Str 35.7 z 91 |
temat zamknięty | nowy temat | Regulamin |
Korba102 |
Post #1 Ocena: 0 2008-11-26 06:50:58 (17 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Polacy w czołówce najmniej pijących w UE
"Dziennik": z najnowszego raportu Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie wynika, że opowieści o polskim pijaństwie to czystej wody mit.
Polacy zajmują czwarte miejsce w Unii Europejskiej pod względem rocznej ilości spożywanego alkoholu, tyle że... od końca. Mało tego - zamiast wódki piją więcej piwa, a nawet wina.
Rocznie przeciętny Polak wypija w przeliczeniu 6,7 litra czystego spirytusu. To zaledwie trzy czwarte tego, ile wypija Europejczyk (9,1 l), i o połowę mniej od europejskich rekordzistów w piciu, mieszkańców niewielkiego Luksemburga (14,6 l). Mniej niż w Polsce pije się tylko w Szwecji, na Malcie i w Bułgarii. Jeszcze na początku lat 90. na statystycznego Polaka przypadało blisko 9 litrów czystego alkoholu rocznie i wówczas istotnie byliśmy w czołówce. Innym korzystnym zjawiskiem jest spadek liczby pijących. Badania PZH pokazują, że tylko 14 proc. dorosłych Polaków pije częściej niż raz w tygodniu. W Unii odsetek ten wynosi średnio 44 proc.
News z sieci
Tak lecz w oczach Anglików, my zawsze będziemy tymi, co rodzą się z nałogiem alkoholowym i głodem narkotycznym.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
|
Korba102 |
Post #2 Ocena: 0 2008-11-26 07:05:51 (17 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Nie napisałbyś tekstu o Guns N'Roses? – zapytała mnie kilka dni temu redakcja. Po co wracają, kto ich w ogóle potrzebuje i skąd ten cały szum wokół nowej płyty? Jasne, że bym napisał – odpowiedziałem. I to z przyjemnością. Wracają nie mam pojęcia po co, nikt ich nie potrzebuje, a cały ten medialny szum to wyłącznie efekt zmasowanej kampanii reklamowej. Taki tekst pójdzie mi jak z płatka.
Jak powszechnie wiadomo – wiedzę tę posiedli zwłaszcza najaktywniejsi forumowicze – nic tak dobrze nie robi dziennikarzom jak możliwość wyżycia się na artyście i rozładowania tym samym własnych mniej lub bardziej uświadamianych frustracji. Trafił mi się łatwy kąsek, pomyślałem. Axl Rose od tylu lat wystawia się na strzał, że wykpić go można na tyle sprytnie i przy tak dużym społecznym poparciu, że nikt z czytelników nie połapie się, jak wiele życiowych niepowodzeń dzięki takim kpinom sobie zrekompensuję, a i parę gorszy wpadnie, co w perspektywie nadchodzących świąt nie jest bez znaczenia. W końcu Guns N'Roses to relikt minionej epoki.
Tego się dzisiaj nie słucha, takie granie od dawna jest passé. Z czym nam się kojarzą Gunsi? Z clipem do "Welcome To The Jungle" i natapirowaną fryzurą Axla? Z teledyskiem do "November Rain", w którym Slash gra solówkę na pustyni? Z jego czarnym cylindrem, burzą kręconych włosów i nieodłącznym petem w ustach? Z coverem "Knockin' On Heavens Door" Dylana, skutecznie zamordowanym przez radio i ogniskowych gitarzystów? Nikt, kto ceni sobie swoją pozycję w dobrym towarzystwie, nie przyzna się, że taka muzyczna wiocha mogła mu się kiedykolwiek podobać. Dziś dobrze jest twierdzić, że dzieciństwo spędziło się wśród płyt The Smiths, Joy Division i Jane’s Addiction. Poza tym niemal wszystkie powroty dawnych gwiazd to jedno wielkie nieporozumienie, a o ich motywację nie powinniśmy pytać artystów, ale współpracujących z zespołami księgowych. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Sprawdzony szyld, szumnie reklamowana trasa, bilety wykupione na pniu przez sentymentalnych i lekko podstarzałych fanów, seria rozczarowujących koncertów, potem kilka dokumentujących je wydawnictw, bo na studyjne nagrania nikt przecież nie ma ani ochoty, ani odwagi, i po robocie. Parę milionów wpada do kiesy, więc te dwa-trzy lata jakoś się jeszcze pociągnie. Niektórzy jednak wracają w oryginalnym składzie – jak The Police choćby – inni nie. A kapela, która firmuje "Chinese Democracy", czy to aby prawdziwe Guns N'Roses?
