Przyslowiowa “klamka zapadla”. Kurs zabookowany, kasa wplacona, bilety kupione, wiec trzeba jechac. Z Londynu do Krakowa, z lotniska na dworzec PKP, z dworca do Zakopanego – poszlo szybko i sprawnie. W Zakopanem planowalem wymienic pieniadze, zrobic male zakupy (jedzenie, alkohol etc) i przed zmierzchem dotrzec do schroniska Murowaniec, gdzie nazajutrz rozpoczynal sie kurs. Nie wiem czy wiecie, ale w Polsce sa tzw “niedziele handlowe” i “nie handlowe”, ktorze maja na celu spajac, ulepszac, i cos tam jeszcze, zycie polskich rodzin, jednoczesnie wkurzajac przy tym niedzielnych turystow. Wyobrazcie sobie Zakopane, centrum turystyczne kraju, gdzie sklepy sa pozamykane, a turysta z ciezkim plecakiem musi zapierdzielac blisko dwie godziny naokolo miasta, aby wymienic kase i zrobic zakupy.
Z Kuznic do schroniska jest okolo poltorej godziny podejscia. Mi zajelo to troche dluzej, bo oprocz ciezkiego plecaka mialem jeszcze pelna siatke z jedzeniem i piciem. W polowie drogi napotkalem na szlaku czworke mlodych ludzi, oczywiscie hej, hej, jak to na szlaku, a gdy sie od nich oddalalem uslyszalem komentarz jednego z nich “koles chyba z tesco cisnie z ta siata”...
Resztę histori znajdziecie w naszym
forumowym wątku.
E.D, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.