MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

26/03/2018 07:20:00

Felieton: Tak się robi politykę

Felieton: Tak się robi politykęZabawne rzeczy dzieją się w polityce. Okazuje się, że robi się ją głównie za pomocą algorytmów i sprokurowanych afer. Przy udziale agencji wywiadu i sex workerek.
Afera z Cambridge Analytica ujawniła coś, co wiadome było już od dawna. Przy okazji siejąc nieco dezinformacji, jak to zwykle bywa w przypadku afer, które przecież ktoś odpala (przepraszam, ale we „wpadki” w polityce światowej nie bardzo wierzę, podobnie jak w niezależnych misjonarzy whistleblowingu). Od dawna – a przynajmniej od czasu kolorowych rewolucji na Ukrainie, w Gruzji, Afryce i na Bliskim Wschodzie – wiadomo przecież, że tzw. media społecznościowe są narzędziem socjotechniki na użytek polityki. To głównie dzięki Facebookowi i YouTube'owi obala się dyktatorów i wygrywa wybory. No, może nie głównie, bo takie zabawy jednak kosztują, więc to źródła finansowania są „pierwszym poruszycielem” w świecie władzy. Sprawa Cambridge Analytica stawia jednak kropkę nad „i” wszelkich domniemań, ukazuje psychomanipulacyjną kuchnię nowych mediów oraz informuje dobitnie, że korporacje medialne są niebezpiecznym narzędziem sterowania opinią publiczną w świecie fasadowej demokracji. Ale dość tych banałów – zreferujmy, cóż to się podziało.

Niejaki Christopher Wylie, 28-letni Kanadyjczyk i były pracownik CA, w wywiadzie dla wydawanego przez grupę Guardian tygodnika „The Observer” opowiedział o nader paskudnym modelu biznesowym swojego byłego pracodawcy. Wcześniej doniósł o wszystkim władzom USA i UK. Powiedział m.in., co następuje: „Używaliśmy Facebooka do zbierania danych z milionów kont. Dane te posłużyły nam do stworzenia profili psychologicznych użytkowników portalu i wykorzystywania wiedzy na ich temat w celu poruszania ich wewnętrznych demonów. To była podstawa działalności całej firmy”. Brzmi to sugestywnie i pachnie – oprócz grubego cynizmu – grubymi pieniędzmi. Jak grube to pieniądze – dokładnie nie wiadomo, ale jeśli chodzi o rząd kwot, można się domyślać, że to sumy raczej dziewięcio- niż siedmiocyfrowe. Klientami CA, firmy która rozpoczęła działalność w 2013 r., byli bowiem politycy najwyższego szczebla, próbujący wpłynąć na wyniki wyborów. Obok wspomagania obozu Trumpa, CA miała również wpływać na wynik głosowania dotyczącego Brexitu. Obsługiwała również rozmaitych kacyków z mniej popularnych krajów.

Wylie odszedł z CA jeszcze w 2014 r., ale zabrał ze sobą cenne dane. Zdecydował się je ujawnić dopiero teraz – nie do końca wiadomo dlaczego. Nie do końca również wiadomo dlaczego prawnicy CA wystosowali pisemko do Wylie'go, w którym uprzejmie prosili go o skasowanie tych danych, dopiero dwa lata po jego odejściu – w 2016 r. Ani skąd wiedzieli, że Wylie takowe dane posiada. Jak twierdzi sam Wylie, na odchodnym pracodawca zażądał jedynie zaznaczenia „ptaszkiem” w formularzu, że z firmy żadnych precjozów nie wynosi. Kolejną zagadkową kwestią jest udział Facebooka w całej sprawie. Firma potwierdziła, że pod koniec 2015 r. miała już świadomość „wycieku” danych na bezprecedensową skalę. Mimo to ani nie poinformowała użytkowników o zaistniałym zagrożeniu, ani nie podjęła adekwatnych kroków w celu zabezpieczenia danych z ponad 50 milinów kont. Mówiąc krótko: Facebook olał temat, jakby działał w kompletnym chaosie lub sprzyjał działaniom CA.

