Eksperci z Brent Centre for Young People przedstawili statystyki, z których wynika, że skala samobójstw wśród mieszkańców Londynu w wieku od 10 do 19 lat, wzrosła ponad dwukrotnie – a mówimy tu o okresie od 2013 do 2016 roku. 107 proc. wzrostu to bardzo dużo – dla porównania w tym czasie wzrost skali samobójstw nastolatków w Walii czy Anglii to około 24 proc.
Gdzie znaleźć przyczyny? Eksperci widzą je przede wszystkim w wielkomiejskim środowisku, które sprawia, że młodzi ludzie w Londynie czują się przytłoczeni rzeczywistością, oczekiwaniami i brakiem perspektyw, zwłaszcza w mniej atrakcyjnych rejonach miasta. Nie za bardzo widzą szansę na edukację, nie marzą też o satysfakcjonującej pracy.
Jeśli poszerzymy przedział wiekowy od 10 do 24 lat, to wzrost samobójstw wśród Londyńczyków jest również wysoki – to ponad 85 proc. Dane szybko trafiły do organizacji społecznych i ekspertów pracujących w Londynie z młodzieżą.
Ubóstwo, samookaleczenia i beznadzieja
Niedawno opublikowano też obszerny raport, który przygotowali eksperci z Joseph Rowntree Foundation. Wynika z niego, że ponad 1,5 miliona ludzi w ubiegłym roku znalazło się bez środków do życia, a skala problemu ubóstwa jest największa w kilku londyńskich dzielnicach, podobnie jak w paru miastach na północy UK.
- W ostatnim roku dosłownie zostaliśmy zasypania sprawami związanymi z młodymi ludźmi, ich problemami, trudną sytuacją, próbami samobójczymi. Wiele tych dzieciaków dorasta w takich środowiskach, w których naprawdę nie widzą nadziei na przyszłość. Nie układa im się w szkole, nie cieszą się na myśl o pójściu do pracy. Nie mają żadnej nadziei, że ruszą gdzieś dalej – mówi Valentina Levi, psychoterapeutka z Brent Centre.
Rośnie nie tylko liczba samobójstw, ale również liczba samookaleczeń. U młodych mieszkańców Londynu notuje się więcej stanów lękowych, depresji, zaburzeń odżywiania. W przypadku tej ostatniej przypadłości wzrost sięga nawet 142 proc.
- Te liczby są alarmujące. To co widzimy w Londynie to bardzo niepokojące zjawisko, którego efektem jest utrata życia wielu młodych ludzi. W tym mieście młodzi ludzie żyją pod dużo większą presję niż gdzie indziej. Podobnie jak ich rodzicie, którzy przez to często nie są w stanie poukładać im priorytetów. To wszystko rodzi stres, następnie rozgoryczenie, depresję. Przechodzi z pokolenia na pokolenie. Nawet jedno samobójstwo młodego człowieka to tragedia, która zostawia bardzo bolesny ślad. To właśnie dlatego musimy włożyć więcej wysiłków w edukację i ochronę tych dzieciaków – dr Maxim de Sauma.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk