieku 16 lat uciekła ze swojego domu w środkowej Anglii, aby uniknąć przymusowego małżeństwa z człowiekiem wskazanym przez jej krewnych. – Jeśli sprzeciwisz się życzeniom rodziców, to – chociaż wiesz, że postępują źle – i tak koniec końców czujesz się jak kryminalistka. Jesteś złą córką, ponieważ sprowadziłaś na nich wstyd.

"Izzat" czyli honor to podstawowe pojęcie dla wielu brytyjskich rodzin wywodzących się z Azji. Zakłada, że młode kobiety muszą być "skromne" i "posłuszne". Pani Sanghera, założycielka organizacji Karma Nirvana prowadzącej centrum porad w Darby, pomaga dziewczynom zagrożonym przymusowym małżeństwem. Odkąd sama uciekła przed takim związkiem, jej sikhijska rodzina w pełni dała jej odczuć swą dezaprobatę. Chociaż od momentu, gdy wymykała się przez okno ze swoim ówczesnym chłopakiem minęło już ponad 25 lat, jej siostry ciągle przechodzą na drugą stronę ulicy, gdy ją widzą.

Przypadek doktor Abedin jest według Jasvinder Sanghery ciekawy, "ponieważ pokazuje, że problem ten nie dotyczy jedynie 15-letnich córek prostych rolników. Ofiarą może paść także wykształcona kobieta po trzydziestce, należąca do klasy średniej".

Uwaga, jaką poświęciły temu przypadkowi media to dla pisarki dowód na to, że przemoc dyktowana względami honorowymi została wreszcie uznana za szokujący problem społeczny. – Ludzie mówią, że jest to kwestia kulturowa, ale ja nie uważam, żeby częścią mojej kultury było krzywdzenie innych – stwierdziła Sanghera. – Dawniej w Wielkiej Brytanii mężom wolno było bić żony, ale jako społeczeństwo uznaliśmy, że przemoc w rodzinie jest złem. Zawsze uważałam, że przyjdzie też moment, kiedy w sprawie przymusowych małżeństw i przemocy związanej z rozumieniem honoru dojdziemy do takich samych wniosków.

Pisarka jest przekonana, że rozpoczynający się rok będzie przełomowy dla naszego rozumienia tej kwestii. Centrum Karma Nirvana otwiera swoją pierwszą filię w północno-wschodniej Anglii. Pani Sanghera planuje stopniowo stworzyć sieć obejmującą cały kraj. Telefony odbierać będą kobiety, które same doświadczyły przemocy i odrzucenia przez rodzinę.

Przez wiele lat głos pisarki był odosobniony. Teraz jednak coraz więcej kobiet jest gotowych ujawnić straszną prawdę o tym, co dzieje się w wielu rodzinach. Niejedna z nich zrobi to wraz z ukazaniem się drugiej książki autorki, "Daughters of Shame" ("Córki wstydu";), która trafi do księgarni jeszcze w styczniu.

Autobiografia Jasvinder Sanghery, "Shame" ("Wstyd";), opublikowana dwa lata temu, stała się prawdziwym bestsellerem; w bardzo obrazowy sposób ukazała dylematy, przed jakimi staje wiele nastolatek urodzonych w liberalnej Wielkiej Brytanii, od których jednak oczekuje się respektowania surowych azjatyckich obyczajów w domu. – Dla mojej rodziny byłam dzika, tymczasem zachowywałam się jak zwykła nastolatka – opowiada pisarka. – Chciałam zrobić sobie trwałą i roznosić rankiem gazety, żeby zarobić trochę pieniędzy na własne potrzeby.

– Ale moi rodzice pochodzili z indyjskiej wioski i chcieli kontynuować tamtejszy styl życia – opowiada pani Sanghera. – Mówiono nam, że biali ludzie są brudni i nie wolno nam było mieć białych przyjaciółek. Tymczasem ja tak bardzo zazdrościłam białym koleżankom ze szkoły, bo miały to, czego ja pragnęłam: wolność.

Po ucieczce z chłopakiem, którego potem poślubiła, ale następnie się z nim rozwiodła, kobieta mieszkała parę lat w północnej Anglii. Jednak na wieść o potwornym samobójstwie swojej siostry Robin (spaliła się żywcem ze strachu przed mężem poślubionym na życzenie rodziców) powróciła do rodzinnego Darby i założyła tam organizację pomocy Karma Nirvana. Od tego czasu doradza setkom młodych Azjatek, których historie opisała w książce "Daughters of Shame".

Losy kobiet przymuszanych do małżeństwa kończą się czasem tragiczną śmiercią. 20-letnia Banaz Mahmod została zgwałcona i okrutnie zamordowana przez ludzi na usługach jej wuja: miała być to kara za to, że dziewczyna odeszła od męża wybranego przez rodzinę i zamieszkała z innym. 16-letnia Heshu Jones została pchnięta 11 razy nożem przez własnego ojca po tym, jak widziano ją całującą się z chłopakiem – libańskim chrześcijaninem.

– Brytyjczykom trudno jest pojąć, że takie drobne rzeczy jak pocałowanie chłopca albo pójście na wagary mogą skończyć się dla dziewczynki pobiciem, uwięzieniem i innymi okrucieństwami – mówi pisarka, która była też doradczynią rządu przy tworzeniu Ustawy o Przymusowych Małżeństwach; ten akt prawny, który wszedł w życie w ubiegłym roku, ma powstrzymywać rodziny przed zmuszaniem dziewcząt do zamążpójścia.

Jednak postęp w tej dziedzinie następuje zastraszająco wolno. Specjalna jednostka rządowa pomaga rocznie około 400 dziewczynkom (niektóre z nich mają zaledwie 11 lat), które wysłano do Bangladeszu czy Pakistanu, by tam wyszły za mąż. Jednak gdy w zeszłym roku pani Sanghera starała się przekonać szkoły w Bradford do wywieszenia oficjalnych plakatów o Ustawie o Przymusowych Małżeństwach, żadna z placówek nie wyraziła na to zgody zasłaniając się "delikatnymi kwestiami natury kulturowej".

Tylko w samym Bradford, w ciągu ostatnich kilku lat z rejestrów szkolnych zniknęło 300 nastoletnich dziewczynek. – Czyż to nie skandal? – pyta pisarka. – Zaczęliśmy ich szukać. Niektóre zmieniły adres, inne szkołę, a część z nich – tak, wyszła za mąż. Ale 33 nie możemy się doliczyć. Wyobraźcie sobie, że w jednym mieście znikają 33 białe dziewczynki… Wówczas nie byłby potrzebny ktoś taki jak ja, żeby podnieść alarm.

News z sieci
O dziwnych praktykach ludzi z korzeniami z Azji a konkretnie o rodowodzie Islamskim większości jest wiadome. Prawo Brytyjskie jest bezsilne a co gorsze, stanie się bardziej bezużyteczne po wprowadzeniu Szariatu jako prawa rodzinnego i religijnego dla tej ciemnej sfery jakim są ludzie z cienia Mahometa. Ci odważniejsi piszą o tym i mówią w mediach, lecz zawsze muszą się liczyć z faktem że ktoś może targnąć się na ich życie. Sprawy honoru w tej religii można opierać o wszystko
ponieważ interpretacja słowa honoru z religii ma wielki horyzont nie do ogarnięcia wzrokiem i myślami. Honor to prawo a gdzie ma ono w tym przypadku miejsce???
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #6 Ocena: 0

2009-01-14 07:10:20 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Izrael - Adolfa Hitlera zemsta zza grobu?

Chyba jeszcze nigdy Izrael nie miał aż tak złej prasy. Barbarzyństwo wojny w Gazie sprawia, że coraz powszechniej pojawia się teza dotąd świętokradcza: a może państwo żydowskie to po prostu bardzo zły pomysł?
Gdyby nie Adolf Hitler, Izraela w ogóle by nie było. Przerażony potwornością Zagłady świat milcząco zgodził się, by umożliwić Żydom wywalczenie sobie własnego państwa. W ten sposób Führer pośmiertnie zemścił się na swoich zwycięzcach. Mieli nie zaznać spokoju. Z tym, że najbardziej - o ironio - ucierpieli muzułmanie. Których, jak wiadomo, Hitler szczerze... podziwiał.

Wojna w Strefie Gazy jest głupia i niepotrzebna - choć Henryk Szafir pisze w ostatnim "Wprost", że to "jedna z najbardziej sprawiedliwych wojen" w historii współczesnego Izraela, gdyż ma "uwolnić ludność cywilną od hamasowskiego terroru". Ów terror to chałupnicze rakietki, od których giną w południowym Izraelu średnio 4 osoby rocznie. Armia osiągnęłaby znacznie większe rezultaty, uwalniając ludność cywilną od terroru osłów i mułów. Od ich kopnięć ginie w Izraelu znacznie więcej ludzi, niż od ataków Hamasu.

Brutalna pacyfikacja Gazy, wbrew nadziejom, trwa. Pochłonęła już ponad 900 ofiar cywilnych - w tym co najmniej 300 dzieci. Ponieważ jest to, jak mówią we Francji, wojna bez mediów, nie bardzo wiemy, co się dzieje naprawdę. Wiadomości z Gazy skrupulatnie filtruje Izrael, który nie dopuszcza na teren walk dziennikarzy.

To stosunkowo nowa praktyka. Odbiorcy przyzwyczaili się bowiem do "telewizyjnych wojen" prowadzonych przez USA we współpracy z CNN. Sekretność działań Izraela wywołuje podejrzenia. Drastyczność przeciekających informacji - wystąpienia "antysemickie" w Europie. Tak powszechne, że zaniepokojenie nimi wyraził wczoraj izraelski MSZ.

Tyle że pod "antysemityzm" podpada chyba nieco zbyt wiele zjawisk. Fizyczną i werbalną agresję należy potępić jednoznacznie. Ale systemowa krytyka państwa Izrael, jakoby również "antysemicka", to jednak trochę co innego. Jeśli rozumować inaczej, otrzymujemy sytuację sprzed września roku 1939. Kiedy to media wiedziały, że w III Rzeszy dzieją się dziwne rzeczy - ale mogły krytykować tylko poszczególne wydarzenia, nie ideę hitlerowskiego państwa jako takiego. Podobnie nietykalna jest dziś idea państwa Izrael.

Zwłaszcza w Polsce strach przed piętnem "antysemityzmu" jest tak kolosalny, że na demonstracjach przeciw wojnie w Gazie próżno wypatrywać polityków jakiejkolwiek opcji. Zresztą Polska, trzymająca z USA, siłą rzeczy musi trzymać również z Izraelem. Choćby nie wiem co.

Hamas - dziecko... Izraela

Prawdziwym powodem wojny w Gazie nie są rakietki Hamasu. Obecne władze Izraela muszą po prostu zdążyć przed inauguracją Obamy, czyli 20 stycznia, nabić sobie jak najwięcej punktów na lutowe wybory do Knesetu. I przestraszyć wrogów - którzy po kompromitacji ofensywy roku 2006 przeciw Hezbollahowi jakoś zwątpili w legendarną niezwyciężoność CaHaL, Cva Hagana LeIsrael, Armii Obrony Izraela.

Izrael, rozpieszczony pupil USA, popełnia dokładnie te same błędy, co jego protektor. Chwalipięctwo "precyzyjnymi, chirurgicznymi bombardowaniami" w Gazie, które trafiają w szkoły pod kuratelą ONZ, dziwnie przypomina tragiczne kompromitacje lotnictwa USA podczas "humanitarnych" bombardowań Belgradu - oraz w Iraku.

Poza tym Izrael ściągnął sobie Hamas na głowę dokładnie tak, jak USA talibów. Talibów wymyśliło i sfinansowało w latach 80. CIA. Hamas - wywiad Izraela, kilka lat później. Gdyby nie Izrael, który wspierał Hamas jako przeciwwagę dla Organizacji Wyzwolenia Palestyny Jassira Arafata, dzisiejszych problemów by nie było.

Państwo Izrael - odszkodowanie za Holokaust

Wspólnota międzynarodowa zadośćuczyniła Żydom za dopuszczenie do Shoah podarowaniem im w roku 1947 własnego państwa. Prezent zbyt kosztowny nie był: na biednej Palestynie nikomu specjalnie nie zależało. Odszkodowania najlepiej zaś płacić z cudzej kiesy. W tym wypadku - mieszkańców Palestyny.

Ideologia, która stała za powstaniem Izraela, była nader wzniosła. Wygnańcy mieli wreszcie posiadać własne państwo, by już nikt, nigdy, nie mógł ich mordować. Na swój sposób chwytało to za serce. O ile udało się zapomnieć, że Izrael powstał nie pośrodku pustyni, ale na terenach na których ktoś już mieszkał. Palestyńczycy.

