Mimo sporej skuteczności i poparcia ze strony części społeczeństwa, nie brakuje głosów krytycznych wobec tego typu praktyk. Jednoznacznie sprzeciwia się im policja. W specjalnych wytycznych skierowanych do funkcjonariuszy National Police Chiefs’ Council apeluje, żeby ci nie współpracowali z tropicielami i nie wspierali ich działalności, gdyż może ona narażać ludzi na ryzyko, a niewinne osoby na posądzenie o pedofilstwo – pomyłkowo, albo nawet z premedytacją.
Simon Bailey, który nadzoruje z ramienia policji nadużycia seksualne wobec dzieci, wielokrotnie ostrzegał przed wymierzaniem sprawiedliwości na własną rękę argumentując, że takie akcje mogą przynieść odwrotny skutek od zamierzonego.
– Zapewnienie bezpieczeństwa nieletnim jest złożoną sprawą i powinno leżeć w gestii organów do tego przeszkolonych i uprawnionych. Nieskoordynowane przedsięwzięcia mogą narazić będące już w toku dochodzenia na komplikacje, prowadzić do niszczenia dowodów, a także wystawić potencjalnych podejrzanych i ich rodziny na ryzyko akcji odwetowych. Jeśli obywatele mają jakieś podejrzenia odnośnie określonych osób, powinni zgłaszać to do nas – apeluje Bailey.
Ciemna przeszłość
Cieszył się zaufaniem swoich towarzyszy. Michael Terry (43) najpierw aktywnie udzielał się w grupie Guardian Angels, a następnie przeszedł do Huntz 2 Exposure, gdzie został nawet „szefem bezpieczeństwa”. Terry miał tropić pedofilów, tymczasem okazało się, że… sam nim jest. W 2014 roku sąd w Liverpoolu skazał go za nieprzyzwoite obnażanie się i nakłanianie do seksu dziewczynkę poniżej 16. roku życia. Otrzymał wówczas pięcioletni Sexual Offences Prevention Order, co oznaczało, że nie może utrzymywać kontaktów z dziećmi. Mimo tego kilkakrotnie złamał zakaz. Ostatecznie po tym jak jego przeszłość wyszła na jaw, został aresztowany i w marcu bieżącego roku skazany na 20 miesięcy więzienia.
Powyższy przypadek zrodził pytania o rekrutację i szczelność antypedofilskich grup. A także o prawdziwe intencje ich członków. Profesor Liz Yardley, kryminolog z Birmingham City University, uważa, że wiele z tych osób kieruje się nie tyle chęcią pomocy dzieciom, co raczej potrzebą zaspokojenia własnych ambicji.
– Wykorzystywanie seksualne nieletnich to poważne przestępstwo, ale walcząc z tym procederem powinno się popierać akcje zgodne z prawem, a nie samowolne działania. Ciekawe byłoby się dokładnie przyjrzeć, jacy ludzie się w to angażują. Często nie są wysoko wykwalifikowanymi profesjonalistami ze spełnionym życiem rodzinnym i zawodową karierą, a raczej szukają okazji, żeby stać się kimś i robić coś, co ich definiuje – ocenia Yardley.
Według szacunków, w Wielkiej Brytanii działa około 75 grup łowców pedofilów, w których działalność zaangażowanych jest tysiące osób – ludzi w różnym wieku, mężczyzn i kobiet. Prezentowane przez nich w internecie filmiki z zatrzymań domniemanych seksualnych dewiantów cieszą się dużą oglądalnością.