MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Strona 41.9 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 40.9 | 41.9 | 42.9 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

Str 41.9 z 91

temat zamknięty | nowy temat | Regulamin

Korba102

Post #1 Ocena: 0

2008-12-29 10:19:10 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

"Czarna dziura" służby zdrowia
Błędy popełniane przez personel medyczny mogą powodować nawet 40 tysięcy zgonów rocznie

Chociaż brytyjski system opieki zdrowotnej działa podobno coraz lepiej, wskutek błędów medycznych ginie rocznie nawet 40 tys. pacjentów. Co gorsza, z tych tragicznych zdarzeń nie wyciąga się żadnej lekcji na przyszłość.

Niezależna komisja ochrony zdrowia ustaliła, że National Health Service (NHS – brytyjski publiczny ubezpieczyciel zdrowotny – przyp. Onet) ciągle ma kłopoty z zapewnieniem pacjentom bezpiecznej i zindywidualizowanej opieki zdrowotnej, choć od lat przeznaczane są na ten cel rekordowe sumy z budżetu państwa.

Chociaż w ciągu ostatnich pięciu lat znacznie skrócił się czas oczekiwania na zabiegi oraz spadł wskaźnik zakażeń wewnątrzszpitalnych, to raport komisji stwierdza, że lekarze oraz osoby zarządzające placówkami "są dopiero w blokach startowych", jeżeli chodzi o zapewnienie obywatelom leczenia na najwyższym możliwym poziomie bezpieczeństwa.


Analitycy oceniają, że błędy popełniane przez personel medyczny mogą powodować nawet 40 tysięcy zgonów rocznie. W dalszym ciągu jednak brakuje wiarygodnych danych o skali tego zjawiska oraz o konkretnych szkodach.

Jedynie połowa wszystkich podmiotów NHS w pełni stosuje się do wymaganych standardów bezpieczeństwa. Nie zawsze dysponują efektywnymi systemami umożliwiającymi ocenę ryzyka oraz raportowanie incydentów, dzięki którym można by wyciągać wnioski na przyszłość z popełnionych błędów.

Bezpieczeństwo pacjentów znalazło się wysoko na liście priorytetów szpitali, zwłaszcza w zakresie redukowania zakażeń gronkowcem złocistym i beztlenową bakterią Clostridium difficile. Niemniej jednak, gdy mowa o błędach popełnianych w przychodniach i gabinetach lekarzy rodzinnych, mamy do czynienia z istną "czarną dziurą".

Sir Ian Kennedy, przewodniczący państwowej komisji ochrony zdrowia powiedział, że ujawnianie błędów i uczenie się na nich powinno "zostać zinternalizowane" i stać się normą w postępowaniu trustów zarządzających placówkami NHS. – W mojej ocenie NHS jest dopiero na samym początku drogi – stwierdził. – Jest jeszcze wiele do zrobienia, zanim będziemy pewni, że opieka, jaką otaczani są pacjenci, spełnia te wymogi bezpieczeństwa, jakich możemy rozsądnie rzecz biorąc oczekiwać. Daleko nam jeszcze do NHS, który z ochotą poddaje ocenie własne działania, wspiera praktyki bezpieczeństwa i uczy się na przypadkach, w których coś nie wyszło – dzięki czemu w konsekwencji działa lepiej.

Przewodniczący komisji powiedział także, że dalszym ciągu nie powstał jeszcze krajowy rejestr najpoważniejszych błędów medycznych, na podstawie którego placówki NHS mogłyby uczyć się, jak unikać podobnych sytuacji. Dzieje się tak mimo powołania cztery lata temu Krajowej Agencji Bezpieczeństwa Pacjentów, która ma wykrywać i zapobiegać możliwym do uniknięcia błędom medycznym. Nie pomogło również podniesienie wydatków na ochronę zdrowia do 7,3 procenta PKB.

Uwagi Sir Iana zbiegły się w czasie z opublikowaniem raportu o stanie opieki zdrowotnej w Anglii i Walii – ostatniego przed połączeniem istniejących dotąd instytucji regulacyjnych w jedną Komisję do spraw Jakości Opieki, która będzie nadzorować nie tylko instytucje medyczne, lecz także opiekę społeczną.

Oceniając okres minionych pięciu lat raport stwierdza, że generalnie stan zdrowia w kraju ulega poprawie. Wydłuża się średnia życia, zaś ryzyko przedwczesnej śmierci maleje. Jednakże wielu pacjentów ma problemy z dostaniem się do lekarza, a leczenie pozostawia sporo do życzenia pod względem godności pacjenta i szacunku dla niego.

Dane z instytucji nadzorujących wskazują, że aplikowane leczenie szkodzi zdrowiu jednego na dziesięciu pacjentów, a do błędów w zakresie podstawowej opieki zdrowotnej dochodzi w przypadku od pięciu do 80 konsultacji na 100 tysięcy – co daje liczbę od 40 do 600 błędów dziennie. Jak mówi Sir Ian: – Informacje o złej lub zbyt późnej diagnozie nie pojawią się w żadnym rejestrze, ponieważ nie można ich zakwalifikować jako incydenty. To czarna dziura.

Hamish Meldrum, prezes Brytyjskiego Towarzystwa Medycznego stwierdził, że głównym przesłaniem raportu jest fakt, iż poziom opieki zdrowotnej ulega generalnej poprawie. Jego zdaniem, biorąc pod uwagę miliony kontaktów, do jakich dochodzi codziennie pomiędzy pacjentami a państwową służbą zdrowia, nieuniknionym jest obniżenie standardów opieki w drobnym odsetku przypadków.
News z sieci
No cóż oni i tak będą mogli przepisać paracetamol w diagnozie i eksperymentować z chorym, diagnoza to nie wszystko a co z higieną? To nie jest już w gestii służby medycznej a Cleaner servis Nie zapominajmy że te dane z zapisem błędów lekarskich też można zagubić. Gubienie wszystkiego co jest niewygodne i stanowi przeciwko kompetencji jest w modzie w UK
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #2 Ocena: 0

2008-12-30 08:41:40 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Ceny domów na Wyspach spadną jeszcze bardziej
Średnia cena domu w Wielkiej Brytanii spadła w tym roku o ponad 15 tys. funtów, a ich właściciele mogą spodziewać się spadku o dalsze 19 tys. funtów w 2009 - wynika z raportu firmy Hometrack monitorującej rynek nieruchomości.
- W 2008 średnie ceny domów spadły w Wielkiej Brytanii o 8,7 proc., a w przyszłym roku spadek może wynieść 12 proc. - podaje Richard Donnell dyrektor ds badań w Hometrack.

W mijającym roku ceny nieruchomości najmocniej spadły w Londynie - o ponad 10 proc.

W grudniu ceny domów w Wielkiej Brytanii spadły o 0,9 proc., a w listopadzie jeszcze więcej, bo o 1,1 proc. To mogłoby sugerować, że rynek zaczyna zbliżać się do dna, ale Richard Donnell ostrzega przed dalszymi spadkami cen nieruchomości, bo bezrobocie zmusi właścicieli do sprzedaży domów.

Hometrack przeprowadza badanie wśród ponad 1,8 tys. agentów i doradców ds. nieruchomości. W grudniu 2007 r. średnia cena domu w Wielkiej Brytanii wynosiła 175.200 funtów. Teraz ta sama nieruchomość warta jest tylko 159.958 funtów, po spadku o 15.242 funtów (8,7 proc.). Do końca 2009 r. średnia wartość domu może spaść do 140.763 funtów, o 19.195 funtów (12 proc.) - wynika z raportu Hometrack.
news z sieci
Tak przez lata sztucznie windowano ceny w górę jak w UK tak i na Amerykańskim rynku nieruchomości. Banki rozdawały kredyty niczym losowanie z pralki bez sprawdzania płynności finansowej kandydata na kredyt prawie 100% finansowany przez Banki i stało się to co mamy. Wystarczył chwilowy wstrząs na rynku paliw by w ten sposób wyszły na jaw decyzje finansowe które zaważyły o rezonansie recesji na całym świecie.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #3 Ocena: 0

2008-12-31 18:02:01 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Dziurawy system kontroli na lotnisku w Anglii
Odprawa paszportowa na jednym z największych brytyjskich lotnisk to fikcja. Mężczyzna lecący z Birmingham do Pakistanu bez problemu wszedł na pokład samolotu z cudzym paszportem – informuje "The Daily Mail".
26-letni Kasim Raja był trzykrotnie sprawdzany podczas odprawy na lotnisku w Birmingham, jednak nikt nie zwrócił uwagi, że legitymuje się paszportem siostry. Bez problemu wsiadł na pokład lecącego do Islamabadu samolotu linii Pakistan International Airlines z dokumentem młodszej o cztery lata kobiety, do której nie jest zupełnie podobny.

Jak donosi "The Daily Mail" dopiero pakistański strażnik graniczny uświadomił Raja, że to nie jego paszport i wysłał go z powrotem do Wielkiej Brytanii.

- To przerażające. Ta sytuacja, to kompletna porażka służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo – powiedział "The Daily Mail" zaszokowany sytuacją Raja. – Nawet nie chcę wiedzieć ilu osobom udało się w ten sposób wydostać z kraju – dodał.

Kasim Raja, który zabrał paszport siostry przez przypadek śpiesząc się na samolot, musiał wydać tysiąc funtów na kolejny lot do Islamabadu – tym razem już ze swoim paszportem.

Swissport, firma odpowiedzialna za odprawy paszportowe Pakistan International Airlines na lotnisku w Birmingham zapowiedziała kontrolę i ukaranie winnych.
News z innego

I wszystko staje sie jasne,Anglicy tak sie cieszą z tych co wyjeżdżają że nawet nie sprawdzają kto opuszcza ich kraj:-]
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

vitek

Post #4 Ocena: 0

2008-12-31 18:25:32 (16 lat temu)

vitek

Posty: 3922

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 19-06-2007

Skąd: Yorkshire

Dokładnie tak, w każdym kraju jest tak że wyjeżdżających się nie kontroluje albo tylko pobieżnie. Kontroluje się raczej przybywających. Tylko za komuny było tak że to opuszczających komunistyczny raj sprawdzano nawet 3x (granica NRD - Berlin zach.)
The Mythbuster

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Strona WWW

Korba102

Post #5 Ocena: 0

2009-01-01 17:27:39 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Wszystko zależy od czarnego kota
Od średniowiecza minęło już sporo wieków, a my nadal wierzymy, że pewne zdarzenia i przedmioty mają magiczne znaczenie. Do wiary w zabobony przyznaje się oficjalnie prawie 60 proc. Polaków.
Dość zgodnie twierdzimy, że szczęście na pewno przyniesie kominiarz, natomiast za wszelką cenę trzeba się wystrzegać czarnego kota.
Nerwowe szukanie guzika na widok zbliżającego się kominiarza, wypisywanie urlopu na piątek 13 i robienie na wszelki wypadek trzech kroków do tyłu, gdy kot przebiegnie drogę... Któż z nas tego nie robi. Wiara w przesądy jest w nas tak głęboko zakorzeniona, że niektóre czynności wykonujemy odruchowo, a nawet nieświadomie.
Nie wiadomo skąd się wzięły, kto je wymyślił i dlaczego trwają niezmiennie przez wielki.
Rzuciła się na kominiarza
Pan Wiesław, dziś emeryt, przed laty kominiarz, z uśmiechem wspomina swoją pracę. - Jedni w popłochu uciekali przede mną, inni jak na komendę obmacywali się, żeby tylko znaleźć jakiś guzik. Kiedyś pewna dziewczyna w letniej sukience była tak zdesperowana, bo nie miała swojego guzika, że rzuciła się na mnie po ten guzik. A miała białą sukienkę... - śmieje się emerytowany kominiarz.
Przesąd, że kominiarz przynosi szczęście, istnieje od czasów, gdy kominiarz pełnił funkcję strażnika domowego ogniska. Guzik, za który należy się złapać na widok kominiarza, pełni funkcję amuletu. Przesąd został nieco zmodyfikowany, i żeby jednak spotkało nas wielkie szczęście trzeba, po złapaniu się za guzik, szybko popatrzeć na mężczyznę w okularach.
Pechowa trzynastka
Nieliczni uważają tę cyfrę za szczęśliwą i jakby na przekór losowi nie boją się w tym dniu podejmować ważnych decyzji. Zdecydowana większość Polaków uznaje "13" za pechową, zwłaszcza gdy trzynastego przypada w piątek. To twierdzenie ma uzasadnienie w historii, religii i starożytnej kulturze. W starożytnej Babilonii cały system liczbowy oparty był na liczbie 12, a następna po niej cyfra miała oznaczać zburzenie ładu i porządku. W ostatniej wieczerzy uczestniczyło 13 osób. Kabała podaje, że istnieje 13 złych duchów. 13 rozdział Apokalipsy mówi o Antychryście.
Od dawna mówi się także, że 13 oznaczała osobę bądź rzecz najsilniejszą, najlepszą. Przykładem może być Zeus w otoczeniu 12 bogów greckich, oraz Ulisses, któremu jako jedynemu spośród 13 towarzyszy udało się ocalić życie.
W symbolice liczba 13 oznacza też podążanie ku śmierci, niemoc tworzenia, gwałtowną przemianę, która daje początek nowemu. Piątek zaś - dzień postu i żałoby - jest dniem śmierci Chrystusa.
Żeby nie wywoływać pecha, w niektórych hotelach nie ma więc pokoju z numerem 13, wiele osób wypisuje też urlopy, zwłaszcza gdy 13 jest w piątek.
Siedem lat nieszczęścia
Rozbicie lustra jest uważane za jedno z największych nieszczęść (babcie od lat ostrzegają wnuczki, by przeglądając się w nim były ostrożne i nie wypuściły go z ręki). Być może dlatego, że pech trwa aż siedem lat i nie ma szans, by jakieś moce go odpędziły. Dlaczego właśnie siedem? Zdaniem Rzymian trzeba aż siedem lat, aby ciało i dusza człowieka się odnowiły i przestał działać stary pech.
Kiedy nie było luster, ich funkcję pełniła tafla wody. Nasi przodkowie twierdzili, że w odbiciu zamieszkuje dusza, która w czasie przeglądania się opuszcza ciało i przenika do wnętrza obrazu. Pechowe okazywało się wtedy zmącenie odbicia w wodzie przez wiatr.
Nie wstawaj z łóżka lewą nogą
O osobach złośliwych, humorzastych, niemiłych i nerwowych potocznie mówimy, że wstały z łóżka lewą nogą. Uważamy też, że przez wstanie z łóżka lewą nogą nic się nie udaje i na każdym kroku spotyka nas nieszczęście.
Lewa strona ciała jest bowiem uważana za gorszą, np. w islamie, gdzie lewa ręka służy wykonywaniu czynności nieczystych. Leworęczne osoby przez długi czas były uważane za gorsze i za wszelką cenę starano się je nauczyć pisać prawą ręką. Gorsze jest też samo pojęcie lewej strony (np. w ubraniu), w religii chrześcijan uważa się, że w dniu Sądu Ostatecznego zbawieni zasiądą po prawej, a potępieni po lewej stronie Ojca

