Warto się o tym przekonać oglądając „Para buch, koła w ruch, czyli
kabaret na długiej przerwie”, a w nim postaci znane już uczniom na
Wyspach. Tym razem w nowej odsłonie, kabaret malowany słowem, w wersji
skróconej puka do drzwi polskich szkół. Nie sposób nie skorzystać z
zaproszenia, bo to niekonwencjonalna lekcja języka polskiego, taka że aż
palce lizać i oby jak najwięcej takich edukacyjnych kwiatków rozkwitało
pod dachem polskich szkół.
Przyjedzie do ciebie...
Okazuje się, że do nauki polskiego nikogo już namawiać nie trzeba, a
marzenia rodziców związane z rodzimą edukacją ich dzieci mają szansę się
spełnić. I wcale nie jest to trudne, a nawet banalnie proste, jeżeli
podążając śladem Ewy Zielińskiej - założycielki, dyrektorki i aktorki
Teatru Obwoźnego Włóczykij, zaprosimy nasze pociechy do kabaretu i tam
oprócz lekcji polskiego, podarujemy im solidną dawkę radości i uśmiechu.
Nie ma mowy, aby nie zapamiętały kilku najważniejszych zasad pisowni i
gramatyki języka ojczystego ich rodziców. Nie ma mowy, aby taka lekcja
polskiego poszła na marne, tym bardziej, że odbędzie się pod skrzydłami
polskiej szkoły, do której dziecko uczęszcza.
Przygoda z Włóczykijem, to jeszcze jedna niespodzianka, jaką jest
niezwykły prezent - lekcje empatii, wrażliwości na krzywdę innych, bo
każda z pociech na widowni poprzez swoją obecność będzie miała szansę
wesprzeć Akcję pomocy dla chorego na glejaka
dziewięcioletniego Maćka.
- Jestem gotowa zagrać nieodpłatnie jeden ze spektakli Włóczykija.
Jeżeli tylko będzie to możliwe i terminy z polską parafią na Ealingu
dotyczące udostępnienia Sali Windsor Hall zostaną ustalone przez
Agnieszkę Zubel,
koordynatorkę Akcji pomocy Maćkowi, przyjadę z „Przygodami Jeża..." i
zagram dla najmłodszej widowni. Dochód z przedstawienia zostanie w
całości przekazany na rzecz chłopca - mówi Zielińska.
A tymczasem...
Najpierw był wspomniany Jeż i jego perypetie rodzinne, wzruszające
opowieści o tym, dlaczego rodzina i najbliżsi są ważni i stanowią
fundament dorosłej przyszłości każdego z nas.
Zaczęło się od bajki, którą Zielińska kilka lat temu, czytała swojemu
synowi, uznając ją za odpowiedni tekst dla dzieci, które w większości na
emigracji mieszkają tylko z rodzicami, z daleka od babć, dziadków i
kuzynów. Potem za namową koleżanki stworzyła teatr, pomogli jej
przyjaciele z Pragi i Podkarpacia, którzy przygotowali scenografię i
napisali muzykę, taką, która trafia prosto do serc, nawet tych
najmniejszych, najwrażliwszych. Z tym Jeżem i jego najbliższymi
Zielińska odwiedziła większość polskich szkół na Wyspach, gościła na
polskich festiwalach, wzruszała do łez, bo jej bohaterowie podejmowali
tematykę wartości i odczuć bliskim nam wszystkim. Tak jak w rodzinie, w
której raz świeci słońce, a innym razem pada rzęsisty deszcz.
Podobnie było u „Jeża ze Zgierza”, który poznał smak smutku i rozpaczy,
by w finalnej scenie rozkoszować się miłością i szczęściem. Jeż zagościł
się w sercach rodziców i dzieci, a kiedy już się tam zadomowił,
przyszła pora na kabaret. Narodził się ku realizacji potrzeb językowych
dzieci.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.