Dla nich sytuacja była kuriozalna. Oto po blisko 1900 lat nieobecności w Palestynie pojawiają się Żydzi i mówią: to jest nasz kraj, bo 1900 lat temu mieliśmy tu swoje państwo. To mniej więcej tak, jak gdyby do Gdańska zawitali Goci i stwierdzili: Spieprzać. Myśmy tu byli pierwsi.

Dlatego w Izraelu archeologia ma znaczenie wręcz strategiczne. Musi udowodnić "prawo" Izraela do Izraela. A z tym są kłopoty. W Jerozolimie wciąż nie udaje się znaleźć najmniejszego śladu monumentalnej architektury z czasów króla Salomona. Dochodzi do wstydliwych kompromitacji - jak wówczas, gdy "sensacyjna" głowica rytualnego berła z Pierwszej Świątyni, kupiona przez izraelskie muzeum za pół miliona dolarów, okazała się falsyfikatem.

Co gorsza, nawet izraelska nauka potrafi zadać swemu państwu cios w plecy. Dość przypomnieć radykalne tezy prof. Szlomo Zanda - który twierdzi, że współcześni Palestyńczycy to tak naprawdę starożytni Żydzi, których Rzymianie wcale nie wysiedlili po klęsce powstania w roku 73.

Po co komu Izrael?

Izrael albo Gazę głodzi, albo z nią wojuje. Ostatnia ofensywa, w marcu ubiegłego roku, nie była jednak tak krwawa. Wszelako prosty i jednoznaczny obraz kreowany w mediach jest daleki od rzeczywistości. To nie jest wojna żydów z muzułmanami. To jest wojna niektórych żydów i muzułmanów z innymi muzułmanami.

W Gazie, zdobytej przez Izrael w roku 1967 na Egipcie, mieszka palestyńska biedota. To potomkowie osób wysiedlonych z palestyńskich wiosek - likwidowanych buldożerami przy okazji prawie każdej wojny Izraela z Arabami. (Dobrym przykładem jest duży wolny plac przy Ścianie Płaczu. Tam była ludna palestyńska dzielnica, wyburzona w ciągu kilku dni.)

W Gazie rządzi radykalny Hamas - którego nie lubi mniej radykalny Fatah, rzadzący na zamożnym, palestyńskim Zachodnim Brzegu. W więzieniach Gazy siedzą głównie ludzie Fatahu, zaś Hamasu nie lubi w regionie właściwie nikt. Ani Egipt, gdzie spokrewnione z Hamasem ruchy wciąż grożą przejęciem władzy, ani okoliczni naftowi szejkowie.

Dlatego izraelska wojna z Gazą bynajmniej nie jest w świecie arabskim krytykowana zbyt głośno. Izrael, choć zakrawa to na kpinę, jest Arabom potrzebny. Szczególnie tym zamożnym - do dyscyplinowania tych biednych. "Święty terror", nowa książka Terry Eagletona, rozwija słowo "terrorysta" nieco inaczej, niż przywykliśmy po 9/11. Terrorysta to biedak, doprowadzony do szaleńczej rozpaczy swym ubóstwem w świecie bogactwa. Terror trzeba potępiać. Potępienie terrorysty nie jest już takie proste.

Komu jest potrzebny Hamas?

Tak naprawdę Izrael to nie naród - to niezborny konglomerat wielu skłóconych frakcji, które jednoczy wyłącznie religia - i arabskie zagrożenie. Ponieważ znaczenie religii w Izraelu słabnie, kraj spaja teraz niemal wyłącznie strach. Dlatego z reguły rządzą nim byli wojskowi. Kult militarnej siły jest zresztą w Izraelu tak silny, że o ile w Europie (może poza Polską) jeden pomnik przypada średnio na 10 tysięcy poległych żołnierzy, to w Izraelu na... siedemnastu.

Z tych przyczyn sytuacja wydaje się tragicznie wręcz beznadziejna. Na terenie Izraela krzyżuje się zbyt wiele zawiłych interesów i zależności, by dały się one rozwiązać w jakiś efektowny medialnie sposób: na przykład kolejnym "planem pokojowym" kolejnego prezydenta USA. To prawda - wielu Izraelczyków chciałoby się jakoś z Palestyńczykami dogadać. Świadczy to o tym, że tak naprawdę nie ma jednego Izraela. Prezentowane przez oficjalną propagandę państwo-monolit od długiego czasu jest fikcją.

Izrael, czyli kogel-mogel

Tuż po wywalczeniu niepodległości posłowie do Knesetu mawiali, że właściwie obrady mogłyby się toczyć po polsku. Obecnie w Izraelu całkiem dobrze można się porozumieć po rosyjsku. Pewien wywodzący się z amerykańskich Żydów ochotnik na wojnę 1967 roku, zestrzelony za linią frontu, biegł w stronę własnych pozycji ze straszliwym okrzykiem "Gefiłte fisz! Gefiłte fisz!" - bo tylko tyle umiał "po żydowsku". Filet z ryby, który zapamiętał z brooklyńskich delikatessen, uratował mu wówczas życie, ale dobrze symbolizuje też, czym jest Izrael.

Obecnie rozpada się system kibuców, na którym opierała się naturalizacja imigracji. Zresztą, do niespokojnego Izraela prawie nikt już imigrować nie chce. Państwo jest podzielone niezwykle głęboko. Liberalna obyczajowo władza nijak nie może sobie poradzić ze skrajną konserwą religijną - walczącą z prawami gejów, a nawet... z samym państwem Izrael. Ultraortodoksi z sekty Neturei Karta uznają Izrael za twór nielegalny, gdyż według Tory prawomocne państwo żydowskie powstanie dopiero po przybyciu Mesjasza. W związku z tym Żydzi z Neturei wspierają... Hamas - odmawiający Izraelowi prawa do istnienia.

Cypi Liwni, czyli złudne nadzieje

Cypora "Cypi" Liwni, kreowana na liberałkę szefowa partii Kadima i izraelskiego MSZ, miała być nową nadzieją na jakieś porozumienie z Palestyńczykami. Pytana o ofiary wśród ludności cywilnej mówiła jednak bezlitośnie: Izrael działa tylko we własnym interesie. Nadzieja na nowe otwarcie okazała się krótkotrwała. Politycy, dla których konflikt jest racją bytu, wiele tu nie pomogą. Cypi walczy o wyborczy wynik Kadimy, nie o pokój.

Zaś naiwne eksklamacje komentatorów, że Palestyńczycy i Żydzi powinni się nauczyć żyć w pokoju, świadczą tylko o bezradności wobec stopnia powikłania sporu. Równie dobrze można było zalecać współżycie w miłości Polakom i Ukraińcom w roku 1944 na Wołyniu.

Zakończenie konfliktu? Już za 50 lat

Oczywiście, ta sprawa się jakoś rozwiąże. Zwycięży silniejszy - ale nie militarnie, tylko pod względem siły witalnej. Żydowskie społeczeństwo Izraela gwałtownie się starzeje - jak każde społeczeństwo zachodnie. Żydzi mają też znacznie mniej dzieci, niż Arabowie. Już za 50 lat Arabów będzie w Izraelu więcej niż Żydów. Arabowie zaś coraz mocniej identyfikują się z Palestyńczykami. Arabscy posłowie do Knesetu jednogłośnie potępili swoje władze za operację w Gazie.

I tak się ten konflikt rozwiąże. Stopniowo i ewolucyjnie. Nie powstaną dwa osobne państwa - żydowskie i palestyńskie, jak chciało ONZ w roku 1947. Będzie wciąż Izrael: ale inny. Arabowie będą w nim zyskiwali coraz większą reprezentację polityczną. W końcu - przejmą władzę, którą Żydzi oddadzą podobnie jak biali Afrykanerzy w RPA. Oczywiście, bogaci Arabowie. Palestyńska elita z Zachodniego Brzegu Jordanu. W życiu palestyńskiej biedoty z Gazy wiele się nie zmieni. Tyle tylko, że nikt nie będzie już na niej testował nowej amerykańskiej broni.

Bowiem we współczesnym świecie żydowskie państwo Izrael, mające skądinąd wielu wrogów nawet wśród Żydów, straciło rację bytu - jest anachroniczne i same z nim kłopoty. Najwyższy czas zamknąć rozdział Shoah i żyć w świecie dzisiejszym. W którym nikt już mordować Żydów nie zamierza - więc specjalne państwo do samoobrony przestało im być potrzebne.

Żydzi, naturalnie, tego nie zrozumieją. To się stanie niejako samo, w sposób naturalny: jak kres apartheidu i rozpad Związku Radzieckiego. Bo w procesie historycznym - choć straszliwie powolnie - mimo wszystko zwycięża rozsądek.

