Str 35 z 91 |
temat zamknięty | nowy temat | Regulamin |
Korba102 |
Post #1 Ocena: 0 2008-11-23 15:32:28 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
"Rosjanie oddali strzały, Lech Kaczyński zachował zimną krew"
Gdy dojechaliśmy do rosyjskiego patrolu, z ich strony rozległy się strzały. Były to przynajmniej trzy serie z karabinów. Prezydent zachował zimną krew - powiedział w TVN24 prezydencki minister Michał Kamiński.
- To były na pewno strzały z rosyjskiej strony, ale nie mogę jednoznacznie stwierdzić czy zostały oddane w powietrze, czy w naszą stronę - dodał Kamiński. Prezydencki minister potwierdził informacje Mariusza Handzlika, który mówił wcześniej, że nikt z Polaków w ostrzale nie ucierpiał.
Kolumna samochodów, w której znajdował się prezydent Lech Kaczyński i prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, jechała w stronę obozu dla uchodźców.
Prezydenci Polski i Gruzji jechali w jednym samochodzie, który był odpowiednio oznakowany. Po strzelaninie prezydenci przesiedli się do innego wozu. Zarówno źródła w kancelarii prezydenta, jak i w ministerstwie spraw zagranicznych podkreślają, że wizyta nie zostanie przerwana.
Prezydent Kaczyński przyleciał do Gruzji na obchody 5-tej rocznicy Rewolucji Róż, podczas której od władzy został odsunięty Eduard Szewardnadze, a prezydentem republiki został
News z innego
I były by dwie pieczenie, na jednym ogniu
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
|
|
Post #2 Ocena: 0 2008-11-23 18:14:57 (16 lat temu) |
Anonim
|
Usunięte
|
 
|

|
|
Korba102 |
Post #3 Ocena: 0 2008-11-23 19:08:47 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Przemoc w polskiej rodzinie
"Zwykły klaps to przecież nie przemoc!"- takiego zdania jest wiele polskich rodziców, którzy uznają klaps za jedną z metod wychowawczych. Tu, w Wielkiej Brytanii może mieć to jednak poważniejsze konsekwencje niż w Polsce, gdzie prawo nie reguluje tej kwestii.
Statystyki prowadzone przez brytyjskie służby Social Services podają, iż w całej Wielkiej Brytanii około 160.000 dzieci rocznie pada ofiarą przemocy. Czyli 1 dziecko na 69! Co jest również znamienne to fakt, iż w ponad 90% przypadków sprawcami dziecięcego cierpienia są niestety mężczyźni. Tatusiowie, wujkowie, kuzyni, a nawet rodzeni bracia. Przyznaję, że jest to dla mnie jako przedstawiciela płci męskiej bardzo piętnujące, zwłaszcza gdy na szkoleniu na temat Przemocy w Rodzinie jestem jednym z kilku mężczyzn obecnych na sali. Ale niestety takie są realia.
Przemoc przywieziona z Polski
Wielu Polaków emigrujących na Wyspy takie podejście do dzieci przywozi ze sobą. Co jednak w Polsce jest niestety niemalże sprawą kulturową, takie przynajmniej jest ogólne przeświadczenie narodu, tu w Wielkiej Brytanii jest to jeśli nie przestępstwem to na pewno poważnym wykroczeniem według prawa. Zapewne większość rodzin, jeśli nie każda, ma swoje "tajemnice", których nie chciałyby za nic w świecie ujawnić. A i ich wydobycie na światło dzienne bez pomocy i udziału samych zainteresowanych jest bardzo trudne, a czasami wręcz niemożliwe.
Nie są naszą własnością
Jeżeli chodzi o dzieci, to sprawa wygląda diametralnie różnie. Dzieci nie są tylko i wyłączni naszą własnością. To, że daliśmy dziecku życie nie uprawnia nas do tego, aby im je zatruwać czy wręcz odbierać. Dzieci nie są w stanie same podjąć kroków prawnych ani uwolnić siebie samego od przemocy. Dlatego w Wielkiej Brytanii taki obowiązek spada na dorosłych. Każdy, kto z racji pełnionej funkcji czy wykonywanego zawodu zbudował lub jest w stanie zbudować bliski związek emocjonalny, może być tym, który przyczyni się do wyrwania dziecka z przemocy. Kto może być przez dziecko uznany za godnego zaufania. Paradoksalnie są to opiekunowie, nauczyciele, trenerzy czy dalsi członkowie rodziny. Piszę paradoksalnie, gdyż statystycznie te same osoby stanowią największe zagrożenie dla dzieci i to z racji zaufania, jakie mogą zdobyć przez ciągły kontakt z dzieckiem.
Osoby te mają wręcz prawny obowiązek, aby podjąć odpowiednie kroki w kierunku zminimalizowania zagrożenia przemocy w rodzinie. Wiem, że tak powinno być wszędzie, że w Polsce istnieje funkcja Rzecznika Praw Dziecka a z racji przynależności do Unii Europejskiej prawa te także powinny być przestrzegane i w naszym kraju. Tak jest przynajmniej w teorii. Jaka jest praktyka, a zwłaszcza podejście Polaków do tego problemu, można to coraz wyraźniej zobaczyć tu na Wyspach obserwując naszych rodaków w wyraźnym kontraście z brytyjski ustawodawstwem.
Pomoc w zasięgu ręki
Nie jest oczywiście moim celem wychwalać brytyjski system prawny i zapewne wiele jeszcze zostało do zrobienia, ale w tej akurat kwestii na pewno wiele się już robi. Istnieją już takie organizacje rządowe jak NSPCC, która prowadzi swoją darmową gorącą linię Child Protection Helpline (0808 800 5000), lub darmowy i anonimowy Childline (0800 1111). Godny polecenia jest każdy lokalny oddział Social Services, gdzie 24 godziny na dobę specjalnie dobrani i przeszkoleni doradcy są w stanie doradzić co robić dalej w przypadku naszych podejrzeń aktu przemocy względem dziecka. Czy to naszego czy całkiem obcego. Zwłaszcza te obce dzieci często potrzebują naszej interwencji. Strach przed obcymi
News z innego
ilu ludzi, tyle opcji Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #4 Ocena: 0 2008-11-23 19:16:36 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Polak Polakowi wilkiem
"Przyjechałem z kolegą do Anglii. Na dworcu autobusowym poprosiłem żeby popilnował mojej torby. Jak wróciłem nie było ani torby ani kolegi. W torbie miałem wszystko."
Ten przypadek nie jest odosobniony. Takich historii jest więcej. Wydarzają się wokół nas niemal codziennie. Polacy skarżą się że ich koledzy, nawet najbliżsi przyjaciele oszukują, kradną, wykorzystują. To właśnie nasi rodacy okazują się bardziej niebezpieczni niż obcy. Dlaczego tak jest, dlaczego Polak na emigracji nie jest dla Polaka bratem. Czy prawdziwym okazuje się być powiedzenie Polak Polakowi wilkiem?
Polak łatwy łup
"Mieszkam tu już parę ładnych lat. Nauczyłem się że Polakom nie można ufać. Nikomu, bo jeśli Polak widzi że jego sąsiad ma dom i samochód to pierwsze co pomyśli to nie to, że chce mieć taki sam, tylko jak mu ten dom spalić, jak mu zniszczyć samochód?"
Polacy dostrzegają wśród rodaków taką właśnie postawę. Przyjeżdżając na Wyspy tak naprawdę nikt z nas nie wie, co go tu spotka. Wszystko jest nieznane i nowe. Jedyne co jest pewne to fakt, że spotkamy na Wyspach innych Polaków. To bardzo dużo, bo ten właśnie fakt zapewnia nam poczucie bezpieczeństwa. To drugi Polak będzie dla nas pierwszą deską ratunku, to on opowie nam o tym gdzie szukać pracy, gdzie najtaniej robić zakupy . To od niego możemy "wyciągnąć" jak najwięcej informacji. A jeśli jest naiwny to powie gdzie trzyma dokumenty, gdzie schował kartę bankomatową, ile pieniędzy planuje wysłać rodzinie do Polski. To wszystko bardzo przydaje się na początek, gdy trudno o pracę, gdy nie zna się miejsca, nie jest się jeszcze zorientowanym w nowych warunkach. Naiwny kolega staje się wtedy łatwym łupem. Pojawia się myśl, pokusa: "a może by tak spróbować, ten pierwszy i ostatni raz?nikt się nie dowie?potem znajdę pracę i wszystko będzie ok?"
"Mieszkam z nimi od roku, ja, mój chłopak i jego znajomi. Pracowałam z nim w jednej fabryce. Wszedł do mojego pokoju i pod moją nieobecność ukradł kartę bankomatową i pin. Wyczyścił mi konto! 1500 funtów! Całe moje oszczędności które miałam wysłać siostrze do Polski. Za te pieniądze miała spłacić zadłużone mieszkanie. Teraz nie mam nic. Nie pojadę do Polski na święta" opowiada z żalem Ewa
Nie ufaj nikomu
Wykorzystani Polacy przestrzegają aby nie ufać nikomu. Aby nie opowiadać o swoim życiu w UK, o tym gdzie się pracuje, co się robi i jak nam się powodzi. Twierdzą, że nigdy nie wiadomo tak naprawdę z kim się rozmawia. Osoba może udawać przyjaciela, doskonale wiedząc jaki ma w tym cel. Polacy przyznają, że chodzi nie tylko o zwyczajne życie osobiste, ale także o robienie interesów z Polakami.
"Nie mam zamiaru już współpracować z Polakami. Rozkręcałem swój biznes i niemal każdy z potencjalnych współpracowników chciał mnie wykorzystać. Wiedząc, ze dopiero startuję na rynku próbował wyciągnąć ode mnie różne informacje, tak by zarobić na mnie jak najwięcej."
Każdy z nas wie, że powiedzenie "Polak potrafi' sprawdza się w każdym miejscu i w każdych warunkach. Bywa, że jest to naszą zaletą, bo niejednokrotnie udaje nam się znaleźć rozwiązanie problemu gdy inni go nie widzą. Dość często niestety wykorzystujemy nasz spryt i błyskotliwość, by zaszkodzić innym. Przyczynia się to do utrwalenia się negatywnego stereotypu odnośnie Polaków. Inne narodowości zaczynają postrzegać nas negatywnie, mimo iż mamy dużo do zaoferowania. Narasta to do poważnych problemów, wiąże się to z pojawianiem się oznak dyskryminacji ze strony innych narodowości kierowanej w Polaków, pojawiają się przypadki agresji, pobicia, napadów, są ofiary śmiertelne. Napotykając niemal tydzień w tydzień podobne nagłówki w gazetach " Kolejny Polak nie żyje" chciało by się powiedzieć "Wszyscy Polacy są winni ich tragedii". Najsmutniejsze jest to że dotyka to coraz częściej dzieci, które zostają zastraszane i prześladowane. przez swoich kolegów ze szkoły. Dzieci słyszą negatywne opinie na temat Polaków od rodziców i oddają takie zachowania w kierunku polskich kolegów.