Czarny kot - pech gwarantowany

Monika Sworst, studentka psychologii, ma aż trzy czarne jak smoła koty. Widzi, że sąsiedzi unikają ich jak ognia.

- Chyba odpędzają ode mnie te nieszczęścia, bo pech mnie raczej nie spotyka - przyznaje dziewczyna. Co robi, gdy któreś zwierzę przebiegnie jej drogę? - Nie robię trzech kroków w tył, ani nie spluwam przez lewę ramię, bo musiałabym to robić kilka razy dziennie. Po prostu nie traktuję tego poważnie - dodaje studentka.

Przesąd, że czarny kot przynosi pecha, wywodzi się ze średniowiecza, które piętnowało wszelkie pogańskie wierzenia. Otóż czarny kot był przedmiotem kultu starożytnych Egipcjan, którzy uważali go za święte zwierzę. By całkowicie wyplenić pogańskie wierzenia, średniowieczni duchowni uznali kota za istotę nieczystą. Koty były palone, grzebane żywcem w ziemi, a dziś czarnego kota przebiegającego komuś drogę uważa się za wysłannika szatana.

Zbyt silnie zakorzenione

Dlaczego tak łatwo ulegamy przesądom? Odpowiedź jest prosta. Gdy wydarzy się coś pozytywnego lub złego, zawsze łatwiej pogodzić się z przesądem niż stwierdzeniem, że nasza w tym zasługa bądź wina. Siłą i skalą przesądów zajmowali się także wybitni naukowcy i filozofowie. "Sąd da się obalić, przesąd nigdy" twierdziła Marie von Ebner-Eschenbach, "Łatwiej rozbić atom niż przesąd" mówił Albert Einstein.
Katarzyna Drążek
Co przynosi nieszczęście
- czarny kot - 31 procent
- witanie się przez próg - 28 procent
- rozbite lustro - 27 procent
- liczba 13 - 21 procent
- wstawanie z łóżka lewą nogą - 14 procent
Kto najbardziej wierzy w magiczne zdarzenia:
- gospodynie domowe - 74 procent
- pięćdziesięciolatkowie - 67 procent
- osoby bezrobotne - 66 procent
- pracownicy administracji i usług - 64 procent
- osoby źle oceniające swoją sytuacją materialną - 63 procent
(Dane w oparciu o sondaż OBOP przeprowadzony w drugiej połowie 2008 roku na ogólnopolskiej losowej reprezentatywnej próbie 1005 mieszkańców Polski powyżej 15. roku życia).
News z sieci
Przesądy mają zalążek w strachu wywołanym przez kapłanów, to oni dali początek wierze w oparciu o manipulacji ludzmi i uzależnienia od wolności domniemanej. Następstwem jest zawsze ogień piekielny oraz magie liczb i przedmiotów które nawiązywały do kontaktów w mocy lub niemocy z światami duchów, ewentualnie mocy szczęścia i nieszczęścia.

;-):-]
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #6 Ocena: 0

2009-01-02 09:34:55 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Zrozumieć rasistę? Szokujące?
Obserwujemy ich, jak wrzeszczą na meczach, jak klną i plują na innych. Widzimy, jak wykładają swoje pokrętne racje w programach telewizyjnych i audycjach radiowych. Przywykliśmy już do tego i nie słuchamy ich. Tak naprawdę nie wiemy, o czym mówią. A może warto by choć na chwilę przełamać niechęć i posłuchać, o co tak naprawdę chodzi rasistom.
Biała siła

Niechęć do innych, obcych, różniących się wyglądem lub tylko usposobieniem wynika najczęściej z własnych kompleksów i niezrealizowanych marzeń. Młodzi ludzie, którzy nie mają pomysłu na życie, nic nie potrafią i nie chcą się niczego nauczyć, a mają przy tym bardzo silne ego, uważają najczęściej, że za ich kłopoty i niepowodzenia winę ponosi ktoś inny. Ktoś, kto wyraźnie się różni i do tego jest przeciwieństwem ich samych, jest dynamiczny, zaradny, łatwo się uczy i osiąga wciąż więcej i więcej. To frustruje i zniechęca ludzi podatnych na ideologię rasistowską. Zaczynają oni karmić się złudzeniem, że wystarczy pozbyć się obcych, by zniknęły wszystkie problemy i świat stał się prostszy i zrozumiały.

- Myślisz, że tylko rasiści tak rozumują - śmieje się Jarek, informatyk w prywatnej firmie. - Ja miałem dwóch kolegów w firmie, którzy pracując razem, nie potrafili zrobić nawet połowy tego, co mogłem zrobić ja sam. Wymyślili więc, że ich problemem jest moja obecność w pracy: kiedy się mnie pozbędą, ich kłopoty się skończą, szef ich będzie doceniał i będą więcej zarabiali. Zaczęli klasycznie od kablowania i podkładania mniejszych i większych świnek. Potem nawet mi grozili, ale w końcu kierownictwo się ich pozbyło. Taki sposób myślenia właściwy jest wszelkiego rodzaju nieukom i leniom, a nie tylko rasistom.

Być może, ale u rasistów tego rodzaju przypadłość najbardziej rzuca się w oczy i jest najbardziej niebezpieczna. Jeśli ktoś wmówi sobie, że on sam nie odpowiada za nic, a należy mu się wszystko, to myśl ta czyni w jego mózgu straszliwe spustoszenia, które są potem nie do wyrugowania. Rasistą bowiem zostaje się na całe życie i nie ma na to lekarstwa. Infekcja następuje najczęściej w młodym wieku pod wpływem towarzystwa, które aby istnieć, potrzebuje ciągle nowych, młodych wyznawców. Na takiej zasadzie zorganizowane są młodociane gangi i grupy terroryzujące osiedla, a nieraz całe miasta. Nie tylko w Polsce czy w Rosji, ale także w Europie.

Londyn - wyspa wolności?
W miarę, jak rośnie ruch lotniczy pomiędzy Polską a Wielką Brytanią, jak coraz więcej ludzi z naszego kraju jeździ tam i wraca, przywożąc nowe wrażenia i pieniądze, zmienia się nasze wyobrażenie o wielokulturowości oraz o wzajemnych relacjach ludzi z odmiennych kręgów cywilizacyjnych. Nie zawsze wrażenia przywożone z tych eskapad są budujące i nie zawsze odpowiadają naszym wyobrażeniom o miastach i krajach, gdzie obok siebie żyją ludzie z różnych kultur.

- Prawie wszyscy, których znam - mówi Marek - wracają z Londynu z jak najgorszym zdaniem o czarnych i w ogóle o kolorowych. Mówią o tym otwarcie i nie wstydzą się posądzenia o rasizm. Mają to w nosie. Mój kumpel, który pracował z kolorowymi i był przez nich notorycznie nazywany bratem, nie mógł spokojnie wyciągnąć paczki papierosów, żeby mu nie zabrali wszystkich i nie wypalili natychmiast. Swoje papierosy palili po kątach, tak żeby nikt nie widział i żeby się nimi z nikim nie dzielić. Przymilali się i starali zaprzyjaźnić na siłę, a potem lecieli do szefa z najmniejsza bzdurą i donosili na mojego kumpla. Kiedy tam jechał, był normalnym facetem, nie miał żadnych uprzedzeń. Po powrocie nie może spokojnie minąć czarnego na ulicy, żeby nie posłać mu pod nosem kilku przekleństw. Zauważyłem to u wielu chłopaków, którzy wrócili z Wysp. Sam się na razie tam nie wybieram. Może też stałbym się rasistą, kto wie?

Czarni śmierdzą?

Rasiści, ludzie nienawidzący innych, wymyślają najbardziej absurdalne argumenty, żeby tylko usprawiedliwić swoje chore emocje. Głoszą poglądy o niższości cywilizacyjnej kolorowych, twierdzą, że kolorowi się nie myją i mają absolutną pustkę w głowie. Oczywiście można znaleźć bardzo wielu białych, którym łatwo postawić takie same zarzuty, ale rasistom chodzi o to, że wszyscy kolorowi mają takie usposobienia i wszyscy żywią niechęć do nauki, zdobywania wiedzy i poznawania nowych rzeczy.

- Uważasz, że nie ma w tym ziarenka prawdy? - śmieje się Ewa. - Zapewniam cię, że jest, i to całkiem spore. Mieszkałam w Londynie z dwoma facetami z Jamajki. To był koszmar. Nie masz pojęcia, do jakiego stanu potrafią doprowadzić się ci ludzie. Do ich pokoju nie można było wejść, smród był tam taki, że wyginęły wszystkie karaluchy, albo sobie gdzieś poszły. Wszy wielkości małych motyli łaziły im po dredach, ale ci nic sobie z tego nie robili. W domu był segment łazienkowy, można było się kąpać pięć razy na dzień, jeśli ktoś miał ochotę, ale oni nie kąpali się miesiącami. Jechało od nich jak z szamba. Kiedyś nie wytrzymałam i wygarnęłam jednemu, co o tym wszystkim myślę. Zaczął mi wymyślać od rasistek, od ksenofobów, krzyczał, że pójdzie na policję, bo nie szanuję jego kultury. Na koniec jednak wlazł pod prysznic i się wyszorował, a potem jeszcze wysłał tam tego drugiego.

Najgorsze jednak były dziewczyny. Przychodziły do nich dwie takie niedomyte laski, głupie jak paczka gwoździ. Gzili się w tym smrodzie i zarażali Bóg jeden wie jakimi bakteriami. Dziwisz się, że gdy ktoś przyjeżdża tam z Polski i ogląda na co dzień takie obrazki, to uprzedza się do kolorowych? Może gdyby oglądał czarnych lekarzy, którzy w sterylnych gabinetach przyjmują swoich pacjentów, to nabrałby innego przekonania, ale raczej nie ma na to szans.

Czarny rasizm?

Obserwując białych rasistów głoszących swe poglądy, zaczynamy się zastanawiać, jak jest po drugiej stronie. Czy czarni mają także swoje uprzedzenia do białych, czy czują do nich niechęć, a jeśli tak, to na czym owa niechęć jest zbudowana. Czym kierują się czarni rasiści, jeżeli tacy oczywiście są?

- No masz - śmieje się Ewa. - Oczywiście, że są. Przecież czarni są największymi rasistami, jakich zna świat. Tyle że ich rasizm jest o wiele gorszy od białego, bo zbudowany jest na całkiem irracjonalnych przesłankach. Biali mają całą masę argumentów przeciwko czarnym, głównie jednak chodzi o to, że czarni nie są biali w środku, że nie chcą zachowywać się tak jak biali i żyć jak biali. Mogliby nawet być sobie czarni, bo kolor skóry w rasizmie jest najmniejszym problemem, ale oni mają czarne usposobienie, czarną dusze. To jest najważniejsze. Czarni zaś są rasistami, bo rządzi nimi więź plemienna i każdy, kto jest spoza ich kręgu kulturowego, jest gorszy, brzydszy, głupszy i zasługuje na pogardę. Jeśli przy okazji jest biały, tym gorzej dla niego. Znałam faceta, z Ghany chyba, ale już nie pamiętam, który był obiektem nieustannych ataków swoich kolorowych braci, mimo że był czarny jak oni. Pochodził z innego plemienia i za to go nienawidzili. Powiedział mi kiedyś, że gdyby był biały, na pewno zostałby rasistą.

Kiedy to się skończy?

Czy możliwe jest, aby rasizm i ksenofobia zniknęły kiedyś raz na zawsze z naszej planety? Mimo wielu akcji uświadamiających, mimo apelów i prawdziwej walki o równe prawa dla wszystkich rasizm ma się dobrze. Jego korzenie są rozpoznane i opisane już dawno. Nie wymyślono jeszcze sposobu na to, jak je przeciąć, by skutecznie zniszczyć potworną roślinę, którą żywią.
NEWS z sieci
Rasizm sam w sobie jest widziany tylko jako jarzmo w stosunku do kolorowych odwrotnie definicja w stosunku do białego jest niezauważalna, prawo neguje każde doniesienie gdyż według
historii etnicznej to tylko oni mogą obnosić się skazą nienawiści i poczucia rasizmu w ich kierunku.
Przykładem może być mój przyjaciel w przedziale około 55l który przez właśnie kolorowych był bez przerwy nękany i wykorzystywany w pracy i oczywiście pracując u takich. Popadł w ogromną depresję przeplataną myślami samobójczymi, każde zwrócenie uwagi Bossowi kończyło się odpowiedzią now problem do wszystkiego tak podchodzili, ów człowiek z taką depresją był wykorzystywany na maxa. Doszło do tego że on pracował nawet ponad 70 godzin w tygodniu za marne 200 Pounds. Jak się z nim rozmawiało to był istny worek nerwów i chodzący trup, wycieńczony psychicznie i fizycznie a tylko dlatego że nie znał j. ang i nie mógł sobie pozwolić na odejście z tej pracy będąc jedynym żywicielem rodziny. W końcu gdy znalazłem mu pracodawcę Brytyjskiego(biały), chłopak odżył i stanął na nogi. Teraz jest to człowiek nie do poznani, pełny życia i w końcu zagościł na jego twarzy uśmiech.
Mówienie źle o kolorowych i ich stosunku do nas białych zwłaszcza polaków, nie jest rasizmem, a tylko dowodem, że ta grupa etniczna właśnie w świecie, ma inny stosunek do pozostałych. Ci kolorowi wyzyskujący nas nie zasługują na miano rasizmu i nienawiści to jest BIZNES lecz w odwrotnym znaczeniu to jest RASIZM tak że ja zawsze będę krytykował kolorowych ich sposob życia i postępowania w stosunku do nas białych! Dla inteligentnych to będzie tylko opinia, a dla tych pozostałych, Rasizmem
:-Y

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 02-01-2009 09:51 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #7 Ocena: 0

2009-01-02 10:04:44 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London


Która praca hańbi? Sprawdź!

Wiele osób powiedziałoby, że każda, bo zawsze lepiej jest posiedzieć sobie z piwkiem w dłoni, niż harować jak wół za marne grosze. Przysłowie mówi, że żadna, a inne głosi, że praca uszlachetnia. Jak więc jest z tą pracą? Warto pracować czy nie?
Zawody, których nikt nie chce wykonywać

Polacy, którzy wracają do kraju z emigracji, opowiadają, jak ciężko pracowali na Wyspach czy w USA. W opowieściach tych zawsze pojawia się motyw surowego robotniczego trudu, wysiłku, który sprawia, że człowiek nie dość, że czuje się lepszy, bo pokonuje własne słabości, to jeszcze zarabia przy tym niezłe pieniądze. Historie te pełne są także postaci niesympatycznych - brutalnych i głupich szefów i współpracowników, którzy nie mają o niczym pojęcia i tylko przeszkadzają narratorowi w zdobywaniu majątku i pozycji. Nie występuje tam prawie wcale motyw upokorzenia pracą, hańby, jaką przynosi człowiekowi wykonywanie pewnego rodzaju zajęć oraz składanie hołdów (tak, tak - hołdów) ludziom, których się nie tylko nie szanuje, ale wręcz nimi pogardza. Tymczasem wymienione wyżej elementy są nierozerwalnie związane z zajęciami podejmowanymi w obcych krajach, gdzie Polak przyjeżdżający nie wiadomo skąd jest tylko śmieciem i przestaje być potrzebny, kiedy już wykona swoje zadanie. Można oczywiście zacisnąć zęby i powiedzieć sobie, że to tylko na chwilę, na kilka miesięcy, a potem z pełnym portfelem odjedziemy do domu. Nie jest to jednak łatwe, kiedy każdy dzień przynosi nie tylko upokorzenie, ale także zapowiedź kolejnych trudów. Prócz szefów i współpracowników, którzy nie dają człowiekowi żyć w pracy, upokarzający może być także jej charakter. Każdy, kto wyjeżdża, by zarabiać pieniądze za granicą, opowiada potem, że pracował na hali, pakował kurczaki albo jeździł wózkiem widłowym. Nikt nie czyści kanałów, nie jest śmieciarzem i nie pracuje w wielkich stajniach, gdzie do jego obowiązków należy wyrzucanie nawozu z końskich boksów. Do wykonywania takich zajęć żaden rodak nie przyzna się nigdy.

- Jasne, że się nie przyzna - mówi Mirek. - Wracasz na osiedle, do kumpli, poupychałeś po kieszeniach kupę funciaków i co? Masz się przyznać, że wypróżniałeś kontenery albo gnój spod krów wyrzucałeś? Chyba jesteś chory, od razu tracisz cały szacunek.

Pieniądze nie śmierdzą?

Teoretycznie tak właśnie jest, ale w praktyce sprawa wygląda troszkę inaczej. Ludzie, którzy wyjechali z małych miejscowości na Zachód, mają opinię chojraków, którzy nie boją się złapać byka za rogi. Kiedy okazuje się, że osiedlowy czy miasteczkowy bohater miast za rogi trzymał byka za ogon, reakcje mogą być różne.

- Moim zdaniem nie ma pracy, która mogłaby człowieka zhańbić - mówi Michał, który spędził trzy lata w Irlandii. - Ja bym się jednak na farmie nie zatrudnił. To jest dobre dla wiejskich chłopaczków, co mają we krwi pasanie krów i gęsi. Ja nie mam dobrej ręki do wideł. Taka robota to nie dla mnie, poza tym jest tam ciężko jak cholera. Po całym dniu człowiek nie nadaje się do niczego. Ma ochotę tylko spać. No i jak potem o tym opowiadać... że pracowało się u bauera, jak w czasie okupacji? Nie, to nie do zaakceptowania.

Nie tylko wieś i właściwe temu środowisku zajęcia wydają się niektórym upokarzające. W mieście także jest cała masa prac, które śmierdzą, są syfiaste i brudne. Zawód śmieciarza znajduje się na czołowym miejscu tej listy. Nikt nie chce być śmieciarzem, bo przecież to straszne. Człowiek już i tak czuje się jak parias z tego powodu, że jest emigrantem, a jeśli do tego wszystkiego jeździ na śmieciarce, jest podwójnym pariasem. Poza tym praca jest niewdzięczna i bardzo ciężka, a panujące w niej stosuneczki są dalekie od ideału. Jeśli jeździ się w zaprzyjaźnionej ekipie, to jeszcze można wytrzymać, ale z obcymi, a nie daj Bóg z kolorowymi, to już prawdziwy koszmar.

