O sprawie, która odbiła się w UK szerokim echem pisaliśmy kilka razy, np.
tutaj. Produkcja nowych paszportów brytyjskich to dla wielu zwolenników Brexitu kluczowa sprawa i zwłaszcza oni przekonani byli, że odbędzie się ona na terenie UK. Tymczasem przecieki potwierdziły się i kontrakt warty 490 mln funtów wygrała firma Gemalto, która działa we Francji i Holandii.
Sporo ekspertów stawiało na to, że rząd wybierze rodzimego producenta – brytyjską firmę De La Rue. Gdy pierwsze informacje przedostały się do mediów, jej przedstawiciele zapowiedzieli odwołanie dotyczące wyniku przetargu. Firma poinformowała już swoich akcjonariuszy o zmniejszeniu prognozy zysków o około 60 mln funtów.
Szefowie De La Rue przyznali również, że w związku z przetargiem firma poniosła koszty rzędu 4 mln funtów, a także dorobiła się sporych opóźnień w realizacji świadczeń dla bieżących klientów. – Jestem zaskoczony decyzją rządu, która jest dla nas mocnym rozczarowaniem. Bardzo poważnie przygotowaliśmy się do tego przetargu, odrobiliśmy swoją pracę domową, a po decyzji faktycznie
zamierzaliśmy składać odwołanie. Jednak potem przemyśleliśmy wszystko i uznajemy, że trzeba iść do przodu, dlatego nie chcemy składać w tej sprawie odwołania – mówi Martin Sutherland, prezes De La Rue.
Początkowo Martin Sutherland nazwał decyzję rządu „szokującą” i zapowiedział rychłe odwołanie. - Odbyliśmy szerokie konsultacje prawne, a także wiele wewnętrznych narad i oficjalnie możemy powiedzieć, że nie będziemy odwoływać się w sprawie tego przetargu – mówi rzecznik firmy, która od 2009 roku produkuje obecne paszporty i w zakładzie w Gateshead zatrudnia 600 osób.
De La Rue jeszcze przez 18 miesięcy będzie produkować obecne dokumenty, a w tym czasie zamierza zdobyć kontrakty na świecie i świadczyć usługi dla innych krajów. – W związku z tym, że mamy jeszcze trochę czasu nie podjęliśmy jak na razie decyzji co do miejsc pracy w Gateshead – mówi prezes.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.