MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii
Forum Polaków w UK

Przeglądaj tematy

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Strona 30.3 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 29.3 | 30.3 | 31.3 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

Str 30.3 z 91

temat zamknięty | nowy temat | Regulamin

Korba102

Post #1 Ocena: 0

2008-11-11 07:32:07 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Brytania kończy z dożywotnimi mieszkaniami socjalnymi?
Szykują się zmiany w brytyjskich przepisach dotyczących mieszkań socjalnych. Lokatorzy, którzy w nich mieszkają stracą prawo do dożywotniego zajmowania lokalu – podaje serwis 24dash.com.
Jeśli zmiany wejdą w życie, to zaczną obowiązywać od nowego roku. Mieszkania socjalne będą wtedy przydzielane lokatorom na określony czas, a co kilka lat przeprowadzana będzie kontrola. Każdy lokator, którego warunki finansowe ulegną poprawie, będzie musiał szukać zakwaterowania na własną rękę lub będzie płacił wyższy czynsz.
Pomysł ten przedstawił Chartered Institute of Housing, organizacja zrzeszająca osoby zaangażowane w sprawy mieszkaniowe. Rozważeniem tego planu zajmie się minister Margaret Beckett.
Proponowane zmiany przepisów zostały skrytykowane przez National Housing Federation (NHF), które reprezentuje angielskie stowarzyszenia mieszkaniowe.
Dyrekor NHF David Orr powiedział, że wdrożenie regularnych kontroli jest złym pomysłem. - Zmuszanie ludzi do udowadniania, że są biedni z pewnością nie będzie zachęcało ich do szukania pracy. Ludzie mieszkający w lokalach socjalnych pochodzą ze sfer o niskich dochodach i większości z nich nigdy nie będzie stać na przeprowadzkę czy kupno własnego lokum – dodaje Orr.
Obecnie, lokatorzy mogą korzystać z subsydiowanego zakwaterowania przez całe życie, nawet jeśli ich dochody w późniejszym czasie pozwalają na to, by wynająć czy kupić inny lokal. Co więcej, w wielu przypadkach jest tak, że przekazuje się takie mieszkania czy domy swoim dzieciom. Wszystko to sprawia, że ci którzy naprawdę potrzebują pomocy, zmuszeni są czekać w kolejkach.
W tej chwili w całej Wielkiej Brytanii na liście oczekujących na mieszkanie socjalne jest prawie 4 miliony osób. Rocznie dostępnych jest 170 tys. lokali.
NEWS z innego
W końcu skończy się permanentny proces żądania ze strony Tęczniaków, znam takich co mieszkanie socjalne wynajmują, prowadzą przy tym biznes w końcu ktoś pomyślał logicznie w tym UK a już traciłem nadzieję że są sami downy, a tu niespodzianka;)

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #2 Ocena: 0

2008-11-11 21:17:55 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Kupione obywatelstwo
Jak w łatwy sposób stać się Brytyjczykiem
Osoba, która nie ma pojęcia o brytyjskiej kulturze, może bez wysiłku stać się obywatelem Wielkiej Brytanii. Wystarczy, że wyłoży na ten cel 500 funtów. Za tą kwotę pewien Irańczyk zgadza się podejść do egzaminu i zdać go celująco.
Cudzoziemcy spoza Unii Europejskiej, którzy chcą osiedlić się na stałe w Zjednoczonym Królestwie albo ubiegać o przyznanie obywatelstwa, muszą obowiązkowo zdać 45-minutowy egzamin. Dla wielu z nich przebrnięcie przez test zatytułowany Life In The UK (Życie w Zjednoczonym Królestwie) jest praktycznie niewykonalne z powodu zbyt słabej znajomości języka angielskiego.
Ale Irańczyk o imieniu Amir zdaje taki egzamin za nich. W jakiś sposób udaje mu się wyprowadzić w pole urzędników, chociaż musi przecież okazać dokument tożsamości ze zdjęciem innej osoby. Podrabia także podpisy klientów.
Egzaminy są dla Amira lukratywnym przedsięwzięciem. – Niektórzy Arabowie płacą nawet tysiąc funtów – chwali się oszust. Reporterzy z "The Sun" przeprowadzili w tej sprawie śledztwo dziennikarskie. Jeden z nich spotkał się z Amirem na londyńskim dworcu Victoria, otrzymawszy uprzednio poufny cynk o opisanym procederze.
Ubrany w jeansy i czarną skórzaną kurtkę Irańczyk oraz jego rosyjska dziewczyna Jana – w jeansach i obcisłym czerwonym topie – zaprowadzili dziennikarza do pobliskiej kafejki internetowej, gdzie sprawdzili jego dokument tożsamości ze zdjęciem – tymczasowe prawo jazdy – upewniając się, że jest prawdziwy. Następnie Amir poszedł z naszym człowiekiem do centrum egzaminacyjnego mieszczącego się w bibliotece Wood Green w północnym Londynie. Tam, w położonej obok kawiarni, uczył się przez 15 minut podrabiać podpis "klienta". Potem poprosił o 40 funtów na wpisowe za test.

Następnie nasz reporter udał się do pubu z blond dziewczyną Amira, gdzie czekali, aż ten skończy pisać egzamin składający się z 24 pytań wielokrotnego wyboru. – Amir podał się raz za 45-letniego, zupełnie siwego mężczyznę – śmiała się Jana. – Nie wiem jak mu się to udało, ale udało się.

Wkrótce Amir wyszedł z centrum egzaminacyjnego niosąc certyfikat numer 1361585, z widniejącym na nim nazwiskiem naszego reportera i jego sfałszowanym podpisem. Wtedy otrzymał pozostałe 460 funtów. Na certyfikacie wydawanym po pomyślnie zakończonym egzaminie widnieją słowa: "Zaświadcza się, że okaziciel osiągnął poziom wiedzy o życiu w Zjednoczonym Królestwie wymagany do celu stałego osiedlenia się na mocy przepisów imigracyjnych albo do naturalizacji i nadania obywatelstwa brytyjskiego".

Amir twierdził, że może także zdać egzamin za kobiety. – Tak, potrafię to zrobić. Nie ma problemu – zapewniał. Test "Life In The UK" składa się z 24 pytań. By zaliczyć, kandydat musi poprawnie odpowiedzieć na około 75 procent z nich. Przykładowe pytanie brzmi: W którym z wymienionych sądów funkcjonuje ława przysięgłych? (a) w sądach magistrackich, (b) w sądach koronnych, (c) w sądach dla nieletnich, (d) w sądach hrabstwa. W ubiegłym roku brytyjskie obywatelstwo tą drogą uzyskało 164 635 cudzoziemców.

Kandydaci, którzy nie przejdą testu, mogą podchodzić do niego nieograniczoną ilość razy, w przeciwieństwie do Holandii, gdzie obowiązuje zasada "do trzech razy sztuka". W 2007 roku jedno z centrów egzaminacyjnych utraciło prawo do jego przeprowadzania, ponieważ policja prowadziła tam śledztwo w sprawie domniemanego oszustwa i wydawania zaświadczeń za łapówki.

Sir Andrew Green z niezależnego ośrodka analiz Migration Watch UK oświadczył: – To skandal oraz jednoznaczny dowód na to, że egzaminy muszą być staranniej dozorowane, biorąc pod uwagę, że obywatelstwo daje prawa i środki utrzymania na całe życie. Damian Green, minister do spraw emigracji w opozycyjnym Gabinecie Cienie powiedział: – Mamy do czynienia z kolejnym dowodem na to, jak łatwo jest nielegalnie dostać się do naszego kraju i w nim pozostać. Resort spraw wewnętrznych jest zbyt zajęty wewnętrznymi kłótniami, by poważnie zająć się tym problemem.
"The Sun" okazał nieprawnie uzyskany certyfikat w Home Office
News z innego
Co niektórzy zarzucali mi stronniczość i przesadę, a tu taka skucha, Tęczaki kombinują ponieważ ich ludzie są w tych biurach, ja jak oczekiwałem na rezydenturę, to tysiące zaświadczeń dosyłałem, myślałem że jeszcze odcisk stopy prababki mam dostarczyć. Azjatów i Afrykanów nie korygują tak jak nas z UE a dokładnie Polaków.
:-Y:-Y:-Y
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #3 Ocena: 0

2008-11-12 22:42:04 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Niebezpieczne tabu
Ponad jedna trzecia ludzkości korzysta z latryn, które nie dają zabezpieczają przed zarażeniem chorobami
Najprostszym sposobem zmniejszenia biedy na świecie i poprawienia stanu zdrowia ludzi najuboższych jest budowa toalet. Problem w tym, że politycy czują się niezręcznie podejmując ten temat na międzynarodowych forach.
Zmowę milczenia postanowiła przełamać Światowa Sieć Wody, Środowiska i Zdrowia (INWEH) – kanadyjski oddział Uniwersytetu Narodów Zjednoczonych. W opublikowanym pod koniec października raporcie grupa ta zaleca rządom bardziej skoordynowane i zintegrowane podejście do kwestii zaopatrzenia w wodę pitną oraz zagwarantowania dostępu do spełniających swoją funkcję toalet.
Dane są przerażające: około 2,5 miliarda osób – ponad jedna trzecia ludzkości – korzysta z latryn, które nie dają zabezpieczają przed zarażeniem chorobami roznoszonymi przez kontakt z fekaliami. 1,2 miliarda ludzi nie ma innej możliwości, jak załatwiać się w środowisku naturalnym – wynika z zdanych zgromadzonych przez Światową Organizację Zdrowia i UNICEF. Osoby te spędzają przeciętnie pół godziny dziennie czekając w kolejce do przybytków publicznych lub szukając odizolowanego miejsca. W sumie daje to dwa dni robocze miesięcznie.

Skutki sanitarne tego stanu rzeczy są bardzo poważne. Choroby związane z biegunką zabijają co roku 1,8 miliona osób. Szacuje się, że źródłem 88 proc. tego typu schorzeń jest brak higieny i dostępu do czystych sanitariatów. Najwyższą cenę płacą dzieci – codziennie umiera ich 5 tysięcy.

W Afryce subsaharyjskiej połowa łóżek szpitalnych jest zajęta przez pacjentów cierpiących na choroby przenoszone przez fekalia. Co roku 200 milionów ton ludzkich ekskrementów trafia do rzek, zanieczyszczając wodę powierzchniową i gruntową zawartymi w nich bakteriami, wirusami i innymi pasożytami.

To sanitarne wyzwanie rzadko figuruje wśród pierwszoplanowych tematów na scenie międzynarodowej. – Kwestia toalet jest nadal tabu – przyznaje Zafar Adeel, dyrektor INWEH. Politycy niechętnie poruszają tę tematykę. Bo "nie wypada". Narody Zjednoczone przezwyciężyły jednak starą niechęć – rok 2008 został ogłoszony światowym rokiem czystości. A rozwinięcie sieci toalet było jednym z wyznaczonych w 2000 roku celów milenijnych: do 2015 roku liczba osób niemających dostępu do sanitariatów ma zmniejszyć się o połowę.

Potrzebne inwestycje zostały podliczone. Kosztowałyby co najmniej 38 miliardów dolarów. Ale na każdy wydany dolar aż dziewięć wróciłoby do gospodarki w postaci zwiększonej produktywności i lepszej sytuacji sanitarnej. Według prognoz Narodów Zjednoczonych realizacja tego celu przełożyłaby się co roku na około 3,2 miliarda dodatkowych przepracowanych dni. Zainstalowanie toalet w szkołach umożliwiłoby też wielu młodym dziewczętom kontynuowanie nauki po osiągnięciu dojrzałości płciowej. A zwiększenie o 10 proc. liczby kobiet umiejących czytać to 0,3 proc. dodatkowego wzrostu gospodarczego – zwraca uwagę Uniwersytet Narodów Zjednoczonych.

Tymczasem o ile wzrasta dostęp do wody pitnej, o tyle w sferze sanitariatów "jesteśmy w lesie" – podkreśla Zafar Adeel. Największy postęp osiągnięto w regionie Azji Wschodniej i Pacyfiku, gdzie odsetek ludności z dostępem do toalet wzrósł z 30 proc. w 1990 roku do 51 proc. w 2004 roku. Cel powinien zostać także wypełniony przez Bliski Wschód, Afrykę Północną i Amerykę Łacińską. Ale Afryka i Azja Południowa, gdzie zaledwie 37 proc. potrzeb w tej sferze jest zaspokojonych, są bardzo zapóźnione. Aby ściśle określić grupy priorytetowe, Uniwersytet Narodów Zjednoczonych chce opracować atlas, który "będzie dostępny w ciągu dwóch, trzech lat" – ocenia Adeel.

Zdaniem naukowca kilka "udanych przypadków" pokazuje jednak, że "jest miejsce na optymizm". Przywołuje on przykład eksperymentów przeprowadzonych w ubogich dzielnicach Kenii, gdzie toalety publiczne pobudziły lokalną gospodarkę. Albo Madagaskaru, gdzie tymi sprawami zajmuje się specjalne ministerstwo.

Problem nie ogranicza się jednak do państw rozwijających się. W Kanadzie – podkreśla Adeel – w niektórych strefach "tubylczych", "usługi są prawdopodobnie nieadekwatne". – Na Zachodzie systemy dystrybucji wody są często stare. Czy zdołają przetrwać skrajne zjawiska klimatyczne, jakie będą towarzyszyć ociepleniu na naszej planecie? Można mieć co do tego wątpliwości.

A im wcześniej się one pojawią, tym lepiej dla nas wszystkich
News z innego
Tęczaki i tak będą korzystać z naturalnego układu. Prymitywnych, nie nauczysz korzystania z łyżki i widelca, a tym bardziej, z higienicznego trybu załatwiania najprostszych potrzeb fizjologicznych.
:-]
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #4 Ocena: 0

2008-11-13 06:58:53 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Miasto Kraka czeka draka
Tysiące czytelników dziennika "The Guardian" uznało dawną stolicę Polski za jedno z najciekawszych miejsc na świecie
Czy Kraków, którym wyspiarze ostatnio nieco się znudzili, czeka kolejny najazd brytyjskich turystów?
Miłym akcentem zakończył się słabszy niż zwykle sezon turystyczny pod Wawelem. Kraków zajął drugie miejsce w elitarnym rankingu prestiżowej brytyjskiej gazety. W tym roku czytelnicy "Guardiana" okazali się wyjątkowo łaskawi dla Polaków. W corocznym zestawieniu Travel Awards Kraków awansował z pozycji 10., jaką zajmował w ubiegłym roku, na miejsce drugie. Ustępując jedynie Sydney.

Ankiety wypełniło aż 17 tys. osób. Miasto Kraka przypadło do gustu znacznej części z nich. Każdego dnia na Wyspach sprzedaje się pół miliona egzemplarzy gazety, a stronę internetową dziennika odwiedza nawet pięć milionów internautów. Polska branża turystyczna już zaciera ręce, że dzięki drugiej pozycji wśród "najciekawszych miejsc poza granicami Wielkiej Brytanii" w 2009 roku Kraków przyciągnie więcej turystów niż w 2008. Biorąc pod uwagę fakt, że liczba zagranicznych turystów spadła ubiegłego lata aż o 20 proc., nie można się dziwić, że krakowskie firmy turystyczne nie kryją radości. Mimo że czytelnicy "Guardiana" są uważani za osoby o wysublimowanym guście turystycznym i przestrzegające kanonu zachowań, część krakowian już widzi czarne chmury nad swoim miastem. Stolica Małopolski dopiero niedawno uporała się z problemem paradujących po Rynku Głównym brytyjskich golasów, a zdaniem wielu nowi turyści znad Tamizy oznaczają tylko jedno: następne kłopoty.
Nie chcemy brytyjskich nagusów

We wrześniu krakowscy urzędnicy wypowiedzieli wojnę pijanym Brytyjczykom paradującym na golasa po mieście. Magistrat zobowiązał restauratorów do podpisania umów o niesprzedawaniu alkoholu osobom niekompletnie ubranym. Nowe regulacje dotyczą zakazu przebywania oraz sprzedawania trunków w ogródkach piwnych na Rynku Głównym wszystkim osobom, które są niestosownie odziane. Umowy dotyczą jednak tylko lokali w samym centrum, gdyż to miasto udostępnia im teren.

Nieoficjalnie urzędnicy przyznają, że wprowadzenie nowych przepisów ma związek z zachowaniem turystów z Wysp, którzy traktują Kraków jak wielką "weekendową imprezownię". - Najgorsze jest to, że zaczynają pić już nawet w południe, gdy po Rynku biegają dzieci. Czasem nie da się więc uniknąć sytuacji, kiedy maluchy, które na przykład karmią gołębie, są świadkami takich pijackich wybryków – żali się Goniec.com krakowianka, mama 4-letniej Oli. - Urząd miasta powinien z tym zrobić porządek – kończy. Podobnego zdania jest Krzysztof, ojciec 12-letniej Zosi i 4-letniego Damiana: – Nie chcę tłumaczyć moim dzieciom, dlaczego »Ci panowie tak głośno się zachowują i czemu są dziwnie ubrani« – oburza się.
Szczególnie modne wśród Brytyjczyków stało się ostatnio organizowanie w Krakowie wieczorów kawalerskich, które - zgodnie z angielskim zwyczajem - wiążą się zwykle z rozebraniem do naga przyszłego pana młodego. Nie dziwi fakt, że do takich zachowań nie mogą przyzwyczaić się mieszkańcy.

Każdy kij ma dwa końce
Podczas gdy krakowski magistrat, ze względu na spadek zainteresowania miastem wśród turystów, postanowił zainwestować w międzynarodową promocję około miliona złotych, bezpłatna reklama w "Guardianie" na pewno się przyda. Władze Krakowa zaplanowały już kampanię w brytyjskiej telewizji. 274 spoty w najlepszym czasie antenowym plus 94 reklamy przed prognozami pogody w BBC News. Koszt: bagatela 560 tys. zł. Do tego 150 tys. za kampanię w National Geographic. Tyle wstępnie zamierza wydać urząd miasta. W tegorocznym budżecie nikt nie spodziewał się takich wydatków. Pomoże sam prezydent, który przekaże na kampanię w BBC część swojej rezerwy.
Krakowowi pozostaje życzyć, aby turyści w następnym roku dopisali. Krakowiakom zaś dużo cierpliwości i zrozumienia.
Pozwolę sobie na powtórkę
News z innego
A ponoć właśnie, my jesteśmy tymi pijakami i w naturze Polaka jest nadużywanie alkoholu.
Częściowo się z tym zgodzę, gdyż przechodząc koło domu zamieszkałego, przez polaków, dość często daje się słyszeć głośną muzykę. Naklejka na antenie informuje dokładnie, kto zamieszkuje dom. A w weekendy??? dyskusje po świt, zakrapiane. Tak więc my w UK a Tubylczki w Polsce
Zupełnie jak kibice klubów sportowych, warczą u gospodarza
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #5 Ocena: 0

2008-11-13 07:10:04 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Emigranci będą wysyłać mniej pieniędzy do Polski
Polacy za granicą prześlą do ojczyzny nawet o 400 mln zł mniej niż w latach ubiegłych – ostrzega "Wall Street Journal Polska". Część emigrantów już straciła lub w bliskiej przyszłości straci pracę z powodu spowolnienia gospodarczego na Zachodzie - czytamy na stronie goniec.com.
W tym roku strumień pieniędzy przesyłanych do kraju od polskich obywateli przebywających za granicą będzie znacznie mniejszy. Z danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że w pierwszym półroczu emigranci przesłali do Polski 2,6 mld euro. Według wyliczeń "WSJ Polska" do końca roku emigranci wyślą w sumie 20 mld zł, czyli o 0,4 mld zł mniej niż w 2007 r.

Obce waluty przesyłane do Polski przyczyniają się w dużej mierze do umocnienia złotego. - Oprócz napływających do Polski inwestycji zagranicznych to jeden z ważnych czynników wzmacniających złotego – powiedział "WSJ Polska" Grzegorz Maliszewski, ekonomista banku Millennium.

Ekonomiści martwią się jednak, że nasza waluta może znów stracić. Przyczyną ma być właśnie mniejsza ilość pieniędzy przesyłanych przez emigrantów.
News z innego
Tak to dzięki mrówkom za granicą jest bum gospodarczy w Polsce. Gonitwa za wprowadzeniem EURO jako nominału. Szkoda tak młoda złotówka która weszła do obiegu zaraz po 1918 roku a dokładnie 1924 Pan Grabski wyciągną maksymalnie do góry i oczyścił z błota. Dając światu mocną
walutę. Teraz my ścigamy się na nowo, by przyjąć walutę obcą Złoty BEE.
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #6 Ocena: 0

2008-11-13 18:38:36 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Anglia: matką porzuconego dziecka jest Polka
Oficer prasowy policji w Lincolnshire potwierdził, że 25-letnia Polka zatrzymana w sprawie porzucenia kilkumiesięcznego dziecka przed szpitalem w Grantham jest matką dziewczynki. Kobieta została już zwolniona z aresztu - czytamy na stronie goniec.com.
Wczoraj trwało przesłuchanie 25-letniej kobiety. - Ustaliliśmy, że osoba ta jest biologiczną matką dziecka. Postawiono jej zarzut zaniedbania córeczki i zwolniono z aresztu za kaucją. Dziewczynka pozostanie u rodziny zastępczej, którą wyznaczono zaraz po jej znalezieniu – powiedział James Newell, rzecznik prasowy Lincolnshire Police.

Dziewczynka w wieku ok. 2,5 miesiąca została porzucona w wózku przed wejściem na oddział ratunkowy szpitala miejskiego w Grantham w sobotę po południu. Policja wydrukowała plakaty w języku polskim, które trafiły do pobliskich parafii.

Funkcjonariusze mieli nadzieję, że w ten sposób uda im się dotrzeć do kogoś, kto posiada informacje na temat porzuconej dziewczynki. Policjanci nie zdradzają jednak, czy właśnie to pomogło im zatrzymać kobietę. Rzecznik Newell przyznał jedynie, że zgłosiło się wiele osób, które twierdziły, że znają losy niemowlęcia.

Policja apelowała także do matki, aby zgłosiła się na najbliższy posterunek, gdzie otrzyma pomoc. Zdecydowano się na ujawnienie wizerunku dziecka, aby umożliwić jej identyfikację.
News z innego
A jednak POLKA!:-Y
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #7 Ocena: 0

2008-11-13 18:47:40 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Usługi remontowe w cenie
Dochody Polaków podejmujących się kompleksowych remontów domów, łącznie z ich przebudową sięgają nawet kilkudziesięciu tysięcy euro
Pomimo kryzysu w branży budowlanej na brak zleceń nie narzekają rodacy świadczący usługi remontowe za granicą. Solidni fachowcy zarabiają 2000-3000 euro miesięcznie. Nadal wielu rodaków wykonuje tą pracę na czarno.
Coraz więcej Polaków zatrudnionych w sektorze budowlanym za granicą traci pracę. Pracowników zwalniają już nie tylko firmy z Irlandii, ale również z Wielkiej Brytanii i Norwegii. W tych ostatnich państwach występuje obecnie przerost zatrudnienia. Na szczęście problemy te omijają rodaków specjalizujących się remontach mieszkań i domów. Popyt na te usługi od lat utrzymuje się niezmiennie na wysokim poziomie.
3000 euro miesięcznie

– Na żadnej budowie nie zarobisz tylu pieniędzy, co przy remontach mieszkań i domów – mówi Dariusz Mądry, Polak prowadzący jednoosobową firmę budowlaną w Cork (Irlandia). – Pracując na siebie jestem w stanie zarobić 2000-3000 euro miesięcznie. Skupiam się głównie na mniejszych zleceniach, które mogę wykonać samodzielnie.

Dochody Polaków podejmujących się kompleksowych remontów domów, łącznie z ich przebudową sięgają nawet kilkudziesięciu tysięcy euro. Oczywiście nikt od razu nie zleci ci takiej roboty. Na taką pozycję trzeba sobie zapracować. – Znam Polaków, którzy zaczynali od malowania ścian, a teraz prowadzą własne firmy, w których zatrudniają po kilku pracowników – dodaje Polak.

Na własną rękę

Niewielu rodaków wyjeżdżających za granicę zaczyna od pracy na własną rękę. Najszybciej decydują się na to osoby, które od razu trafiły do firmy remontowej. Dzięki temu miały okazję poznać jak funkcjonuje ten rynek od środka, zmierzyć się z oczekiwaniami klientów i zorientować w cenach usług. Osoby, które zdobywały doświadczenie na wielkich budowach będą mieć z tym większy kłopot.

– Ktoś, kto naprawdę zna się na robocie, nie boi się wyzwań i mówi choć trochę po angielsku prędzej czy później przejdzie na swoje, zwłaszcza w branży remontowej – mówi Darek. – Należy jednak pamiętać, że praca na własną rękę to nie to samo, co stały etat w firmie budowlanej. Prowadząc własną działalność sam musisz poszukiwać zleceń, by zapewnić sobie zajęcie.

Nie brakuje obaw
Niestety, wielu znakomitym fachowcom brakuje odwagi, by temu podołać. Innym problemem są pieniądze, które trzeba zainwestować w narzędzia i samochód do ich transportu. – Dużo ludzi poszłoby na swoje, ale boi się, ze nie będzie mieć pracy po wykonaniu pierwszego, czy drugiego zlecenia – mówi Maciej Koziarski, Polak pracujący przy montażu konstrukcji aluminiowych w Londynie. – Z drugiej strony, decydując się na pracę u rodaka musisz się liczyć z tym, że na początek nie dostaniesz więcej niż 4,5-5 Ł na godzinę.

Oprócz przedsiębiorczości ważne jest też dobre zorganizowanie oraz umiejętność oceny czasu realizacji poszczególnych robót. Chodzi o to, by dotrzymywać danych terminów i zdążyć z podjęciem kolejnego umówionego zlecenia. Na osoby świadczące usługi remontowe czekają też pułapki. – Klient, z którym umówiłeś robotę, na dzień przed jej rozpoczęciem może się rozmyślić i zrezygnować z twoich usług. Zwykle nie pozostanie ci nic innego jak przyjąć to po prostu do wiadomości – ostrzega Polak.

Złote rączki poszukiwane

Polacy od lat cieszą się dużym wzięciem w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Norwegii i wielu innych krajach Europy. Nasze złote rączki wypierają z rynku miejscowych fachowców, którzy specjalizują się głównie w jednej dziedzinie. – Jesteśmy od nich znacznie tańsi, bo mamy mniejsze wymagania finansowe, a do tego więcej potrafimy – mówi Darek. – Dla przeciętnego Irlandczyka czy Norwega polski fachowiec to idealny zleceniobiorca. Nie dość, że położy płytki, pomaluje ściany to jeszcze wymieni umywalkę i podłączy wodę. Jakby miał skorzystać po kolei z usług glazurnika, malarza i hydraulika zapłaciłby dużo więcej.

Wielu mieszkańców Irlandii, Wielkiej Brytanii czy Norwegii z wielką chęcią skorzystałoby z usług polskich fachowców, ale nie ma pojęcia jak do nich dotrzeć. Można to sobie wyobrazić na przykładzie Polaka szukającego Ukraińca do remontu domu. Wiele się o nich mówi, ale trudno zdobyć na nich jakieś namiary.