Oczywiście, że nie i wszyscy doskonale to wiedzą. Z najsłynniejszego składu pozostał wyłącznie wokalista, który ma prawa do nazwy. Uzyskane, zdaje się, szantażem i podstępem. Reszta muzyków opuściła go już dawno i to bynajmniej nie dlatego, że chcieli sobie pograć na boku. Axl Rose, oględnie mówiąc, nigdy nie był najłatwiejszy we współpracy. Choć ponoć miał zdecydowanie mniej entuzjastyczny stosunek do gorzały i dragów niż jego koledzy z zespołu, neutralizował tę cnotę kłótliwością, częstymi atakami agresji i niespotykaną nawet w tej branży pogardą wobec własnej publiczności. Za kontynuatorów muzycznej estetyki grupy wypada więc uznać Velvet Revolver. Guns N'Roses – zespół Axla-uzurpatora – znany był do niedawna wyłącznie z przekładania daty wydania nowej płyty. W ciągu kilkunastu lat thriller zamienił się w komedię.
"Chinese Democracy", następcę "The Spaghetti Incident?", zapowiadano już na rok 1994. Od tamtego terminu upłynęło 14 lat, przez zespół przewinęły się tabuny mniej lub bardziej znanych muzyków, przez liczne studia nagraniowe przynajmniej kilku niezłych producentów, a wytwórnia straciła na tym interesie kilkanaście milionów dolarów. Jak tu teraz odzyskać taką furę pieniędzy? Nie ma rady, trzeba zacząć zmasowany atak na media. "The most anticipated album of all times" – perswaduje nam spot w MTV2. Jasne… Jeśli ktoś faktycznie na ten album czekał, to chyba najbardziej ludzie z Geffen.
Tak mniej więcej myślałem do momentu, gdy nie wrzuciłem do odtwarzacza "Apetite For Destruction". Cóż, ze skruchą przyznaję, że dawno nie słuchałem tych kawałków. Ale już po paru taktach "Welcome To The Jungle" uświadomiłem sobie, że ta płyta nie zestarzała się ani odrobinę. I że Guns N'Roses to była naprawdę porządna kapela.
Na tym albumie nie ma słabych momentów. Emanuje z niego prawdziwa energia. W 1987 roku taka dawka mocnego, amerykańskiego grania miała iście ożywczą moc. Światową scenę rockową zdominowały wtedy pudel-metalowe kapele, które celowały w repertuarze ściśle komercyjnym, mocne gitarowe riffy rozmiękczając wielogłosowymi, gładkimi partiami wokalnymi, w tekstach zaś dając liczne dowody na afektowany stosunek do płci pięknej. Na ich tle Gunsi wyglądali jak obrońcy zapomnianych, rockowych ideałów. A że na początku nosili kompromitujące fryzury? Popatrzcie jak jeszcze dobrych parę lat później wyglądali chłopaki z Alice In Chains.
Wiocha? A co to takiego?
Żadna definicja nie pozwala z matematyczną precyzją odróżnić kiczu od arcydzieła. Jeśli przyjmiemy, że kontrowersyjny image zespołu jest efektem nie tylko gustu artystów, ale i czasów, w których przypadło im grać i komponować, musimy dojść do wniosku, że kiczem była sama muzyka. No i co? Riffy z „Nightrain” mają nas żenować, a bezpłciowe plumkanie The Smiths ma nas bezkrytycznie zachwycać? Jedne akordy są "wsiowe", inne nie? Po czym to rozpoznać? Może odrobinę liczą się jednak emocje? Te, którymi buzują muzycy i te, które udzielają się nam, słuchaczom? Jedni z nas to kupują, inni nie, to prawda, ale żeby od razu odsądzać od czci, wiary i dobrego smaku? A teksty? Utwór "You're Crazy" może nie epatuje słuchacza zbyt skomplikowanymi metaforami, ale – na miłość boską – to jest rock and roll. A nie, za przeproszeniem, "gitarowy indie-rock" dla neurotycznych intelektualistów z ostatnich klas liceów. I że powroty z reguły się nie udają?
A nuż ten powrót się uda?
Dajmy artyście szansę. Zgoda, wykopał swoich kolegów. Co prawda poodchodzli niby sami, ale wiadomo, jak to było. Albo raczej – wcale nie wiadomo. Bo komu mamy wierzyć i niby dlaczego Slashowi czy Duffowi? Oni – anioły, Axl – wcielony diabeł? A kto regularnie odwiedzał kliniki odwykowe? A kto urządzał demolki? A kto na wokal do Velvet Revolver zaangażował Scotta Weilanda, człowieka uzależnionego dosłownie od wszystkiego? Mało im było wyczynów pana Rose'a? A może jednak za nim tęsknili? I niby dlaczego to my mamy decydować o tym, kiedy artysta ma zejść ze sceny "niepokonanym", a nie on sam? Pieniądze? Naprawdę wierzycie, że Axl Rose nie ma z czego żyć? Do tych nagrań przygotowywał się koszmarnie długo, tu też zgoda, miało to swój odcień ewidentnie komiczny, ale producentom Dr Peppera już zrzedła mina. Teraz pora na was, bo "Chinese Democracy" to dobra płyta!
Wiem, i tak napiszecie, że Guns N'Roses skończyło się na "Kill'em All", ale uderzcie się w piersi. Naprawdę nie posłuchaliście ani jednego kawałka z tego albumu? Nawet jeśli nigdy nie myśleliście o tym, by go legalnie nabyć, nie ściągnęliście go sobie z sieci? Tak na próbę chociaż? Nie chcieliście sprawdzić, czy Guns N’Roses – prawdziwe Guns N'Roses czy nie, pies drapał – odcina kupony od dawnej sławy, czy stawia na coś zupełnie nowego? Nie? Pozwólcie, że pozostanę sceptyczny. I że serdecznie wam tę płytę polecę, a zwłaszcza tym, którym wydaje się, że do sympatii dla Axla Rose’a wstyd się dziś przyznawać. Zdziwicie się, gwarantuję. A poza tym – i to jest w tym wszystkim najważniejsze – Axl to archetyp, archetyp prawdziwej gwiazdy rocka z wszystkimi możliwymi przypadłościami. Takiej, która ma niepodważalny talent i autentyczne osiągnięcia. Takiej, która potrafi równie często błysnąć ciekawym bon-motem, jak i sprowokować, obrazić, kogo trzeba i kogo nie wypada, oraz takiej, która nie podlizuje się swoim fanom i potrafi perfidnie zagrać im na nosie. Axl Rose to przecież gość, który swoim CV mógłby obdzielić tuziny młodych kapelek, jeszcze niedawno usiłujących robić „nową gitarową rewolucję”, a dziś poświęcających czas i pieniądze na armie fryzjerów i stylistów, co by dobrze wypaść w telewizji. Pete Doherty przy nim to zblazowany maminsynek. Axl to gwiazda pełną gębą, w najlepszym, starym stylu. Kto poza nim nam pozostał? Lemmy z Motörhead? Ktoś jeszcze? Nie widzę.
Szum wokół nowej płyty Guns N’Roses jest więc ze wszech miar uzasadniony i wcale nie wiąże się wyłącznie ze zmasowaną reklamą. Legendarny zespół wraca, bo chce wrócić, Axla zbójeckie prawo, a czekają nań – i potrzebują go – miliony starych i nowych fanów. W tym ja, rzecz jasna. Niczego sobie tym tekstem niestety nie zrekompensowałem, mam więc nadzieję, że honorarium złagodzi mój dyskomfort. Wy możecie wyżyć się do woli, choć niestety nikt wam za to nie zapłaci. Kto pierwszy napisze, że Axl miał nigdy nie zagrać dla Żydów i Polaków? I kto pierwszy z pasją będzie to dementował?
News z innego
Właśnie za tą wypowiedz nie darzę szacunkiem tej grupy, może oni są pod wpływem Brytyjskich brukowców?
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #3 Ocena: 0 2008-11-26 07:30:02 (17 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Katowizja
TVP zwiększa czas programów katolickich
Kierownictwo TVP pada na kolana przed zwierzchnością kościelną. Zgadza się nawet, by to Sekretariat Konferencji Episkopatu Polski kształtował jesienną ramówkę TVP.
Pod wpływem hierarchów zdecydowano, że już nie 20, ale aż 60 minut będą trwać tygodniowe programy katolickie w regionalnych oddziałach telewizji publicznej. Jak ujawnił tygodnik "Newsweek'', takie polecenie na piśmie wydał dyrektorom regionalnych ośrodków TVP jej wiceprezes Sławomir Siwek. Treść programów zalecił uzgadniać z miejscowym biskupem! Ustalono to w umowie, jaką kierownictwo TVP zawarło z Sekretariatem Konferencji Episkopatu Polski.
To kolejny skandaliczny przykład uprzywilejowanego traktowania Kościoła katolickiego przez instytucję publiczną. Programy TVP są wręcz przesycone audycjami katolickimi zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci, nadawanymi przy tym w porze najlepszej oglądalności. Także w wielu programach, które powstają niebezpośrednio pod szyldem redakcji katolickiej, upowszechniane są treści i poglądy o charakterze religijnym.
Trzykrotne wydłużenie czasu antenowego dla programów katolickich oznacza konieczność znacznego zwiększenia przeznaczanych na to środków finansowych, sprzętu oraz liczby realizujących je dziennikarzy. Tymczasem oglądalność religijnych audycji jest słaba i nie przyciągają one reklamodawców. Taki dodatkowy wydatek jest tym bardziej nieuzasadniony, że istnieje katolicka telewizja Trwam, która zaspokaja oczekiwania widzów o takich potrzebach. Religijny charakter ma też powszechnie dostępna telewizja Puls. Ponadto z kwietniowego sprawozdania telewizji publicznej wynika, że programy religijne zajmują dwukrotnie więcej czasu antenowego niż spektakle Teatru Telewizji i koncerty muzyki poważnej.
Decyzja wiceprezesa Siwka jest skandalicznym nadużyciem zawartych kiedyś przez państwo porozumień z Kościołem, w tym ustawy o stosunkach między państwem a Kościołem, a także konkordatu. Siwek powołuje się nawet na Porozumienia Sierpniowe z 1980 r. i postanowienia Okrągłego Stołu. Jest to śmieszne, ponieważ porozumienia te nie precyzują ilości czasu antenowego dla audycji kościelnych, jak również nie zakładają jego systematycznego zwiększania. Ponadto formacja polityczna, która postawiła wiceprezesa Siwka na jego obecnym stanowisku, czyli PiS, kwestionuje ustalenia Okrągłego Stołu, zatem nie bardzo wypada mu powoływać się na nie.
Ostentacyjne faworyzowanie jednej instytucji, Kościoła katolickiego, przez publiczną telewizję jest wyjątkowo skandaliczne, zwłaszcza wobec całkowitej w niej nieobecności treści innych wyznań religijnych, a także innych nurtów światopoglądowych występujących w życiu publicznym, w tym także np. ateistów. Jeśli kierownictwo telewizji publicznej zmusza niekatolików i niewierzących do współfinansowania - poprzez abonament - treści katolickich, niech także Kościół katolicki i katoliccy odbiorcy programów religijnych współfinansują obecność przedstawicieli innych wyznań i ateistów na antenie.
* * *
KATARZYNA PIEKARSKA, wiceprzewodnicząca SLD:
Niech ktoś w końcu powie "nie''
To jest niedopuszczalne, zwłaszcza że istnieją rozbudowane media katolickie i nadawanie takich programów w telewizji publicznej jest nieporozumieniem. To przejaw pazerności Kościoła katolickiego. Są przecież w Polsce inne także wyznania i ludzie o innych światopoglądach. Przykro, że środki na to idą z naszego abonamentu w sytuacji, gdy skąpi się środków na Teatr Telewizji. Mam nadzieję, w końcu ktoś powie "nie''. I to jest też przesłanka do tego, aby odwołać obecne władze TVP.
prof. WIESŁAW GODZIC, medioznawca:
Narzucanie z góry
To absurdalne. Byłem szereg lat w radach programowych mediów i nigdy nie zdarzyło się, by za jakichkolwiek rządów odgórnym dekretem zwiększono ilość czasu dla jakiegoś programu. Zadziwiające jest, że w ogóle góra narzuca ośrodkom regionalnym tego rodzaju decyzje. Jeśli społeczności lokalnej potrzebny jest taki program, to powinien powstać, ale nie tędy droga. Wszelkie próby przydzielania, nakazywania obrócą się przeciwko tym programom. To dziwaczny pomysł i zastanawiam się, kto za tym stoi.
MICHAŁ SYSKA, wiceprzewodniczący SdPl:
Dajcie czas ateistom
Religia katolicka i tak ma w mediach publicznych nieporównywalnie lepszą pozycję niż wyznawcy innych religii, a już w szczególności niewierzący. Zamiast zwiększać czas antenowy dla audycji katolickich telewizja publiczna powinna dać jakikolwiek dostęp środowiskom świeckim, w tym ateistom i agnostykom.
