Wyrok skazujący wydany został tylko na podstawie poszlak, dokładniej zaś przesądziły o tym ślady DNA Tomczaka na ciele kobiety. Wiarygodność badania podważała rodzina skazanego, sam Jakub oraz jego obrońcy. Wynajęci adwokaci gromadzili dowody, które miały przemawiać na jego korzyść. Zbierano je nawet, gdy odbywał już karę w ojczyźnie.
Wątpliwości przybywało
Zwracano na przykład uwagę na taki oto fakt, że już po skazaniu Polaka brytyjski sąd dyscyplinarny ukarał lekarza, odpowiedzialnego za pobranie próbek od zgwałconej i pobitej kobiety. Zarzucono mu, że próbki z pochwy ofiary pobrał dopiero po dwóch dniach, nie opisał szczegółowo urazów, jakich doznała kobieta, z kolei protokoły oględzin dostarczył policji dopiero po kilku miesiącach. Na dodatek śledczy nie mieli z nim przez długi czas kontaktu. Jak na tak poważną sprawę, w której padały mocne zarzuty, było to skandaliczne.
Wyrok na Polaka był surowy, podwójne dożywocie. Kiedy go przenoszono do Polski na Wyspach pojawiły się głosy, że uniknie wtedy surowej kary, na jaką został skazany.
Najpierw musiała się odbyć jego
sprawa przed polskim sądem, by dopasować karę do naszego kodeksu karnego. O jej wznowieniu zdecydował Sąd Najwyższy, a odbyła się ona przed Sądem Okręgowym w Poznaniu.
Było to możliwe po nowelizacji kodeksu karnego, która stanowiła, że Polacy wydawani za granicę na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania i tam sądzeni, mają gwarancję, że nie będą odbywali po powrocie do kraju kar wyższych niż te, które przewiduje nasze prawo.
W przypadku Jakuba doszło do sytuacji, w której za gwałt, zagrożony w Polsce karą do 12 lat więzienia, miał odsiadywać podwójne dożywocie. To nie koniec problemów. Sąd w Exeter uznał go winnym gwałtu i skazał na podwójne dożywocie, zastrzegając, że może się ubiegać o wcześniejsze wyjście z więzienia po 9 latach.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.