MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Strona 33.9 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 32.9 | 33.9 | 34.9 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

Str 33.9 z 91

temat zamknięty | nowy temat | Regulamin

Korba102

Post #1 Ocena: 0

2008-11-19 16:50:57 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Chcieli ubrać rodaków w szmaty z Wielkiej Brytanii
Przedsiębiorczy Polacy chcieli zbić majątek, przywożąc do ojczyzny z Wysp 40 ton zagranicznej odzieży. Okazało się, że to, co miało być wysokiej jakości ubraniami z drugiej ręki, według celników było... odpadami komunalnymi - pisze goniec.com.
Celnicy z Olszyny w województwie lubuskim ujawnili nielegalny transport odpadów. W dwóch samochodach ciężarowych zabezpieczyli prawie 40 ton pochodzących z Wielkiej Brytanii śmieci, w większości szmat.

Odpady sprowadzała do Polski firma z woj. kujawsko-pomorskiego. Według dokumentacji miały przewozić zdezynfekowaną odzież używaną. Sprawą zainteresowali się celnicy po obejrzeniu ładunku. Zwrócili się do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska (WIOŚ) w Zielonej Górze o ocenę.

- Otrzymaliśmy już opinię, z której wynika, że na ciężarówkach są odpady, a dokładnie śmieci komunalne. W tej sytuacji sprawa została przekazana policji z Żar, nielegalnym transportem zajmie się także WIOŚ - mówi rzeczniczka Izby Celnej w Rzepinie Beata Downar-Zapolska.

Polakom grozi wysoka grzywna. Mogą także zostać obarczeni kosztami utylizacji śmieci lub zobligowani do odesłania ich na Wyspy.
News z innego
Polak potrafi i z Polakiem też potrafią, robią jak chcą.
Ciekawy jestem ile dostali za śmieci?
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #2 Ocena: 0

2008-11-19 17:07:11 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Brytania przeciwnikiem Polski w negocjacjach pakietu klimatycznego
Stanowisko Wielkiej Brytanii jest jedną z głównych przeszkód, by w negocjacjach nad pakietem klimatyczno- energetycznym osiągnąć porozumienie przyjazne biedniejszym krajom UE - uważa szef UKiE Mikołaj Dowgielewicz, który w czwartek jedzie na konsultacje do Londynu.
"Jest postęp w negocjacjach. Wiele zależy od zachowania najbogatszych krajów: Wielkiej Brytanii, Holandii i krajów skandynawskich" - powiedział Dowgielewicz.

Negocjacje w sprawie pakietu, który ma doprowadzić do redukcji o 20 proc. do 2020 roku emisji CO2 nabrały tempa. Do szczytu przywódców państw i rządów 11-12 grudnia w Brukseli, na którym mają oni przyjąć porozumienie został niespełna miesiąc.

Dlatego - jak podkreślił Dowgielewicz - "kluczowe" będzie spotkanie w sprawie pakietu dziewięciu premierów Europy Środkowej i Wschodniej zorganizowane przez premiera Donalda Tuska, które odbędzie się tydzień wcześniej (6 grudnia) - w Gdańsku. Został na nie zaproszony prezydent kierującej pracami UE Francji Nicolas Sarkozy.

"Jestem bardzo zadowolony, że jadę do Polski. Zobaczycie, że osiągniemy tam znaczący postęp" - mówił w piątek dziennikarzom Sarkozy w Nicei.

W "miniszczycie" w Gdańsku wezmą udział premierzy Grupy Wyszehradzkiej, trzech krajów Bałtyckich oraz Rumunii i Bułgarii, czyli wciąż najbiedniejszych państw UE, które obawiają się zbyt wysokich kosztów walki ze zmianami klimatycznymi. Dla Polski - pakiet w wersji zaproponowanej przez Komisję Europejską mógłby doprowadzić nawet do 90-proc. wzrostu ceny elektryczności.

Ale argumentów Polski na razie nie rozumieją bogate kraje UE.

Wielka Brytania i Holandia - tłumaczy Dowgielewicz - nie chcą na przykład zgodzić się na zaproponowany przez Komisję Europejską tzw. mechanizm solidarności, by 10 proc. z dochodów ze sprzedaży pozwoleń na emisje CO2 w systemie aukcyjnym w starych krajach członkowskich przekazywane było do budżetów nowym i biednym krajom UE. Tym bardziej więc nie chcą słyszeć o żądaniach Polski, by mechanizm solidarności został zwiększony.

Co więcej, Londyn chce z zysków z systemu aukcyjnego finansować bardzo kosztowną technologię wychwytywania i składowania CO2 emitowanego przez elektrownie węglowe (CCS). Wielka Brytania jest - przypomina Dowgielewicz - żywo zainteresowana CCS na Morzu Północnym, a Polska nie ma takich możliwości.

"W efekcie Polska musiałaby oddać co roku Wielkiej Brytanii 2 mld euro!" - mówi Dowgielewicz. To kwota, którą Polska zapłaciłaby za 65 mln ton uprawnień do emisji CO2, gdyby kosztowały one tyle, ile szacuje KE (po 30 euro za tonę).

Wielka Brytania nie chce też zgodzić się na proponowany przez Polskę mechanizm ograniczający wahania cen za uprawnienia do emisji poprzez stworzenie tzw. korytarza cenowego. Tak by uniknąć niekontrolowanego wzrostu kosztów dla przemysłu, który przełoży się na wzrost cen płaconych przez konsumentów.

Czy Polska ma mieć wszędzie ustępstwa, i przymykane oko na zaśmiecanie środowiska.
Dlaczego tak ma być, dla mnie wszystkich równo należy traktować. 20 lat temu miała okazję wybudować Elektrownię jądrową i nie wybudowano, małe elektrownie wodne mogą być alternatywą lecz nie w Polsce gdyż w naszym kraju Zakłady Energetyczne narzucają takie ceny i winiety za energię odnawialną, że lepiej jest wszystko zdemontować i oddać na złom. Szkoda słów, wielu ludzi poszło z torbami, za takie przedsięwzięcia.

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 19-11-2008 17:09 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #3 Ocena: 0

2008-11-19 20:17:21 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Numer 2 w Al- Kaidzie Ajman az-Zawahiri ostrzegł prezydenta-elekta USA Baracka Obamę przed wysłaniem dodatkowych sił do Afganistanu. Amerykańskie ministerstwo bezpieczeństwa krajowego nie dostrzega w tym przesłaniu wzrostu zagrożenia dla USA.


Trwające ponad 10 minut nagranie Zawahiriego ukazało się w internecie. To pierwsza reakcja terrorystów na zwycięstwo wyborcze Obamy.

- To, co zapowiedzieliście - wycofanie amerykańskich żołnierzy z Iraku, żeby wysłać ich do Afganistanu, jest polityką obliczoną na porażkę - oświadczył zastępca Osamy bin Ladena. - Psy Afganistanu rozsmakowały się w ciałach waszych żołnierzy, więc przysyłajcie im kolejne tysiące - mówił Zawahiri.

Ostrzegł też Obamę, że w Afganistanie podzieli los prezydenta George'a W. Busha, a także "sił radzieckich i brytyjskich".

- Ameryka, przestępczy najeźdźca-krzyżowiec, jest taka sama jak zawsze, więc musimy nadal w nią uderzać - powiedział.

Zawahiri skrytykował też amerykańskiego prezydenta-elekta za odwrócenie się od islamskich korzeni i oskarżył o wykonywanie rozkazów białych. Jak powiedział, Obama jest "dokładnym przeciwieństwem godnych szacunku czarnych Amerykanów", jak Malcolm X, radykalny przywódca ruchu afroamerykańskiego w USA w latach 60.

Mówiąc po arabsku Zawahiri oskarżył Obamę, byłego sekretarza stanu Colina Powella i obecną szefową dyplomacji Condoleezzę Rice o to, że są niewolnikami - w angielskim tłumaczeniu użyto określenia "house negroes". W nagranie wkomponowano przemówienie Malcolma X, w którym wyjaśnia on, że czarni niewolnicy pracujący w domu białego pana byli bardziej służalczy od tych pracujących w polu. Malcolm X używał tego określenia do opisania przywódców czarnoskórych, którzy według niego nie przeciwstawiali się białym.

Rzeczniczka ministerstwa bezpieczeństwa krajowego USA Laura Keehner oświadczyła, że w przesłaniu Zawahiriego nie ma oznak zwiększonego zagrożenia dla Stanów Zjednoczonych.

Keehner, pytana, czy w przesłaniu jest coś, co skłoniłoby jej resort do modyfikacji oceny zagrożenia, odpowiedziała:

- Nie widziałam czegoś takiego. Twierdzimy, że nie ma wiarygodnych informacji sugerujących, jakoby nadciągało jakieś zagrożenie dla kraju.

Przedstawiciel amerykańskich służb walczących z terroryzmem uznał, że przesłanie Zawahiriego świadczy o tym, iż Al-Kaida jest odizolowana, ale że wciąż stanowi zagrożenie.

- To przesłanie, którego gorzki ton i treść nie są niespodzianką, zasługuje na uwagę przede wszystkim jako dodatkowa oznaka, że Al- Kaida jest oderwana od tak wielu spraw na świecie. Ale, choć jest ona coraz bardziej odizolowana, ta grupa wciąż może wyrządzać poważne szkody - powiedział, zastrzegając sobie anonimowość, przedstawiciel amerykańskich służb zwalczających terroryzm
News z innego
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #4 Ocena: 0

2008-11-19 20:57:01 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Lech Kaczyński bierze indywidualne lekcje języka angielskiego - informuje tvp.info. Podczas gali z okazji Święta Odzyskania Niepodległości można było usłyszeć pierwsze efekty.


Biuro prasowe Kancelarii Prezydenta potwierdziło informacje tvp.info. Nie zdradzono jednak żadnych szczegółów lekcji: jak długo trwa nauka, jak często odbywają się lekcje i kto je prowadzi.

Wiemy jednak, że widać już pierwsze efekty. Podczas gali w Teatrze Wielkim dziennikarz zadał Lechowi Kaczyńskiemu pytanie po angielsku. Prezydent podszedł i dopowiedział. Nie wiemy, co powiedział. Jednak po chwili do rozmowy włączyła się Maria Kaczyńska, która język angielski zna bardzo dobrze:
Także podczas październikowego szczytu Unii Europejskiego, Lech Kaczyński w kuluarowych rozmowach posługiwał się angielskim - podaje tvp.info. - Co prawda, nie była to wzorowa angielszczyzna, ale trzeba przyznać, że prezydent poruszał się tam bez tłumacza - relacjonuje jeden z polityków, który był na tym szczycie.

Wśród polityków krążą także pogłoski, że część niedawnej rozmowy telefonicznej Kaczyńskiego z prezydentem-elektem Barackiem Obamą odbyła się w języku angielskim.

Prawdopodobnie Lech Kaczyński publicznie wystąpi z przemową po angielsku dopiero wtedy, gdy będzie mówił naprawdę płynnie. W końcu, gdy prezydent usłyszał premiera Tuska mówiącego po angielski, parsknął śmiechem.

- Mnie strasznie bawi, jak ktoś, kto słabo zna angielski, rzuca się do przemawiania w tym języku - mówił później w wywiadzie dla "Dziennika":
News z innego
Tak Prezydencie najwyższa pora wziąć się za naukę. Poprzedni przed A.K. Do tej pory mędrkuje, nawet wydał książkę, a tak swoją drogą, kto komu dyktował i kto pisał?
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #5 Ocena: 0

2008-11-19 21:11:19 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Podczas oficjalnej wizyty w Słowenii książę Filip popełnił kolejną gafę. Tym razem porównał turystykę do... prostytucji - pisze "Sunday Telegraph".


W minionym tygodniu brytyjska królowa z małżonkiem odwiedziła Słowenię. W czasie wizyty książę Filip nie tylko nazwał turystykę "narodową prostytucją", ale wspomniał również, że Wielka Brytania nie potrzebuje więcej odwiedzających. - Turyści niszczą nasze miasta - powiedział. Komentarze księcia Filipa zaprzeczają oficjalnej polityce rodziny królewskiej, chętnie podkreślającej, jak ważni dla brytyjskiej ekonomii są turyści. Sam Pałac Buckingham jest co roku odwiedzany przez milion osób.

Książę Filip jest znany ze skłonności do popełniania towarzyskich gaf. Ostatnie głośne faux pas królewskiego małżonka to powiedzenie brytyjskiemu studentowi w Chinach, że nabawi się "skośnych oczu" i pytanie na temat Aborygenów w Australii: "czy oni wciąż rzucają w siebie dzidami?".

Dr Maja Uran - profesor turystyki z Uniwersytetu Primorska i bezpośrednia adresatka słoweńskich komentarzy księcia stwierdziła, że książę był "czarujący i zabawny". Przyznała również, że oficjalne wizyty i przestrzeganie protokołu przez 50 lat może być "bardzo nudne". Gafa została księciu wybaczona. Zarówno pierwsza, jak i kolejne. Książę w odpowiedzi na pomysł utworzenia miejsc spotkań dla mieszkańców miasta, w których mogliby dyskutować nad różnymi pomysłami powiedział: - Takie miejsca już są, nazywają je chyba supermarkety?"

Królowa, która w czasie rozmowy księcia z dr Uran spełniała oficjalne obowiązki w innym miejscu, nie słyszała zabawnych dykteryjek męża. Przedstawiciel Pałacu Buckingham odmówił skomentowania wypowiedzi księcia Filipa.
News z innego
A to opis Angielskich turystów w UE
Wieczna libacja, czyli Brytyjczycy na wakacjach

W tłumie turystów na Krecie łatwo jest odróżnić Brytyjczyków, bynajmniej nie z powodu charakterystycznej, bladej od braku słońca cery. Są rozpoznawalni, bo non stop imprezują i wszczynają burdy. To Brytyjczycy pędzą rano do apteki po pigułki po stosunku i szturmują gabinety lekarskie z powodu chorób wenerycznych. Zdaje się, że mają jeden pomysł na urlop: picie na umór i seks.


- Wrzeszczą, śpiewają, przewracają się na ulicy, zdejmują ubranie, wymiotują -mówi burmistrz Malii na Krecie Konstantinos Lagoudakis. - Tak zachowują się tylko Brytyjczycy, Niemcy i Francuzi są inni.

Malia to obecnie najbardziej popularne miejsce na długiej liście europejskich kurortów wypełnionych po brzegi Brytyjczykami, którzy bawią się na wycieczkach organizowanych przez biura podróży. Turyści mają tam dostęp do taniego alkoholu i przyzwolenie na złe zachowanie. W Magalufie lub na Ibizie czy w greckich kurortach Faliraki, Kavos i Laganas oraz Malii powtarza się ta sama historia: turyści przyjeżdżają, piją i sieją spustoszenie.