Zareklamuj swoje usługi

Rozpoczynając pracę w tej branży musisz się najpierw dobrze rozreklamować. Nie wystarczą ogłoszenia w gazecie i na polskich stronach internetowych. Musisz dotrzeć jak najbliżej Smitha, O'Connora czy Hansona i poinformować ich o swoich usługach. Sprawdzonym sposobem reklamy są ulotki i wizytówki roznoszone po domach. Materiały te możesz zrobić we własnym zakresie. Powinny one zawierać podstawowe informacje o twoich usługach oraz numer kontaktowy do ciebie. Dobrym miejscem na danie ogłoszeń są też witryny sklepów. Ulotki możesz zostawić także w supermarketach, np. Tesco przygotowało nawet specjalne stoiska na wizytówki.

Jak wszędzie najtrudniejsze są początki, ale już po kilku udanych zleceniach, robota sama będzie ci wpadać w ręce. Twoi klienci polecą cię rodzinie i znajomym.


News z innego
Ale czy wszyscy są tacy?:-]
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #8 Ocena: 0

2008-11-14 07:06:14 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Anglię wykończy nadwaga
Epidemia otyłości w Wielkiej Brytanii atakuje wszystkie klasy społeczne, ponieważ po raz pierwszy w historii kraju tak wielu ludzi o bardzo różnych dochodach nie umie gotować, powiedział posłom w Westminsterze James Oliver.
Ten 33-letni sławny szef kuchni stwierdził przed komisją do spraw nierówności zdrowotnych, że ogólnokrajowy problem otyłości nie ma nic wspólnego z pochodzeniem społecznym czy stopniem zamożności, ale z "wiedzą". Oliver wezwał rząd do zainwestowania w ciągu najbliższych dziesięciu lat 6,5 miliardów funtów w edukację kulinarną – 10 razy więcej niż władze przeznaczyły do tej pory na poprawę jakości szkolnych obiadów.

Wytknął on też niedostatki w rządowych planach włączenia gotowania do programu szkół podstawowych i powiedział, że to "cholerny wstyd", iż do tej pory spośród 125 tysięcy szkolnych kucharek zaledwie 5000 przeszło szkolenie dotyczące zasad zdrowego żywienia. Ostrzegł również parlamentarzystów przed "niezwykle głębokim" kryzysem zdrowotnym spowodowanym przez niewłaściwe odżywianie się i wezwał do roztoczenia kontroli nad branżą fast foodów, by przeciwdziałać reklamie skłaniającej ludzi do hołdowania niezdrowej diecie.
Władze lokalne powinny z większą rozwagą przyznawać zezwolenia na otwieranie placówek z jedzeniem na wynos, dodał.

Oliver zaproponował też swą pomoc w szukaniu kogoś, kto zarządzałby kwestiami dotyczącymi żywności. "Dlaczego nie ma ministra do spraw żywności? – zapytał posłów. – Dlaczego nikt nad tym nie panuje? Czy nie można znaleźć kogoś, kto zajmie się tym problemem w najbliższych latach?"

Po posiedzeniu komisji Oliver powiedział dziennikarzom, że sam nie przyjąłby takiej posady, ponieważ uważa, że skuteczniejszy będzie "pozostając z boku" niż "wewnątrz". Ale zaproponował, że poszuka kogoś odpowiedniego na takie stanowisko.

Podczas spotkania z komisją parlamentarną Oliver odrzucił mniemanie, że niewłaściwe odżywianie się to kwestia klasowa. "Wielu chłopców z City zarabia, no powiedzmy, zarabiało, mnóstwo pieniędzy, ale nie potrafią zapewnić swym dzieciakom odpowiedniej diety, nawet mając złotą kartę – powiedział. – To zdecydowanie nie jest sprawa pieniędzy ani czasu. Tu chodzi o wiedzę".

Dyskusję z parlamentarzystami zdominował kryzys gospodarczy. Oliver zauważył, że w przeszłości, kiedy żyło się biedniej, ludzie wiedzieli, jak przygotowywać tanio pożywne i świeże posiłki, ale obecne "pokolenie młodych rodziców" nie ma głowy do surowych składników i nie potrafi gotować.

"To jest piąty pod względem bogactwa kraj na świecie, ale pojawiło się tu nowe ubóstwo, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Nie chodzi o nowe adidasy, telefony komórkowe, anteny satelitarne, czy plazmowe telewizory – oni mają to wszystko. To ubóstwo polega na braku umiejętności żywienia swojej rodziny, niezależnie od klasy społecznej. Po raz pierwszy w historii Wielkiej Brytanii mamy tak wielu ludzi, którzy nie potrafią przyrządzać jedzenia" – podkreślił.

Rozwiązanie tego problemu, zdaniem Olivera, to nauka gotowania od wczesnych lat. Poparł on plany rządu zakładające naukę gotowania w szkołach podstawowych, ale powiedział, że wielu uczniów wciąż nie ma żadnych lekcji na ten temat. A ponieważ Ofsted nie zaplanował oceny zajęć z gotowania, w jaki sposób rząd może się zorientować, czy one są sensowne? Dodał też, że nieliczni nauczyciele praktycznych umiejętności przydatnych w domu są "bardzo sfrustrowani, niedoceniani, niepewni własnej wartości" i należy im okazywać "dużo więcej akceptacji".

Oliver powiedział również, że School Food Trust, instytucja powołana w 2005 roku z funduszami rządowymi w wysokości 15 milionów funtów na poprawę jakości jedzenia serwowanego w szkołach, potrzebuje więcej wsparcia. Wyraził uznanie dla tej organizacji, ale dodał, że ponieważ "jest to mimo wszystko instytucja powiązana z rządem, nie zawsze może mówić prawdę… Nie może wypowiadać się tak szczerze, jak ja i nie może tak wiercić dziury w brzuchu".

Oliver skrytykował także władze lokalne, za opieszałość w organizowaniu kursów dla kucharek szkolnych. Od 2005 roku jedynie cztery czy pięć tysięcy spośród 125 tysięcy kucharek szkolnych przeszło taki kurs i nie wróży to dobrze zdrowej diecie w tym kraju, stwierdził. Docenia on wprawdzie fakt obiecania przez rząd 650 milionów funtów na poprawę jakości wyżywienia w szkołach, ale twierdzi, że to wciąż za mało. Przywołując analogię z otwieraniem nowej restauracji, powiedział, że pieniądze te "wystarczą tylko na okna" i że w nadchodzącym dziesięcioleciu potrzebna będzie suma dziesięć razy większa.
News z innego
Są tacy co twierdzą inaczej, a ja zawsze powiem i mówię "ludzie wieprze":-]
Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

Korba102

Post #9 Ocena: 0

2008-11-14 07:15:13 (17 lat temu)

Korba102

Posty: 1331

Mężczyzna

Konto zablokowane

Z nami od: 16-02-2008

Skąd: London

Okładka Nirvany 17 lat później
Noworodek z okładki płyty "Nevermind" grupy Nirvana powtórzył legendarne ujęcie po 17 latach
Spencer Elden, którego możemy podziwiać, jak płynie za dolarem na okładce kultowego albumu, udał się ponownie do Rose Bowl Aquatic Center, aby powtórzyć sesję zdjęciową.

- To w sumie fajne uczucie, świadomość, że się jest na okładce - stwierdził Spencer. - Ale w zasadzie czuję się z tym całkiem normalnie, bo gdy dorastałem, zawsze wiedziałem, że jestem dzieckiem Nirvany. To nie było dla mnie odkrycie: "O kurde, jestem na okładce!"

Podczas oryginalnej sesji 17 lat temu rodzice Elden otrzymali 200 dolarów za zdjęcie wykonane przez Kirka Waddle'a.


Album "Nevermind" ukazał się 24 września 1991 roku. Z wydawnictwa pochodzą takie klasyki, jak "Lithium", "Come as You Are" i "Smells Like Teen Spirit".Nową fotografię można obejrzeć pod tym adresem.
NEWS z innego8-)powtórka

[ Ostatnio edytowany przez: Korba102 14-11-2008 18:22 ]

Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Numer AIMNumer gadu-gadu

gillian

Post #10 Ocena: 0

2008-11-14 07:21:12 (17 lat temu)

gillian

Posty: 30

Mężczyzna

Z nami od: 14-11-2008

Zarzuć z łaski swojej jeszcze raz tą okładkę, prośba. :)

PS. Jak swego czasu tylko dwieście dolców wzięli, to teraz sobie pewnie nieźle w brody plują rodzice chłopaczka... :)

Edyta mówi: Dobra, znalazłem sam z pomocą wujka Google - mimo to mógłbyś poprawić linka dla reszty zainteresowanych. Co do nowej wersji okładki, będzie krótko i na temat - lipa. :-]

[ Ostatnio edytowany przez: gillian 14-11-2008 07:26 ]

I had me a vision, there wasn’t any television! From looking into the sun, I’m looking into the sun !

Do góry stronyOffline

Temat zamknięty

Strona 30.3 z 91 - [ przejdź do strony: 1 | 2 | 3 ... 29.3 | 30.3 | 31.3 ... 89 | 90 | 91 ] - Skocz do strony

« poprzednia strona | następna strona » | ostatnia »

Dodaj ogłoszenie

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Ogłoszenia


 
  • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
  • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
  • Tel: 0 32 73 90 600 Polska,