![:-] :-]](modules/Forum/images/smiles/lol.gif )
Str 28.3 z 91 |
temat zamknięty | nowy temat | Regulamin |
---|---|
Korba102 | Post #1 Ocena: 0 2008-10-18 23:36:26 (17 lat temu) |
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Zastanawiam się nad samym sobą, czy jutro będę na MW i czy nie zostanę usunięty jak wiele moich postów i komentarzy????
![]() Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
Korba102 | Post #2 Ocena: 0 2008-10-23 07:10:38 (17 lat temu) |
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Otyli z braku przyjemności?
Może to zabrzmieć zaskakująco, ale osoby otyłe odczuwają podczas jedzenia... mniej intensywną przyjemność. Jak twierdzi odkrywca tego zjawiska, osoby te zjadają więcej, by zrekompensować utracone doznania, a efektem tego jest wzrost masy ciała. Odkrycia dokonali naukowcy z Instytutu Naukowego stanu Oregon. Badacze zaprosili do udziału w badaniu czterdzieści trzy studentki w wieku 18-22 lat oraz trzydzieści trzy nastolatki w wieku 14-18 lat. Poszczególne kobiety posiadały bardzo różny wskaźnik masy ciała, od wskazującego na wyraźną niedowagę aż po wartości charakterystyczne dla osób otyłych. Zasadnicza część testu polegała na analizie aktywności ciała prążkowanego kresomózgowia - jednejgo z obszarów mózgu intensywnie wydzielającego dopaminę, jeden z neuroprzekaźników wywołujących uczucie przyjemności. Jako bodziec stymulujący układ nerwowy wykorzystano słodki koktajl mleczny, zaś do oceny aktywacji ciała prążkowanego wykorzystano technologię rezonansu magnetycznego. Badacze zaobserwowali, że osoby otyłe odczuwały znacznie mniejszą radość z wypicia koktajlu. Zdaniem prowadzącego eksperyment dr. Erika Stice'a efektem tego zjawiska jest próba kompensacji utraconej przyjemności poprzez przyjmowanie większej porcji pokarmu. Istotny wpływ na ograniczenie przyjemności ze spożywania słodkiego napoju może mieć także czynnik genetyczny. Głównym "podejrzanym" jest gen nazwany Taq1, a dokładniej mówiąc: jego wariant opisywany jako Taq1A1. Od pewnego czasu wiadomo, że nosicielstwo tej wersji genu wiąże się ze zmniejszeniem liczby receptorów dopaminy na komórkach nerwowych, przez co przyjemne doznania są znacznie osłabione. Jak ocenia jeden z czołowych ekspertów w dziedzinie badań nad dopaminą, dr Nora Volkow, udowodnienie związku pomiędzy genem Taq1 oraz aktywacją ciała prążkowanego może być istotne z punktu widzenia poszukiwania przyczyn otyłości. Zdaniem badaczki eksperyment przeprowadzony przez naukowców z Oregonu jest ważny, gdyż pomaga zrozumieć przyczyny podatności na otyłość oraz zmiany w funkcjonowaniu mózgu prowadzące do niekontrolowanego wzrostu masy ciała. Zidentyfikowanie osób odczuwających zmniejszoną przyjemność płynącą z jedzenia mogłoby pozwolić na objęcie ich specjalną kontrolą lekarską. Jedną z form opieki nad takimi pacjentami mogłoby być poszukiwanie alternatywnych metod pobudzania ciała prążkowanego, np. z wykorzystaniem aktywności fizycznej. Jak ocenia dr Stice, jest to bardzo istotne, gdyż pozwala na uniknięcie uzależnienia od spożywania nadmiernych ilości pożywienia. Szczegółowych informacji o badaniu wykonanym przez naukowców z Oregonu dostarcza czasopismo Science. News z sieci ![]() ![]() ![]() Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
Korba102 | Post #3 Ocena: 0 2008-10-24 21:07:30 (17 lat temu) |
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Królowa z wizytą w Tatrach