W aferze jest wątek rosyjski, nawiasem mówiąc rozdymany do nieprzyzwoitych rozmiarów. Chodzi o osobę Aleksandra Kogana, który stworzył aplikację zbierającą dane na temat użytkowników Facebooka w celach badawczych, a następnie sprzedał swój „plon” firmie CA. Nawiasem mówiąc działał legalnie, choć nie do końca etycznie – userzy wypełniali testy osobowości, za które otrzymywali wynagrodzenie. Wyniki ankiet miały posłużyć nauce, ale posłużyły manipulacji. Kogan to Mołdawianin, który odebrał wykształcenie w Petersburgu, co stanowi podstawę do podejrzeń, że w aferę zamieszany jest Włodzimierz Putin, od lat własnoręcznie próbujący zdestabilizować Europę i Amerykę.

Tymczasem prowokacja dziennikarska ujawniła inny trop w sprawie. Dyrektorzy CA w nagraniu zarejestrowanym przez dziennikarzy Channel 4 ujawnili, że posługują się nie tylko „analityką” internetową, ale mają w ofercie szeroki wachlarz ustawek i prowokacji, w tym tych najbardziej klasycznych – z (ukraińskimi) sex workerkami i produkcją „kompromatu” na wybrane ofiary. Przyznają również, że z „ogromnym sukcesem” brali udział w „projekcie politycznym” w jednym z krajów Europy Wschodniej. Można się domyślić, że chodzi o Ukrainę, na którą od kilku lat projektowany jest Pax Americana. Z nagrania wynika, że ich możliwości są doprawdy imponujące. Pod koniec rozmowy dowiadujemy się dlaczego. CA korzysta m.in. z zasobów brytyjskich i izraelskich agencji wywiadowczych. Te ostatnie określa jako wysoce efektywne w gromadzeniu informacji.

Afera CA wykorzystywana jest jako kolejny po sprawie Skripala straszak wymierzony w Rosję. Tymczasem podstawy do wyciągania wniosków o rosyjskim zaangażowaniu są bardzo miałkie. Właścicielem CA jest brytyjska spółka Strategic Communication Laboratories. Jej założycielem i dyrektorem jest Nigel Oakes, „wychowanek” Eton i UCL, który swój model biznesowy opisał w 1992 r. następująco: „Używamy tych samych technik, co Arystoteles i Hitler. Zdobywamy sympatię ludzi na poziomie emocjonalnym, by zdobywać ich przyzwolenie na poziomie funkcjonalnym”. SCL współpracowała z sektorem zbrojeniowym i agencjami wywiadowczymi w kampaniach dezinformacyjnych, wpływała na wyniki wyborów w takich krajach, jak Łotwa, Ukraina, Albania, Rumunia, RPA, Kenia, Indie i in. W 2012 r. weszła na rynek amerykański.

Sugerowanie, że kontrwywiad USA nie zorientował się, iż na jego podwórku grasuje największy gracz „politycznego consultingu” (tak swoją branżę określają sami zainteresowani) i nie zabezpieczył się przed jego wpływami, wymaga sporego braku wyobraźni. Tym bardziej, że CA przyznaje się do korzystania z zasobów wywiadowczych bratnich narodów USA, czyli UK i Izraela. Bardzo zachowawcza postawa Facebooka – najprawdopodobniej podmiotu zależnego od CIA – w całej sprawie również skłania do zastanowienia nad mechanizmami procederu. Mówiąc w skrócie, istnieją solidne podstawy, by podejrzewać, że pompowanie prezydentury Trumpa odbyło się za wiedzą i zgodą wywiadowczego i finansowego establishmentu USA i „państw sojuszniczych”. Biorąc pod uwagę skalę przedsięwzięcia i wartość reputacji zaangażowanych firm, trudno też uwierzyć, że kota z worka wypuścił niezależny whistleblower. Gdyby sprawcy chcieli uniknąć skandalu, zwyczajnie by chłopa odstrzelili lub tak mu pogrozili palcem, że dożywotnio trzymałby buzię na kłódkę.

Afera CA może służyć do dalszego odchudzania elektoratu Trumpa, naginania woli prezydenta w określonym kierunku pod groźbą bardziej srogich wynurzeń, a przy okazji uderzania w Rosję, która w ostatnim czasie stała się ulubionym chłopcem do bicia zachodniej dyplomacji i mediokracji. Nie da się też wykluczyć innych motywacji, np. związanych z propagandowym uzasadnianiem zmian w „ekosystemie” internetowym. Oczywiście na lepsze.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 1)

stanislawski

469 komentarzy

26 marzec '18

stanislawski napisał:

We wpadki nie wierzysz... czyli w ogóle nie ma wpadek (nie mówię, że tu mamy do czyueia ze wpadką)?
Rozumiem - są same zaplanowane spiski.

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska