MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Strona 31.3 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 30.3 | 31.3 | 32.3 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

Str 31.3 z 91

temat zamknięty | nowy temat | Regulamin

Korba102

Post #1 Ocena: 0

2008-11-15 08:43:51 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Niewystarczająco czarny Sean Combs
Sean Combs twierdzi, że był "niewystarczająco czarny", aby zagrać Afro-Amerykanina w komedii "Jaja w tropikach".
Raper przyznaje, że ubiegał się o rolę w nowym filmie Bena Stillera, ale przegrał casting z Robertem Downeyem Jr, który na potrzeby roli musiał nakładać specjalny przyciemniający skórę makijaż.

- Nigdy nie grałem w żadnym filmie Bena Stillera. Przypuszczam, że byłem niewystarczająco czarny, żeby zagrać w "Jajach w tropikach". Robert Downey Jr okazał się czarniejszy ode mnie. Kiedyś obsadziłem Bena w teledysku do mojej piosenki "Bad Boy For Life" i miałem nadzieję, że zrewanżuje mi się podobną przysługą - żartuje muzyk.
News z innego
Moża było dogrylować, a paliwem doskonałym, jest stara opona od polskiego Stara 66:-]:-]:-]
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

vitek

Post #2 Ocena: 0

2008-11-15 14:51:59 (17 lat temu)

vitek

Posty: 3922

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 19-06-2007

Skąd: Yorkshire

Cytat:

2008-11-09 15:36:15, Korba102 napisał(a):
Norwegia: spłonął dom, pełen polskich robotników; 2 osoby nie żyją
Dwóch Polaków zginęło w pożarze drewnianego domu w miejscowości Drammen w Norwegii.
...
:-]:-]:-]

Czyli dla ciebie to że nie żyje 2 ludzi (ostatecznie okazało się że więcej) to jest powód żeby robić tak: :-]:-]:-]

:-o
The Mythbuster

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Strona WWW

Korba102

Post #3 Ocena: 0

2008-11-15 17:47:04 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

imigrant mógł zarazić HIV kilkaset kobiet
Nielegalny imigrant z Jamajki mógł zarazić setki kobiet z Leicester wirusem HIV podczas przelotnych znajomości – informuje "Daily Mail".
Przedstawiciele służby zdrowia wysłali pisma do ponad 400 kobiet z informacją o niebezpieczeństwie zarażenia śmiertelnym wirusem.

Jamajczyk krążył po nocnych klubach w Leicester, gdzie wybierał sobie kochanki i uprawiał z nimi seks, przeważnie bez zabezpieczenia. Jego ulubionymi lokalami były Dark Club i Burlington Club.

W grudniu ubiegłego roku został skierowany na oddział psychiatryczny w Leicester General Hospital, gdzie również uprawiał seks, prawdopodobnie nawet z pacjentami z oddziału.

Imigrant, który przyjechał do Wielkiej Brytanii w 2002 roku na wizę turystyczną powiedział, że nie pamięta z iloma kobietami spał. W maju wygasła ważność jego wizy i od tego czas ma status nielegalnego imigranta. O tym, że jest nosicielem wirusa HIV dowiedziano się niedawno.

Doktor Philip Monk - konsultant z Health Protection Agency (HPA) East Midlands - powiedział, że istnieje duża obawa, że mógł przekazać wirusa wielu kobietom. Dodał, że z dotychczasowych ustaleń wynika, że stosunki zawsze były dobrowolne.

Mężczyzna leczony jest obecnie poza Leicestershire.

Jeśli wirus HIV zostanie wykryty bardzo wcześnie, odpowiednie leki nie pozwolą na jego rozwój do pełnego stadium AIDS, oferując pacjentom szansę na normalne życie przez wiele lat.
News z innego
Zarażał i do tego jest nielegalnie? Wiedzą i co? Jeszcze jeden dowód na to że UK z reguły deportacji odbiega się w chwili obecnej. A może zatrzymali go na pamiątkę? Jako trofeum Home Office. Co niektóre panie, jak domyślają się że miały bliższy kontakt z tym Tęczowym ludzikiem mają mokro.:-D
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #4 Ocena: 0

2008-11-15 18:05:23 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London


Zimno, grzanie grzejnikami elektrycznymi, podejrzewam z angielskimi wtyczkami bo z europy przywożą z do UK z europejskimi i wciskają do gniazd w GB na siłę. Teraz gdy Polacy opuścili wyspy zabrali trochę stafu w postaci grzejników do Norwegi To się ma do poprzednich informacji jakie wcześniej wstawiłem. Szkoda słów 20 luda w jednym domku. Zupełnie jak w w UK na spoko flacik dokoptujemy jeszcze 5 kolesiów, jest miejsce w UTYLITY ROOOM
:-]:-]:-]

[ Ostatnio edytowany przez: <i>Korba102</i> 09-11-2008 15:41 ]



Panie Vitku! Jak zdążyłem zauważyć wielu na MW ma problemy, ze zrozumieniem tego co jest napisane, a co jest komentarzem do wcześniejszego tematu. No cóż pozostawię to bez dalszego komentowania takiego zjawiska. Doczekam się w końcu faktu, że zaczniecie wyrywać słowa, z tekstu interpretując później, to jak bym ja stworzył. A odnośnie samego przypadku pożaru, to ja domniemam, że wielu tam było na waleta, gdyż budynek, jak wynikało ze zdjęć nie wygląda na okazały, to zupełnie jak tu w UK, śledzie w puszeczce. Jak zdążyłeś zauważyć następnym newsem, w tej sprawie była msza, bardzo ważny news. A przyczyn nie będzie nikt znał, gdyż ktoś nagiął prawo, umieszczając tylu ludzi, w tak małym budynku.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #5 Ocena: 0

2008-11-15 22:19:19 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Rewolucja czy łut szczęścia?
Przeszczep szpiku kostnego wykonany w celu wyleczenia białaczki pozwolił 42-letniemu Amerykaninowi nie tylko na wyleczenie nowotworu, lecz najprawdopodobniej wyeliminował także wirusa HIV z jego organizmu. Wielu badaczy twierdzi, że zdobyte doświadczenie stanie się przełomem w walce z "dżumą XXI wieku".
Bohaterami niezwykłej historii są: niemiecki hematolog Gero Huettler oraz jego pacjent amerykańskiego pochodzenia, którego nazwiska nie podano. Niezwykły zabieg, wymagający wykorzystania wiedzy z pogranicza onkologii, transplantologii i genetyki, najprawdopodobniej pozwolił na całkowite wyleczenie mężczyzny z infekcji wirusem HIV. Od momentu wykrycia obecności patogenu do przeszczepu minęło aż 10 lat, lecz od czasu nowatorskiej terapii nie wykryto w jego organizmie obecności wirusa.
Każdego dnia byliśmy przygotowani na złe wyniki - przyznaje Huettler. Na szczęście, pomimo upływu 20 miesięcy od zabiegu, wiadomości na temat zdrowia Amerykanina są optymistyczne. I choć nie ma stuprocentowej pewności, że zakażenie nie powróci, wielu badaczy jest zachwyconych efektem leczenia.
Sekretem powodzenia terapii była mutacja w komórkach macierzystych przeszczepianego szpiku kostnego. Pacjent może mówić o prawdziwym szczęściu w nieszczęściu, gdyż rozwój białaczki w jego organizmie wymusił przeszczep szpiku, który z kolei zapobiegł rozprzestrzenianiu się HIV.
Dawca narządu był nosicielem mutacji w obu kopiach genu CCR5, kodującego białko potrzebne do wnikania wirusa do komórek krwi. Bez interakcji z prawidłową (niezmutowaną) proteiną HIV jest niezdolny do ataku. Oznacza to, że pomimo iż wirus był obecny w organizmie, nie był on w stanie zainfekować komórek. Prowadziło to najprawdopodobniej do stopniowego zaniku zakażenia.
Sam dr Huettler przyznaje, że nie planował takiego rozwoju wydarzeń, lecz postanowił wykorzystać okazję. Przez przypadek przeczytałem o tym [mowa o efektach mutacji - red.] w 1996 roku. Zapamiętałem to i pomyślałem, że to może zadziałać.
Zanim doszło do transplantacji, własny szpik kostny Amerykanina został całkowicie zniszczony za pomocą kombinacji promieniowania jonizującego oraz leków. Gdy unieszkodliwiono układ odpornościowy pacjenta, przeszczepiono komórki szpiku posiadające w swoim genomie zbawienne uszkodzenie informacji genetycznej. Jednocześnie, w trosce o bezpieczeństwo przeszczepianego materiału, całkowicie odstawiono terapię przeciwwirusową.
Ryzykowne podejście do terapii opłaciło się, gdyż po dwudziestu miesiącach od zabiegu w organizmie mężczyzny wciąż nie wykryto śladów wirusa. Trzeba jednak przyznać, że biorca przeszczepu miał szczęście, przy którym nawet "szóstka" w totolotku to drobiazg. Oprócz trudności w dobraniu pary dawca-biorca dodatkową trudnością był fakt, iż zaledwie jeden na tysiąc Europejczyków i Amerykanów nosi mutację w genie CCR5.
To nie pierwszy raz, gdy przeszczep szpiku pozwolił na zwalczenie AIDS lub infekcji HIV. Pomiędzy latami 1982 i 1996 podobny eksperyment udał się co najmniej dwukrotnie. Wówczas jednak przyczyna powodzenia terapii nie była znana. Czy była nią właśnie zbawienna mutacja? Być może nie dowiemy się tego już nigdy.
A co czeka nas w przyszłości? Badacze są ostrożni w ogłaszaniu odnalezienia "lekarstwa na AIDS" i zwracają uwagę na konieczność przeprowadzenia dalszych badań. Mimo to trzeba przyznać, że osiągnięty przez dr. Huettlera sukces jest niebywały. Być może w przyszłości uda się modyfikować materiał genetyczny komórek macierzystych w taki sposób, by przeszczep zawierał wyłącznie komórki odporne na infekcję. Jeżeli jednak kiedykolwiek będzie to możliwe, na pewno nie stanie się to wcześniej niż za kilkanaście lat.
News z innego
Może to będzie szansą?
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #6 Ocena: 0

2008-11-16 08:58:08 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Śmierć nosi biały fartuch
Brytyjski NHS nie ma najlepszej opinii wśród tych, którym przyszło korzystać z jego usług. Niewiele brakowało, a kilku naszych rodaków zakończyłoby leczenie na tamtym świecie.
To miał być prosty zabieg usunięcia woreczka żółciowego. Małe cięcie, szycie i po dwóch dniach powrót do domu. Ale nie w brytyjskim szpitalu. Małgorzata Kawecka, lekarz dentysta z Londynu, od trzech miesięcy nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. W lipcu trafiła na oddział z kamieniami w woreczku żółciowym. Do zabiegu w ogóle nie doszło, bo nieudolny chirurg w czasie gastroskopii przebił jej przełyk. – Była nawet nie jedną, ale obiema nogami na tamtym świecie – mówi Marek Uszyński, mąż pani Małgorzaty.
Wychodzi jeden na pięćdziesiąt
Kobieta nie jest w stanie osobiście z nami rozmawiać. Przez półtora miesiąca leżała zaintubowana na intensywnej terapii. Po zabiegu tracheotomii (przebicie ściany tchawicy i wprowadzenie do środka rury respiratora) męczy ją każde wypowiadane słowo. O tragicznych przeżyciach opowiada jej mąż. Od 2,5 miesiąca nieustannie czuwa przy jej łóżku. – Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, dwa dni po zabiegu żona wyszłaby ze szpitala. A po dwóch tygodniach mogłaby znowu pracować. Przez niedouczonych lekarzy przeszła gehennę – opowiada.
Szpital początkowo nie chciał się przyznać do błędu. Po tygodniu przeniesiono panią Małgorzatę do innej placówki i dopiero tam rodzina dowiedziała się, co się naprawdę stało. Lekarze powiedzieli, że cudem uszła z życiem – z podobnych obrażeń wychodzi jedna na pięćdziesiąt osób.
Rodzina dentystki już myśli o krokach prawnych przeciwko szpitalowi. Kobieta jest lekarzem, pochodzi z lekarskiej rodziny. Bliscy konsultowali się ze specjalistami wysokiego szczebla – wszyscy są przekonani, że był to błąd lekarski. Dziurę zrobioną podczas zabiegu lekarze leczyli aż trzy miesiące. Woreczkiem żółciowym nie zdążyli się zająć. Organizm kobiety jest skrajnie wyczerpany – pani Małgorzata schudła już do 46 kilogramów, a przed nią kolejna operacja – ta, która miała się odbyć trzy miesiące temu. Rodzina jednak zarzeka się, że nie odbędzie się ona w Wielkiej Brytanii. – Mam wielką nadzieję, że wkrótce uda się wypisać żonę do domu. Chcemy jak najszybciej przetransportować ją do Polski. Na szczęście lekarze pozwolili na lot samolotem. Nie ufamy już brytyjskim szpitalom, chcemy, aby zajęli się nią nasi doktorzy – mówi mąż poszkodowanej. Gdy tylko Polka dojdzie do zdrowia, chce wrócić do pracy w Wielkiej Brytanii. Ma nadzieję, że może już w styczniu będzie samodzielnie funkcjonować i ponownie podejmie pracę.
Matka ocalała, dziecko nie
Anna Pichlewska, na co dzień supervisor w sieci hipermarketów Asda, dostała krwotoku w trzecim miesiącu ciąży. Choć na izbę przyjęć przyjeżdżała aż pięć razy, nikt się nią nie zaopiekował. Dopiero podczas wizyty w prywatnym gabinecie ginekologicznym usłyszała diagnozę. Dla dziecka było już za późno. Dramat pani Anny rozegrał się w tym samym szpitalu, gdzie planowała urodzić swoje dziecko. – Za każdym razem pielęgniarki odsyłały mnie do domu. Słuchałam tłumaczeń, że nie jest to nagły przypadek i nie wymaga natychmiastowej pomocy – wspomina. Do poronienia doszło pod koniec września, tuż przed weekendem. Pierwsze krwawienia pojawiły się u pani Anny w południe. Szpital odesłał ją do domu – tłumaczono, że w 13. tygodniu ciąży to normalne. Polecili przyjechać ponownie, gdy znowu zacznie krwawić. Tak stało się jeszcze tego samego dnia. Tym razem również mówiono kobiecie, że nie powinna się denerwować. Nie uwierzyła i pojechała na wizytę do prywatnego, polskiego lekarza. Dopiero tam zrobiono jej badanie USG. Ginekolog już po kilku minutach wiedział, że ciąża jest obumarła.