Brytyjska królowa Elżbieta II i Książe Filip odwiedza Słowację i Tatry - pisze "Tygodnik Podhalański" na swoich stronach internetowych. Do tej pory królowa odwiedziła 120 krajów. Dziś przyjechała na Słowację. Królowa pojawi się w Starym Smokowcu, gdzie wyjedzie kolejką na Hrebienok, po krótkim spacerze ma pojechać do Popradu. Niestety na razie nie ma co liczyć na piękne tatrzańskie widoki. W górach zalega gęsta mgła. W Popradzie odwiedzi tamtejszy aquapark, a także zobaczy hokejowy mecz między HK Aquacity SKP a angielskim Guildford Flames. Pojedzie także do uroczej Spiskiej Soboty. Królowej towarzyszyć będzie prezydent Słowacji Ivan Gašparovič. Więcej na stronach internetowych Tygodnika Podhalańskiego News z innego. A szkoda, wydaje mi się, że ktoś w gabinecie przeczytał notkę od marcinb. i odwiódł królową , od zamiaru zwiedzenia również naszego kraju, przestraszyła się że w kraju takim jak Polska spotka Ludzi zakutych w stal „ Rycerzy co całują w policzki po trzykroć „ a tak na marginesie ja też bym pojechał wszędzie byle nie do Polski Jaki Rząd takie Państwo, coś w tym jednak jest? ![]() ![]() ![]() [ Ostatnio edytowany przez: Korba102 24-10-2008 21:10 ] Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
Korba102 | Post #4 Ocena: 0 2008-10-27 18:21:57 (17 lat temu) |
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Ed Chester, szef kuchni z restauracji w Otterton Mill w hrabstwie Devon, wprowadza do menu potrawy z szarych wiewiórek (Sciurus carolinensis). Wg niego, nie nosi to znamion dziwactwa, gdyż mięso jest wyśmienite i bardzo zdrowe, bo chude, a przedsięwzięcie służy celom edukacyjnym.
Brytyjczyk podkreśla, że wiewiórki szare nie są rdzennym gatunkiem wyspiarskim, zostały bowiem sprowadzone z USA. Zagrażają miejscowym wiewiórkom rudym (Sciurus vulgaris), których liczebność spada od połowy XIX wieku. Szeregi gryzoni przetrzebił wirus ospy. Przybył on do Zjednoczonego Królestwa wraz z będącymi ich nosicielami S. carolinensis. Na szczęście ostatnio okazało się, że część wiewiórek pospolitych również uodporniła się na wirusa. Rodzi to nadzieję, iż wbrew prognozom nie wyginą one w Wielkiej Brytanii do połowy XXI w. Restauracja będzie serwować wiewiórcze pasztety, potrawkę z grzybami oraz casserole z jabłkami. Chester, który szefem został dopiero rok temu, myśli też o kebabach. Na ostatniej imprezie dobrze się sprzedawały, choć za sztukę trzeba było zapłacić 5,5 funta. Mięso zostawiono najpierw na noc w marynacie z czerwonego wina. Potem lekko zgrillowano, podlano miodem i posypano siekanymi orzechami laskowymi. Wg kucharza, potrwa przypominała w smaku kurczaka. Chester nie zamierza na tym poprzestać. Planuje potrawy z gawronów i borsuczej szynki. Zatrudnił 3 dostawców, którzy poszukują dla niego mięs rzadko spotykanych w rzeźniach. W tym przypadku trudniej mu będzie jednak wykazać, że w grę wchodzą cele edukacyjne i że trzyma się z dala od kreacji kuchennych rodem z horroru. NEWS z innego Tak Wiewiórki jedzą i jedli, w niktórych rejonach jedzą również wrony. Łabędzie też są łakomym kąskiem Tubylczaków, ciekawe dlaczego te smakołuki przypisują właśnie nam, że właśnie my jestyeśmy tymi co pożerają te zwierzęta. ![]() ![]() ![]() Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
Korba102 | Post #5 Ocena: 0 2008-10-28 18:04:52 (17 lat temu) |
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Chrześcijański terapeuta seksualny z Wielkiej Brytanii, który nie chciał udzielać porad homoseksualistom, został wyrzucony z pracy. Gdybym był muzułmaninem, nie doszłoby do tego – powiedział