- Rząd brytyjski powinien coś z tym zrobić. Ci ludzie wystawiają złe świadectwo swojemu krajowi - upomina Lagoudakis.

Na czarnej liście

W całym procederze turyści często sami sobie robią krzywdę. W ostatnim raporcie opublikowanym przez brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych odnotowano, że w ciągu 12-miesięcy w latach 2006 i 2007 w Grecji hospitalizowano 602 Brytyjczyków i odnotowano 28 przypadków gwałtów na Brytyjkach. W Hiszpanii umarło 1591 obywateli brytyjskich, a 2032 zostało aresztowanych.

W raporcie nie wyodrębniono osobno przypadków zachorowań i aresztować związanych ze spożyciem alkoholu. Znalazła się w nim natomiast następująca wzmianka: "wiele przypadków aresztowania obywateli brytyjskich było spowodowanych zachowaniami związanymi ze spożyciem nadmiernej ilości alkoholu".

To prawda. Relacje o skandalicznych wydarzeniach z udziałem Brytyjczyków przetaczają się regularnie przez lokalne media, utrwalając w ten sposób wizerunek Wielkiej Brytanii jako największego europejskiego eksportera nadużywających alkoholu chuliganów.

Na początku lata w samolocie lecącym do Manchesteru z greckiej wyspy Kos para pijanych Brytyjek zaatakowała stewardesy butelką wódki i wrzeszcząc "potrzebujemy świeżego powietrza", usiłowała otworzyć awaryjne drzwi samolotu lecącego na wysokości 10 km. Samolot pospiesznie zawrócił do Frankfurtu, gdzie obie kobiety zostały aresztowane.

W Laganas na greckiej wyspie Zakinthos, gdzie tego lata po libacji alkoholowej zmarł nastolatek z Sheffield, kilkanaście Brytyjek zostało w lipcu aresztowanych pod zarzutem prostytucji - jak twierdzą miejscowe władze - z powodu uczestnictwa w turnieju seksu oralnego zorganizowanego na świeżym powietrzu.

Bardziej alarmujący incydent wydarzył się w Malii z udziałem 20-letniej brytyjskiej turystki, która w lipcu bawiła się do rana w towarzystwie siostry i przyjaciółki. Kiedy kobieta powróciła nad ranem do pokoju hotelowego, urodziła dziecko, chociaż zaprzeczała, że była w ciąży. Kiedy do hotelu wróciły jej towarzyszki odkryły nieżywego noworodka - 20-latka została oskarżona o dzieciobójstwo.

Tego lata w Dubaju para Brytyjczyków, która poznała się podczas pijackiej imprezy, została aresztowana i oskarżona o uprawianie seksu na plaży, po tym, jak oboje kilkakrotnie wykrzykiwali obelgi pod adresem policjanta, który kazał im przestać.

Wszystko to prowadzi do pytania - dlaczego?

Brytyjczyk wyzwolony

- Myślę, że w kraju Brytyjczycy czują się jak więźniowie, a tutaj nareszcie chcą się poczuć wolni - opowiada Niki Pirovolaki, która pracuje w piekarni na głównej ulicy Malii i często widzi pijanych Brytyjczyków wracających nocą do hotelu: - To znaczy, jeśli pamiętają, w którym hotelu mieszkają - dodaje.

David Familton, Brytyjczyk pracujący w klubie w Malii, mówi, że to kwestia komfortu emocjonalnego. - To przez kulturę brytyjską - nikt nie może się odprężyć, więc tutaj piją, żeby stać się ludźmi, którymi chcą być - twierdzi David.

Konsulat Wielkiej Brytanii w Atenach, zaniepokojony wzrostem ilości incydentów i przestępstw z udziałem pijanych turystów, rozpoczął kampanię informacyjną z wykorzystaniem plakatów, piłek plażowych, a nawet podkładek pod szklanki z chwytliwymi komentarzami zachęcającymi młodych turystów do odpowiedzialnego picia.

- Kiedy coś idzie źle, zazwyczaj idzie bardzo źle i na dużą skalę. Usiłujemy ograniczyć liczbę wypadków. Na przykład, kiedy turyści piją tak dużo, że potem wypadają z balkonów i umierają albo potrzebują poważnych interwencji chirurgicznych.

Chociaż kurorty zależą od pieniędzy turystów, przemysł turystyczny protestuje przeciwko zachowaniu Brytyjczyków. W ubiegłym roku właściciele sklepów, mieszkańcy Malii i właściciele tamtejszych hoteli urządzili burzliwą demonstrację antybrytyjską. Obecnie 20 policjantów patroluje niesławny, trzykilometrowy odcinek barów i klubów dla turystów w centrum miasta. Patrolujący pilnują porządku, rozdzielają walczących w bójkach i aresztują zakłócających spokój.

Lokalni urzędnicy twierdzą, że winni są nie tylko sami turyści, ale także biura podróży, które obiecują im wakacje polegające na piciu i imprezowaniu, oraz kluby, które serwują mocny alkohol po najniższych cenach. Za mniej więcej 50 dolarów turyści w Malii mogą zafundować sobie alkoholową wycieczkę po barach bez żadnych ograniczeń.

- Brytyjskie biura pokazują im takie oferty i obiecują dzikie wakacje w Malii - mówi brygadier Fotis Georgopoulos, szef policji w Heraklionie, któremu podlega Malia. - To ich ukierunkowuje. Automatycznie kształtuje w turystach stan umysłu akceptujący brak praw i zasad, co prowadzi od utraty kontroli nad sobą.


Pijacka anarchia

Niedawno w nocy centrum Malii wyglądało jak pozbawiony deszczu krajobraz śródmieścia Birmingham: młodzi Brytyjczycy w skąpych strojach włóczący się grupami od baru do baru, pijący, przechwalający się i pokrzykujący po drodze.

Turyści przyznają się, że za dużo piją. Napotkany 21-latek z hrabstwa Essex na przykład opowiadał, że poprzedniej nocy wypił pięć piw, sześć drinków z likierem Bailey, tequilą, absyntem, ouzo, wódką, ginem i sokiem pomarańczowym, pięć wódek z limetką, pięć puszek piwa Stella Artois, co w sumie dodało mu śmiałości do podrywania kobiety, z którą spędził ostatnią noc. Turyści twierdzą też jednak, że drastyczne historie opisywane w mediach są przesadzone.

- Przez cały czas pobytu nie widziałem tutaj nikogo pchniętego nożem - opowiada 21-letni Chris Robinson, stojąc na zewnątrz baru Loft, w którym serwuje się ofertę specjalną: cztery drinki i dwie setki wódki za 8 dolarów.

Podobne zdanie ma 20-letnia Eleanor Seaver, która od dwóch miesięcy pracuje w jednym z klubów Malii. Eleanor nigdy nie wdała się w bójkę i, jak twierdzi, ludzie tutaj są nastawieni przyjaźnie i są pomocni. - Jeśli na ulicy jest dziewczyna, która źle się czuje, od razu ludzie jej pomagają. Dbamy tutaj o siebie nawzajem - twierdzi Eleanor.

Paul Fisher, 49-letni Walijczyk, który prowadzi w okolicy bar i punkt wynajmu motorowerów, twierdzi, że opisywane w mediach historie zarówno zmniejszyły popyt na usługi turystyczne, jak i, paradoksalnie, zaczęły przyciągać takich turystów, dla których pijacka anarchia to atrakcyjna perspektywa na wakacje.

- Nie lubimy, kiedy tutaj przychodzicie i wszystko psujecie - opowiada Paul Fisher, mówiąc tym razem o dziennikarzach. Otwiera szufladę i pokazuje egzemplarz plotkarskiego magazynu "Closer". Obszerny artykuł w środku numeru poświęcony był młodej brytyjskiej turystce oddającej się "alkoholowej orgii z czterema mężczyznami" w Malii.

Takie rzeczy źle świadczą o Malii, twierdzi Fisher. - To niedobre dla nas i przesadzone - uważa. Z drugiej strony przyznaje, że "przez dziesięć tygodni w roku to miejsce jest wypełnione po brzegi dzieciakami, które źle się czują albo leżą nieprzytomne na ulicy".

Właśnie w tym momencie przechodziło obok kilku młodych mężczyzn o bladym, niezdrowym wyglądzie zdradzającym objawy schyłkowego kaca, nie całkiem zagłuszonego nową porcją alkoholu. Fisher zapytał ich, czemu każdego wieczora piją tak dużo.

- Wszyscy mają ochotę pić - odpowiedział.

Jego przyjaciel dodał: - Mamy stresującą pracę i niewiele wolnego czasu, chcielibyśmy się dobrze zabawić i pośmiać razem. I uwielbiamy dobre okazje.


Sarah Lyall
również News z innego
A niby, to my mamy wrodzone pijaństwo itp..

:-]:-]:-]
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #6 Ocena: 0

2008-11-20 07:09:54 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Dziwna rzecz, która pociąga kobiety
Brytyjscy naukowcy odkryli, że blizny na twarzy mogą zwiększać atrakcyjność mężczyzny w oczach kobiety. Zdaniem badaczy z uniwersytetów w Stirling i Liverpoolu, blizny są swoistymi nośnikami informacji na temat osoby i w określonych warunkach mogą wpływać na jej korzystną percepcję, co przeczy powszechnej teorii, zgodnie z którą blizna zawsze oszpeca i pogarsza społeczny wizerunek danej osoby.
Badania na grupie 220 osób wykazały, że blizny będące wynikiem ran odniesionych wskutek przemocy zwiększają atrakcyjność mężczyzn w kontekście związków krótkotrwałych, natomiast nie mają wpływu na związki długotrwałe.

