Według ekonomistów z Bank of England, 10-procentowy spadek wartości funta od czasu czerwcowego referendum sprawił, że firmy muszą stawić czoła wyższym kosztom importu. Jednak sieci handlowe, markety i inne podmioty na rynku dużo więcej czasu poświęcają temu, jak nie odstraszyć klienta wrażliwego na ceny.
Wszyscy są bowiem zgodni, że mieszkańcy Wysp od czasu podjęcia decyzji o Brexicie stali się „bardzo wrażliwi na ceny”. Sklepy więc muszą mieć nowy plan specjalnie dla takich osób. Plan jest już gotowy i zakłada „przeformatowanie produktów tak, aby nie drożały”. Należy się więc spodziewać, że w ciągu kilku miesięcy na sklepowych półkach pojawi się wiele produktów w mniejszych opakowaniach, albo takich, których produkcja zmieniła się za sprawą wykorzystania tańszych składników.
Warto jednak odnotować, że początkowe ostrzeżenia dotyczące załamania się brytyjskiej gospodarki okazały się mocno na wyrost. Owszem Brexit zachwiał brytyjskim rynkiem, ale nie jest tak źle. Eksperci z Organisation for Economic Co-operation and Development prognozują nawet niewielki wzrost PKB pod koniec bieżącego roku.
Wydatki konsumpcyjne również nie spadły, mieszkańcy UK nadal są pewni siebie i odporni na „brexitowe straszenie”. Ceny rzecz jasna wzrosną, zwłaszcza w sektorach niezwiązanych z żywnością, gdzie koszty faktycznie skoczyły w górę, głównie za sprawą rozliczania transakcji w dolarach.
Jednak producenci i handlowcy są generalnie bardzo wrażliwi na podnoszenie cen i zrobią wszystko, aby tego uniknąć. Stąd w marketach należy się spodziewać wszelkich sposób na to, aby cen towarów pozostały raczej bez zmian. Najczęściej spotykane sztuczki to zmniejszenie gramatury lub wprowadzenie do produkcji danego artykułu spożywczego tańszego składnika. Ale takie sposoby nie dotyczą tylko branży spożywczej – „odchudza” się również popularne towary drogeryjne i chemiczne. Warto więc się przyszykować na to, że nasz ulubiony batonik będzie trochę mniejszy, a rolka papieru toaletowego straci na długości.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk