Śmierć w Harlow
Tamten mord odbił się szerokim echem, nie tylko wśród polskiej społeczności. 27 sierpnia 2016 roku tuż przed północą do trzech Polaków jedzących pizzę i spożywających alkohol na placu handlowym The Stow w Harlow podeszła grupa zakapturzonych nastolatków, a chwilę potem wywiązała się między nimi sprzeczka. Przybyli na miejsce policjanci znaleźli
40-letniego Arkadiusza Jóźwika i jego starszego o trzy lata kolegę leżących na chodniku – nieprzytomnych, w kałuży krwi. Obu przewieziono do szpitala, niestety 40-latka nie udało się uratować – zmarł w Addenbrooke Hospital w Cambridge na skutek ciężkich obrażeń głowy. Jego kolega po krótkiej hospitalizacji doszedł do siebie.
Na miejscu zdarzenia hołd zabitemu złożyli między innymi ambasador RP w Wielkiej Brytanii Arkady Rzegocki oraz brytyjski wiceminister edukacji Robert Halfon, a kilka dni później odbył się marsz przeciwko przemocy i nienawiści. Na ulicach Harlow pojawili się też dwaj polscy policjanci, współpracując z miejscowymi funkcjonariuszami, natomiast do Londynu na rozmowy z brytyjskimi władzami przylecieli Mariusz Błaszczak i Witold Waszczykowski, odpowiednio ministrowie spraw wewnętrznych i administracji oraz spraw zagranicznych. Rok później sąd w Chelmsford skazał 16-letniego zabójcę Jóźwika., który uderzył swoją ofiarę w tył głowy powodując jej upadek i zgon, na trzy lata pozbawienia wolności w ośrodku dla nieletnich.
Ta śmierć, chociaż ostatecznie uznano, że nie miała podłoża rasistowskiego, wpisywała się w ciąg zderzeń, do jakich doszło w pierwszych miesiącach po ogłoszeniu wyników referendum w sprawie Brexitu. „Wychodzimy z Unii, koniec z polskim robactwem”,
„Wracajcie do domu polskie szumowiny” – takie hasła pojawiły się na zalaminowanych kartkach w pobliżu szkoły oraz domów polskich imigrantów w Huntingdon, w hrabstwie Cambridgeshire. Również w Londynie nie obyło się bez ekscesów. Przy drzwiach wejściowych do Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego, będącego centrum polonijnej diaspory, nieznani sprawcy namalowali wulgarny napis
„Fuck you OMP”. Odzew był natychmiastowy, wielu Brytyjczyków, w tym posłów, samorządowców i okolicznych mieszkańców składało wyrazy ubolewania z powodu tego, co się stało, zapewniając o swojej przyjaźni oraz wsparciu. Sprawa została poruszona nawet w brytyjskim parlamencie, odniósł się do niej również ówczesny premier David Cameron.