Powodem takiej preferencji może być według autorów badania przekonanie kobiety o większej męskości partnera, osobowości skłonnej do podejmowania ryzyka lub wręcz lepszych genach i silnym układzie odpornościowym. Badane kobiety nie uznawały za atrakcyjne blizn pozostałych po trądziku, ospie, czy zabiegach chirurgicznych, ponieważ zdaniem badaczy, takie ślady mogą świadczyć o słabym układzie odpornościowym kandydatów na partnera. Ocena kobiecej atrakcyjności w oczach mężczyzn nie miała związku z obecnością blizn.
News z innego
Ciekawe, że właśnie blizny?:-]
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #7 Ocena: 0

2008-11-20 07:21:58 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Times może pisać o "Polaczkach"
Press Complaint Commission odrzuciła skargę Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii na dziennik "The Times". Komisja uznała, że reakcja wydawcy na protesty po artykule Gilesa Corena, w którym autor użył słowa "Polaczki" i oskarżał Polaków o palenie Żydów dla zabawy, była wystarczająca - pisze goniec.com.
Członkowie PCC uznali, że forma felietonu, jakiej użył Coren w swoim tekście "Two waves of immigration, Poles apart" (The Times, 26.07.2008), uprawniała go do wyrażania opinii i emocji, z którymi nie wszyscy czytelnicy mogą się zgadzać.

Ponadto PCC uznało za wystarczającą reakcję wydawcy na skargi i żądania przeprosin wysyłane do redakcji przez Zjednoczenia Polskie.

Przypomnijmy, że zdaniem Corena, Polacy są współodpowiedzialni za Holocaust. Felietonista "Timesa" powołuje się na los swojego dziadka, dawnego żydowskiego emigranta z Polski. To od niego miał zasłyszeć opowieści o "przodkach tych Polaków, którzy dziś wracają do siebie, bawiących się na Wielkanoc zamykaniem Żydów w synagogach i podpalaniem ich".

Komisja oddaliła też skargę o dyskryminację poprzez użycie w tekście obraźliwego słowa "Polack", czyli "Polaczki". PCC argumentuje, że słowo to odnosi się do grupy narodowościowej, a nie jednostki. Z tego powodu, zdaniem członków PCC, Kodeks Etyki Mediów nie został złamany.

Jest już reakcja na decyzję PCC ze strony Zjednoczenia Polskiego. Wiktor Moszczyński, rzecznik prasowy ZP, wystosował bardzo ostre pismo i zapowiada odwołanie się od postanowienia oddalającego skargę. Moszczyński przypomina, że oskarżenia o współudział Polaków w zagładzie Żydów nie zostały przez redakcję w żaden sposób udowodnione ani też odwołane. Wyraża też oburzenie z powodu stanowiska Komisji w sprawie użycia słowa "Polaczki".

"Jakie prawo chroni Żydów i Hindusów przed agresywnymi określeniami takimi jak "Kikes" i "Pakis"? Poczucie przyzwoitości? Strach przed dezaprobatą ze strony czytelników i środowiska dziennikarskiego? Obawa przed procesem sądowym za podżeganie do nienawiści rasowej? Dlaczego w takim razie Polacy nie mogą być chronieni w podobnym względzie? Czy dlatego, że nie ma tu polskich czytelników, polskich środowisk dziennikarskich, polskich pieniaczy sądowych, polskich demonstrantów i zadymiarzy, których należy się obawiać?" – pisze Moszczyński.

- Chciałbym przypomnieć PCC, że ów felieton wywołał oburzenie zarówno w Polsce, jak i wśród Polaków w UK. Były protesty parlamentarzystów w polskim Sejmie, była skarga polskiego rzecznika praw człowieka, listy od zaniepokojonych obywateli brytyjskich, jak np. Lord Belhaven, oraz petycja organizacji Polish Professionals podpisana przez 2000 osób – wszystko to "The Times" kompletnie zignorował. Wcześniej wyraziłem opinię, że od decyzji PCC zależy reputacja brytyjskiej prasy w Polsce. Wasze postanowienie w tej sprawie poważnie zaszkodziło tej reputacji.

- Jesteśmy zdania, że mniejszości w UK zasługują na ochronę przed niewłaściwą informacją i oszczerstwami. Wy twierdzicie, że nie jest to już rola PCC. Dajecie w ten sposób do zrozumienia zarówno brytyjskim parlamentarzystom, jak i Europejskiemu Trybunałowi Sprawiedliwości, że ochroną Polaków i innych mniejszości przed tego rodzaju napaściami i ksenofobią w tym kraju powinna się zająć inna organizacja – kończy Moszczyński.
News z innego
Dla debili znad Tamizy, jesteśmy za wszystko obwiniani, dojdzie do tego, że za nawałnicę emigracji TĘCZAKÓW z Azji i Afryki nas obwinią, chociaż po części mają rację. Ślub polki z PAKOLEM czy innymi TĘCZAKAMI daje tym ludziom swobodę przemieszczania się, gdzie tylko marzą.
A kto zabroni rozwijać horyzonty głodnych polek? Jak same tego nie odreagują, to nikt im w tym nie przeszkodzi. Więc będą źle pisać o Polakach, aż im tuszu zabraknie oraz papieru.
:-W:-Y

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 20-11-2008 07:22 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #8 Ocena: 0