- Myślę, że ci, którzy opowiadają takie rzeczy, mają nieźle zryte berety - mówi Igor, który pracował w firmie usuwającej odpadki w Edynburgu. - Zawód śmieciarza jest fajny i niezwykle inspirujący. Ludzie wyrzucają do kontenerów takie rzeczy, że nieraz łapałem się za głowę. Gdyby to było bliżej Polski, to chyba bym uruchomił jakiś kanał przerzutowy tego dobra, a potem po lekkim liftingu sprzedawałbym to tu, na miejscu. Odległość okazała się jednak zbyt duża i nie dało się. Ze śmietnika jednak wziąłem sobie dużo fajnych rzeczy, na przykład elegancki rower albo telewizor, który był sprawny. Nie mówię już o sprzęcie AGD, który jest całkiem w porządku i z powodu niezbadanych wyroków opatrzności ląduje na śmietniku. Myślę, że właściciele tego majątku nie mają pojęcia o tym, co to jest naprawa, ekonomiczne używanie sprzętu i zwyczajny szacunek do rzeczy. A co do stwierdzenia, że praca śmieciarza hańbi - za nic bym się nie zamienił, lepiej chyba pojeździć po mieście na kontenerze niż siedzieć osiem godzin w jakiejś pieprzonej chłodni i pakować kurczaki, narażając się przy tym na zapalenie płuc. Na kontenerze trochę śmierdzi, ale jest też przyjemny powiew wiatru i dużo słońca. Po prostu każdy lubi coś innego, i tyle.

Tylko kur...stwo hańbi

Właściwie jest tylko jeden rodzaj pracy, który spotyka się ze zdecydowanym potępieniem i społecznym ostracyzmem. To prostytucja. Kobiety, które przyjeżdżają z Zachodu, gdzie były prostytutkami, a nie kelnerkami, są omijane szerokim łukiem. Jeśli mają pieniądze, mogą próbować ułożyć sobie życie i udawać, że nie pracowały w agencjach towarzyskich, ale fakt ten w którymś momencie wyjdzie na jaw.

- Myślę, że masz bardzo idealistyczne wyobrażenie o tym, co dla niektórych jest hańbą, a co nie - mówi Beata, studentka pracująca w Londynie. - Moja znajoma wyjechała do Niemiec, tam pracowała regularnie w burdelu i zarobiła masę kasy. Wróciła potem do Polski i teraz jest wielką panią, nikt nie uważa jej za dziwkę. Przeciwnie, wszyscy ją szanują i słuchają z uwagą tego, co ma do powiedzenia, bo imponuje im jej światowy sznyt, znajomość języków obcych oraz pieniądze, których rzeczywiście ma dużo. To prawdziwa pani. Przypomina jakąś dziedziczkę przedwojenną. Gdybyś zobaczył, jak się porusza, jak mówi i jak chodzi, nigdy byś nie pomyślał, że to dziwka. Ludzi nie przerażają ani nie odstręczają takie rzeczy. Myślę, że wiele dziewczyn po prostu jej zazdrości i same nie miałyby oporów przed wykonywaniem takiej pracy. Tyle że nie zawsze można zarobić pieniądze na kurewstwie, częściej można trafić do ponurej nory tureckich bandytów, którzy zajmują się handlem żywym towarem.

Wygląda więc na to, że jedyne hańbiące zajęcia to te, które wymagają ciężkiej pracy fizycznej. Cała reszta to zawody przynoszące zaszczyt, nawet jeśli kłócą się one z moralnością w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Jeśli ktoś potrafi zarobić pieniądze, wykorzystując własny intelekt lub ciało, byle nie musiał przy tym pracować rękami jak niewolnik, w naszych oczach zasługuje na szacunek.

News z sieci
Żadna praca nie hańbi lecz za jaką sumę? co przybędzie do kieszeni. Ja nie neguję żadnego zajęcia a zwłaszcza gdy to jest jedynym Twoim wielkim osiągnięciem bez sposobu na dążenie do poprawienia swojego wizerunku. Wielu decyduje się na inną gorszą gdyż w tym czasie właśnie nie ma tej właściwej zgodnej z kierunkiem Twojego wykształcenia. Ambicja w zależności do oferty, przecież zawsze można kiedyś coś zmienić.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #8 Ocena: 0

2009-01-04 08:10:43 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Jak zostać maszyną do zabijania?

Kiedy strzelec wyborowy dostanie się do niewoli, nie ma dla niego ratunku. Znaleziony przy żołnierzu karabinek snajperski to dla niego wyrok śmierci. Wiedzą o tym strzelcy wyborowi wszystkich armii, nie wpływa to jednak znacząco na spadek popularności tego "fachu". Kandydatów na snajperów jest ciągle bardzo wielu.
Najlepszy z najlepszych

W niezbyt mądrych, za to bardzo popularnych filmach możemy oglądać snajperów, jak mierzą do ukrytych wrogów, starannie składając się do strzału. Dookoła nich panuje cisza poranka lub wieczoru. Przerywa ją jeden celny strzał. Tak nie wygląda praca strzelca wyborowego.

- Wyobraź sobie coś takiego - mówi Jarek, starszy szeregowy wojska polskiego - jedziesz samochodem przez dzielnicę pełną niskich, nędznych domeczków poprzykrywanych jakimś śmieciem. Nagle twój kolega z siedzenia obok łapie się za twarz i wrzeszczy, jakby go obdzierali ze skóry. Ręce ma pełne krwi. Gapisz się na to, bo nie wiesz, co się stało - przecież gdyby dostał, już powinien być martwy, a ten żyje w najlepsze i krzyczy ci do ucha. Dopiero po chwili widzisz, że pociski strzaskały szybę i odłamki szkła uderzyły go w twarz. Kiedy myślisz o tym wszystkim, już od dobrych kilku minut leżysz za samochodem i próbujesz dowiedzieć się skąd strzelają. Kątem oka dostrzegasz, jak twój kolega, strzelec wyborowy, przykłada broń do ramienia. On już wie. Potem słychać jedno, drugie i trzecie głuche puknięcie i wszystko cichnie. Tak miej więcej wygląda praca strzelca wyborowego. On musi wiedzieć, skąd strzelają, i mimo ognia, mimo bałaganu, krzyku i krwi wymierzyć i zatłuc tych skurczybyków. Dla mnie to są prawdziwi bohaterowie.

Od kilu lat mówi się w Polsce o utworzeniu szkoły snajperów. We współczesnej armii dobrze wyszkoleni strzelcy wyborowi mają mnóstwo roboty i ich obecność w pododdziałach jest po prostu koniecznością. W każdej misji wojskowej są snajperzy i zawsze krążą o nich legendy. Bohaterem ostatnich lat jest kanadyjski strzelec wyborowy Rob Furlong, który służył w Afganistanie w amerykańskiej 101 Dywizji Powietrzno-Desantowej. Jego największym wyczynem było trafienie ukrywającego się taliba z odległości 2440 metrów. To jak na razie absolutny rekord. Żaden z polskich strzelców wyborowych nie potrafi dorównać temu żołnierzowi. Powodem jest to, że nie ma w naszej armii profesjonalnych szkoleń dla snajperów. Strzelcy wyborowi oczywiście służą w polskim wojsku, ale są traktowani tak jak inni żołnierze, odbywają podobne szkolenia i nie ma tam miejsca na ćwiczenia w strzelaniu, które zajmują czas snajperom amerykańskim czy kanadyjskim.

Nie wystarczy mieć dobre oko

Szkolenie snajpera trwa około roku, oczywiście mówimy tu o armiach zachodnich. Od snajpera wymaga się przede wszystkim celnego oka, opanowania, perfekcyjnej znajomości broni i dbania o nią jak o własne dziecko. W polskiej armii zdarza się ciągle jeszcze, że oddawany do przeglądu karabin nie wraca do strzelca, który go używał. To tak, jakby komuś podmienili dziecko na porodówce. Snajper i jego karabin tworzą razem precyzyjną maszynę do zabijania. Porozumienie pomiędzy człowiekiem i bronią budowane jest przez długie miesiące. Nikt nie może bez szkody dla jakości wyszkolenia stanąć pomiędzy strzelcem a jego karabinem.

Na zawodach snajperów oceniane są różne aspekty przygotowania, nie tylko sam strzał. Snajper musi umieć czytać mapę, zapamiętać krótki tekst w języku angielskim i twarz człowieka na zdjęciu, które pokazuje się mu jedynie przez kilka sekund. Potem, kiedy przyjdzie do oddania strzału, snajper musi spośród wielu fotografii wybrać tę właściwą i trafić w nią. Snajper musi poruszać się po otwartym terenie tak, żeby nikt go nie zauważył. Ot tego zależy jego życie i życie ludzi, których będzie osłaniał. Żołnierz z precyzyjnym karabinem w dłoniach musi cały czas pamiętać o tym, że jego zadaniem jest zabijanie ludzi, twarze tych ludzi widzi nieraz doskonale w lunecie, musi więc nabrać odporności psychicznej i oswoić się z tym, że jego kula zabije. On jako jeden z nielicznych ma okazję dokładnie obejrzeć sobie swoją ofiarę. Snajper musi umieć ocenić siłę wiatru i jego wpływ na tor lotu pocisku. Musi osiągnąć stan wewnętrznego skupienia właściwy mnichom w klasztorach kontemplacyjnych. Bez tego nie będzie dobrym snajperem.

Wielu ludziom wydaje się, że dobra broń, z precyzyjnymi przyrządami strzela sama, że człowiek jest tylko dodatkiem do karabinu. To wielka bzdura. Nawet najlepsza bron nie zrobi z nikogo strzelca wyborowego. Do tego potrzebny jest talent i praca.

Zabić człowieka

Konwoje rozjeżdżające drogi Afganistanu i Iraku muszą mieć osłonę w postaci strzelca wyborowego. To jak na razie jedyne antidotum na atakujących z ukrycia terrorystów. Snajper towarzyszący konwojom nie może sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji. Kiedy inni wpadają w panikę, on musi mieć chłodną głowę i pewne oko. Musi odnaleźć wystającą gdzieś tam zza zabudowania lufę karabinu i poczekać, aż trzymający go w dłoniach człowiek wychyli się zza węgła. Na oddanie strzału ma tylko ułamki sekund. Od tego, czy zrobi to dobrze czy źle, zależy życie jego kolegów. Zasadność udziału strzelców wyborowych w misjach nie podlega dyskusji. Są potrzebni i będą potrzebni jeszcze bardzo długo. Decydenci z polskiego MON dobrze o tym wiedzą, jednak wiedza ta na razie nie przekłada się na realne decyzje. Otwarcie szkoły dla strzelców wyborowych przeciąga się w czasie. Obietnice pozostają na papierze, a snajperzy szkolą się w swych macierzystych jednostkach pod okiem powracających z misji kolegów. To jednak za mało. Problemem w polskiej armii jest też broń. Zdarzało się, że dla strzelców wyborowych zamawiano karabiny policyjne nadające się do zadań w mieście, ale całkowicie nieprzydatne na otwartych pustkowiach, gdzie trzeba mierzyć i strzelać do celów oddalonych o wiele setek metrów. Błędów i zaniedbań jest ciągle jeszcze bardzo dużo. Jest jednak nadzieja, że ośrodek szkolenia strzelców wyborowych powstanie. Na pewno nie zabraknie chętnych, którzy będą chcieli wziąć udział w szkoleniu. Służba z karabinem snajperskim to życiowa szansa dla żołnierzy, którzy mają strzelecki talent. Nie każdy jednak może zostać strzelcem wyborowym, choć wielu o tym marzy. Nie wystarczy celne oko i pewna ręka. Snajper musi umieć szybko i dobrze liczyć, korygując przyrządy pomiarowe, musi być cierpliwy i wytrwały, musi mieć żelazną psychikę i na pewno nie powinien palić papierosów. Powód jest prosty: palą zwykle ludzie nerwowi, mają taki przymus i już. Nie można sobie wyobrazić sytuacji, w której oczekujący na wykonanie swojego zadania snajper, a bywają takie zadania, które wymagają wielogodzinnych oczekiwań, sięga po paczkę papierosów i zapala. To oznacza koniec dla takiego strzelca. Spośród żołnierzy służących we wszystkich armiach świata strzelcy wyborowi zawsze się wyróżniają. Zachowują się inaczej, mówią inaczej i myślą inaczej. Są elitą.

News z sieci
Ci co grają w platformówkach myślą że właśnie wystarczy login i wybór karabinek snajperski i w drogę w szuwary. Droga jest całkiem inna bardziej kręta jednak, dla mniej cierpliwych i ceniących łatwy styl, pozostaną zawsze platformówki:-)
:-]
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #9 Ocena: 0

2009-01-04 08:32:29 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Sąd ostateczny ONZ
Sprawa pary Belgów pokazuje, jak łatwo można zostać wpisanym na listę terrorystów, czasem nawet nic o tym nie wiedząc...

Do spisu terrorystów Rady Bezpieczeństwa można dostać się z łatwością, nawet jeśli zarzuty są tylko poszlakami. Jednak wykreślenie z listy jest niemożliwe. Tymczasem zaliczenie w poczet międzynarodowych złoczyńców pozbawia człowieka praw do godnej egzystencji.

Nazywają się Nabil Sayadi i Patricia Vinck i twierdzą, że zostali skazani na "śmierć cywilną". On jest intelektualistą, naturalizowanym Belgiem pochodzenia libańskiego, a ona Flamandką, która przeszła na islam. W 2002 roku toczyło się przeciwko nim postępowanie karne, a w styczniu 2003 roku zostali wpisani przez państwo belgijskie na listę antyterrorystyczną Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych. Od tego czasu ich niewinność potwierdziły sądy własnego kraju, a całkiem ostatnio Komitet Praw Człowieka ONZ w Genewie.

A jednak, z powodu figurowania ich nazwisk na liście ONZ, są nadal pozbawieni paszportów, kart bankowych, pracy i prawa przemieszczania się, nawet w ramach europejskiej przestrzeni Schengen. Aby utrzymać czwórkę swoich dzieci, małżonkowie, którzy mieszkają w małym domku we Flandrii, uciekają się do własnej przedsiębiorczości żyjąc z zasiłku rodzinnego i pomocy przyjaciół.

