O strajku pracowników londyńskiego metra pisaliśmy
tutaj. 24-godzinny protest rozpoczął się w niedzielę 8 stycznia – ogłosiły go dwa największe związki zawodowe RMT i TSSA. Związkowcy nie zgadzają się na część reform. Chodzi głównie o unowocześnienie stacji poprzez zastąpienie tradycyjnych kas biletowych nowoczesnymi automatami. Transport for London planuje też zmniejszenie zatrudnienia na kilku najważniejszych węzłach przesiadkowych.
Strajk pracowników metra odczuły miliony londyńczyków, którzy dużo czasu spędzili w poniedziałek w oczekiwaniu na środek transportu, który zawiózłby ich do pracy. Jeszcze gorzej było wieczorem, kiedy w wielogodzinnych korkach i deszczu wracali do domów.
I kiedy pracownicy metra wrócili na swoje stanowiska pracy, protest rozpoczęli ich koledzy z transportu – tym razem kolejowego, linii Southern Rail, łączących Londyn z południową Anglią oraz lotniczego – British Airways. Strajk kolejarzy potrwa trzy dni, do piątku. Ucierpi na nim 300 tys. osób dojeżdżających do pracy w stolicy. Władze Southern Rail radzą, aby w te dni zostać w domu. Główną przyczyną strajku jest spór przewoźnika ze związkami, którzy nie zgadzają się na zmiany, zgodnie z którymi z pociągów mieliby zniknąć konduktorzy, a obowiązek dopilnowania zamykania drzwi miałby być przeniesiony na maszynistów.
We wtorek rozpoczęli dwudniowy protest również pracownicy załóg pokładowych British Airways. Pasażerowie jednak nie ucierpią, ponieważ większość lotów się odbędzie, problemy mogą spotkać jedynie podróżujących z Heathrow.
kk, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.