2008-11-20 21:01:36 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Idzie wielka fala heroiny
Ogromna podaż opium na światowym rynku spowodowana między innymi rekordowymi zbiorami w Afganistanie grozi nowym kryzysem heroinowym w Wielkiej Brytanii, ostrzegła agencja ds. narkotyków Unii Europejskiej.
Coroczny raport agencji potwierdza również, że Wielka Brytania piąty rok z rzędu utrzymuje się na czele rankingu 27 państw dotyczącego konsumpcji kokainy. Wśród czterech milionów Europejczyków, którzy "niedawno zażywali" kokainę, jest 820 tysięcy Brytyjczyków. Agencja informuje także o "wyraźnych" sygnałach spadku popularności marihuany w Europie, zwłaszcza wśród uczniów brytyjskich szkół. Mimo wszystko eksperci twierdzą, że 71 milionów Europejczyków próbowało marihuany w swoim życiu.

Ostrzeżenie od europejskiego centrum monitorowania narkotyków pojawia się po dwóch rekordowych zbiorach opium w Afganistanie – 8200 ton w 2007 roku i 7700 ton w tym roku. Jest to 90 procent nielegalnej produkcji opium na świecie, z czego ponad połowa pochodzi z prowincji Helmand, centrum brytyjskich operacji wojskowych.
"Korzystne warunki pogodowe sprzyjały zbiorom, ale to ciągły konflikt, zniszczenia, nędza i ogólny brak bezpieczeństwa są prawdopodobnie ważnym czynnikiem wzrostu produkcji opium", czytamy w raporcie.

Agencja stwierdza, że "środki alternatywnego rozwoju" mające nakłonić rolników do przerzucenia się na inne uprawy wywierają bardzo ograniczony wpływ. Destabilizacja, brak wody, kiepskie drogi i rosnące koszty paliwa w połączeniu ze spadkami cen legalnych płodów rolnych, takich jak cebula, sprawiają, że trudno liczyć na ograniczenie upraw maku w przyszłości.

W Helmand, gdzie mak rośnie obficie, rabunki na drogach i coraz liczniejsze posterunki rebeliantów uniemożliwiają czasem dostarczenie produktów rolnych na rynki miejskie.

"Najnowsze dane wskazują wprawdzie na ogólne zmniejszenie produkcji, ale jednocześnie na jej wzrost na południu Afganistanu, w szczególności w prowincji Helmand, gdzie w 2008 roku wyprodukowano około 70 procent afgańskiego opium" – informuje raport.

Unia Europejska obawia się, że te rekordowe zbiory mogą oznaczać koniec "powolnej poprawy" sytuacji w Wielkiej Brytanii i w całej Europie, a także odwrócić trend spadkowy liczby zgonów spowodowanych przez heroinę.

W Turcji, ważnym kraju tranzytowym, liczba konfiskat opium podwoiła się, a w Wielkiej Brytanii wzrosła o 20 procent. Eksperci Unii Europejskiej przypuszczają, że spadek liczby zgonów związanych z heroiną w Wielkiej Brytanii – z 2171 w 2001 roku do 1979 w 2005 – może zostać teraz zahamowany, a nawet odwrócony na skutek zalewu znacznie tańszego i przypuszczalnie silniejszego narkotyku pochodzącego z Afganistanu.

– Obecne dane nie wskazują na masowy wzrost zagrożenia heroiną, jak działo się w większości krajów europejskich w latach 90. – mówi dyrektor agencji, Wolfgang Gotz. – Nie możemy jednak lekceważyć niebezpieczeństwa stwarzanego przez obecną ogromną podaż narkotyku na światowym rynku. Są także sygnały, że coraz większym problemem może być heroina syntetyczna. Niezbędna jest wielka czujność.

Pozycja Wielkiej Brytanii na czele rankingu 27 krajów Unii Europejskiej uwzględniającego konsumpcję kokainy wynika stąd, że zażywa ją 12,7 procent Brytyjczyków w wieku od 15 do 34 lat. Na Wyspach sięgają dziś po nią zarówno zamożni maklerzy z City, jak i młodzi ludzie z ubogich rodzin robotniczych.

Najnowsze sondaże przeprowadzone w szkołach wskazują, że narkotyk ten zażywa pięć procent młodzieży w wieku 15-16 lat. Jeśli chodzi o Europę, najwyższa konsumpcja kokainy występuje w Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Sytuacja w obu tych krajach ostatnio się ustabilizowała, ale na poziomie bliskim konsumpcji amerykańskiej. Rośnie liczba Europejczyków zażywających kokainę – według szacunków UE, 4 miliony w zeszłym roku, a wzrost ten odnotowano między innymi w takich krajach jak Włochy, Dania i Irlandia. Rosnącej popularności kokainy towarzyszy spadek konsumpcji amfetamin.

Optymistyczne wieści dotyczą zażywania marihuany w Wielkiej Brytanii. Wprawdzie w pierwszej połowie lat 90. przodowała ona jeśli chodzi o konsumpcję jej wśród uczniów, ale popularność tego narkotyku spada w Zjednoczonym Królestwie szybciej niż w jakimkolwiek innym kraju Unii Europejskiej.