Smutno, bo to rodak
To jak traktujemy drugiego człowieka jest tak naprawdę kwestią naszego sumienia. Na pewno ani ta ani inne publikacje nie zdziałają tu cudów i nie wpłyną na postępowanie Polaków. Nie jest to także celem tego tekstu. Słuchając wypowiedzi Polaków, których spotkała krzywda ze strony rodaka, zauważa się ból, rozczarowanie i smutek tych ludzi. Stracili oni wiarę w człowieka, w brata, stracili nadzieję na zwykłą ludzką solidarność, pomocną dłoń, bezinteresowność. Przede wszystkim stracili zaufanie do swoich rodaków. Tak naprawdę, mimo iż Anglik, Hindus czy Niemiec mógł równie dobrze postąpić z nami podobnie, to wielkie znaczenie ma tu fakt, iż był to właśnie Polak. Dlaczego? Dlatego, że nielojalność ze strony przyjaciela, brata, kolegi, kogoś z kim dzielimy cokolwiek nawet wspólny język i obyczaje najbardziej boli i dotyka. W tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego jak zachować czujność, nie chodzi tu o traktowanie każdego Polaka jako potencjalnego wroga lecz zauważenie że taki problem narasta i wzięcie jego pod uwagę nawiązując bliższe kontakty z Polakami.
News z innego
to prawda, nawet odrobiną skorupki trąca na MW, są grający nadętych i szarpanych
![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif ) ![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif ) ![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif ) Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #5 Ocena: 0 2008-11-24 07:23:36 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Kto ty jesteś - Anglik mały
Krystyna Bryant czuje się Brytyjką
Polscy emigranci coraz częściej decydują się na założenie rodziny i dalsze, wspólne życie właśnie na Wyspach. Gdy mają już stałą pracę i życiowego partnera, decydują się na dziecko. Oczywiście nadal będzie ono chowane w polskiej kulturze, uczone języka ojczystego. Przecież nie brakuje ani dzieci mu podobnych, ani też polskich szkół, które wpoją w nie odpowiednią tożsamość narodową.
Z pewnością założy rodzinę równie szczęśliwą i przekaże wieloletnie nauki kolejnemu pokoleniu. Ale czy naprawdę tak będzie? Czy to wystarczy, by wychować dziecko na Polaka, nie Anglika? Jak jest w rzeczywistości opowie Krystyna Bryant, 60-letnia córka polskich emigrantów, urodzona w Wielkiej Brytanii.
Krystyno, dlaczego Twoi rodzice wyjechali do Wielkiej Brytanii?
Wyemigrowali tuż po II wojnie światowej, w 1946 roku. Wiadomym wówczas już było, że Polska pozostanie w sferze wpływów radzieckich. Moi rodzice nie chcieli żyć w zniewolonym kraju, postanowili, więc udać się na emigrację i tam też ułożyć sobie życie.
Urodziłaś się na Wyspach, tu też chodziłaś do szkół. Kto uczył Cię języka polskiego?
W domu rodzice mówili wyłącznie w języku ojczystym, gdyż nie umieli angielskiego. Gdy pierwszy raz poszłam do szkoły, nie rozumiałam innych dzieci, ponieważ znałam wyłącznie polski. Następnie, przez kilka lat chodziłam do szkoły z internatem prowadzonej przez zakonnice z Rzeczypospolitej, gdzie uczyłam się obu języków.
Wyszłaś za mąż za Anglika. Czy rozważałaś kiedykolwiek poślubienie Polaka?
Nie, raczej nie. Nigdy nie myślałam tymi kategoriami. Oczywiście jakbym spotkała Polaka i się w nim zakochała, wyszłabym za niego. Ale poznałam Anglika i to on był moim mężem. Moja mama bardzo chciała, żebym poślubiła Polaka. Ja byłam wówczas zbuntowana, przeciwstawiłam się jej woli. Nie chciałam dalej na siłę utrzymywać obcych dla mnie tradycji. To nie miało sensu. Nawet nie czułam się Polką.
Masz dzieci. Czy potrafią one również mówić po polsku?
Nie, nie znają polskiego w ogóle.
Dlaczego?
Moja mama chciała za wszelką cenę zachować tożsamość narodową. Dlatego też byłam wychowywana w duchu polskości. Kiedy dorosłam, rodzice pragnęli, abym również kolejne pokolenie wychowywała w polskiej kulturze. Może i nie zrobiłam im tego na złość, ale nie sądzę, aby dalsze kultywowanie tych tradycji miało jakikolwiek sens. Tak robią Hindusi, czy Arabowie, którzy tu przyjadą i nie widzę celowości tych działań. I jest to główny powód tego, że wychowałam własne dzieci na Anglików.
Czyli zupełnie odcięłaś się od Polski?
Nie, nadal zachowujemy niektóre tradycje, jak choćby polską Wigilię u mojej mamy. Co do reszty, miałam inne zdanie niż rodzice i nie chciałam uczyć dzieci polskiego. Mieszkamy w Wielkiej Brytanii, więc, po co miałam to robić? Teraz trochę tego żałuję, ponieważ wiele osób znad Wisły mieszka w okolicy. Obecnie znajomość dodatkowego języka byłaby dla nich dużym plusem, ale wówczas o tym nie myślałam.
Nigdy nie byłaś w Polsce, nigdy też nie widziałaś na własne oczy kultury i społeczeństwa, z którego się wywodzisz. Jak to się stało? Nie chciałaś tam jechać, czy nie miałaś takiej możliwości?
I jedno i drugie. Miałam okazję jechać do Polski do rodziny taty, ale byłam wówczas młodą matką i szkoda było pieniędzy na taki wyjazd. Nigdy nie pragnęłam wyjechać do Polski, nie czułam takiej potrzeby. Teraz myślę, że chciałabym zobaczyć ten kraj, poznać jego kulturę, zabytki, ale jest to zwykła
Ponieważ całe życie przebywałaś na Wyspach, czujesz się bardziej Brytyjką, czy Polką?
Oczywiście, że Brytyjką!
Czy chciałabyś kiedyś wrócić do Polski i zamieszkać tam na stałe? Czy rozważałaś kiedykolwiek taką możliwość?
Tak, myślałam o tym. Na pewno będąc na emeryturze znacznie godniej żyłabym tam niż tu. Sprzedając dom w Anglii i przenosząc się do Polski, czy Hiszpanii, mogłabym po prostu pozwolić sobie na więcej. W dodatku w przypadku tego pierwszego miałabym dodatkowy plus – znam już przecież język.
Czy uważasz, że imigracja do Wielkiej Brytanii jest dobra?
Osobiście sądzę, że wielu Anglików nie chce, żeby obcych przybywało w takim tempie. Z jednej strony mój kraj ponosi duże koszta płacąc obcokrajowcom studiującym tutaj. My, Brytyjczycy, płacimy podatki nie po to, żeby dostawali je ludzie z Polski, czy Afryki. Z drugiej strony, dobrze, że pomagamy biedniejszym… Natomiast w takich sprawach powinni się już wypowiadać rodowici Brytyjczycy.
Patrząc z perspektywy czasu, myślisz, że Twoi rodzice dobrze zrobili, że tu przyjechali?
Wielokrotnie rozmawiałam z rodzicami o ewentualnym powrocie do Polski. I oni nigdy nie chcieli znów przeprowadzić się w rodzinne strony. Dlaczego tak było, nie wiem. Podejrzewam, że ciężko byłoby im wrócić, kiedy moja mama wyjechała z kraju mając około 16-18 lat.
Rozmawiał Paweł Rogaliński
Decydując się na dziecko za granicą, musimy mieć świadomość, że wychowanie go na Polaka jest o wiele trudniejsze niż w kraju. Bez znaczenia, czy wyemigrujemy do Anglii, Szkocji, Niemiec czy Francji, kultura Zachodu jest bardziej atrakcyjna dla dziecka niż ta ojczysta. Dlatego trzeba nie lada wysiłku, by przekonać pociechę, że nie należy się wstydzić swojej narodowości. Wręcz przeciwnie - ze swojego pochodzenia można być dumnym. W takim duchu chowanych jest wiele polskich dzieci w Stanach Zjednoczonych, które od najmłodszych lat uczą się kultywowania ojczystej tradycji. Z pokolenia na pokolenie przekazywany jest tam patriotyzm i duma narodowa, których "brytyjscy" Polacy muszą się jeszcze nauczyć. Bez nich nasza emigracja bezpowrotnie zaginie, stapiając się z miejscowymi. Jak mawiał Wiktor Hugo, to "duma jest cnotą narodów", bo dzięki niej zachowują one swój charakter.
News z sieci
Tak zwłaszcza Hindusi i Islamiści, odcinają się od swoich korzeni narodowych i wklejają się w kulturę Brytyjską, co widać na każdym kroku.Wcale się nie dziwię że Polonia w UK nie odreagowuje na pomówienia o Polakach którzy w okresie ostatniej wojny współpracowali czynnie z okupantem i pomagali w zagładzie innych kultur i budując, obozy zagłady a po okresie II wojny sami zabijali pozostałych przy życiu Żydów itc.
Ciekawe jaki to Anglik z nią żył może bardziej Tęczak jak Biały. O zgrozo Polka o tożsamości Islamskiej
:-Y [ Ostatnio edytowany przez: Korba102 24-11-2008 07:31 ] Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
|
Korba102 |
Post #6 Ocena: 0 2008-11-25 17:18:57 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Oblane kwasem za chodzenie do szkoły
Afgańska policja zatrzymała 10 afgańskich bojowników talibskich podejrzanych o ataki na uczennice i nauczycielki afgańskiej szkoły dla dziewcząt w prowincji Kandahar. Oblewano je kwasem w ramach protestu przeciwko kształceniu sie kobiet.
Jak donosi serwis tvn24, gubernator prowincji Kandahar Rahmatullah Raufi oświadczył, iż większość zatrzymanych przyznała się do przeprowadzania tych ataków.
Atakujący byli opłacani przez talibskich przywódców za atakowanie uczennic. Za każdą ‘udaną’ akcję mieli otrzymywać dwa tysiące dolarów.
Podobne ataki zdarzają się w prowincji Kandahar coraz częściej. Tylko jednego dnia, 12 listopada, w mieście kwasem zostało oblanych 15 dziewcząt, kilka z nich doznało poważnych ran, blizny pozostaną im do końca życia.
Ataki na uczące się kobiety oraz pracownice szkół lub organizacji pomagających afgańskim kobietom są wyrazem protestu islamskich radykałów przeciwko edukacji kobiet w tym kraju.
To news z sieci
Tego to już nawet nie chcę komentować. Nasze panie i tak to nieprzekorna do tego, że ludzie o wyznaniu islamskim, nienależną do wiarygodnych, jako partner do życia a w stosunku do edukacji, to wiadomo, im mniej się wie, tym luźniej się steruje. PRYMITYWY
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #7 Ocena: 0 2008-11-25 17:58:04 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Koniec z kredytami dla Polaków
Krach finansowy odbija się na kredytach wysokiego ryzyka (Non-standard). Większość imigrantów, którzy są na Wyspach dopiero kilka lat mają problem z uzyskaniem kredytu. Jakie opcje nam pozostały, co zrobić podczas największej recesji finansowej w historii?
Gospodarka UK pogrąża się obecnie w recesji. Bezrobocie w Wielkiej Brytanii wzrasta w zastraszającym tempie, prawie codziennie słyszy się o zwolnieniach tysięcy pracowników. Firmy tną koszty, a nierzadko też ogłaszają upadłość. Wzrastają koszty naszego życia. Firmy budowlane mniej budują, a agencje sprzedają coraz mniej nieruchomości.
Problem na rynku kredytowym
Krach finansowy odbija się szczególnie na rynku kredytowym. Coraz mniej ludzi może pozwolić sobie na zaciągnięcie kredytu. Ci którzy pozwolili sobie na kredyt, często mają problem z jego spłatą. Debet na karcie kredytowej staje się coraz droższy.