JAN BARAŃSKI, szef partii Racja Polskiej Lewicy:
Klerykalizacja mediów
To kolejny przykład ofensywy Kościoła w mediach publicznych, przejaw klerykalizacji życia medialnego. Tymczasem od dawna organizacje lewicy pozaparlamentarnej nie mają do nich dostępu, zresztą do komercyjnych także nie. Nas tam nie ma i można odnieść wrażenie, że polska scena społeczno-polityczna została zamknięta i ograniczona do czterech partii.
News z innego
Religia w mediach to jak islamista z granatem w kieszeni w tłumie. Dlaczego wszyscy muszą wierzyć w bzdurne teorie.
To jak życie w środowisku gejowskim, zawsze może się zdarzyć tak, że poczujesz palca w odbycie a jednocześnie, będzie Ciebie ten ktoś, trzymał za ramiona dwoma rękami.
![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif ) Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #4 Ocena: 0 2008-11-26 17:32:49 (17 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Święta są odwołane
Wielu budowlańców poważnie myśli dziś o zmianie zawodu
Nadeszły wyjątkowo trudne czasy dla robotników budowlanych w Wielkiej Brytanii.
Darren, 35-letni robotnik budowlany z Bedford, pracował na różnych budowach przez ostatnie 20 lat. Kiedy kończyła się jedna robota, szedł zwykle na kolejną budowę i od razu dostawał pracę. Obecny kryzys bardzo mocno jednak uderzył w sektor budowlany i znalezienie pracy dla budowlańca jest dziś praktycznie niemożliwe.
– Źle zaczęło się dziać już pod koniec zeszłego roku – mówi Darren. – Teraz jest tak, że gdzie się nie pójdzie, nie można dostać pracy. Pracuję na budowach od czasu, gdy skończyłem szkołę, ale w tej chwili nikogo nie potrzebują.
Darren martwi się o utrzymanie swoich dwóch synów, w wieku 10 i 12 lat, i o przetrwanie świąt. – Święta są właściwie odwołane – mówi. – Na poprawę się nie zanosi i będzie dobrze, jeśli coś znajdę przed latem przyszłego roku. Codziennie martwię się o każdego pensa.
Darren nie może już szukać roboty chodząc po budowach, ponieważ większość z nich została wstrzymana. Niewiele firm rozpoczyna budowę nowych domów, ponieważ nie ma na nie popytu, a liczne przedsiębiorstwa musiały ograniczyć liczbę miejsc pracy, żeby nie upaść.
– Wszystkie firmy zwalniają ludzi. Jedna z nich pozbyła się 50 pracowników i nie przyjmuje się nikogo nowego, bo sytuacja jest trudna – opowiada. Bezrobotnego od ośmiu miesięcy Darrena skierowano do ośrodka szkoleniowego TNG w Bedford, gdzie już piąty tydzień uczy się on na kursie komputerowym.
Darren ma kłopoty ze znalezieniem pracy, ponieważ zna się tylko na budowlance, ale ośrodek pomaga mu zdobyć nowe umiejętności, aby mógł szukać pracy w innych sektorach. – Zaczynam myśleć o przejściu do innej branży, dopóki budownictwo nie stanie znów na nogi – mówi. – Kurs, który teraz robię, daje wszystko, czego potrzeba, żeby znaleźć pracę, na przykład: korzystanie z internetu, pomoc fachowców, informacje o stażach. To jest szansa na zmianę zawodu.
News z sieci
Widać dobry fachowiec, że dostał kopa, może bardziej pomocnik jak fachowiec
![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif ) ![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif ) [ Ostatnio edytowany przez: Korba102 26-11-2008 17:34 ] Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #5 Ocena: 0 2008-11-26 17:51:58 (17 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Pozwolę sobie na małą korektę w sprawie ID w UK i jak zdążyłem zauważyć, nie wszyscy czytają ze zrozumieniem i dążą do uzasadnienia, że mają rację . Dowód na to jest, to o czym, pisałem niejednokrotnie. Ludzie zacznijcie czytać logicznie, a nie po łepkach. To wszystko co mam w tej sprawie dopowiedzenia!!!
News z sieci
Home Office rozpoczyna wydawanie dowodów osobistych wszystkim, którzy pochodzą spoza Unii Europejskiej. Na początek dowody odbiorą studenci, a także najbliższe rodziny rezydentów, które złożą wnioski o przedłużenie zgody na pobyt w Wielkiej Brytanii - czytamy w serwisie goniec.com.
Według szacunków brytyjskiego rządu, do kwietnia 2015 roku dowody osobiste odbierze około 90 procent obcokrajowców. Nowe, biometryczne dokumenty zawierają dane personalne, a także odciski palców i zakodowaną zgodę na pobyt na terenie Wielkiej Brytanii.
Do końca marca przyszłego roku planuje się wydać około 60 tys. dowodów.
- Z czasem, nowe dokumenty zastąpią ich papierowe wersje, ułatwiając pracodawcom dostęp do informacji, czy dana osoba ma prawo do zatrudnienia w naszym kraju. Będzie też można łatwiej sprawdzić, czy może tu studiować – mówi minister spraw wewnętrznych, Jacqui Smith.
Opozycja twierdzi jednak, że jest to zupełnie niepotrzebny wydatek.
- Nie tylko nie zatrzyma to nielegalnej imigracji ani nie powstrzyma terroryzmu, ale dodatkowo zostawi podatników z miliardowym rachunkiem, który będą musieli zapłacić. W czasie oszczędzania i walki z kryzysem, to ostatnia rzecz, na jaką podatnik chce wydawać pieniądze - przekonuje Dominic Grieve.
A tak upierali się na swoim, forumowicze!
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
|
Korba102 |
Post #6 Ocena: 0 2008-11-27 18:05:36 (17 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
"Emigranci, nie wracajcie"
Przewidywana gorsza koniunktura w gospodarce sprawia, że polskim władzom już nie zależy na szybkim powrocie emigrantów. Zwłaszcza że wracają głównie ci, którym się nie udało. Bez oszczędności i perspektyw na pracę, za to z rozbudzonymi oczekiwaniami - pisze "Metro".
Z badań przeprowadzonych przez socjologów wynika, że ponad połowa emigrantów nigdy nie zamierzała wyjechać na stałe. - Należy oczekiwać powrotów zwłaszcza z Wielkiej Brytanii, gdzie pogłębia się dekoniunktura w budownictwie - mówi Janusz Grzyb, dyrektor departamentu migracji w Ministerstwie Pracy. Powroty potwierdzają firmy headhunterskie. - Coraz więcej aplikacji składają ludzie, którzy na Zachodzie podnieśli swoje kwalifikacje - mówi Joanna Kotzian z firmy HRK.
Oburza się na sugestię, że powrót tych gorzej wykształconych może sprawić problemy naszej opiece społecznej. - To, że tuż po przyjeździe emigranci rejestrują się w urzędach pracy, świadczy tylko o tym, że znają swoje prawa i z nich korzystają - dodaje Joanna Kotzian i podkreśla, że nawet ci gorzej wykształceni imigranci przywożą wyższą kulturę pracy i znajomość obcego języka. Nie ulega natomiast wątpliwości, że będą stanowić konkurencję dla tych, którzy z Polski nie wyjechali.
Z badań prof. Krystyny Iglickiej z Centrum Stosunków Międzynarodowych wynika, że oprócz powodów ekonomicznych naszych rodaków do powrotu skłaniają też tęsknota za rodziną, potrzeba stabilizacji życiowej i podjęcia pracy zgodnej ze zdobytym w kraju wykształceniem. Wypowiedzią premiera Tuska w Londynie prof. Iglicka jest zażenowana. - To smutne, co powiedział. Rok temu rozbudził wśród emigrantów wielkie nadzieje, a teraz balon pękł.
News z sieci
Nie może być mowy o konkurencji, jak się nic nie jest wstanie robić dobrze. Ludziom wydaje się że chęci same wystarczą, może by wystarczyły gdy ma się zamiar żebrać, lecz do pracy by przystąpić trzeba jeszcze wiedzieć, jak robić i jakie narzędzia są potrzebne do wykonania zamierzanej czynności. Trzeba być po prostu zawodowcem. Jak podniesiemy jakość usługi w tej samej cenie to można w tym przypadku powiedzieć konkurencja.
[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 27-11-2008 18:08 ] Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #7 Ocena: 0 2008-11-27 18:30:01 (17 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Zestaw aborcyjny" dla nastolatek za 25 funtów
Czołowa brytyjska organizacja proaborcyjna oferuje szkołom film zachęcający do przerywania ciąży. Obrońcy życia są oburzeni - pisze "Rzeczpospolita".
Film nosi tytuł "Dlaczego aborcja?" i został nakręcony przez Stowarzyszenie Planowania Rodziny. Autorzy przekonują, że każda kobieta ma prawo do aborcji. Występujące w nim aktorki opowiadają, dlaczego odgrywane przez nie postacie zdecydowały się na zabieg. Jedna kobieta nie miała pieniędzy na wychowanie dziecka, inne obawiały się, że poród może popsuć ich relacje z rodzicami lub chłopakiem.
