Tak, spotkałem się nawet z tym gdy pracowałem.
kilkanaście lat temu. Gdy przyszedłem do pracy dostałem minimalną ilość godzin na pełny etat i minimum stawkę.
Po jakimś czasie z minimalnej chyba 175 funtów na tydzień, moje zarobki wzrosły do 240 a nawet 380 na tydzień. (to było kilkanaście lat temu gdy minimum było 4 z groszami)
byli tacy co mi mówili że przecież mi się to nie opłaca bo zapłacę większy podatek, i nie byli to Polacy!
to syndrom "councilowski".
mit idzie że jak za dużo pracujesz to za dużo płacisz.
Po prostu nie rozumieją podatku, nie potrafią obliczyć procentów, nawet na iphone i tego ile zostaje, a nie ile płacą.
Fakt, dla biorących benefity za nie robienie, jest pewien dekielek, jeżeli nie przeskoczą strefy gdzie utrata benefitów nie równa się zwiększeniu dochodów to po prostu w kieszeni stracą.
Im większe benefity tym więcej trzeba by zarobić żeby to zrównoważyć, i przeskoczyć.
Więc masę ludzi to zniechęca do zaryzykowania. Wolą nic nie robić i żyć na takim poziomie a nie innym .
taki wybór i jak są szczęśliwi to OK. W sumie pieniądze szczęścia nie dają.
Liczy się czas który żyjemy dla kogoś, reszta to czas śmieć.