Znaczna część przebywających w Anglii Polaków chcących uzyskać kredyt jest klientami zwiększonego ryzyka typu Non-standard lub Sub-prime. Większość naszych rodaków nie ma również dobrej historii kredytowej (credit score) lub profilu płatności, który nabywa się podczas spłaty kredytu konsumenckiego. Dwa czynniki, takie jak krótki okres pobytu i brak historii kredytowej są najczęstszym powodem odmowy przydzielenia kredytu naszym rodakom przez banki.
Kredyty samochodowe (Car Finance)
Kredyty samochodowe były zawsze produktami standardowych kredytów osobistych i można je było uzyskać znacznie łatwiej. O ich atrakcyjności decydowała znacznie mniejsza stopa procentowa w porównaniu do innych kredytów.
Krach finansowy sprawił, że kredyty samochodowe niemalże przestały istnieć.
Jedne z największych firm, takie jak Welcome i The Funding Corporation wycofały się z rynku kredytów samochodowych. Pozostałe firmy, które wciąż świadczą swoje usługi takie jak Blackhorse zaostrzyły swoje kryteria i oferują obecnie kredyty typu Prime (z wysokimi wymogami).
Dostępną dla nas opcją zakupu samochodu pozostaje więc karta kredytowa lub oferta “Samochód w 15 minut” firmy Kredytsamochodowy.co.uk. Firma Gwarantowane Kredyty Samochodowe wprowadziła ofertę na podstawie której klienci uzyskują limit kredytowy do £12000, jednak tylko na zakup w swoich własnych sieciach salonów.
W praktyce wygląda to następująco: klient jedzie do wyznaczonego salonu samochodowego i kupuje tam dowolnie wybrany samochód. Po dokonaniu wyboru upragnionego modelu klient może podpisać umowę kredytową i wyjechać swoim nowo kupionym samochodem w ciągu 15 minut.
Warto tu dodać, że wszystkie samochody dostępne w tej ofercie objęte są roczną gwarancją. Jedynymi wymogami do otrzymania takiego kredytu jest aktualne prawo jazdy, udokumentowana praca (powyżej 30 godzin w tygodniu), ukończone 21 lat, stały adres zamieszkania (potwierdzony rachunkiem) oraz numer National Insurance.
Niestety również Kredyty Samochodowe mogą wkrótce wycofać swoją ofertę. Załamanie na giełdzie i starty firm finansowych powodują, że oferta firmy ważna jest tylko do końca roku. Jeśli więc chcesz jeszcze w tym roku kupić samochód nie zwlekaj, wejdź na stronę Kredytsamochodowy.co.uk i złóż wniosek.
Kredyty gotówkowe (Unsecured loans)
Kredyty gotówkowe otrzymuje się w oparciu o wiarygodność kredytową kredytobiorcy. Zazwyczaj trudniej je otrzymać niż pożyczki zabezpieczone. W obecnej sytuacji kryzysowej w Wielkiej Brytanii banki podwyższają oprocentowanie takich kredytów, zaostrzają swoje wymogi np Black Horse lub wycofują swoje produkty z rynku jak Halifax, który jako jedyny oferował kredyt Sub-Prime. Dodać tu należy, iż wszystkie kredyty niezabezpieczone wymagają 3 letniego okresu zamieszkania i 3 letniego okresu pracy w UK, potwierdzonego numerem National Insurance.
Kredyty hipoteczne (Mortgage)
Kredyt hipoteczny to najczęściej długoterminowy kredyt bankowy, którego zabezpieczeniem jest hipoteka. Otrzymanie takiego kredytu to załatwianie wielu formalności, a następnie długoletnia spłata. Główną zmianą w obecnej sytuacji finansowej jest wprowadzenie większego depozytu, podwyższenie oprocentowania kredytów, a także zmniejszenie limitu maksymalnej wielkości pożyczki w stosunku do wartości domu. Dobrą wiadomością jest to, że ceny nieruchomości potaniały, jednak czy będziemy mogli je kupić zależy to już od naszych indywidualnych możliwości finansowych.
Jest też oczywiście kilka pozytywnych aspektów kryzysu kredytowego. Obecnie wydajemy nasze pieniądze rozważniej i jesteśmy oszczędniejsi. Chętniej zostajemy w domu, aby spędzić czas z najbliższymi. Większość z nas zaczęła się interesować i lepiej poznawać system bankowy. To również dobry czas, żeby zainwestować w siebie, dokształcać się i podnosić swoje kwalifikacje. Dzięki temu możemy bowiem odmienić siebie i swój biznes, być bardziej kreatywni. Wydaje się, że również nadchodzące święta są w tym roku mniej skomercjalizowane, a dzięki temu będą bardziej tradycyjne.
Gwarantowane Kredyty Samochodowe
Unit 33 E-Business Centre
Consett, County Durham, UK
Email: l@gcf.com">pl@gcf.com
Tel: 0845 8620842
www.Kredytsamochodowy.co.uk
News z sieci  Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #8 Ocena: 0 2008-11-26 06:50:58 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Polacy w czołówce najmniej pijących w UE
"Dziennik": z najnowszego raportu Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie wynika, że opowieści o polskim pijaństwie to czystej wody mit.
Polacy zajmują czwarte miejsce w Unii Europejskiej pod względem rocznej ilości spożywanego alkoholu, tyle że... od końca. Mało tego - zamiast wódki piją więcej piwa, a nawet wina.
Rocznie przeciętny Polak wypija w przeliczeniu 6,7 litra czystego spirytusu. To zaledwie trzy czwarte tego, ile wypija Europejczyk (9,1 l), i o połowę mniej od europejskich rekordzistów w piciu, mieszkańców niewielkiego Luksemburga (14,6 l). Mniej niż w Polsce pije się tylko w Szwecji, na Malcie i w Bułgarii. Jeszcze na początku lat 90. na statystycznego Polaka przypadało blisko 9 litrów czystego alkoholu rocznie i wówczas istotnie byliśmy w czołówce. Innym korzystnym zjawiskiem jest spadek liczby pijących. Badania PZH pokazują, że tylko 14 proc. dorosłych Polaków pije częściej niż raz w tygodniu. W Unii odsetek ten wynosi średnio 44 proc.
News z sieci
Tak lecz w oczach Anglików, my zawsze będziemy tymi, co rodzą się z nałogiem alkoholowym i głodem narkotycznym.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #9 Ocena: 0 2008-11-26 07:05:51 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Nie napisałbyś tekstu o Guns N'Roses? – zapytała mnie kilka dni temu redakcja. Po co wracają, kto ich w ogóle potrzebuje i skąd ten cały szum wokół nowej płyty? Jasne, że bym napisał – odpowiedziałem. I to z przyjemnością. Wracają nie mam pojęcia po co, nikt ich nie potrzebuje, a cały ten medialny szum to wyłącznie efekt zmasowanej kampanii reklamowej. Taki tekst pójdzie mi jak z płatka.
Jak powszechnie wiadomo – wiedzę tę posiedli zwłaszcza najaktywniejsi forumowicze – nic tak dobrze nie robi dziennikarzom jak możliwość wyżycia się na artyście i rozładowania tym samym własnych mniej lub bardziej uświadamianych frustracji. Trafił mi się łatwy kąsek, pomyślałem. Axl Rose od tylu lat wystawia się na strzał, że wykpić go można na tyle sprytnie i przy tak dużym społecznym poparciu, że nikt z czytelników nie połapie się, jak wiele życiowych niepowodzeń dzięki takim kpinom sobie zrekompensuję, a i parę gorszy wpadnie, co w perspektywie nadchodzących świąt nie jest bez znaczenia. W końcu Guns N'Roses to relikt minionej epoki.
Tego się dzisiaj nie słucha, takie granie od dawna jest passé. Z czym nam się kojarzą Gunsi? Z clipem do "Welcome To The Jungle" i natapirowaną fryzurą Axla? Z teledyskiem do "November Rain", w którym Slash gra solówkę na pustyni? Z jego czarnym cylindrem, burzą kręconych włosów i nieodłącznym petem w ustach? Z coverem "Knockin' On Heavens Door" Dylana, skutecznie zamordowanym przez radio i ogniskowych gitarzystów? Nikt, kto ceni sobie swoją pozycję w dobrym towarzystwie, nie przyzna się, że taka muzyczna wiocha mogła mu się kiedykolwiek podobać. Dziś dobrze jest twierdzić, że dzieciństwo spędziło się wśród płyt The Smiths, Joy Division i Jane’s Addiction. Poza tym niemal wszystkie powroty dawnych gwiazd to jedno wielkie nieporozumienie, a o ich motywację nie powinniśmy pytać artystów, ale współpracujących z zespołami księgowych. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Sprawdzony szyld, szumnie reklamowana trasa, bilety wykupione na pniu przez sentymentalnych i lekko podstarzałych fanów, seria rozczarowujących koncertów, potem kilka dokumentujących je wydawnictw, bo na studyjne nagrania nikt przecież nie ma ani ochoty, ani odwagi, i po robocie. Parę milionów wpada do kiesy, więc te dwa-trzy lata jakoś się jeszcze pociągnie. Niektórzy jednak wracają w oryginalnym składzie – jak The Police choćby – inni nie. A kapela, która firmuje "Chinese Democracy", czy to aby prawdziwe Guns N'Roses?
Oczywiście, że nie i wszyscy doskonale to wiedzą. Z najsłynniejszego składu pozostał wyłącznie wokalista, który ma prawa do nazwy. Uzyskane, zdaje się, szantażem i podstępem. Reszta muzyków opuściła go już dawno i to bynajmniej nie dlatego, że chcieli sobie pograć na boku. Axl Rose, oględnie mówiąc, nigdy nie był najłatwiejszy we współpracy. Choć ponoć miał zdecydowanie mniej entuzjastyczny stosunek do gorzały i dragów niż jego koledzy z zespołu, neutralizował tę cnotę kłótliwością, częstymi atakami agresji i niespotykaną nawet w tej branży pogardą wobec własnej publiczności. Za kontynuatorów muzycznej estetyki grupy wypada więc uznać Velvet Revolver. Guns N'Roses – zespół Axla-uzurpatora – znany był do niedawna wyłącznie z przekładania daty wydania nowej płyty. W ciągu kilkunastu lat thriller zamienił się w komedię.
"Chinese Democracy", następcę "The Spaghetti Incident?", zapowiadano już na rok 1994. Od tamtego terminu upłynęło 14 lat, przez zespół przewinęły się tabuny mniej lub bardziej znanych muzyków, przez liczne studia nagraniowe przynajmniej kilku niezłych producentów, a wytwórnia straciła na tym interesie kilkanaście milionów dolarów. Jak tu teraz odzyskać taką furę pieniędzy? Nie ma rady, trzeba zacząć zmasowany atak na media. "The most anticipated album of all times" – perswaduje nam spot w MTV2. Jasne… Jeśli ktoś faktycznie na ten album czekał, to chyba najbardziej ludzie z Geffen.
Tak mniej więcej myślałem do momentu, gdy nie wrzuciłem do odtwarzacza "Apetite For Destruction". Cóż, ze skruchą przyznaję, że dawno nie słuchałem tych kawałków. Ale już po paru taktach "Welcome To The Jungle" uświadomiłem sobie, że ta płyta nie zestarzała się ani odrobinę. I że Guns N'Roses to była naprawdę porządna kapela.