News z sieci
Świat zapomina o krzywdzie jaką robią narody islamskie innym narodom a już o własnej strukturze nie wspomnę. Gdy Islam podkłada bomby, gdy islam nie patrzy na humanistyczny aspekt życia,to teraz nagle obudziły się instynkty człowieczeństwa!
Dobrze że jest ktoś kto pozwala sobie na danie kopa ludziom z cienia Mahometa, oni chcą być chronieni, teraz nagle świat zapomina,że to jest konflikt nie z armią a ludźmi,przez których przemawia terroryzm, to oni nie liczą się z innymi,Hamas z wielką łatwością udaje rozpacz a z drugiej strony będzie trzymał zawleczkę z granatem w tłumie. Przecież ci co nie wierzą w przekaz Mahometa nie są godni stąpać po ziemi Pana którym jest Allah. Zasłaniają się kobietami i dziećmi
a w tym właśnie przypadku jest zbrodnią, godną potępienia, kto może poręczyć,że islamista kierując kobiety i dzieci do miejsc w których być może, będą odpalać rakiety na inne państwo,a w tym przypadku jest to Izrael,nie robi tego celowo. W islamie nie ma takiego pojęcia jak ochrona bezsilnych i chorych liczy się cel, zadać ból oraz strach innym.Takim przykładem może być Katyń,gdzie jedni zwalali winę na drugich za popełnione zbrodnie. Cel uświęca środki!

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 14-01-2009 07:36 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #7 Ocena: 0

2009-01-15 07:50:26 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

W. Brytania: ograniczenie imigracji pogłębi recesję
Kryzys gospodarczy w Wielkiej Brytanii będzie dłuższy i głębszy, jeśli rząd wdroży plany ograniczenia poziomu imigracji – ostrzega serwis 24dash.com.
Według Instytutu Badań Publicznych (Institute for Public Policy Research - IPPR) liczba obcokrajowców przyjeżdżających do pracy w Wielkiej Brytanii zredukuje się sama w naturalny sposób, wraz z narastającym kryzysem.

Wszelkie próby odgórnego ograniczania przyjazdu imigrantów, mogą tylko pogorszyć sytuację na Wyspach. Wiadomo bowiem, że imigranci wypełniają luki na rynku pracy i podejmują te zadania, których Brytyjczycy nie chcą – przekonuje instytut.

Tymczasem od czwartku w Wielkiej Brytanii zaczną obowiązywać nowe przepisy, które utrudnią życie imigrantom spoza Unii Europejskiej. Zacznie też obowiązywać prawo, w myśl którego na brytyjskie obywatelstwo trzeba będzie zasłużyć. Nowe przepisy wniosą również restrykcje w dostępie imigrantów do zasiłków.

Tim Finch - szef IPPR ds. imigracji powiedział, że imigranci są bardzo łatwym celem w czasach trudności ekonomicznych, ale wprowadzanie restrykcyjnej polityki imigracyjnej może znacznie utrudnić odbudowę brytyjskiej gospodarki.

- Nowe przepisy mogą sprawić, że nie przyjadą do nas pracownicy, którzy są bardzo potrzebni. Poza tym, nie może być tak, że imigranci zarabiają, płacą podatki, ale nie mogą dostać zasiłku – powiedział Finch.

Rzecznik Home Office w odpowiedzi na zarzuty Fincha, przekonuje, że nowy system będzie sprawiedliwy i na pewno nie dobije pogrążonej w recesji gospodarki. - Przyznawanie punktów imigrantom ma sprawić, że tylko naprawdę potrzebni pracownicy z zagranicy będą mogli się u nas osiedlać – dodaje.

- Elastyczność nowego systemu oznacza, że możemy obniżać lub podnosić poprzeczkę, w zależności od potrzeb naszego rynku pracy. Chcemy być pewni, że imigranci, którzy chcą mieszkać w Wielkiej Brytanii naprawdę na to zasłużyli – konkluduje rzecznik.
News z innego.


Wkońcu znalezli sposób na ograniczenie napływu tych co nic nie wnoszą tylko ciągną,robiących największy syf,jest nadzieja ze UK przestanie śmierdzieć cary i nie będziemy się potykać o resztki rzucanego pod nogi jedzenia,a powróci do dawnej świetności.Oby to nie były tylko puste słowa;-):-]
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #8 Ocena: 0

2009-01-16 19:43:32 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Powstała "śmieciowa" mapa Wielkiej Brytanii
Śmieci zalegające ulice brytyjskich miast różnią się w zależności od regionu, tak samo, jak architektura, czy dialekt - informuje organizacja charytatywna "Keep Britain Tidy".
Trwające 2 dni obserwacje na ulicach Newcastle, Liverpoolu, Manchesteru, Leeds, Sheffield, Leicester, Birmingham, Bristolu, Southampton i Londynu wykazały, że chociaż opakowania po produktach sieci barów McDonald's stanowią łącznie aż 29 procent wszystkich śmieci, to każde z obserwowanych miast ma własną "śmieciową" specyfikę.

