- Moja babcia pochodziła ze Lwowa. Kochała to miasto, które ja znam tylko z jej wspomnień i pieśni. Nuciła je wałkując np. ciasto na pierogi. Znam smak potraw rodem stamtąd i pamiętam babcię, która zawsze z łezką w oku wspominała swoją młodość i miejsca, do których już nigdy nie mogła powrócić - mówiła Agnieszka Kaliniecka, która miłość do Lwowa odkryła dzięki pamiątkom po babci. Znaczenie tych rzeczy, które przypominają jej czas dzieciństwa i młodości i składają się na jej tożsamość, odkryła w sobie dopiero przebywając kilka lat na emigracji, kiedy zaczęła tęsknić za Polską. - Zrozumiałam, że praca i pieniądze szczęścia nie dają, że liczy się rodzina i zbudowane, pielęgnowane więzi. Moja babcia dbała o to, aby rodzina zawsze spotykała się podczas ważnych uroczystości, wspólnie zasiadała przy wigilijnym stole, razem spotykała się na grobach przodków. Opowiadała historie wnukom z lat swojej młodości. To bezcenne. Nasiąknęłam tym, jak gąbka, między innymi Lwowem, jego pięknem, klimatem, pieśniami - dodaje.
Mój skarb
Katarzyna Strychowicz mówi, że kilka drobiazgów nieustannie przypomina jej o dziadkach. Oboje poznali się we Lwowie, babcia była dziesięć lat młodsza od dziadka. Strychowicz uważa, że miłość między jej dziadkami była od chwili poznania, a z biegiem lat tylko rozkwitała stając się podporą dla rodziny. Pamiątki po dziadkach nazywa swoim skarbem. I chociaż są to przedmioty codziennego użytku, w brytyjskiej rzeczywistości trudno o ich zastosowanie. Szczególnie, że niektóre z nich odeszły już do lamusa i mogą jedynie cieszyć oko lub w przypadku wspomnień, radować serce.
- Mam mosiężny moździerz, żelazko z duszą, świętego Antoniego i dwie srebrne łyżeczki. Mojej siostrze przypadły w spadku dwie porcelanowe sosjerki, filiżanka do herbaty i figura Matki Boskiej. To pamiątki po moich dziadkach lwowiakach. Wzruszam się, kiedy ich wspominam, bo ich dom, to była oaza spokoju, harmonii i zasad. Bez wiary w Boga nie wyobrażali sobie życia. Siostra obiecała babci, że po jej śmierci zajmie się jej Matką Boską i ma figurkę teraz w Londynie - powiedziała Katarzyna Strychowicz, która o londyńskiej organizacji skupionej wokół spraw nie tylko Lwowa, ale przyległych mu mniejszych miejscowości, dowiedziała się kilka tygodni temu.
Pomoc rodakom na Ukrainie
Londyńskie Koło Lwowian zajmuje się głoszeniem prawdy na temat Lwowa, pielęgnuje pamięć o Kresach i nie zapomina o tych, którzy z Kresów nigdy nie wyjechali, nie wypierając się i nie zapominając o swojej polskości. Niedaleko Lwowa w miejscowości Brzuchowice powstał Dom Spokojnej Starości, który jest regularnie wspomagany przez londyńską organizację, podobnie jak szkoły polskojęzyczne na Ukrainie. Praca na rzecz edukacji w tych szkołach polega na rozpowszechnianiu materiałów dydaktycznych oraz niesieniu regularnego wsparcia tamtejszym nauczycielom. Rzecz dotyczy również Zakonu Sióstr Józefinek i harcerstwa.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.