Oficjalnie Belgia – do 31 grudnia 2008 roku członek Rady Bezpieczeństwa i była przewodnicząca Komitetu Sankcji tego organu – złożyła trzy wnioski o wykreślenie małżeństwa Sayadi-Vinck z oenzetowskiej listy. Ale podobnie jak w przypadku innych osób okazało się to niemożliwe. Sprawa pary Belgów pokazuje, że o ile bardzo łatwo można zostać wpisanym na listę terrorystów (amerykańską, oenzetowską czy unijną), czasem nawet nic o tym nie wiedząc, o tyle bardzo trudno się z niej wydostać. W przypadku Narodów Zjednoczonych powodem jest to, że USA podpisały rezolucje tworzące listę, ale nie zaakceptowały dotąd treści aneksów dotyczących ewentualnych sposobów odwołania się czy odszkodowań...

Sayadi i Vinck zostali uznani za jednostki niebezpieczne między innymi z powodu roli, jaką odegrali w europejskim oddziale Global Relief Foundation. Po zamachach z 11 września 2001 roku to islamskie stowarzyszenie było podejrzewane przez Waszyngton o utrzymywanie kontaktów z Al-Kaidą. Jego prezes został jednak zwolniony w 2003 roku i wydalony ze Stanów Zjednoczonych do Libanu bez dalszych konsekwencji. Inni europejscy przedstawiciele tego ruchu nie zostali objęci żadnym śledztwem.

Belgowie znaleźli się w centrum zainteresowania FBI zapewne dlatego, że na początku lat 90. pojechali do Afganistanu na zaproszenie islamskiego ruchu Gulbuddina Hekmatiara, który walczył z sowiecką okupacją i był wówczas popierany przez Waszyngton.

Po trzech latach przygotowań do procesu Sayadi i Vinck zostali uniewinnieni przez brukselski sąd, który w grudniu 2005 roku umorzył sprawę. Nie udowodniono im ani działalności terrorystycznej, ani przeprowadzania podejrzanych transakcji finansowych. Po tym orzeczeniu sądu adwokat pary, Georges-Hanri Beauthier nie wystąpił do instancji europejskich – łącznie z trybunałem w Luksemburgu – gdyż, jak tłumaczy, mogłyby one tylko stwierdzić własną niemożność wypowiedzenia się w sprawie listy Narodów Zjednoczonych.

Po dwuipółletniej procedurze prawnikowi udało się natomiast uzyskać od Komitetu Praw Człowieka w Genewie potwierdzenie naruszenia dwóch artykułów Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych. Jeden gwarantuje wolność przemieszczania się, a drugi ochronę życia prywatnego.

Za każdym razem, gdy jakieś państwo zatwierdzało oenzetowską listę, tożsamość i adres małżeństwa były publikowane w internecie. Komitet uznał, że doszło do zamachu na dobrą sławę i honor powodów. Belgia, zmuszona do wystąpienia o usunięcie małżonków z listy, zwróciła się o to do Komitetu Sankcji po raz trzeci, bez wiary, że cokolwiek osiągnie.

Adwokat pary Sayadi-Vinck bierze pod uwagę jeszcze dwie możliwe procedury: wniosek o odszkodowanie i odsetki od państwa belgijskiego oraz odwołanie się do nowej administracji amerykańskiej, gdy tylko rozpocznie się kadencja Baracka Obamy.

Po antyamerykańskich zamachach z 2001 r. ONZ stworzyła listy organizacji i jednostek uważanych za terrorystów. Figurujące na niej osoby mają zamrażany majątek i są między innymi obejmowane zakazem prowadzenia jakiejkolwiek działalności finansowej. Na „czarnych listach” znajduje się ponad 400 osób i około stu organizacji, które są podejrzewane o utrzymywanie kontaktów z konstelacją ugrupowań powiązanych z Al-Kaidą lub z afgańskimi talibami. Rada Unii Europejskiej opracowała własną listę około trzydziestu organizacji i 26 osób. Otrzymują one list wyjaśniający powód, dla którego zostały na nią wpisane.
News z sieci
Nigdy tak wielkich zarzutów nie można się spodziewać ze służb specjalnych. One właśnie służby specjalne kalkulują czy, problem z ciałem którym się zajmuje ma powiązanie z terrorem. Tu nie ma znaczenia o gdybanie czy faktycznie tak może być, że nie.
Nie każdy islamista może jest terrorystą, lecz dziwne że większość terrorystów to właśnie korzeniami od islamistów. Dlaczego tak się dzieje? Wiara islamska nie pozwala na odstępstwa każde próby odejścia od wiary, kończą się finalnym zgonem. Ludzie którzy próbują wejść w strukturę islamu również z reguły kończą w czarnym worku, jedynym wyjściem jest przejście na islam dopiero po poddaniu swojej woli i wypraniu umysłu można liczyć na inne traktowanie i z reguły jest to rozwiązanie z zielonym kawałkiem szmaty w kieszeni i ganatem.
I dzięki między innymi naszym Paniom oni wciskają się tam gdzie z reguły nie jest naturalnie dostępne wejście.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #10 Ocena: 0

2009-01-04 09:02:54 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Hamas zastawił pułapkę w Strefie Gazy - "oszalejecie od tego horroru"
Izraelskie siły lądowe prowadzą operację zbrojną w Strefie Gazy. Świadkowie donoszą o ciężkich walkach. Hamas oświadczył, że zastawił pułapkę na izraelskich żołnierzy, a także poinformował iż podejmie akcje odwetowe na terytorium Izrzaela - informuje serwis huffingtonpost.com.
- Syjoniści weszli do Strefy Gazy jak szczury – oświadczył rzecznik Hamasu Ismail Radwan. – Gaza będzie dla nich grobem. Nie powitamy Żydów kwiatami – zgotujemy im prawdziwe piekło – dodał.

Wojskowe skrzydło Hamasu podkreśliło w swym oświadczeniu, że w Gazie "została zastawiona pułapka, w która wpadną izraelscy żołnierze". "Nasi bojownicy już na nich czekają, będą ich porywać i zabijać" – napisano w oświadczeniu. Hamas zagroził także podjęciem akcji odwetowych "w sercu Izraela". – "Przygotujcie się na niespodziankę, będziecie zabijani i porywani, oszalejecie od horroru, który wam zgotujemy" – głosi dalsza część oświadczenia.
News z sieci
A jak im się nie powiedzie, to będą islamiści robić zamachy w innych krajach, może i tu w UK przecież nie jest ważne że problem jest w Izraelu innowiercy są wszędzie tam gdzie żyją można przy okazji w imię wolności w strefie Gazy wyciągnąć zawleczkę w metrze czy autobusie. I tak się dziwię że nikt tego nie dokonał w noc sylwestrową na London Bridge!

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 04-01-2009 09:03 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Strona 41.9 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 40.9 | 41.9 | 42.9 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,