Wybory tych fikcyjnych postaci są następnie przedmiotem dyskusji grupy nastolatków z Irlandii Północnej, gdzie przerywanie ciąży jest nielegalne. Przeważają głosy poparcia dla decyzji kobiet. Młodzi ludzie nagrani na filmie argumentują, że aborcja jest całkowicie bezpieczna, a przywódcy religijni nie powinni "moralizować, a tym bardziej dyktować" kobietom tego, co mają robić.
W dołączonej do płyty DVD broszurze Stowarzyszenie Planowania Rodziny przekonuje, że przerwanie ciąży nie zawsze musi być przykrym doświadczeniem. A pogląd, że chirurgiczna aborcja może okaleczyć kobietę i uczynić ją bezpłodną, jest mitem.
"Kobiety mogą poczuć ulgę, mogą mieć mieszane uczucia lub być smutne. Jedynie niewielka ich część doświadcza długoterminowych problemów psychicznych. Kobiety te zresztą na ogół miały już podobne zaburzenia przed zajściem w ciążę" – napisano w cytowanej przez gazetę "Daily Telegraph" broszurce. Cały zestaw (DVD + podręcznik) szkoły mogą nabyć za 25 funtów.
– Nasze materiały przeznaczone są dla osób powyżej 14. roku życia. W brytyjskim społeczeństwie wiele osób nadal ma niewielkie pojęcie o aborcji i uważamy, że należy to zmienić. Szkoła jest doskonałym miejscem, by to robić – powiedział "Rzeczpospolitej" Adam Stevens ze Stowarzyszenia. – Chcemy, by młodzi ludzie mieli dostęp do informacji – dodał.
Film wzbudził protesty katolików i ostre reakcje brytyjskich obrońców życia. – To obrzydliwy materiał propagandowy. Stowarzyszenie Planowania Rodziny jest częścią wpływowego proaborycyjnego lobby. Tu chodzi o wielkie pieniądze, bo przerywanie ciąży to świetny interes – powiedział "Rzeczpospolitej" John Smeaton, szef Towarzystwa Obrony Dzieci Nienarodzonych.Według niego film bagatelizuje problem aborcji i zachęca młodych ludzi do rozwiązłości seksualnej. Smeaton podkreśla, że to tylko fragment szerszego "niepokojącego" zjawiska. Rząd Wielkiej Brytanii zapowiedział, że edukacja seksualna niedługo będzie obowiązkowa we wszystkich szkołach podstawowych.
Grające w filmie nastolatki twierdzą, że aborcja jest całkowicie bezpieczna
Rządowe Narodowe Biuro ds. Dzieci chciałoby, aby w szkołach średnich powstały "kliniki zdrowia seksualnego", gdzie dziewczynki powyżej 13. roku życia miałyby dostęp do środków antykoncepcyjnych, jak zastrzyki czy spirale.
– Niestety, rządząca lewicowa Partia Pracy jest wyjątkowo radykalna w sprawach społecznych. Premier Tony Blair był zdecydowanym zwolennikiem aborcji. Nawet kiedy przeszedł na katolicyzm, nie zmienił poglądów – podkreślił Smeaton.
– Obawiam się, że sprawy zaszły tak daleko, że nawet gdy władzę przejmie Partia Konserwatywna, będzie nam trudno powstrzymać seksualną indoktrynację, której są poddawane w szkołach nasze dzieci – dodał.
News z innego
Zacznijcie rodzić te niechciane dzieci , by dać możliwość adopcji dla związków HOMOSEKSUALNYCH
[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 27-11-2008 18:31 ] Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #8 Ocena: 0 2008-11-27 19:07:47 (17 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
W Londynie najłatwiej się zgubić
Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Nokię wśród 12,5 tys. respondentów z 13 krajów, 1 na 10 badanych miał problem z odnalezieniem się w Londynie – donosi brytyjskie 'Metro'.
Jak się okazuje, brytyjska stolica nie jest wcale pomocna, jeśli chodzi o zabłąkanych turystów. Jeden na trzech londyńczyków przyznaje, że specjalnie kieruje szukających drogi w złym kierunku.
Drugim po Londynie miejscem, w którym najłatwiej się zgubić jest Paryż – przynajmniej tak uważa 9 proc. badanych.
Następne w kolejce są: Bangkok (5 proc. badanych), Hong Kong (5 proc.)oraz Pekin (4 proc.).
Badanie wykazało również, że coraz więcej osób porzuca tradycyjne metody radzenia sobie w obcym mieście na rzecz osobistych urządzeń nawigacyjnych.
Ponad ¼ badanych polega obecnie na urządzeniach nawigacyjnych, a 13 proc. jako głównego narzędzia w znalezieniu drogi używa swojego telefonu komórkowego
News z sieci
Byliśmy parę razy w Paryżu i mogę powiedzieć tylko down może się zgubić a o Londynie nie wspomnę. Te dwa miasta są dobrze oznakowane i mają idealną topografię nie sposób po prostu się zgubić
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #9 Ocena: 0 2008-11-28 07:14:32 (17 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Dlaczego wszyscy "przymykali oko"
W Wielkiej Brytanii prowadzone jest dochodzenie w sprawie obojętności służby zdrowia i opieki społecznej na los kobiet, które przez wiele lat były gwałcone przez swojego ojca.
Stało się to niemal natychmiast po zakończeniu procesu mężczyzny zwanego "angielskim Fritzlem". Został on skazanego na dożywocie.
Biciem i groźbami mężczyzna zmuszał swoje dwie córki do uprawiania seksu. Robił to od czasu kiedy dziewczynki skończyły osiem lat. W sumie, w ciągu 20 lat, obie zaszły z nim w ciążę 19 razy i urodziły dziewięcioro dzieci.
Obie wielokrotnie korzystały przy tym z usług służby zdrowia. Żaden z lekarzy nie zainteresował się jednak ich sytuacją, mimo iż liczne poronienia i śmierć dwóch noworodków mogły wskazywać na komplikacje genetyczne i kazirodztwo.
News z sieci
Zdziwienie? Nie, dlaczego? Prosta odpowiedź, około 80% personelu to konowały którzy może mają szkoły, lecz postępują według scenariusza narzucanego przez NHS ciąża do któregoś tygodnia nie jest objęta ochroną. To tak jest tylko w UK kiedyś w USA a o innych bardziej demokratycznych krajów nie będę wymieniał, drugim ważnym aspektem są Ci doktorzy z z dziwnych krajów,
których na pewno nie weryfikuje się. Szkoda słów Brytyjczycy po prostu przez swoją poprawność zapomnieli o swoich korzeniach.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #10 Ocena: 0 2008-12-01 07:19:45 (17 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Holandia zamyka sklepy z trawką
Amsterdam zamknie prawie jedną piątą popularnych coffee shopów , w których można kupić i na miejscu zażyć marihuanę, bo znajdują się zbyt blisko szkół. Taką decyzję podjęła rada miejska Amsterdamu, zgodnie z wytycznymi rządu.
W wytycznych napisano, że "nie może być coffee shopów w promieniu 200 metrów bezwzględnej odległości od szkół, a co najmniej 250 metrów dystansu rzeczywistego" - podały władze miejskie.
Z 228 sklepów znajdujących się w stolicy Holandii, 43 muszą być zamknięte do końca 2011 roku.
- Powinniśmy wprowadzić system, w którym będziemy wiedzieli, skąd pochodzą miękkie narkotyki - możemy przeczytać w oświadczeniu władz miasta.
Burmistrz umywa ręce Ciechanów oczyszczony z trawki
W Ciechanowie zatrzymano 26 dilerów marihuany. Policja ma nadzieję, że... czytaj więcej »
Job Cohen, burmistrz miasta, powiedział w radiu publicznym NOS, że dostosuje się do wytycznych, chociaż sam nigdy by nie wydał takiego zarządzenia, bo coffee shopy nie stwarzają w mieście żadnego problemu.
Ratusz zapowiedział jednak, że wytyczne zrealizuje tylko w szkołach, do których chodzą dzieci powyżej 12. roku życia, bo młodsze praktycznie nie palą marihuany.
Niektórzy Holendrzy obawiają się jednak, że jeśli zostanie zlikwidowanych zbyt wiele coffee shopów, w szkołach zaczną się pojawiać dilerzy narkotyków.
News z innego
A swoją drogą, to praktycznie, czy występuje? jak występuje to na jaką skale. W środowisku gdzie jakaś część społeczeństwa sięga po narkotyki to zawsze istnieje ryzyko w którym znajdą się Ci najmłodsi. A co z tymi,co jadą na zielonym? środkami mechanicznymi, chodzi o kierowców itd.
Swojego czasu widziałem film dok. gdzie za granicą państwa Holandii kontrolowano tych kierowców i mieli się z pyszna gdy dalej musieli opuścić miejsce za kółkiem i udostępnić je komuś kto myśli trzeźwo.
![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif ) ![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif ) ![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif ) Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|