Prodi grozi palcem
W wywiadzie dla dziennika "La Repubblica" szef Komisji Europejskiej Romano Prodi przewiduje, że jeśli w tym roku nie zostanie podpisana eurokonstytucja, inicjatywę powinny przejąć państwa założycielskie, lub - co bardziej prawdopodobne - grupa starych i nowych członków Unii, podzielających te same ideały.
Odbierane jest to jako poparcie dla koncepcji "Europy różnych prędkości", w której część krajów Wspólnoty integruje się szybciej niż pozostałe.
Prodi oświadczył bowiem, że "pociąg Unii Europejskiej nie może jechać tak wolno, jak najwolniejszy wagon". Dodał też, że "niektóre wagony nie tylko nie chcą ruszyć z miejsca, ale wręcz chcą jechać do tyłu".
Szef Komisji nie wymienił z nazwy żadnego państwa, jednak w pierwszych komentarzach do tego wywiadu dość powszechnie przypomina się o Polsce i Hiszpanii, których twarda postawa zablokowała przyjęcie projektu konstytucji europejskiej na ostatnim szczycie w Brukseli.
Verheugen: najsilniejszy prowadzi resztę Także odpowiedzialny za rozszerzenie wspólnoty komisarz Unii Europejskiej opowiedział się za "Europą dwóch prędkości". Guenter Verheugen udzielił wywiadu niemieckiemu radiu NDR.
Zdaniem komisarza, bliska współpraca niektórych państw Unii Europejskiej w wybranych dziedzinach jest najlepszą drogą do dalszej integracji.
Verheugen wskazał na istniejącą już strefę euro i wspólną politykę migracyjną członków Unii. Według niego, wybrane państwa muszą iść naprzód w dziedzinie polityki zagranicznej i obronnej, finansowej i gospodarczej oraz w kwestii ujednolicania prawa.
"Nie może być tak, by najwolniejszy statek wyznaczał szybkość całego konwoju" - dodał komisarz Unii. Verheugen zaznaczył, że mimo iż twarde stanowisko Polski przyczyniło się do fiaska szczytu w Brukseli, to jednak geograficzne i polityczne centrum Europy będzie się rozwijać wzdłuż osi Paryż - Berlin - Warszawa.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.