47-letni Gary McFarlane od wielu lat doradzał parom, jak rozwiązywać problemy związane z pożyciem małżeńskim i z seksem. Nieoczekiwanie jego pracodawca, brytyjska sieć poradnictwa seksualnego i rodzinnego Relate, wyrzucił go z pracy. Powód? Homofobiczne skłonności terapeuty. Pan McFarlane poinformował bowiem swojego przełożonego, szefa biura Relate w Bristolu, że jako chrześcijanin nie czuje się komfortowo, udzielając porad homoseksualistom. „Terapeuta seksualny musi diagnozować problemy i tworzyć dla pacjentów plan kuracji. Zupełnie tak jak lekarz. Nie mogłem zachęcać ludzi do uprawiania homoseksualnego seksu” – powiedział, cytowany przez „Daily Telegraph”, McFarlane. Gdy jego pracodawca usłyszał tę argumentację, uznał, że terapeuta narusza stosowaną przez organizację „politykę równego traktowania” klientów. McFarlane uważa, że zwierzchnicy szykanowali go ze względu na jego chrześcijańskie wartości, a co za tym idzie, padł ofiarą dyskryminacji religijnej. – Gdybym był muzułmaninem, coś takiego by mi się nigdy nie przydarzyło. Na pewno znaleziono by jakiś sposób, żebym mógł uniknąć doradzania homoseksualistom. Wygląda na to, że chrześcijanie mają w tym kraju coraz mniej praw – powiedział McFarlane. Przedstawiciele organizacji Relate, która zwolniła terapeutę, nabrali wody w usta. – Dopóki sprawą zajmuje się Trybunał Zatrudnienia, nie będziemy jej komentować – ucięła rozmowę z „Rz” rzeczniczka organizacji. News z sieci To nie rasizm i dyskryminacja, to niezrozumienie tematu? hmm czyżby my obywatele UE też nie jesteśmy dyskryminowani? My sami nie wiemy, o co chodzi w tym całym bałaganie ![]() ![]() ![]() Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
|
|
Korba102 | Post #6 Ocena: 0 2008-10-29 17:20:57 (17 lat temu) |
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Bezdomna przez dzieci
Samotna matka została bez mieszkania, bo żaden landlord nie akceptował w domu trójki dzieci Kobietę zepchnięto na margines społeczeństwa. "Mieszkanie dwupokojowe do wynajęcia. Bez zwierząt i dzieci". Ogłoszenia o podobnej treści coraz częściej można znaleźć w tutejszej prasie. Przekonała się o tym 34-letnia Ola z Londynu, która samotnie wychowuje trójkę dzieci. Dwa lata temu szczęśliwie udało jej się wynająć mieszkanie przez agencję. Z opresji wybawiła ją życzliwa pani z obsługi, która przekonała właścicielkę, aby ta nie robiła problemów. Landlordka postanowiła jednak mieszkanie sprzedać. Polka została bez domu. Psom i dzieciom dziękujemy – To jest jakiś koszmar – mówi Ola. Odpowiedziała na wszystkie możliwe ogłoszenia, odwiedziła większość agencji mieszkaniowych w mieście. Wszędzie odsyłano ją z kwitkiem. – Już na samym początku rozmowy pytano mnie, czy mam dzieci lub zwierzęta. Rozmowa kończyła się niemal natychmiast. Psom i dzieciom serdecznie dziękujemy – relacjonuje kobieta. Powód? Zbyt duża odpowiedzialność. Okazuje się, że w razie problemów usunięcie niewypłacalnego najemcy może być bardzo trudne, jeśli mieszka tam z podopiecznymi. W praktyce może on nie płacić ani pensa, a i tak będzie przebywał w lokalu do czasu wyroku sądowego i znalezienia mieszkania zastępczego. Takie procedury ciągną się latami. Strach przed kłopotami skutecznie odstrasza większość właścicieli nieruchomości. Nie przekonuje ich nawet fakt, że najemca jest wiarygodny finansowo, bo dostaje na mieszkanie benefity. Do niedawna Polka wynajmowała dwupokojowy apartament na Ealingu. Mieszkała tam razem z 11-letnim synem Szymonem, 15-letnim Rafałem i 17-letnią córką Emilą. Pod koniec wakacji odwiedziła ich właścicielka mieszkania i wręczyła wypowiedzenie. Rodzina usłyszała, że mieszkanie zostało sprzedane, a nowy właściciel nie chciał dłużej go wynajmować. Rodzina Oli dostała ultimatum – dobrowolnie wyprowadzi się do końca miesiąca albo sprawa trafi do sądu. Rodzina teoretycznie mogła pójść w zaparte i w domu zostać, ale przebiegła landlordka obiecała znaleźć mieszkanie zastępcze. Pokazała nawet dom, w którym mogliby zamieszkać. Polka przyjęła propozycję i spakowała swoje rzeczy. I wtedy została na ulicy. – Kobieta przestała odbierać telefon. Nie wiem nawet, czy dom, który