– Usłyszałam, że powinnam jak najszybciej wracać do szpitala i udawać silne bóle, by przyjęli mnie na oddział – twierdzi Anna Pichlewska. Udawanie pomogło. Pielęgniarka zjawiła się po dwóch godzinach, ginekolog po następnych trzech. Co ciekawe, badało ją w sumie czterech brytyjskich lekarzy – żaden nie dopatrzył się niczego niepokojącego. Parę chwil później kobiecie odeszły wody i dostała silnego krwotoku. Poroniła w toalecie. Jej życie również było zagrożone. Polka czeka na spotkanie z psychologiem. Po tym, co przeszła, nie może spać. Przyznaje, że nawet nie myślała o wytoczeniu lekarzom procesu, bo nie wie, gdzie szukać prawnika. O swoich przeżyciach opowiedziała znajomym z pracy. Opowieść nie zrobiła na Anglikach większego wrażenia. – Koleżanka powiedziała, że bardzo jej przykro, ale takie rzeczy często się tutaj zdarzają. Trzeba zapomnieć i żyć dalej – wspomina niedoszła matka.
Z daleka od noszy
Polski ginekolog, który udzielał pomocy pani Annie, tak komentuje sytuację: – Rzeczywiście, wiele pacjentek spotkało w Anglii coś takiego. – Samo krwawienie nie jest dla brytyjskich lekarzy wystarczającym powodem przyjęcia do szpitala – dodaje doktor Michał Szelągowski z Polskiej Prywatnej Kliniki w Londynie.
To zupełnie odwrotnie niż w Polsce. Według ginekologa, na Wyspach obowiązuje zupełnie inne postępowanie przy profilaktyce bądź diagnostyce wczesnej ciąży. W Polsce leczone są wszelkiego rodzaju krwawienia, lekarze ciąże ratują zawsze, przepisują leki podtrzymujące. W Anglii takie praktyki są czymś zupełnie obcym. Jeśli dojdzie do poronienia, to znaczy, że tak chciała natura.
Czy takie postępowanie nie przypomina epoki średniowiecza? – To są sprawy dyskusyjne i w pewnym sensie zahaczają o filozoficzne pytanie, czy jest sens ratować wczesną ciążę – wyjaśnia doktor Szelągowski. – Być może to my w Polsce zbyt impulsywnie reagujemy na takie przypadki? Zdania uczonych na całym świecie są podzielone i trzeba patrzeć na to, co jest po środku – dodaje.
Lekarz nie chce jednak oceniać brytyjskiej służby zdrowia. Jak sam mówi, jedne pacjentki są z niej bardziej zadowolone, inne mniej. – Spotkałem się z różnymi opiniami. Ale nie jestem od tego, by wypytywać, tylko pomagać – stwierdza.
Doktor Grażyna Miklewska, właścicielka Polskiej Prywatnej Kliniki, wspomina zaś pacjenta, który uciekł z brytyjskiego szpitala, bo lekarze chcieli mu amputować palec u nogi. Zaczęło się od zwykłego stłuczenia, ale nawet to przerosło umiejętności tutejszych lekarzy. W końcu przyszedł po pomoc do polskiego chirurga i skończyło się na zdjęciu paznokcia.– Gdy patrzę na podobne przypadki, to mocno zastanawiam się, czy w razie choroby dałabym się położyć do tutejszego szpitala. Po prostu się boję – wyznaje doktor Miklewska.
Po nauki nad Wisłę
Aż ciężko w to uwierzyć, ale szefowie brytyjskiej służby zdrowia szukają wzorców w polskim systemie zdrowotnym. Brytyjski minister zdrowia Alan Johnson odwiedził nawet w lipcu warszawskie przychodnie i szpitale, by podpatrzeć, jak funkcjonują sprawnie zarządzane placówki medyczne. Minister dowiadywał się między innymi, jak skrócić kolejki do specjalistów. Nie mógł wyjść z podziwu, że Polacy są bardziej zadowoleni z opieki medycznej niż jego rodacy, choć nad Wisłą przeznacza się znacznie mniej pieniędzy na funkcjonowanie tego systemu.
– Polacy narzekają na ochronę zdrowia, ale nie zdają sobie sprawy, że żaden system na świecie nie jest idealny – mówi w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Jacek Grabowski, wiceprezes Narodowego Funduszu Zdrowia. – Ja wiem, że dostęp do konsultacji u specjalisty w Polsce jest dużo lepszy niż w Anglii. Dlatego wcale mnie nie dziwi, że minister Johnson może szukać recept na ulepszenie swojego systemu u nas. Wizytą brytyjskiego ministra w warszawskiej przychodni nie była zdziwiona też jej kierowniczka Maria Anna Fryze. – Gdyby moi pacjenci usłyszeli, kto się chce u nas leczyć, nie uwierzyliby. Na okrągło przychodzą z pretensjami – wyznaje.
Brytyjski NHS już kilka lat temu myślał o wysyłaniu swoich pacjentów na leczenie do Polski. Niestety, pomysł upadł i nikt nie próbował do niego wrócić. Możliwe jednak, że rozwiązanie to okaże się wkrótce nieuniknione.
– To kolejny dowód, że nie ma zależności między wielkością wydatków na ochronę zdrowia a społecznym zadowoleniem – ucina wiceprezes NFZ Jacek Grabowski.

Jak ubiegać się o odszkodowanie za błędy lekarskie?
Nie lekceważ niekompetencji lekarza. Zapomnienie o sprawie nie gwarantuje, że niedouczony doktor nie skrzywdzi kolejnego pacjenta.
Zacznij działać – im szybciej, tym lepiej. Pamiętaj, aby zabezpieczyć dokumentację medyczną. Zanotuj, kiedy dokładnie zostałeś przyjęty do szpitala oraz nazwisko lekarza, który przeprowadzał wstępne badania. Musisz podać dokładne okoliczności zdarzenia, kiedy lekarz wyrządził krzywdę. Jeśli próbowałeś na bieżąco interweniować u jego przełożonego, zapamiętaj, kim on był i co dokładnie odpowiedział. Czas gra na twoją niekorzyść – termin dochodzenia roszczeń upływa w Wielkiej Brytanii sześć miesięcy po wypisaniu ze szpitala. Właśnie dlatego skargę najlepiej złożyć od razu. Należy powiadomić o tym fakcie brytyjski NHS, który jest oficjalnym zwierzchnikiem placówek zdrowia. Działa przy nim Health Care Commision – komisja rozstrzygająca skargi na lekarzy. Adres najbliższej siedziby można znaleźć na ich stronie internetowej.
Nie daj się
Komisja odrzuciła skargę? Walcz dalej i odwołaj się do sądu zwanego Judical Review. Nie musisz robić tego samemu, można poprosić o pomoc prawnika. Bezpłatnych porad udziela stowarzyszenie adwokatów Carmine Procaccini w Londynie. Najłatwiej skontaktować się z nimi przez internet, wypełniając prosty formularz. Jeśli prawnicy stwierdzą, że są podstawy, by występować przeciw lekarzowi bądź szpitalowi, mogą wytoczyć w naszym imieniu proces bez pobierania od nas żadnych pieniędzy. Wynagrodzenie dla naszego pełnomocnika zostanie potrącone z wywalczonego odszkodowania.
Przydatne adresy:
Healthcare Commission FREEPOST NAT 18958 Complaints Investigation Team, Manchester, M1 9XZ, tel.: 0845 601 3012, e-mail: <a href="mailto: complaints@healthcarecommission.org.uk " target="_new"> complaints@healthcarecommission.org.uk </a>. Website: www.healthcarecommission.org.uk

Stowarzyszenie Carmine Procaccini, www.publiclawproject.org.uk
News z innego
A ktoś tu kiedyś wyrażał pozytywną opinię o NHS.
Ja znam na swoim przypadku, przykro mi to stwierdzić, lecz konował to jest za małe określenie, w przypadku brytyjskiej służby zdrowia i personelu medycznego. Zatrudniony zulugula jako doktor, bo we wiosce w Afryce czy też w ą Azji trudnił się odczynianiem. Tu w UK nikt ich nie sprawdza. To samo większa część brytyjskich lekarzy. A póżniej zagubi się dane osobowe i tak z pielęgniarki staje się lekarz
:-]

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 16-11-2008 09:05 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #7 Ocena: 0

2008-11-16 09:17:37 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Nienawiść zniszczyła polską rodzinę na Wyspach
Polska rodzina w szkockim miasteczku w wyniku ataków na tle narodowościowym straciła sklep. Teraz z powodu długów grozi im eksmisja z domu, na który ich nie stać - czytamy na stronie goniec.com.
Magdalena i Tomasz Kłosowiczowie do szkockiej miejscowości Bo’ness przyjechali w 2006 roku. Plan był prosty: chcieli zbudować lepsze życie dla siebie i dla swoich dzieci.

Niedługo po przyjeździe małżeństwo otworzyło sklep z polska żywnością. W ciągu kilku tygodni na ścianach sklepu pojawiły się rasistowskie napisy, natomiast po kilku miesiącach doszło do włamania. Ubezpieczenie nie pokryło jednak strat, jakie małżeństwo poniosło z powodu przestępstwa i państwo Kłosowiczowie zmuszeni byli sklep zamknąć.

Głowa rodziny, 36-letni Tomasz Kłosowicz zapadł na chorobę, która nie pozwala mu pracować. Od tej pory rodzina pozbawiona jest jakiegokolwiek źródła dochodu. Jedyną pomoc stanowią zasiłki child benefit, jakie co tydzień otrzymują na trójkę swoich dzieci.

Te pieniądze nie wystarczają jednak na opłacenie komornego i lokalnego podatku. W związku z zaleganiem z opłatami polskiej rodzinie grozi eksmisja.

Ich dramatyczną sytuacją zainteresowali się woluntariusze International Cultural Forum (ICL) z Falkirk – organizacji pomagającej emigrantom. Ich zdaniem, władze gminy powinny jeszcze raz przemyśleć sprawę eksmisji, ponieważ rodzina mogłaby zostać rozdzielona.

Rzecznik prasowy zarządu gminy Falkirk, w której mieszkają państwo Kłosowiczowie, powiedział, że sytuacja polskiej rodziny omawiana jest z agencjami mieszkaniowymi i gmina poszukuje rozwiązań innych niż eksmisja.

- To jedynie rozwiązanie ostateczne, brane pod uwagę jedynie w przypadku, kiedy zawiodą inne opcje - powiedział przedstawiciel zarządu.
News z innego
A ktoś nas oskarży o dyskryminację innych, gdy inni dyskryminują nas. Słowa są niczym groźnym
w stosunku do czynów.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #8 Ocena: 0

2008-11-16 09:40:20 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Długa droga do prawdy
W 1972 roku oddział brytyjskich komandosów zastrzelił w północnoirlandzkim Derry czternastu bezbronnych cywili, uczestników pokojowej demonstracji w obronie praw człowieka
Do dzisiaj nie udało się zamknąć ostatecznie dochodzenia w tej sprawie.
W ostatnich dniach oburzenie wywołała informacja przewodniczącego speckomisji prowadzącej wznowione śledztwo w sprawie Krwawej Niedzieli, że przedstawienie finalnego raportu opóźni się... o rok. Od ponownego rozpoczęcia dochodzenia niedługo mija dekada, a od przesłuchania ostatniego świadka – cztery lata.

Czternaście ofiar

Krwawa Niedziela to jedna z najczarniejszych kart we współczesnej historii Irlandii Północnej i Wielkiej Brytanii. 30 stycznia 1972 roku służący w Derry żołnierze brytyjscy z 1 Regimentu Spadochroniarzy otworzyli ogień do nieuzbrojonych uczestników pokojowej demonstracji (w której uczestniczyli w zdecydowanej większości katoliccy mieszkańcy miasta) występującej w obronie praw człowieka i protestującej przeciwko wprowadzeniu prawa umożliwiającego aresztowanie każdego Irlandczyka tylko na podstawie samych podejrzeń o działalność terrorystyczną. Na miejscu zginęło 13 osób, czternasta zmarła w szpitalu.

Wszyscy zabici to mężczyźni – chociaż w przypadku sześciu z nich, którzy nie mieli jeszcze skończonych siedemnastu lat, bardziej właściwe byłoby określenie: chłopcy. Żołnierze strzelali, by zabić – wszystkie ofiary miały rany postrzałowe w górnej części tułowia i głowach. Krwawa Niedziela była katalizatorem konfliktu – terror stosowany przez obie strony osiągnął szybko niespotykaną skalę, liczbę ofiar „The Troubles” niedługo już zaczęto liczyć w setkach.

Dowódca akcji, pułkownik Derek Wilford, został odznaczony przez królową Elżbietę II. Jakiś czas temu, w wywiadzie dla BBC, wciąż bronił swej decyzji. Twierdził, że z rejonu, z którego nadchodziła demonstracja słychać było strzał. Żołnierze mogli więc przypuszczać, że protestujący są uzbrojeni, a sytuacja była napięta do ostateczności...

Dzisiaj Wilford mieszka za granicą – wciąż obawiając się zemsty IRA, zaś rodziny ofiar nie są w stanie doczekać się odpowiedzi, dlaczego zginęli ich bliscy. W marcu 1972 pierwsze dochodzenie "wykazało”, że akcja była usprawiedliwiona i przeprowadzona została w obronie własnej żołnierzy, mimo że nie udowodniono, iż demonstranci w jakikolwiek sposób atakowali żołnierzy, a do tego żaden ze spadochroniarzy nie odniósł najmniejszych obrażeń. W 1999 roku śledztwo wznowiono, ale speckomisja oznajmiła niedawno, że raportu nie będzie w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Prace przeciągną się więc do 2009 roku, kiedy minie dziesięć lat od wznowienia śledztwa i cztery lata od przesłuchania ostatniego świadka.

John Kelly, którego brat Michael został zastrzelony podczas demonstracji nie kryje swego oburzenia w rozmowie z dziennikarzem "The Times". - Jesteśmy jednocześnie zdumieni, rozbici wewnętrznie jak i coraz bardziej wściekli kolejnym opóźnieniem – mówi.
Przewodniczący komisji, Lord Saville of Newdigate, przysłał wszystkim członkom rodzin pisemne zawiadomienie o opóźnieniach połączone z przeprosinami i wyjaśnieniem, iż "źle oszacowano potrzebny na pracę czas".

Tylko prawnicy są szczęśliwi?

Ale zwłoka oburza nie tylko bezpośrednich zainteresowanych poznaniem prawdy. Ujawniono bowiem, że koszta dotąd przeprowadzonych prac komisji przekroczyły 180 milionów funtów – z czego połowa to honorarium zaangażowanych w sprawę prawników. To rozwścieczyło nawet konserwatywnych polityków Irlandii Północnej, którzy uważają, że przewlekanie sprawy to efekt chciwości prawników.

Przedłużenie śledztwa o rok oznacza, że opinii publicznej raport w sprawie Krwawej Niedzieli przedstawiony zostanie najwcześniej na początku 2010 roku – po tym, jak zapoznają się z nim władze Irlandii Północnej.

