Badania, które przeprowadzono w tym celu charakteryzują się imponującą skalą. Eksperci przeanalizowali bowiem dane ponad 2 milionów pacjentów, którzy korzystali z brytyjskiej służby zdrowia.
Pierwszy wniosek jest taki, że osoby po 40 roku życia, których wskaźnik BMI znajduje się w wyższej, ale nadal bezpiecznej strefie, mają najniższe ryzyko zgonu z powodu choroby. Problemy zaczynają się wśród osób z poważną nadwagą i otyłością, a więc tych z wysokim BMI, oraz tych, którzy mają poważną niedowagę i również znajdują się na skraju skali, ale w jej dolnych rejestrach.
Zdrowy przedział w przypadku BMI to wyniki od 18,5 do 25. Łatwo go można obliczyć korzystają chociażby z internetu. Lekarze chwalą sobie metodę BMI, bowiem daje to im od razu wstępne dane pozwalające skategoryzować problemy wagowe pacjentów.
To, że warto być zdrowym, czyli szczupłym, nie jest nowością. Ale okazuje się, że BMI na skrajnych odcinkach skali może nas kosztować od 3,5 do 4,2 lat życia. Bowiem zarówno otyłość jak i niedowaga są powiązane z całą masa chorób, schorzeń, które niestety mocno podnoszą ryzyko zgonu.
Jednak nie wszyscy lekarze uznają wskaźnik BMI za dokładną metodę, która przydaje się do oceny stanu zdrowia pacjentów. – Oczywiście, dla większości przypadków, z którymi mamy do czynienia BMI jest przydatne. Wskaźniki są bardzo często wykorzystywane przy leczeniu chorób przewlekłych, takich jak cukrzyca – mówi dr Katarina Kos z University of Exeter.
Przy okazji autorzy badań przekonują, że wysoki wskaźnik BMI w przypadku osób starszych nie jest już tak niebezpieczny, jak może się to wydawać. Kilka kilogramów więcej w przypadku starszych ma inne znaczenie -
nadaje im wręcz czynnik ochronny.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.