Na tym albumie nie ma słabych momentów. Emanuje z niego prawdziwa energia. W 1987 roku taka dawka mocnego, amerykańskiego grania miała iście ożywczą moc. Światową scenę rockową zdominowały wtedy pudel-metalowe kapele, które celowały w repertuarze ściśle komercyjnym, mocne gitarowe riffy rozmiękczając wielogłosowymi, gładkimi partiami wokalnymi, w tekstach zaś dając liczne dowody na afektowany stosunek do płci pięknej. Na ich tle Gunsi wyglądali jak obrońcy zapomnianych, rockowych ideałów. A że na początku nosili kompromitujące fryzury? Popatrzcie jak jeszcze dobrych parę lat później wyglądali chłopaki z Alice In Chains.
Wiocha? A co to takiego?
Żadna definicja nie pozwala z matematyczną precyzją odróżnić kiczu od arcydzieła. Jeśli przyjmiemy, że kontrowersyjny image zespołu jest efektem nie tylko gustu artystów, ale i czasów, w których przypadło im grać i komponować, musimy dojść do wniosku, że kiczem była sama muzyka. No i co? Riffy z „Nightrain” mają nas żenować, a bezpłciowe plumkanie The Smiths ma nas bezkrytycznie zachwycać? Jedne akordy są "wsiowe", inne nie? Po czym to rozpoznać? Może odrobinę liczą się jednak emocje? Te, którymi buzują muzycy i te, które udzielają się nam, słuchaczom? Jedni z nas to kupują, inni nie, to prawda, ale żeby od razu odsądzać od czci, wiary i dobrego smaku? A teksty? Utwór "You're Crazy" może nie epatuje słuchacza zbyt skomplikowanymi metaforami, ale – na miłość boską – to jest rock and roll. A nie, za przeproszeniem, "gitarowy indie-rock" dla neurotycznych intelektualistów z ostatnich klas liceów. I że powroty z reguły się nie udają?
A nuż ten powrót się uda?
Dajmy artyście szansę. Zgoda, wykopał swoich kolegów. Co prawda poodchodzli niby sami, ale wiadomo, jak to było. Albo raczej – wcale nie wiadomo. Bo komu mamy wierzyć i niby dlaczego Slashowi czy Duffowi? Oni – anioły, Axl – wcielony diabeł? A kto regularnie odwiedzał kliniki odwykowe? A kto urządzał demolki? A kto na wokal do Velvet Revolver zaangażował Scotta Weilanda, człowieka uzależnionego dosłownie od wszystkiego? Mało im było wyczynów pana Rose'a? A może jednak za nim tęsknili? I niby dlaczego to my mamy decydować o tym, kiedy artysta ma zejść ze sceny "niepokonanym", a nie on sam? Pieniądze? Naprawdę wierzycie, że Axl Rose nie ma z czego żyć? Do tych nagrań przygotowywał się koszmarnie długo, tu też zgoda, miało to swój odcień ewidentnie komiczny, ale producentom Dr Peppera już zrzedła mina. Teraz pora na was, bo "Chinese Democracy" to dobra płyta!
Wiem, i tak napiszecie, że Guns N'Roses skończyło się na "Kill'em All", ale uderzcie się w piersi. Naprawdę nie posłuchaliście ani jednego kawałka z tego albumu? Nawet jeśli nigdy nie myśleliście o tym, by go legalnie nabyć, nie ściągnęliście go sobie z sieci? Tak na próbę chociaż? Nie chcieliście sprawdzić, czy Guns N’Roses – prawdziwe Guns N'Roses czy nie, pies drapał – odcina kupony od dawnej sławy, czy stawia na coś zupełnie nowego? Nie? Pozwólcie, że pozostanę sceptyczny. I że serdecznie wam tę płytę polecę, a zwłaszcza tym, którym wydaje się, że do sympatii dla Axla Rose’a wstyd się dziś przyznawać. Zdziwicie się, gwarantuję. A poza tym – i to jest w tym wszystkim najważniejsze – Axl to archetyp, archetyp prawdziwej gwiazdy rocka z wszystkimi możliwymi przypadłościami. Takiej, która ma niepodważalny talent i autentyczne osiągnięcia. Takiej, która potrafi równie często błysnąć ciekawym bon-motem, jak i sprowokować, obrazić, kogo trzeba i kogo nie wypada, oraz takiej, która nie podlizuje się swoim fanom i potrafi perfidnie zagrać im na nosie. Axl Rose to przecież gość, który swoim CV mógłby obdzielić tuziny młodych kapelek, jeszcze niedawno usiłujących robić „nową gitarową rewolucję”, a dziś poświęcających czas i pieniądze na armie fryzjerów i stylistów, co by dobrze wypaść w telewizji. Pete Doherty przy nim to zblazowany maminsynek. Axl to gwiazda pełną gębą, w najlepszym, starym stylu. Kto poza nim nam pozostał? Lemmy z Motörhead? Ktoś jeszcze? Nie widzę.
Szum wokół nowej płyty Guns N’Roses jest więc ze wszech miar uzasadniony i wcale nie wiąże się wyłącznie ze zmasowaną reklamą. Legendarny zespół wraca, bo chce wrócić, Axla zbójeckie prawo, a czekają nań – i potrzebują go – miliony starych i nowych fanów. W tym ja, rzecz jasna. Niczego sobie tym tekstem niestety nie zrekompensowałem, mam więc nadzieję, że honorarium złagodzi mój dyskomfort. Wy możecie wyżyć się do woli, choć niestety nikt wam za to nie zapłaci. Kto pierwszy napisze, że Axl miał nigdy nie zagrać dla Żydów i Polaków? I kto pierwszy z pasją będzie to dementował?
News z innego
Właśnie za tą wypowiedz nie darzę szacunkiem tej grupy, może oni są pod wpływem Brytyjskich brukowców?
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|
Korba102 |
Post #10 Ocena: 0 2008-11-26 07:30:02 (16 lat temu) |
 Posty: 1331
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Katowizja
TVP zwiększa czas programów katolickich
Kierownictwo TVP pada na kolana przed zwierzchnością kościelną. Zgadza się nawet, by to Sekretariat Konferencji Episkopatu Polski kształtował jesienną ramówkę TVP.
Pod wpływem hierarchów zdecydowano, że już nie 20, ale aż 60 minut będą trwać tygodniowe programy katolickie w regionalnych oddziałach telewizji publicznej. Jak ujawnił tygodnik "Newsweek'', takie polecenie na piśmie wydał dyrektorom regionalnych ośrodków TVP jej wiceprezes Sławomir Siwek. Treść programów zalecił uzgadniać z miejscowym biskupem! Ustalono to w umowie, jaką kierownictwo TVP zawarło z Sekretariatem Konferencji Episkopatu Polski.
To kolejny skandaliczny przykład uprzywilejowanego traktowania Kościoła katolickiego przez instytucję publiczną. Programy TVP są wręcz przesycone audycjami katolickimi zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci, nadawanymi przy tym w porze najlepszej oglądalności. Także w wielu programach, które powstają niebezpośrednio pod szyldem redakcji katolickiej, upowszechniane są treści i poglądy o charakterze religijnym.
Trzykrotne wydłużenie czasu antenowego dla programów katolickich oznacza konieczność znacznego zwiększenia przeznaczanych na to środków finansowych, sprzętu oraz liczby realizujących je dziennikarzy. Tymczasem oglądalność religijnych audycji jest słaba i nie przyciągają one reklamodawców. Taki dodatkowy wydatek jest tym bardziej nieuzasadniony, że istnieje katolicka telewizja Trwam, która zaspokaja oczekiwania widzów o takich potrzebach. Religijny charakter ma też powszechnie dostępna telewizja Puls. Ponadto z kwietniowego sprawozdania telewizji publicznej wynika, że programy religijne zajmują dwukrotnie więcej czasu antenowego niż spektakle Teatru Telewizji i koncerty muzyki poważnej.
Decyzja wiceprezesa Siwka jest skandalicznym nadużyciem zawartych kiedyś przez państwo porozumień z Kościołem, w tym ustawy o stosunkach między państwem a Kościołem, a także konkordatu. Siwek powołuje się nawet na Porozumienia Sierpniowe z 1980 r. i postanowienia Okrągłego Stołu. Jest to śmieszne, ponieważ porozumienia te nie precyzują ilości czasu antenowego dla audycji kościelnych, jak również nie zakładają jego systematycznego zwiększania. Ponadto formacja polityczna, która postawiła wiceprezesa Siwka na jego obecnym stanowisku, czyli PiS, kwestionuje ustalenia Okrągłego Stołu, zatem nie bardzo wypada mu powoływać się na nie.
Ostentacyjne faworyzowanie jednej instytucji, Kościoła katolickiego, przez publiczną telewizję jest wyjątkowo skandaliczne, zwłaszcza wobec całkowitej w niej nieobecności treści innych wyznań religijnych, a także innych nurtów światopoglądowych występujących w życiu publicznym, w tym także np. ateistów. Jeśli kierownictwo telewizji publicznej zmusza niekatolików i niewierzących do współfinansowania - poprzez abonament - treści katolickich, niech także Kościół katolicki i katoliccy odbiorcy programów religijnych współfinansują obecność przedstawicieli innych wyznań i ateistów na antenie.
* * *
KATARZYNA PIEKARSKA, wiceprzewodnicząca SLD:
Niech ktoś w końcu powie "nie''
To jest niedopuszczalne, zwłaszcza że istnieją rozbudowane media katolickie i nadawanie takich programów w telewizji publicznej jest nieporozumieniem. To przejaw pazerności Kościoła katolickiego. Są przecież w Polsce inne także wyznania i ludzie o innych światopoglądach. Przykro, że środki na to idą z naszego abonamentu w sytuacji, gdy skąpi się środków na Teatr Telewizji. Mam nadzieję, w końcu ktoś powie "nie''. I to jest też przesłanka do tego, aby odwołać obecne władze TVP.
prof. WIESŁAW GODZIC, medioznawca:
Narzucanie z góry
To absurdalne. Byłem szereg lat w radach programowych mediów i nigdy nie zdarzyło się, by za jakichkolwiek rządów odgórnym dekretem zwiększono ilość czasu dla jakiegoś programu. Zadziwiające jest, że w ogóle góra narzuca ośrodkom regionalnym tego rodzaju decyzje. Jeśli społeczności lokalnej potrzebny jest taki program, to powinien powstać, ale nie tędy droga. Wszelkie próby przydzielania, nakazywania obrócą się przeciwko tym programom. To dziwaczny pomysł i zastanawiam się, kto za tym stoi.
MICHAŁ SYSKA, wiceprzewodniczący SdPl:
Dajcie czas ateistom
Religia katolicka i tak ma w mediach publicznych nieporównywalnie lepszą pozycję niż wyznawcy innych religii, a już w szczególności niewierzący. Zamiast zwiększać czas antenowy dla audycji katolickich telewizja publiczna powinna dać jakikolwiek dostęp środowiskom świeckim, w tym ateistom i agnostykom.
JAN BARAŃSKI, szef partii Racja Polskiej Lewicy:
Klerykalizacja mediów
To kolejny przykład ofensywy Kościoła w mediach publicznych, przejaw klerykalizacji życia medialnego. Tymczasem od dawna organizacje lewicy pozaparlamentarnej nie mają do nich dostępu, zresztą do komercyjnych także nie. Nas tam nie ma i można odnieść wrażenie, że polska scena społeczno-polityczna została zamknięta i ograniczona do czterech partii.
News z innego
Religia w mediach to jak islamista z granatem w kieszeni w tłumie. Dlaczego wszyscy muszą wierzyć w bzdurne teorie.
To jak życie w środowisku gejowskim, zawsze może się zdarzyć tak, że poczujesz palca w odbycie a jednocześnie, będzie Ciebie ten ktoś, trzymał za ramiona dwoma rękami.
![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif ) Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
 
|

 
|
|