MOŻE DEBECIK?
– Jestem w tym kraju 15 lat i nigdy nie miałam debetu na koncie – wspomina Ola. – Do momentu, kiedy mój kot dostał ataku tuż przed świętami. Poszłam zapłakana do banku i poprosiłam o przyznanie kredytu.
Z raportu, który opublikowała PDSA (narodowe ambulatorium dla chorych zwierząt, organizacja charytatywna), dotyczącego sytuacji zwierząt domowych w 2017 wynika, że nie tylko Ola uważa, że jest drogo. 20 procent osób, które nie zaszczepiły swojego psa, za główną przyczynę podaje koszt. Aż 8 procent właścicieli psów w ogóle nie zarejestrowało swoich zwierząt w przychodni weterynaryjnej.
Ola opowiada historię znajomej, która musiała zdecydować o amputacji łapy swojego kota, bo nie stać jej było na kosztowną operację. Oprócz tego poznała osoby, które musiały zapłacić za:
– miesiąc eksperymentalnego leczenia kota £300;
– testy na alergię dla buldoga £1000;
– test krwi psa £300;
– radioterapię psa chorego na raka £5500;
– usunięcie kamienia nazębnego kotu za 600 funtów;
Postanowiła, że coś z tym trzeba zrobić. Tak powstała petycja do Royal College of Veterinary Surgeons (organu regulacyjnego dla lekarzy weterynarii w Wielkiej Brytanii).
DO LEKARZY CHIRURGÓW
Według niej, trzeba zmienić trzy podstawowe sprawy. Pierwsza – wprowadzić ceny maksymalne. Ceny w samym Londynie różnią się w zależności od tego, w jakiej dzielnicy znajduje się klinika. Ci, którzy o tym wiedzą, starają się szukać tańszych opcji zaproponowanego leczenia. Jednak takich informacji zwykle nie ma na stronach internetowych, trzeba więc dzwonić i pytać, często kosztem czasu, niezbędnego do uratowania zwierzęcia.
Druga sprawa – należałoby wprowadzić transparentność cen. Właściciele zwierząt chcieliby się dowiedzieć, dlaczego testy alergiczne kosztują 1000 funtów, a test krwi 300 funtów? To, że każda przychodnia sama ustala swoje ceny, zmniejsza ich zaufanie do lekarzy weterynarii.
Trzecia rzecz – koniec z prywatnymi przychodniami dla zwierząt. Rozwiązanie, jak podkreśla Ola, może trochę idealistyczne, ale komfortowe dla wszystkich – politycy uwielbiają nowe podatki, a właściciele nie musieliby martwić się o wysokie koszty leczenia. Lekarze natomiast nie szukaliby alternatyw na obniżenie cen zabiegów na prośbę opiekunów zwierząt.
Pod petycją podpisało się już ponad 900 osób, a jej zasięg cały czas rośnie. Aby petycja trafiła do rządu potrzebnych jest 10 tysięcy podpisów, aby zajął się nią Parlament – 100 tysięcy.
Ci, którzy ją poparli, mówią, że chcą, aby system był sprawiedliwy i przejrzysty, a pomoc zwierzętom przestała być biznesem, w którym liczą się tylko zyski. Ale Ola spotkała się też ze złośliwymi komentarzami, jak ten, że odpowiedzialnością opiekuna jest, by o pupila dbać.
– Szczepionki zawsze na czas, tabletki na robaki podane, dobre jedzenie… W momencie, kiedy zdecydowaliśmy się na psa, zrezygnowaliśmy z wakacji. Chodzimy z nim do lekarza, mamy przystosowany dom do choroby kota. Zwierzętom zagwarantowaliśmy osobną przestrzeń. Mamy ubezpieczenie. Co więcej, jako opiekunowie, możemy zrobić? – zastanawia się Ola.
Petycję można podpisać tutaj.
Joanna Karwecka - Tygodnik Cooltura