widziałam, faktycznie do niej należał. Walizki zostawiłam w garażu znajomych, a z dziećmi zatrzymałam się u życzliwych ludzi. Ale nie mogę siedzieć tam w nieskończoność – tłumaczy Ola. Wrażliwi inaczej O tym, że niełatwo znaleźć zakwaterowanie dla samotnej matki, można się przekonać, dzwoniąc pod numery podane w ogłoszeniach. – Z dziećmi zawsze są jakieś problemy – tłumaczy pan Mikołaj, który ma do wynajęcia dwupokojowy apartament na Wood Green. – Maluchy hałasują, a potem sąsiedzi się skarżą. Tak było z moimi ostatnimi lokatorami i nie chcę więcej kłopotów – tłumaczy pokrętnie. Bardziej rozmowny jest Steven z Acton, który oferuje trzypokojowe mieszkanie. – Matka z dziećmi jest nie do ruszenia. To jak zabawa w rosyjską ruletkę – może będzie płacić, a może nie. Trzeba być samobójcą, by podpisywać umowę z takimi lokatorami – wyznaje bez ogródek. Trudno w to uwierzyć, ale Brytyjczycy bardziej przejmują się właścicielami psów, z którymi też nie łatwo zamieszkać pod jednym dachem. Ich losem zajęła się fundacja Dogs Trust, która walczy o prawa czworonogów. Z raportu przygotowanego przed fundację wynika, że aż 75 procent brytyjskich landlordów nie życzy sobie w domu psa. Przebadano 1400 właścicieli czworonogów, którzy opowiadali o swoich kłopotach ze znalezieniem lokum dla siebie i pupila. Aż 15 procent z nich deklarowało, że próbują zwierzaki trzymać po kryjomu, a kolejne 8 procent zdecydowało się z tego powodu je porzucić. Ilu landlordów nie chce widzieć w domu dzieci? Tego już nikt nie zbadał. Jedno jest pewne – dziecka nie ukryjemy ani tym bardziej nie porzucimy. Choć problemem dzieci nie zajął się nikt, w sprawie zwierzaków głos zabrało National Landlords Association, czyli krajowe stowarzyszenie właścicieli nieruchomości. Szef organizacji Simon Gordon przekonuje, że większość domów i mieszkań w Wielkiej Brytanii jest zbyt mała, by pod jednym dachem znalazł się z nami pies. – Jego obecność naraża właściciela mieszkania na zniszczenia, na przykład pogryzione meble i przenikający zapach sierści – przekonuje. Na Wyspach pojawili się nawet detektywi wyspecjalizowani w tropieniu psów na prywatnych posesjach. Zbierają dowody dla landlordów, dzięki którym mogą udowodnić złamanie warunków umowy i domagać się przed sądem eksmisji. Matek z dziećmi jeszcze nikt nie zaczął tropić, choć niektórzy rodzice już dziś wolą przy podpisywaniu umowy o pociechach nie wspominać. O tym, że problem faktycznie istnieje, można się przekonać, czytając wpisy na forach internetowych. Dziesiątki matek wymieniają się spostrzeżeniami i radzą, jak znaleźć zakwaterowanie. Dlaczego podobnych problemów nie mają Brytyjki? Bo w podobnych przypadkach dostają mieszkania socjalne. Polki – niekoniecznie Bezdomnym łatwiej? Ola po raz pierwszy wystąpiła o mieszkanie socjalne kilka lat temu. Lokalny council uznał, że nie jest jej potrzebne. W zamian przyznano benefity – z 850 funtów czynszu urząd zgodził się pokrywać aż 800 funtów. Ale w międzyczasie Polka dostała w pracy małą podwyżkę i straciła przez to większość zasiłków. Urzędnicy byli przekonani, że tysiąc funtów pensji wystarczy, by opłacać rachunki samodzielnie. – Jestem na liście oczekujących na mieszkanie. Urzędnicy mówili, że być może dostałabym je szybciej, gdybym była bezdomna – wspomina. – No i jestem. Ale nawet to nic nie pomogło. Bezdomność kobiety nikogo nie wzruszyła. Polka w akcie rozpaczy napisała do brytyjskich parlamentarzystów. Nie odpowiedzieli. Dopiero e-maile do radnych z Ealingu sprawiły, że ktoś wreszcie się z nią skontaktował. Ci byli zdziwieni, że nikt nie potrafił jej pomóc. – Ta pani wcale nie miała obowiązku wyprowadzać się ze swojego mieszkania – uważa Joanna Dąbrowska, polska radna z Ealingu, która podjęła się wyjaśnienia sprawy Oli. – Landlord nie może usunąć najemcy bez zgody obu stron. Musi pójść do sądu – zastrzega. Jak na razie radna spotyka się z radcami prawnymi i próbuje ustalić, dlaczego do dziś sprawa nie ruszyła z miejsca. Jak mówi, każdy przedstawia inną wersję wydarzeń i trzeba dojść do sedna, by stwierdzić, kto mógł zawinić. Joanna Dąbrowska jest przekonana, że landlord postąpił z panią Olą nieuczciwie. Według niej powinien dopilnować całego procesu wypowiedzenia umowy, zamiast podstępem zmuszać do opuszczenia mieszkania. – Usunięcie kogoś nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Trzeba to zrobić przez sąd, do tego podać istotny powód pozbycia się mieszkańca. Ale do czasu wyroku nie wolno go ruszyć – tłumaczy. Czy Ola dostanie w końcu mieszkanie socjalne dla swojej rodziny? Jej los na razie jest w rękach urzędników, którzy nie spieszą się z podjęciem decyzji. Po interwencji radnej wreszcie uzupełniono dokumenty i poproszono kobietę o udzielenie niezbędnych informacji. – Aż się zdziwiłam, jak wnikliwe były te pytania. Usłyszałam, że teraz będą sprawdzać stan mojego konta bankowego, a potem inspektorzy odwiedzą dom znajomych, którzy przygarnęli nas pod swój dach – mówi Polka. Nikt niestety nie potrafi jej powiedzieć, kiedy wyjdzie z bezdomności. – Może za kilka dni, może za kilka miesięcy, a może nigdy – rozkłada ręce kobieta. Jak ubiegać się o mieszkanie socjalne Droga po mieszkanie z councilu jest długa i większość oczekujących prawdopodobnie nigdy go nie zobaczy. Dobrze uzasadniony wniosek może jednak zwiększyć szanse. Tylko na Ealingu na mieszkania socjalne czeka 30 tysięcy osób. Kolejka posuwa się wolno, gdyż najpierw ktoś musi zwolnić dom, by inny mógł w nim zamieszkać. Co roku dach nad głową dostaje od miasta zaledwie tysiąc z nich. Właśnie dlatego najlepiej zacząć starania od wizyty w lokalnym councilu i konsultacji z urzędnikami. Od nich zależy bowiem, do której grupy oczekujących zostaniemy zakwalifikowani. Po złożeniu odpowiednich formularzy (m.in. Housing Register i Housing Benefit) urzędnicy z councilu ocenią naszą sytuację życiową i na tej podstawie trafimy na listę oczekujących. Dzieli się ona na cztery kategorie. Pierwsza z nich – kategoria "A", dotyczy osób najbardziej potrzebujących. Ale nawet oni oczekują na decyzję co najmniej rok. Praktyka pokazuje, że petenci z listy "C" i tej ostatniej "D" mogą mieszkania nigdy nie zobaczyć. Jeśli jesteśmy w trudnej sytuacji materialnej, a urząd tego nie uwzględnił, możemy odwołać się od decyzji. Komisja rozpatrzy nasze zażalenie i jeśli argumenty uzna za słuszne, możemy awansować do wyższych kategorii. Jednak nikt nie poda nam mieszkania na dłoni, trzeba za nim regularnie chodzić. Co dwa tygodnie lokalne councile wydają gazetę "Locate" z najnowszymi ofertami lokali socjalnych. Każdy z ubiegających się o mieszkanie powinien otrzymywać je pocztą. Jeśli któraś z ofert nas interesuje, powinniśmy złożyć swoją ofertę i stanąć do licytacji. Najprawdopodobniej o ten sam lokal ubiegać się będzie kilkadziesiąt, a nawet kilkaset innych osób. To urzędnicy ocenią, która z nich najbardziej go potrzebuje. News z innego Dowód na to, że nie jest łatwo uzyskać mieszkanie. Zwłaszcza gdy jest się białym i z UE Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
Korba102 | Post #7 Ocena: 0 2008-11-01 20:08:08 (17 lat temu) |
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
13-latka została ukamienowana za cudzołóstwo
Trzynastoletnia dziewczyna została ukamienowana, po tym jak powiedziała, że została zgwałcona. Islamskie władze wojskowe Somali oskarżyły ją bowiem o cudzołóstwo, a to jest karane śmiercią przez ukamienowanie - podał serwis CNN. Trzynastoletnia Aisha Ibrahim Duholow została ukamienowana przez tuzin mężczyzn 27 października. Wszystkiemu przyglądało się tysiąc osób. Do zdarzenia doszło w portowym mieście Kismayo na południu Somali. Informację o tym podały somalijskie media oraz Amnesty International. Dziewczyna zeznała, że została zgwałcona przez trzech mężczyzn. Islamskie władze wojskowe uznały to za akt cudzołóstwa i skazały Aishę na śmierć. Początkowo podawano, że dziewczyna miała 23 lata - z powodu jej dojrzałego wyglądu. Jednak jej ojciec potwierdził, że dziewczyna miała 13 lat. News z innego Szkoda że takiego prawa nie wprowadzili tu w UK razem z szariatem, wiele PANIENEK miałoby się dziwnie. Lecz niestety siniole rozpychają się wszędzie, żądają azylów gdyż w ich kraju ktoś chce uciąć im rękę za to rzucił kamieniem w podobnej sytuacji, a po otrzymaniu azylu wprowadza to samo prawo, do kraju które dało schronienie, niektórzy mówią że to stwierdzenie jest już rasizmem, dla mnie, to nie jest rasizm, to jest nietolerancja w stosunku do zachowania, trzeba być totalnym idiotą by tak uważać. Współczuje tym co właśnie tak myślą Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
Post #8 Ocena: 0 2008-11-01 20:15:39 (17 lat temu) |
|
![]() Anonim |
Usunięte
|
Korba102 | Post #9 Ocena: 0 2008-11-03 06:36:55 (17 lat temu) |
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Banki uratowane przed upadkiem szastają pieniędzmi
Brytyjskie banki, które za pieniądze podatników trzeba było ratować przed upadkiem, wypłacają swoim pracownikom doroczne premie i nagrody. Dokumenty, które wyciekły z Royal Bank of Scotland świadczą, że dyrekcje banków lekceważą wytyczne premiera Gordona Browna i kanclerza skarbu Alistaira Darlinga, którzy sprzeciwiają się takim praktykom. Zarząd szkockiego banku, który został w ostatniej chwili uratowany przed upadkiem kosztem 20 miliardów funtów wyłożonych ze skarbu państwa, przeznaczył prawie 1 miliard 800 milionów funtów na premie dla personelu departamentu inwestycji. Nietrafione decyzje tego departamentu tylko w pierwszym półroczu tego roku przyniosły bankowi straty sięgające sześciu miliardów funtów. Komentując te informacje Vince Cable, poseł do Izby Gmin z ramienia partii Liberalnych Demokratów, stwierdził, że bankierzy "robią z rządu durnia". News z sieci To stało się już normą w UK ![]() ![]() ![]() Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|
Korba102 | Post #10 Ocena: 0 2008-11-03 07:24:36 (17 lat temu) |
Konto zablokowane Z nami od: 16-02-2008 Skąd: London |
Żona bije go co wieczór, bo za późno wraca
Pewien Irańczyk domaga się rozwodu, bo żona bije go co wieczór - relacjonuje irański dziennik "Etemad". "Jestem szefem ekipy sprzątającej w hotelu i dlatego późno wieczorem wracam do domu. Moja żona uważa, że zanim wrócę do domu, jeszcze gdzieś chodzę" - oświadczył przed sądem powód. "Co wieczór, kiedy wracam do domu, żona, która jest kobietą dużego wzrostu i bardzo silną, bije mnie" - powiedział skarżący się, który sam, według gazety, jest człowiekiem pośledniej postury. Dziennik dodaje, że pozwany zwrócił się do sędziego z prośbą o pomoc, bo - jak powiedział - nie chce już wracać do domu. News z innego Jak by to robił ktoś inny, to bym może i uwierzył, w tym kraju, gdzie zwierzęta nie mają słowa racji okazuje się, że jedno gryzie swego pana! Dziwne przyznam, no cóż jak przystało na Brytyjską prasę- kłamie i tak tego nikt nie będzie sprawdzał. Głupiec pomyśli że fakt, a mądry będzie uważał, by nie pęknąć ze śmiechu. ![]() Nigdy nie byłem wazeliniarzem, wolę nagą prawdę od szydzącego pochlebstwa. Nikt nie jest doskonały ale trzeba być zawodowcem w tym co się robi. Nie oceniam za wygląd tylko za przekaz
|