Postępowanie trwało rok i sąd skazał Roberta Tchórzewskiego na 3 lata i 9 miesięcy więzienia, jego brata Tomasza na 3 lata i 3 miesiące, Łukasza Chlubę na 20 miesięcy, natomiast Ernesta Bachowskiego na 18 miesięcy pozbawienia wolności.
Woleli się przyznać
Prawdopodobnie Polacy dostali tak niskie wyroki, bo nie pajacowali w sądzie, uznali że lepsza jest skrucha i przyznanie się do winy niż próba kluczenia. A był to wyrok za bezpardonowy, jak padło podczas rozpraw, atak na polską nastolatkę i jej partnera oraz ludzi, którzy pospieszyli im z pomocą.
Kuriozalny był powód napaści czterech zbirów. Była to zemsta za to, że dziewczyna spotykała się z... Anglikiem. I aby pokazać jej, że bardzo źle robi, pobili ją tak, że do tej pory z przerażeniem wspomina tamto zdarzenie.
Wszystko zaczęło się 16 czerwca ubiegłego roku w brytyjskim mieście Hull. Czterech Polaków pojawia się późnym wieczorem przed domem Kierana Busha. Są bardzo agresywni wobec niego, zarzucają mu, że zadaje się z 17-letnią wtedy Polką Olivią Johnson. Słysząc nocny jazgot przed domem dziewczyna wychodzi na ulicę, by uspokoić napastliwych i coraz bardziej wulgarnych Polaków.
Bluzgi, potem atak
Okazało się jednak szybko, że swoim pojawieniem się tylko dolała oliwy do ognia. Bo polscy „dżentelmeni”, którym nie podobało się, że nastolatka wybrała miejscowego, a nie rodaka, obsypują ją na powitanie inwektywami. Dziewczyna słyszy, że jest „dziwką” i „że powinno się ją zabić, bo sypia z Anglikiem”.
To był dopiero wstęp do prawdziwego ataku, relacjonowali później dziennikarze portalu miejscowej gazety „Hull Daily Mail", powołując się na wypowiedzi sędziego i śledczych. Najpierw jeden z Polaków wali piąchą nastolatkę w głowę, a kiedy ta pada na ziemię depcze ją po całym ciele, po głowie też.
Dwóch innych Polaków rusza na jej partnera Kierana Busha. Kiedy z domu wychodzi Mark, jego ojciec czwarty z Polaków robi „tulipana”, czyli rozbija butelkę i kawałkiem szkła wali mężczyznę w nogę, raniąc go niebezpiecznie.
Wtedy z pomocą Markowi spieszy jego syn i wali dechą jednego z bandziorów. Reszta napastników ani myśli jednak odpuścić. Wycofują się dopiero wtedy, kiedy z odsieczą przychodzą sąsiedzi oraz znajomi napadniętych, a wielu z nich trzymało w rękach metalowe „argumenty”.
Po krótkim pościgu za bandziorami miejscowi wracają do domów. Do akcji rusza policja, bez specjalnych problemów wyłuskuje podejrzanych o napad i pobicie niewinnych ludzi.
Cała polska banda mieszkała blisko siebie, Bachowski przy Granville Street, natomiast bracia Tchórzewscy i Chluba w Dalwood Close, Bransholme.