Zdaniem Benjamina Griveauxa, sekretarza stanu we francuskim rządzie, Wielka Brytania musi zmienić swoją postawę negocjacyjną. Nie tylko on zresztą uważa, że jest ona obecnie zbyt mało przejrzysta i niepokojąco wieloznaczna.
To właśnie Benjamin Griveaux jest uważany za jednego z ojców sukcesu kampanii Emmanuela Macrona. Obecnie kieruje resortem gospodarczym jako sekretarz stanu i młodszy minister. Jest też bardzo bliskim współpracownikiem samego Macrona.
- Obecnie niejednoznaczność brytyjskiej ekipy negocjacyjnej nie służy biznesowi i gospodarce. Nie tylko tej na Wyspach, ale również po drugiej stronie kanału. Jako negocjatorzy po stronie UE oczekujemy od Brytyjczyków jasności i przejrzystości w rozmowach. Nikt nie zamierza karać Wielkiej Brytanii za wynik demokratycznego głosowania. To podstawa demokracji europejskiej. Jednak ciężko negocjuje się z kimś, kto zmienia swoją postawę na wielu płaszczyznach. Nasi przyjaciele z UK powinni pamiętać, że brak porozumienia i dobrej umowy odbije się echem w całej Europie, ale to mieszkańcy Wielkiej Brytanii poniosą największe konsekwencje – mówi Benjamin Griveaux.
Słowa francuskiego ministra mają z pewnością za zadanie uspokojenie nastrojów wśród właścicieli francuskiej firm handlujących z UK. W Niemczech już teraz przedsiębiorcy przygotowują się na scenariusz, który zakłada porażkę rozmów negocjacyjnych i brak umowy.
- Francja zakłada równe scenariusze, również te najgorsze. Nadal wierzymy w porozumienie, bowiem na braku umowy nikt nie zyska. Francja i Wielka Brytania mają długą, historyczną tradycję współpracy i partnerskich stosunków. Nie zamierzamy tego przerywać ze względu na Brexit. Potrzebujemy jednak przejrzystego i sprawiedliwego przebiegu Brexitu. Twardy, nieprzemyślany Brexit będzie złym rozwiązaniem dla wszystkich w Europie – dodaje Griveaux.
Eksperci podkreślają, że francuski rząd ma też swoje cele, które chce zrealizować przy okazji Brexitu. Coraz głośniej się mówi o ambicjach, które mają stworzyć z Paryża główne, europejskie centrum finansowe, na czym rzecz jasna ucierpieć ma pobrextitowy Londyn. Stąd przygotowane reformy dotyczące rynku pracy czy zasad działalności zagranicznych firm, które mają zainwestować nad Sekwaną.
- Londyn rzecz jasna pozostanie ważnym i znaczącym centrum finansowym. Ale szacujemy, że za 10 lat to Paryż stanie się czołowym centrum finansowym kontynentalnej Europy – zapowiada Benjamin Griveaux.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.