Politycy oskarżają go o podżeganie swoich zwolenników do ataku na Kapitol. – Prezydent Trump dokonał bardzo niepokojących rzeczy pod koniec swojej kadencji i wciąż wydaje się niebezpieczny – mówi agencji Newseria Biznes Roman Rewald, amerykański adwokat, prezes Centrum Mediacji Konfederacji Lewiatan. Donald Trump podkreślił jednak, że jest to polowanie na czarownice, i zapowiedział, że nie będzie utrudniać przekazania władzy Joe Bidenowi. Na inauguracji – wyjątkowej ze względów bezpieczeństwa – nie zamierza się pojawić.
– W USA 6 stycznia doszło de facto do próby zamachu stanu. Im więcej słuchamy wiadomości o tym, co się w tym dniu zdarzyło w Waszyngtonie, tym bardziej są one przerażające. To, co na początku wydawało się wtargnięciem turystów do Kapitolu, okazuje się naprawdę dobrze zorganizowaną akcją, w której byli ludzie gotowi do dokonania czynów niesłychanych, takich jak porwania, być może też zabójstwo członków parlamentu – mówi Rewald.
W ubiegłym tygodniu, kiedy wygraną Joe Bidena zatwierdzał amerykański Kongres, grupa częściowo uzbrojonych zwolenników Donalda Trumpa wdarła się na Kapitol. Kongresmenów ewakuowano, ale w wyniku zamieszek i starć z policją i służbami zginęło pięć osób – policjant i czworo demonstrujących. W efekcie amerykański resort obrony zmobilizował Gwardię Narodową, a w stolicy USA wprowadzono stan wyjątkowy, który ma potrwać do 21 stycznia, czyli dnia po zaprzysiężeniu 46. prezydenta USA.
Gros ekspertów i polityków winą za szturm na Kapitol i podżeganie do przemocy obarcza ustępującego prezydenta. Wcześniej wielokrotnie twierdził on, że wybory zostały sfałszowane, choć nie przedstawił na to żadnych dowodów. Trump publicznie wzywał swoich zwolenników do walki o demokrację, a na początku stycznia „Washington Post” ujawnił nagranie, na którym próbuje wpłynąć na rezultat wyborów i naciska na sekretarza stanu Georgia, aby ten „znalazł” mu głosy potrzebne do zwycięstwa. Tuż przed posiedzeniem Kongresu, które miało zatwierdzić wygraną Joe Bidena, wezwał natomiast wiceprezydenta Mike’a Pence’a do zakwestionowania głosowania elektorów.
Postawę i działania Trumpa skrytykowali byli prezydenci USA, w tym Barack Obama i Bill Clinton. Także przedstawiciele m.in. NATO, ONZ i UE oraz większość światowych przywódców wyraziła zaniepokojenie wydarzeniami na Kapitolu i wezwała do pokojowego przekazania władzy.
– Amerykańska demokracja obroniła się świetnie, jak w wielu innych kryzysach. Uczestnicy tego zamachu ponoszą i będą ponosić tego poważne konsekwencje. Wciąż trwa dochodzenie, co się naprawdę zdarzyło, jaka była konspiracja i jaki był udział sił policyjnych w tym zamachu – podkreśla Roman Rewald.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.