MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

16/04/2018 07:09:00

Felieton: Nowe oblicza cenzury

Felieton: Nowe oblicza cenzuryFirma Microsoft postanowiła zadbać o dobre obyczaje w sieci. Zamierza zakazać używania „obraźliwego języka” i „niestosownych treści” na Skype'ie, w Office'ie i innych swoich aplikacjach.  „Winnym” naruszenia regulaminu firma zajrzy w kontent, czyli np. dziennik, sennik lub korespondencję sercową.
Internet to podstępne ustrojstwo. Stymuluje rozwój demokracji, podsuwając jednocześnie trampolinę autokracji. Cała infrastruktura sieciowa tworzona z myślą o ludzkim dobrostanie (czymże by innym), może za pociągnięciem wajchy (czy jednym, czy kilkoma – to temat na dyskusję akademicką) zostać szybciuteńko przeorientowana na działalność uszczuplającą ów dobrostan. No, ale tak to jest, kiedy – odwołując się do nieocenionego Marksa – środki produkcji skupione są w rękach „kapitalistów”, czyli korpofinansjery (Lubię czasem odwoływać się do nieocenionego Marksa, bo nie chcę, by mu było przykro, że olewa go „lewica”, która problemy społeczne redukuje do kwestii gender i aborcji.)

Zanim dokończę wyjaśniać, na czym świat stoi, przedstawię sprawę, która poruszyła czułe struny mojej duszy. Ufam bowiem, że czytelnicy są żądni konkretów, a wszelkie deliberacje zostawiają na deser, na który w dzisiejszym zabieganym świecie i tak nie mają czasu. Otóż. Microsoft opublikował nowe warunki korzystania ze swoich usług, które mają zacząć obowiązywać w maju tego roku. Chodzi o te jurydyczne bazgroły, które wszyscy zaptaszkowywujemy lub w inny sposób parafujemy, gdy chcemy skorzystać z programu online lub na hard drive'ie. Parafujemy bez czytania, bo nikt nie ma na nie czasu. Na szczęście są na tym świecie dobrzy ludzie, którzy analizują podobne przykrości za nas, wyciągają z nich ekstrakt i podają dalej. W tym przypadku sprawa została nagłośniona dość obficie, co nie powinno dziwić, bo w usługi Microsoft wplątał się niemal każdy, kto miał do czynienia z komputerem.

Nowe warunki korzystania z usług takich, jak Skype, Outlook czy Office 365 zabraniają publikowania lub udostępniania „niestosownych treści bądź materiałów (obejmujących, na przykład, nagość, brutalność, pornografię, obraźliwy język, jaskrawą przemoc lub mających charakter przestępczy)”. Brzmi rozsądnie? Nie dla kogoś, kto z internetu korzysta dłużej niż od tygodnia i miał co najmniej czwórkę z WOS-u. Taki ktoś powinien mieć świadomość, że:
a) największym, obok zagmatwania, mankamentem prawa jest jego nadmierna niedookreśloność (bo w pewnym stopniu występuje ona zawsze),
b) niedookreśloność prawa sprzyja jego nadużywaniu,
c) niedookreślonego prawa szczególnie łatwo jest nadużywać w internecie, tym bardziej jeśli kontroluje się kluczowe obszary sieciowej infrastruktury, bo czasem wystarczy w tym celu zrobić klik albo odpowiednio nastroić program AI.
Warto by dodać punkt d), w którym można zawrzeć tezę, że regulaminy, kodeksy i ustawy często celowo pisane są w sposób nieprzejrzysty i podatny na szeroką interpretację, by w legislacyjnym bigosie ukryć furtki umożliwiające dokonywanie nadużyć. Czy tak jest w tym przypadku? Cóż, każdy może sobie głosić własną opinię w tej materii. Moja opinia brzmi: tak.

Nowy regulamin usług Microsoftu oprócz zakazów zawiera jeszcze listę sankcji za złamanie przepisów oraz uprawnień Microsoftu w zakresie ich egzekwowania. Sankcje obejmują odcięcie dostępu do usług – czyli np. jeśli puścimy wiązankę przez Outlooka albo nudie w załączniku, ryzykujemy utratę dostępu do poczty. Co gorsza, Microsoft zastrzega sobie prawo do wglądu w publikowane lub przesyłane przez nas treści. Jeśli zatem przyjdzie nam do głowy trzasnąć frywolne opowiadanie w Office 365, możemy stracić kawał dobrej literatury. Rozumiem, że w dzisiejszych czasach, świadomość tego, że korporacyjny kapo zagląda mi do szuflady lub nadzoruje wymianę zdań z kumplami z ONR-u, komsomołu bądź dziewczyną, nie robi na nikim wrażenia. Ale właśnie chyba nie – nie rozumiem tego.

To znaczy rozumiem w sensie technicznym, no i poniekąd socjologicznym. Ale nie akceptuję w sensie psychologicznym – tak zwyczajnie po ludzku. Tak zwyczajnie po ludzku nie potrafię ogarnąć, że w bezmyślny sposób dajemy się zaprzęgnąć w cugle cenzury, autocenzury i innych narzędzi socjotechniki, których operatorzy nawet nie ukrywają, że nie tylko nas podglądają, ale również sterują naszymi zachowaniami, a dodatkowo karzą nas za „występki” przeciw swoim kodeksom moralnym. Tu nie chodzi o jakieś indywidualne idiosynkrazje. Internetowi giganci w rodzaju Microsoftu, Google'a i Facebooka to wehikuły przemian społecznych, współcześni inżynierowie dusz i umysłów.

Dostarczając wygodnych, atrakcyjnych, a często też darmowych narzędzi do poruszania się po wirtualnej rzeczywistości, tworzą sztuczne środowiska, z okrojonymi swobodami obywatelskimi. A właściwie okrajanymi – bo to proces ciągły i postępujący stopniowo. Najpierw pojawia się marchewka, a potem kijek. Działa to na podobnej zasadzie jak w korporacjach, gdzie w zamian za komfortowe warunki pracy trzeba udostępnić mózg do przepierki – nauczyć się bredzić przy użyciu politycznie poprawnej nowomowy, a następnie również myśleć jej kategoriami. Zarówno wirtualne, jak i realne środowiska tworzone przez korporacje to kuźnie nowych, konfigurowalnych ludzi, których będzie można łatwo zoptymalizować pod kątem sprawnego działania systemu. Amen.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 1)

karina1234

82 komentarze

16 kwiecień '18

karina1234 napisał:

Jak juz bede dorosla i bede miec duzo piniedzy to sobie kupie swoj internet.

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska