Większość państw UE opowiada się za trzymiesięcznym opóźnieniem brexitu. Jeśli jednak Wielka Brytania ratyfikuje umowę, będzie mogła opuścić Wspólnotę wcześniej. Jedynie prezydent Francji uważa, że termin można przesunąć tylko do 31 października. Marie Lebec, członkini francuskiego Zgromadzenia Narodowego reprezentująca prezydenta Macrona, powiedziała, że Francja zgodzi się na opóźnienie tylko wtedy, gdy będzie pewna, że nie będzie to „bezcelowe przedłużenie”.
Ambasadorzy UE spotkają się dzisiaj, aby ustalić wspólne stanowisko.
Premier Wielkiej Brytanii, który wielokrotnie powtarzał, że woli
„umrzeć w rowie" niż dopuścić do opóźnienia brexitu, jest w kropce. Z dużym prawdopodobieństwem nie uda mu się zrealizować brexitu w planowanym terminie, tj. 31 października. W czwartek Johnson mówił, że nie chce opóźnienia, ale jeśli już doszłoby do tego, to wolałby krótki termin, „powiedzmy do 15 lub 30 listopada”.
Kanclerz Sajid Javid przyznał, że rząd obiecał, że doprowadzi do brexitu przed końcem miesiąca, jednak zaznacza, że teraz „nie można tego spełnić”, ponieważ „wszyscy oczekują przedłużenia”.
Jeśli Unia zaproponuje odłożenie brexitu do 31 stycznia, premier planuje w najbliższy poniedziałek przeprowadzić głosowanie w Izbie Gmin w sprawie przedterminowych wyborów. Miałyby się one odbyć 12 grudnia. Jednak aby to było możliwe, potrzebna jest zgoda dwóch trzecich posłów. Czy uda się premierowi zebrać taką liczbę? Partia Pracy zapowiedziała, że zagłosuje przeciw.
Kolejny impas
Według Kevina Connolly'a, korespondenta BBC Europe, UE ma nadzieję, że decyzja o opóźnieniu zostanie podjęta w piątek. Możliwe jest również, że unijni ambasadorowie podejmą ją dopiero na początku przyszłego tygodnia, aby w ten sposób umożliwić podjęcie decyzji w parlamencie brytyjskim. Z drugiej strony może się jednak okazać, że Izba Gmin będzie czekać na decyzję o przedłużeniu z Unii. W najgorszym razie proces decyzyjny może się znowu przesunąć o parę dni.
Opr. kk, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.