Ostatnio Martin McGuinness, jeden z liderów IRA, a dzisiaj polityk Sinn Fein, oświadczył, że okazuje się, iż najkosztowniejsze w dziejach współczesnej Wielkiej Brytanii dochodzenie było niepotrzebne. Zamiast tego wystarczyłyby, zdaniem McGuinnessa, oficjalne przeprosiny brytyjskiego rządu. Słowo "Przepraszamy za Derry" w Londynie nie padły jednak nigdy
News z innego
Historia podobna do naszej, tyle że tu była demokracja w większym słowa znaczenia, jak w Polsce
To jest nieporównywalne z socjalizmem.
W Irlandii Północnej Armia Brytyjska była, na tej samej zasadzie, jak Armia Czerwona, w Polsce tyle, że o tym fakcie nikt nie pisze, a tym bardziej nie wspomina. Ja byłem w Irlandii i rozmawiałem na ten temat z Tubylczakami, większą część rozmowy woleli przemilczeć.
Ich również torturowali i traktowano jak zwierzęta, samych działaczy z IRA tak i niewinnych cywilów.

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 16-11-2008 09:52 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #9 Ocena: 0

2008-11-16 21:44:16 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Emigranci nie dają korzyści
Z najnowszego raportu Izby Lordów wynika, że imigracja zarobkowa nie przyniosła gospodarce Wielkiej Brytanii żadnych korzyści. Jednak rząd odrzucił raport komitetu sugerując, że zawiera on nieprawdziwe informacje.
W raporcie przygotowanym przez komitet stosunków gospodarczych (Economic Affairs Committee), który tworzą obecni i byli członkowie Izby Lordów, wezwano rząd do wytyczenia limitu dla emigrantów oraz stworzenia reguł, które pozwolą skutecznie kontrolować falę obcokrajowców napływającą na Wyspy.
- Według nas korzyści płynące z imigracji są bardzo niskie i zbliżają się do zera – powiedział Lord Wakeham. Zauważył też, że wiele grup zawodowych w Brytanii, zwłaszcza tych mniej zarabiających, mogło ucierpieć z powodu konkurencji ze strony imigrantów.
Według komitetu, rząd oceniając wpływ imigracji na gospodarkę brytyjską nie powinien się kierować wartością PKB ale dochodem na głowę mieszkańca.
Zwolennicy imigracji oskarżyli komitet o rasizm i brak obiektywizmu, gdyż nie wzięli pod uwagę, że imigranci podejmują się zajęć, których Brytyjczycy nie chcą wykonywać lub dysponują umiejętnościami, których brakuje wyspiarzom.
News z innego
Widać mają rację a szczególnie jeżeli chodzi o Polaków, z Sudanu mają korzyść a o innych teczowych nie wspomnę
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #10 Ocena: 0

2008-11-17 07:06:16 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Już trzy tygodnie na biurku prezydenta Lecha Kaczyńskiego leży i czeka na podpis ustawa, która ma podnieść gwarancje naszych lokat w bankach - pisze "Gazeta Wyborcza".

Dzięki nowemu prawu Bankowy Fundusz Gwarancyjny (w razie potrzeby wspomagany z budżetu państwa) zapewni, że w razie kłopotów banku klienci dostaną wszystkie swoje lokaty do wysokości 50 tys. euro (niecałe 190 tys. zł). Dziś gwarancje są o połowę mniejsze i obejmują tylko 90% pieniędzy na lokatach - wyjaśnia dziennik.

- Nie będę tutaj czynił kłopotów - obiecywał prezydent już 24 października, dzień po uchwaleniu ustawy przez parlament. Ale mamy już połowę listopada i nic. Gdy w czwartek "Gazeta Wyborcza" zapytała biuro prasowe Kancelarii Prezydenta, czy wiadomo, kiedy prezydent podpisze ustawę, otrzymała jedynie odpowiedź, że "termin upływa 24 listopada". Czy to oznacza, że Lech Kaczyński zamierza czekać z podwyższeniem gwarancji dla naszych depozytów aż do ostatniego dnia? Po co? Sprawa jest poważna. Nasze banki są w dobrej sytuacji, bezpieczne, ale i tak trzeba chuchać na zimne - uważa gazeta.

Według niej, tylko pełne gwarancje BFG i rządu dla depozytów wykluczają ryzyko, że ludzie - z powodu jakiejś byle plotki - zaczną wycofywać pieniądze z któregoś z banków. Taki kryzys zaufania do banków i lokat jest bardzo mało prawdopodobny, ale strzeżonego...
News z innego
Gwarancja rządu, jest symbolem który świadczy, że rząd dba o interes obywatela. Pan prezydent nie załatwia swoich potrzeb w toalecie, lecz olewa wszystko dookoła. (żyj w tym dziwnym kraju, z dziwakami u steru)
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Strona 31.3 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 30.3 | 31.3 | 32.3 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,