Na chodnikach Liverpoolu najczęściej można natrafić na opakowania po kebabach lub rybie z frytkami, w Manchesterze i Leeds dominują papierki po ciastkach z sieci piekarni Greggs, zaś na ulicach Londynu przeważają papierowe kubeczki po kawie.
News z sieci
Właściwie mieszkańcy UK sami sobie są winni takiego stanu. Jedzież środkami lokomocji publicznej I widzisz zachowanie najeźdźców z Afryki czy też z Azji, trzoda to jest prawidłowe określenie dla tych o zwierzęcych instynktach osobnikach. Oni świadomie robią mes wszędzie gdzie się tylko pojawią. W ich krajach sprawy higieny jak i czystości załatwiane jest w bardzo prosty sposób, rzucać jak najdalej od siebie byle gdzie. I tak samo postępują tu. Jak wjedziesz w strefę procentowo zdominowaną przez najeźdźców, to odnosi się wrażenie że jest się w wielkim śmietniku.

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 16-01-2009 19:45 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #9 Ocena: 0

2009-01-17 10:37:47 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Brytyjczycy dowiedzą się jak trudno znaleźć pracę w Polsce
Już niedługo na deskach brytyjskich teatrów pojawi się sztuka "Poles Apart", będąca odwróceniem sytuacji polskiego imigranta na Wyspach. Historia opowiada o zmaganiach dwójki brytyjskich imigrantów szukających pracy w Warszawie - informuje Londynek.net.
Autor sztuki, a zarazem jej reżyser, Mark Whiteley przez pokazanie Brytyjczyków szukających pracy w polskiej stolicy chce zbliżyć do siebie oba narody i pozwolić Wyspiarzom lepiej zrozumieć sytuację polskich imigrantów w ich kraju.

Whiteley twierdzi, że chciał odwrócić sytuację, więc w sierpniu zeszłego roku wraz z aktorem Danielem Hoffman-Gill postanowili pojechać do Warszawy i poszukać pracy. Na podstawie ich własnych doświadczeń, chodzenia od firmy do firmy i pytania o oferty pracy powstał genialny materiał na socjologiczną sztukę teatralną.

Jak podaje Londynek.net, teraz grupa Whiteley'a - Hard Graft Theatre Company szykuje się do wystawienia sztuki na deskach 30 teatrów w kraju.

- To historia dwóch narodów, które walczyły razem. Pracowały, razem, a teraz ze sobą żyją - ocenia sztukę Alison Bell z centrum artystycznego w Oldham.

Sztuka została pozytywnie odebrana zarówno przez krytyków, jaki i widzów.

Więcej informacji o sztuce, a także informacje, gdzie wystawiana będzie sztuka można znaleźć na stronie grupy teatralnej: www.hardgraft.co.uk.
News z sieci
W ten sposób zostanie stworzona przeciwwaga do chały „Londyńczycy” i stworzy doskonałą opinię o Polakach i ich mentalności do wykorzystywania i okłamywania Angielskiego systemu socjalnego.
Gdyż czego nie można wyciągnąć w Polsce, można zrobić w UK.
Polak już nie jako hydraulik który podbił Anglię lecz też jako kombinator z kraju gdzie elita okłamuje elektorat i gdzie elektorat kombinuje jak przeskoczyć elitę, oszukać ją dla wyciągnięcia wszystkiego co się da.
A Anglicy udowodnią tą sztuką że niestety my nie należymy do narodu któremu można zaufać.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

marcinb

Post #10 Ocena: 0

2009-01-17 13:00:05 (16 lat temu)

marcinb

Posty: 7163

Mężczyzna

Z nami od: 20-05-2006

Skąd: Newark on Trent

Jak rozumiem widziales juz to przedstawienie i stad te ostatnie linijki komentarza.
Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona - Albert Einstein

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer SkypeNumer gadu-gadu

Strona 43.9 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 42.9 | 43.9 | 44.9 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,