Brytania zajmuje obecnie czwarte miejsce w europejskiej lidze zażywania marihuany w grupie osób od 15 do 24 lat: 39,5 procent twierdzi, że kiedyś jej próbowało, a 12 procent, że zażywało ją w ostatnim miesiącu.
News z innego
Zastanawiam się w dalszym ciągu, dlaczego tak niewielka garstka, chce doprowadzić do legalizacji jakiegokolwiek narkotyku? Przecież z socjologicznego punktu widzenia, wiadome jest, że za narkotykiem jaki by nie był, stoją konflikty z prawem. Pod wpływem, jak i na tle wpływu, no cóż ja zawsze byłem przeciwnikiem i będę. Zawsze ktoś zdąży zginąć przypadkowo, w tym konflikcie.

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #9 Ocena: 0

2008-11-21 20:36:08 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Wyzywające przedszkolaki reklamują majtki

Fakty TVN
Kontrowersyjny pomysł na biznes: producent dziecięcej bielizny na pudełkach umieścił zdjęcia kilkuletnich dzieci w dwuznacznych i wyzywających pozach. Tłumaczy, że to jego własne dzieci, a zdjęcia są zupełnie niewinne. Innego zdania Rzecznik Praw Dziecka nie widzi problemu.
Właściciel firmy i jednocześnie autor kontrowersyjnej kampanii Ryszard Mokrzycki uważa, że nie ma w niej nic niestosownego. - To dziecko pokazuje jedynie dobrą bieliznę - tłumaczy.

Agnieszka Dybowska z biura Rzecznika Praw Dziecka dodaje, że to rodzice decydują czy wizerunek ich dzieci wykorzystywany na opakowaniach godzi w prawa pociech, czy też nie.

Jak z "Playboya"

Nie wszyscy jednak tak łagodnie oceniają całą sprawę. Jakub Śpiewak z Fundacji Kidprotect.pl jest zdania, że na forach pedofilskich te właśnie zdjęcia zrobiłyby furorę. - Chodzi o jednoznaczny kontekst, eksponowanie genitaliów dziecka - mówi.

Patrycja Kurowska-Kowalczyk z Komitetu Ochrony Praw Dziecka dodaje, że sześciolatka z opakowania wykonuje pozę jak z okładki "Playboya".

To jego dzieci

- Jako producent, a jednocześnie ojciec nie dopuściłbym do produkcji takich opakowań, jeśli bym miał jakiekolwiek skojarzenia pornograficzne. To są moje dzieci - tłumaczy Mokrzycki.

Istnieje jeszcze jedna możliwość: prokuratura z urzędu mogłaby wszcząć postępowanie, jeśli uznałaby, że fotografie mają charakter pornograficzny.
News z sieci
może to protest, a może konkurencja
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #10 Ocena: 0

2008-11-23 08:38:33 (16 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Johnson o deportacji imigrantów: to nie powinno się zdarzyć
Burmistrz Boris Johnson rozważa amnestię dla nielegalnych imigrantów mieszkających w Londynie. W samej stolicy ich liczbę szacuje się na 400 tys. osób - pisze Goniec.com.
Boris Johnson wyraził opinię, że deportacja setek tysięcy ludzi pracujących w Wielkiej Brytanii, jest czymś, co "nie powinno się zdarzyć". W wywiadzie dla telewizji Channel 4 stwierdził, że zezwolenie na pozostanie w UK nielegalnym imigrantom może przynieść realne wpływy do budżetu.

Zupełnie innego zdania jest minister ds. imigracji Phil Woolas, który określił sugestie burmistrza Londynu jako "naiwne". "Jego intencje mogą być jak najlepsze, ale sprawiłyby, że najwięcej zarobiliby na tym handlarze ludźmi" – skomentował Woolas.

Szacuje się, że na terenie Wielkiej Brytanii przebywa 700 tys. nielegalnych emigrantów, z czego 400 tys. mieszka w Londynie.

Burmistrz Johnson zaznaczył, że jego propozycja ograniczona jest do imigrantów, którzy przebywają w UK ponad 5 lat i mogą udowodnić, że wrośli w tutejsze społeczeństwo, system gospodarczy i kulturę.
News z innego
Abolicja dla emigrantów nielegalnych :-D :-D:-D dobre By otrzymać status EEA1 lub ubiegać się należy udowodnić że się jest legalnie, że płacisz podatki, że nie stanowisz problemów prawnych.
Ładne jaja, za oceanem burak opuścił pole i trafił do salonów, a tu chcą pozwolić, tym co nic nie robią na legalizację, Ci legalni są kopani, na każdym kroku, a ci co nielegalnie przebywają, próbuje się lizać tyły. Brawo Boris Johnson, to poco zabraniasz spożywania alkoholu w środkach trans. Pub. I ścigasz nożowników. Ten drugi przypadek ma korzenie z tych krajów, to tam droga maczety i wszystkiego co pod ręką, ma się rację. Ukłony dla Home Office, w końcu trzeźwo myślą
:-Y

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 23-11-2008 08:40 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Strona 33.9 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 32.9 | 33.9 | 34.9 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,