- Kocha, ale nie szanuje. Krzyczy, robi awantury, manifestuje zazdrością
i zaborczością, stawia bariery, wymagania i nie zamierza niczego
zmienić. Można mieć dość, ale nie jest łatwo odejść - tak mówią o swoich
partnerach kobiety, które żyją w toksycznych związkach i nie potrafią
zdecydować się na rozstanie. Na pytanie o poczucie w takiej relacji
szczęścia i akceptacji, większość z nich odpowiada, że ma wątpliwości.
Nie są też pewne, czy są przez swoich partnerów kochane i czy taki
związek ma szansę na progres oraz lepszą przyszłość. Dlaczego tkwią we
współuzależnieniu od toksycznego partnera?
Mówią, że jestem uzależniona?
Kasia i Marek znali się od dawna. Byli znajomymi w pracy. Wystarczyła
jedna służbowa impreza, aby sytuacja między nimi zmieniła się. - Od
słowa do czynu. Stało się ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu, bo nigdy
wcześniej nie byliśmy sobą zainteresowani bardziej niż wymagała tego
praca przy wspólnym projekcie. Wybuchł między nami romans, taki ognisty,
dojrzały. Oboje byliśmy spragnieni uczuć, miłości, namiętności i przede
wszystkim bliskości. Miało być na chwilę, trwa już kilka lat - mówiła
Kasia, która uważa, że znajduje się w stanie uwikłania. Ten stan nazywa
również uzależnieniem od partnera. Określa tak swoją pozycję w nowej
relacji, która polega na uległości i podporządkowaniu partnerowi.
Zastrzega jednak, że nie traktuje tego uzależnienia w sposób
dramatyczny, nie dostrzega w nim powodów do niepokojów oraz mówi, że to
raczej otoczenie czasami tak postrzega jej związek. - Marek decyduje o
wszystkim. Również o tym, że nie będziemy mieć dzieci. Bo on już ma
córkę z poprzedniego związku i więcej dzieci mieć nie chce. A ja marzę o
rodzinie i synku. Czasami przekracza granice, kiedy nie zgadza się na
zakup kolejnej pary butów, czy sukienki dla mnie. Albo kiedy protestuje,
gdy
mam zamiar umówić się z koleżanką na tzw. babskie wyjście. Nie
lubi, nawet gdy do rodziny wyjeżdżam bez niego. Nie lubi się rozstawać,
chce mnie mieć tylko dla siebie i uważa, że skoro się kochamy, to nie
powinniśmy szukać niczego poza sobą - relacjonuje Kasia, dodając że ona
nie ma potrzeby nagminnego wychodzenia, wyjeżdżania, ale jej partner
chciałby mieć nad wszystkim kontrolę.
- Zdarza się, że bywa wybuchowy, apodyktyczny i zazdrosny. Przypomina mi
to małżeństwo z dawnych czasów, kiedy role kobiety i mężczyzny były
konkretnie nakreślone, facet był odpowiedzialny za związek, rodzinę, a
kobieta zajmowała się domem. W dzisiejszym świecie wielu ludziom wydaje
się to być niedorzecznością, a jednak przyzwyczaiłam się i
zaakceptowałam taką zależność. I może rzeczywiście jest w tym odrobina
despotyzmu, bo Marek zachowuje się jak dowódca, nazywam go kapitanem na
naszym statku, ale dzięki temu czuję się dowartościowaną stuprocentową
kobietą. Dba o mnie w sposób jaki mężczyzna powinien dbać o kobietę,
wreszcie czuję, że mieszkam z facetem, a nie marionetką. Mamy nakreślone
zasady i obopólną zgodę na nie, chociaż bywają również burze między
nami. Niektórzy znajomi dostrzegają toksyczność między mną a Markiem. To
mnie czasami zastanawia, ale jestem przecież z nim szczęśliwa i pewna,
że takiego mężczyzny potrzebuje. Chociaż w dzisiejszym świecie jest tak
wszystko poplątane, że może faktycznie żyję w toksycznym związku, nie
chcę się uwolnić i ludzie postrzegają mnie, że jestem nienormalna, bo
tracę młode lata na kogoś, dla kogo założenie rodziny nie jest ważne? -
pyta Katarzyna.
Najbardziej kocha nie mnie!
Maria i Tomasz mieszkają z sobą od dziesięciu lat. Nie są małżeństwem,
ale wspólnie wychowują syna. Wydają się być szczęśliwą, ułożoną parą.
Maria temu zaprzecza, chociaż zwraca się się do swojego partnera mówiąc
„kochanie, kotku, skarbie" i z uwagą słucha tego, co do niej mówi. Stara
się dbać o dobrą komunikację w domu, bo mieszka z Tomaszem pod jednym
dachem i uważa, że musi znosić jego nastroje, ponieważ Tomasz jest głową
rodziny, łoży na utrzymanie całej trójki. Przyznaje, że wolałaby żeby
proporcje odpowiedzialności za dom rozkładały się po połowie, jednak ona
nie może podjąć pełnoetatowej pracy, ze względu na fakt, że Tomasz nie
chce dzielić z nią obowiązków domowych i tych wynikających z wychowania
syna. Marii zależy na ładzie i spokoju, często woli niektóre sprawy
przemilczeć, obawia się o swoją przyszłość.
- Tomasz jest alkoholikiem. Pije codziennie. Małe ilości, ale ma swoją
dawkę. Alkohol traktuje jak lek na całe zło. Po wypiciu nie robi
awantur, nie ubliża mi, ale zaczyna funkcjonować tylko w swoim świecie.
Nie obchodzi go nic poza nim. Podejmuje decyzje, z którymi nie zawsze
się zgadzam, np. dotyczących. wakacji, zakupów mebli do domu,
zapraszania rodziny do Londynu, zmiany szkoły dla syna itp. Traktuje
mnie jak rzecz. Mebel, który najlepiej jak dobrze wygląda. Ogólnie nie
mogę narzekać, bo Tomasz dba o dom, o Wojtusia, ale co z tego, jak
codziennie pije i to picie wpływa na jego percepcję. Kocha alkohol
bardziej od nas. Życie z alkoholikiem jest trudne. Mam wrażenie, że
wychowuję jeszcze jednego syna, a potrzebuje faceta - tłumaczy Maria.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.